powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CLXXXIV)
marzec 2019

Non omnis moriar: Przy ścianie, której nie przeskoczysz
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj trzecia (i ostatnia) płyta Niagary, międzynarodowego projektu niemieckiego perkusisty Klausa Weissa.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Mający bazę wypadową w stolicy Bawarii Klaus Weiss bardzo dowolnie traktował swoje projekty muzyczne, na czele których stał na początku lat 70. – zmieniał ich stylistykę, tasował składami, dobierając do współpracy ludzi, którzy aktualnie byli mu najbardziej potrzebni. Na przemian też publikował ich kolejne albumy. Po debiucie Niagary („Niagary”, 1971) przyszła kolej na debiut Sunbirds („Sunbirds”, 1971), następnie – po niespełna rocznej przerwie – ukazała się druga płyta Niagary („S.U.B.”, 1972), a parę miesięcy później, zarejestrowany w części z tymi samymi muzykami, nowy longplay Sunbirds („Zagara”, 1972). Ten okres artystycznego wzmożenia Weissa zamyka trzecia i ostatnia płyta pierwszego z wymienionych projektów – „Afire”. Ukazała się ona w 1973 roku nakładem wytwórni Finger Records (ponownie z pomocą Polydoru) i stanowiła bezpośrednie nawiązanie, ale i rozwinięcie, idei obecnych na debiucie.
W każdym razie należy podkreślić, że Niagara, która w 1972 roku nagrała album „S.U.B.”, i zespół, który rok później wyprodukował „Afire” – to dwa osobne byty. Połączone jedynie osobą Weissa. Do pracy nad ostatnim dziełem projektu Klaus zaprosił bowiem zupełnie nowych muzyków, choć z niektórymi zdarzało mu się pracować już wcześniej. Co ciekawe, czterech (na pięciu) z nich to byli… perkusiści i perkusjonaliści. Grającego na kongach Normana Tolberta poznał przy okazji nagrania „Zagary”, jego kolegę po fachu Charlesa Campbella wypatrzył w innych monachijskich formacjach łączących jazz-rock z world music (jak na przykład Between, Sinto czy El Babaku), George Brown – udzielający się już wówczas w soulowo-jazzowym zespole Kool and the Gang – sprowadzony został ze Stanów Zjednoczonych (Amerykanami byli zresztą również Tolbert i Campbell). Jedynie czwarta postać owiana jest tajemnicą, bo mimo wszystko trudno uwierzyć, by nazwisko bongosisty Sabu Rexa było prawdziwe. Skład domyka jeszcze jeden artysta – basista Dave King (kolejny Jankes), który na początku dekady przybył do Bawarii i osiadł w Monachium.
King bardzo aktywnie włączył się w działalność miejscowej bohemy; swoim talentem wspomagał między innymi takich wykonawców, jak Embryo Christiana Burcharda („Father, Son and Holy Ghosts”, „Steig Aus”, „Rocksession”), Et Cetera Wolfganga Daunera, a w przyszłości Curt Cress Clan, Das Waldemar Wunderbar Syndikat, Toto Blankego („Electric Circus”), Snowball i The United Jazz+Rock Ensemble. Jak widać, mimo młodego wieku (urodził się w 1953 roku w Lexington w stanie Kentucky) był jednym z najbardziej rozchwytywanych w Niemczech basistów w latach 70. ubiegłego wieku. Wysłuchawszy „Afire”, trudno się temu dziwić – wszak to właśnie trzy kompozycje zarejestrowane z jego udziałem („City Walk”, „Terpsichore” i „Dance in Seven”) wypadają najciekawiej. Inna sprawa, że Klaus Weiss po dwóch latach zdecydował się na powtórzenie eksperymentu z debiutanckiej „Niagary”, wypełniając płytę utworami nagranymi jedynie – z drobnymi wyjątkami – z udziałem bębniarzy. W tamtym przypadku udało się nadzwyczajnie, w tym trochę gorzej. Bo chociaż forma pozostała podobna, to stylistycznie Weiss zdecydował się znacznie zmiękczyć brzmienie, tworząc tym razem muzykę łatwiejszą w odbiorze, przystępniejszą dla słuchacza coraz bardziej przyzwyczajanego w mediach do utworów lżejszych i przyjemniejszych.