powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CLXXXIV)
marzec 2019

Tu miejsce na labirynt…: Czarownice i czarownicy z Salem
John Zorn, Insurrection ‹Salem 1692›
Wydana w kwietniu ubiegłego roku płyta „Insurrection” dała początek nowemu projektowi Johna Zorna, który po kilku miesiącach zyskał swą nazwę własną – taką jak tytuł jego debiutanckiej płyty. Na ciąg dalszy twórczej aktywności kwartetu fani nie musieli długo czekać. W połowie grudnia bowiem do sklepów trafił kolejny album zespołu – „Salem 1692”, w którym Zorn – kompozytor wszystkich utworów – nawiązał do słynnych procesów czarownic.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
John Zorn to człowiek pełen sprzeczności. Dzięki nim jednak jego artystyczny wizerunek jest znacznie bogatszy, niż wyglądałoby to na pierwszy rzut oka. Te sprzeczności nie dotyczą jednak tylko stylistycznego „rozpasania” nowojorczyka (od metalowego jazzu po muzykę neoklasyczną), ale także podejścia do osób, z którymi realizuje swoje kolejne projekty. Z jednej strony lubi zmieniać szyldy, pod którymi tworzy, z drugiej – otacza się wciąż tymi samymi, sprawdzonymi twórcami, co do których nie ma wątpliwości, co mogą mu podarować. I tak gdy po dwóch latach bardzo aktywnej działalności (znaczonej wydanymi w tym czasie sześcioma albumami!) rozwiązał Simulacrum, niemal z marszu powołał do życia następną grupę, w której znalazło się miejsce dla dwóch muzyków etatowych, gitarzysty Matta Hollenberga i perkusisty Kenny’ego Grohowskiego, oraz jednego „dochodzącego” (basisty Trevora Dunna) z poprzedniej formacji. Skład uzupełnił jeszcze drugi gitarzysta – Julian Lage, który jako jedyny okazał się zupełnie „świeżą krwią” (choć cale nie był żółtodziobem).
W grudniu 2017 roku grupa, wtedy jeszcze bez nazwy, zarejestrowała materiał, który cztery miesiące później ukazał się na – wydanym tradycyjnie przez należącą do Zorna wytwórnię Tzadik – albumie „Insurrection”. John, zadowolony ze swego nowego projektu, postanowił go kontynuować i gdy tylko kurz związany z wydaniem „debiutu” (cudzysłów jest chyba jak najbardziej uzasadniony) opadł, zabrał się za tworzenie nowych – ponownie powiązanych ze sobą tematycznie – kompozycji. Przypomnijmy bowiem, że na pierwszej płycie znalazły się utwory inspirowane najgłośniejszymi eksperymentalnymi (awangardowymi i postmodernistycznymi) powieściami XX wieku. Tym razem Amerykanin postanowił wziąć na warsztat wydarzenia, które choć miały miejsce ponad trzy wieki temu (gdy jeszcze nie było Stanów Zjednoczonych), to jednak do dzisiaj wzbudzają ogromne kontrowersje. Wiele wyjaśnia zresztą tytuł wydawnictwa, na które numery te ostatecznie się złożyły – „Salem 1692”.
Salem to miasto dzisiaj leżące w hrabstwie Essex w stanie Massachusetts (w północno-wschodniej części kraju). Pod koniec XVII wieku zamieszkiwali je głównie przybyli z Anglii purytanie, zaliczani do ortodoksyjnych, a więc niezwykle surowych protestantów. Ci chrześcijańscy fundamentaliści rozpętali religijną histerię, oskarżając kilkadziesiąt kobiet i mężczyzn o czarnoksięstwo. Jedną czwartą z postawionych przed sądem – to jest trzynaście kobiet i siedmiu mężczyzn – skazano na śmierć, a egzekucje zostały wykonane. Wydarzenie to z biegiem czasu nabrało znaczenia symbolicznego; odwoływali się do niego pisarze, twórcy teatralni i filmowi. Teraz, jak się okazuje, również muzycy jazzowi i rockowi. John Zorn skomponował dziesięć instrumentalnych utworów, którymi zilustrował tę dramatyczną historię, po czym oddał je w ręce sprawdzonych i zaufanych artystów. Sesja nagraniowa odbyła się w ostatnich dniach sierpnia ubiegłego roku (w nowojorskim studiu East Side Sound), a płyta trafiła na sklepowe półki niespełna cztery miesiące później, czyli w połowie grudnia.