powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CLXXXIII)
styczeń-luty 2019

Z filmu wyjęte: Rtęć morderczą jest
Pomysłowość filmowych twórców jest wręcz nieograniczona. Gorzej z dostępnymi budżetami…
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W jednym z wcześniejszych odcinków proponowałem rzut oka na włoskiego „Argomana”. Dzisiejszy kadr również pochodzi z włoskiego filmu, nakręconego mniej więcej w tym samym czasie, i też dotyczącego poczynań superbohaterskich. Co więcej, heros nazywa się łudząco podobnie – Superargo. Zresztą jego przeciwnik też ma imię budzące w pamięci konkretne echa – Diabolikus. Film ów zwie się „Superargo contro Diabolikus”. Jednak wbrew pozorom ani Superargo, ani Diabolikus, nie mają nic wspólnego z popularnymi we Włoszech komiksami i stanowią raczej marną próbę podszycia się pod bardziej popularnych braci (od roku 1962 ukazało się ponad 800 zeszytów przygód Diabolika, a także kilka filmów).
Jeśli chodzi o fabułę filmu, to też nie ma co liczyć na większą oryginalność. Superargo, zniechęcony do kontynuowania kariery zamaskowanego wrestlera, zgadza się wytropić na zlecenie władz grupę niegodziwców napadających na statki i rabujących rtęć i uran. Ponieważ ma nadprzyrodzoną siłę i błyskawiczną krzepliwość krwi (strzykawki natychmiast się zapychają), dostaje wdzianko odporne na kule i rusza penetrować pewną wyspę, na której szalony naukowiec Diabolikus – oczywiście w towarzystwie pięknej asystentki – na skalę przemysłową przerabia rtęć w złoto. Śledztwo utrudnia świadomość, że w szeregach rządowej agencji działa szpieg Diabolikusa.
I tu dochodzimy do sprawy dzisiejszego kadru. Widać na nim głowę naszego herosa, z twarzą zakrytą czarną maską, oraz przekrzywioną rurę, z której wysypują się srebrzystoszare piłeczki. Otóż owa rura – ewidentnie plastikowa, najpewniej pożyczona od hydraulika specjalizującego się w montażu kanalizacji – ma być w teorii fragmentem instalacji do przerobu rtęci w złoto. Piłeczki zaś są właśnie rtęcią, „wylewającą się” z rur. Scena jest przekomicznie tania i kiczowata, bowiem rura nie styka się nawet ze ścianą, mimo że z założenia powinna przez nią przechodzić, zaś „rtęć” skacze po całym pomieszczeniu. I gdy tylko któraś z piłek – najwyraźniej kauczukowych – spadnie na podłogę obok przeciwnika, ten z jękiem pada na podłogę i wije się w konwulsjach. A „rtęć” wciąż skacze, i skacze, i skacze. Jak to rtęć.
Film jest więc interesującą propozycją dla miłośników tandetnego kiczu. Pozostali raczej powinni trzymać się od niego z daleka.
powrót; do indeksunastwpna strona

100
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.