„Czas przeszły” Lee Childa ma bardziej zwięzłą strukturę od poprzednich powieści cyklu o Reacherze, mniej dygresji i obserwacji, za to bardzo wciągającą, dynamiczną akcję. Doskonała rozrywka.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Chociaż powieści Lee Childa z Jackiem Reacherem mają liczne i niekwestionowane zalety i słusznie zapracowały na swą renomę, rzadko o której można powiedzieć, że ma perfekcyjną konstrukcję. No, może za wyjątkiem „61 godzin”, które imponowały jednością miejsca (odcięte od świata miasteczko) i czasu (tytułowe godziny). Poza tym jednak zwykle fabuła skacze z miejsca na miejsce, Reacher podróżuje, tu znajdzie jakiś dowód, tu zademonstruje jak samodzielnie można poradzić sobie z pięcioma zakapiorami, tu spędzi miły wieczór z niewysoką i sympatyczną brunetką. Ale na to, by misternie poprowadzone wątki splotły się w precyzyjnie zaplanowanej kulminacji zwykle nie mamy co liczyć. Ale oczywiście i tak nikt nad tym łez nie rozlewa, bo ważniejszy jest sam Reacher, specyficzne poczucie humoru, garść interesujących faktów czy też nierzadkie celne obserwacje na temat współczesnej Ameryki. Przyszły mi do głowy te rozważania o precyzji i spójności podczas lektury najnowszej powieści Lee Childa „Czas przeszły”, bo jawi się ona nieco jak zaprzeczenie tej tezy. Po kilku ostatnich pozycjach właśnie takich „swobodnie podróżniczych” tym razem otrzymujemy książkę nieco krótszą, za to dużo bardziej precyzyjną, napisaną w taki sposób, że aż prosi się by od razu przenosić ją na ekran. Jack Reacher podróżując, jak to on, trafia na drogowskaz do miasteczka Laconia. Ta nazwa mocno mu się kojarzy – to stąd pochodził jego ojciec, o którym sam bohater w sumie niewiele wie. Reacher nie ma w sumie (jak zwykle) nic lepszego do roboty, postanawia więc przeprowadzić małe śledztwo w sprawie przeszłości własnej rodziny. I od razu zaskoczenie – w archiwach nic ciekawego nie może znaleźć. Musi więc zacząć drążyć nieco głębiej… Równolegle toczy się drugi, z pozoru niepowiązany wątek. Dwoje młodych Kanadyjczyków, podróżujących nieco zdezelowaną Hondą Civic w drodze na Florydę, musi zatrzymać się w pewnym leśnym motelu. Ich samochód najwyraźniej rozkraczył się na dobre. W motelu są jedynymi gośćmi, a czteroosobowa obsługa, z pozoru przyjazna i pomocna, zaczyna zachowywać się odrobinie dziwnie… To zresztą tylko początek niepokojących wydarzeń, a my, wychowani na amerykańskich thrillerach, w których z reguły odosobniony motel niczego dobrego nie zapowiada, zaczynamy powoli domyślać się, co się może święcić… I oczywiście więcej nie powinienem zdradzać. Powiem jednak, że oba wątki ładnie przeplatają się, dostarczając kolejnych informacji na temat tajemnicy rodziny Reachera i zagadki motelu, by połączyć się ostatecznie w naprawdę świetnie poprowadzonym, dramatycznym finale. Finale, który nie pozawala oderwać się od lektury (choć akurat to cecha większości powieści o Reacherze) i finale, który świetnie sprawdziłby się na filmie. Może ktoś się pokusi, obsadzając w głównej roli jakiegoś bardziej rosłego aktora?
Tytuł: Czas przeszły Tytuł oryginalny: Past Tense Data wydania: 16 stycznia 2019 ISBN: 978-83-8125-467-0 Format: 448s. 125×195mm Cena: 35,90 Gatunek: kryminał / sensacja / thriller Ekstrakt: 80% |