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Podstawowa zmiana, jaka dokonała się w porównaniu z debiutem (nie licząc oczywiście totalnego przemeblowania składu), to skrócenie czasu trwania kompozycji. Na „Niagarę” trafiły jedynie dwie perkusyjne suity; „Afire” wypełniło natomiast jedenaście numerów, spośród którym osiem nie przekraczało nawet czterech minut. W zdecydowanej większości są to – takie przynajmniej odnosi się wrażenie – szkice, oparte na jednym motywie, wspartym jednostajnym rytmem. Niewiele się w nich dzieje, niektóre – jak „Rhythm Go”, „Rolling”, „Bangu” czy „The Third One” – wpadają jednym, a wypadają drugim uchem. Na szczęście pozostałe są ciekawsze i dzięki temu ratują całość. Dobre wrażenie pozostawia na pewno wprowadzające do całości „What For” – z potężnymi, grającymi unisono kotłami, które brzmią bardzo majestatycznie, niemal po królewsku. W trans wprowadza natomiast drugi w kolejności „City Walk” – i jest to w sporej części zasługa Dave’a Kinga, którego bas, głęboki i nastrojowy, idealnie współgra z pozostałymi instrumentami. Jeszcze lepsze wrażenie pozostawia po sobie „Terpsichore” – psychodeliczno-hipnotyczna kompozycja, z biegiem czasu (a tu akurat muzycy mają możność rozwinięcia skrzydeł) zyskująca na mocy i rozmachu.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Gdyby w takiej stylistyce utrzymana była cała płyta, moglibyśmy prawdopodobnie mówić z perspektywy czasu o arcydziele. Niestety, ostatnie dziesięć minut albumu nieco psuje to dobre wrażenie. O pozbawionych właściwości „Bangu” i „The Third One” była już mowa. Ale po nich następuje jeszcze tytułowe „Afire”, wyraźnie dzielące się na dwie części: pierwszą – w pełni improwizowaną (i tym samym dużo ciekawszą), drugą – dużo lżejszą, nawiązującą do kilku wcześniejszych numerów, po których niewiele pozostaje w pamięci. Ten fragment ratują jednak pojawiające się na koniec i zaangażowane w emocjonalny dialog ze sobą kongi i bongosy. A mimo to – w porównaniu z debiutem Niagary – „Afire” wypada słabiej, choć i tak lepiej niż „Zagara” Sunbirds. Możliwe więc, iż Klaus Weiss doszedł do wniosku, że znalazł się przy ścianie, że w tej konwencji nie wymyśli już niczego odkrywczego. W efekcie rok 1973 stał się końcem istnienia obu zespołów.
Skład:
Dave King – gitara basowa
Sabu Rex – bongosy
Norman Tolbert – kongi
Charles Campbell – kongi, kotły
George Brown – perkusja, instrumenty perkusyjne
Klaus Weiss – perkusja, instrumenty perkusyjne, kotły



Tytuł: Afire
Wykonawca / Kompozytor: Niagara
Data wydania: 1973
Nośnik: Winyl
Czas trwania: 38:22
Gatunek: folk, jazz, rock
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w:
W składzie
Utwory
Winyl1
1) What For: 02:33
2) City Walk: 04:38
3) Terpsichore: 06:19
4) Rhythm Go: 02:47
5) Carnival: 02:37
6) Malanga Two: 02:45
7) Rolling: 02:21
8) Dance in Seven: 03:47
9) Bangu: 01:44
10) The Third One: 03:27
11) Afire: 05:24
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

134
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.