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Że wyobraźnia Zorna nie zna granic – to już wiemy. Ale tym razem pewne ograniczenia narzuciło na nowojorczyka wykorzystywane przez kwartet instrumentarium, to jest dwie gitary solowe oraz sekcja rytmiczna (bas plus perkusja). John, komponując „Salem 1692” z myślą o tym konkretnym składzie, skazany był więc – podobnie jak w przypadku albumów Simulacrum – na stylistykę jazzowo-rockową. Wynikało to również z wcześniejszych zainteresowań samych muzyków zaproszonych do udziału w projekcie. Mamy więc na najnowszym krążku Insurrection (przy okazji pojawiła się nazwa grupy, pożyczona od tytułu poprzedniego wydawnictwa) nawiązania z jednej strony do gitarowego fusion, z drugiej – odważne wycieczki w stronę metalowego jazzu. Wprawdzie nie tak ekstremalne jak chociażby w przypadku Naked City czy PainKiller, ale również niepozbawione momentów mogących przyprawić co bardziej wrażliwych koneserów jazzu o ból głowy.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Kompozycje, które trafiły na ten concept-album podzielić można na dwa rodzaje: dynamiczne, rytmicznie skomplikowane, o proweniencji jazzowo-metalowej, oraz stonowane i wyciszające emocje (biorąc jednak pod uwagę podjęty przez autora temat, na pewno nie można nazwać ich balladowymi, mimo że takie właśnie skojarzenie przychodzi na myśl). W tych pierwszych – a zaliczają się do nich przede wszystkim „The Devil Bid Me Serve Him”, „Tituba”, „Witness to an Invisible World”, „Under an Evil Hand” oraz wieńczące całość „I Will Not Write in Your Book Though You Do Kill Me!” – dominują gitarowe dialogi Matta i Juliana, z których regularnie „wyrastają” energetyczne solówki (niekiedy brzmiące wręcz obsesyjnie). Hollenberg i Lage starają się jednak nie rywalizować ze sobą, a najlepiej wypadają we fragmentach, w których grając unisono, wzajemnie się dopełniają. Wydatnie wspomaga ich również sekcja rytmiczna. Bez zaangażowania Dunna i Grohowskiego większych tych utworów nie miałoby aż takiej mocy. A że basista i bębniarz idealnie się rozumieją, pozwalają sobie również na kombinacje rytmiczne. Na czym zresztą zyskują wszyscy, słuchaczy z tego grona nie wyłączając.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Przyglądając się kompozycjom „czadowym” (wybaczcie ten kolokwializm), postanowiłem wyłączyć do osobnej analizy numer najkrótszy, ale za to najmocniej bijący między oczy – „Malleus maleficarum”. Tytuł nawiązuje oczywiście do słynnego piętnastowiecznego inkwizytorskiego traktatu niemieckiego dominikanina Heinricha Kramera „Młot na czarownice”. Jeśli Zornowi zależało na tym, aby ten niespełna trzyminutowy fragment wbił się z całą mocą w świadomość słuchacza – cel osiągnął. Wszystko za sprawą zadziornych gitar, rozpędzonej perkusji i wprowadzającego element niepokoju basu. Na drugim biegunie znajdują się natomiast cztery pozostałe utwory, czyli umieszczone pomiędzy wspomnianymi powyżej, reprezentujące zupełnie inną wrażliwość autora „Spectral Evidence”, „Spell Bound”, „Dark of the Moon” oraz „Sarah Good”. Bijący z nich smutek – pod tym względem wyróżniają się zwłaszcza dwa ostatnie – pozwala zdać sobie sprawę z tragedii, jaka stała się udziałem skazanych na śmierć „czarownic” i „czarowników”. Choć w ten sposób można po latach przywrócić im cześć i pamięć. Warto dodać jeszcze, że okładkę płyty zdobi fragment obrazu dziewiętnastowiecznego amerykańskiego malarza Tompkinsa Harrisona Mattesona „The Examination of a Witch” (1853).
Skład:
Julian Lage – gitara elektryczna
Matt Hollenberg – gitara elektryczna
Trevor Dunn – gitara basowa
Kenny Grohowski – perkusja
oraz
John Zorn – muzyka, aranżacja, produkcja



Tytuł: Salem 1692
Wykonawca / Kompozytor: John Zorn, Insurrection
Data wydania: 14 grudnia 2018
Wydawca: Tzadik
Nośnik: CD
Czas trwania: 43:49
Gatunek: jazz, rock
EAN: 0702397836124
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) The Devil Bid Me Serve Him: 03:34
2) Spectral Evidence: 04:05
3) Tituba: 05:31
4) Witness to an Invisible World: 03:28
5) Spell Bound: 06:38
6) Malleus maleficarum: 02:32
7) Dark of the Moon: 04:40
8) Under an Evil Hand: 03:45
9) Sarah Good: 04:42
10) I Will Not Write in Your Book Though You Do Kill Me!: 04:55
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

129
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.