powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CLXXXVI)
maj 2019

Tylko nazistów mało
Timo Vuorensola ‹Iron Sky. Inwazja›
Biorąc pod uwagę, jak wielki rozgłos zyskała fińska komedia fantastycznonaukowa „Iron Sky”, można dziwić się, dlaczego Timo Vuorensola tak długo czekał z nakręceniem jej kontynuacji. Wszak temat nazistów z Księżyca okazał się nadzwyczaj nośny. Na szczęście Fin w końcu zabrał się do pracy i po siedmiu latach stworzył „Inwazję” – film na pewno technicznie dużo ciekawszy, ale fabularnie pozostawiający wiele do życzenia.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Iron Sky. Inwazja›
‹Iron Sky. Inwazja›
„Iron Sky” z 2012 roku zaskakiwał i – mimo pozytywnego przesłania – oburzał. Naziści po raz kolejny bowiem prezentowali się na ekranie doskonale. W idealnie skrojonych mundurach (wiadomo, Hugo Boss!), bardzo męscy i dystyngowani, pomysłowi i zdolni musieli robić wrażenie. Nawet jeżeli ostatecznie okazywali się kanaliami. Zresztą sam pomysł wyekspediowania ich na ciemną stronę Księżyca, gdzie schronili się po przegranej wojnie światowej i założyli tajną bazę (w kształcie swastyki) – był znakomity i bardzo nośny. Nic dziwnego, że film zyskał rozgłos i popularność. Tym bardziej że najzagorzalszym synom narodowego socjalizmu swoich twarzy użyczyli znakomici niemieccy aktorzy: Götz Otto (oficer Klaus Adler) i Udo Kier (księżycowy führer Wolfgang Kortzfleisch).
Akcja „Iron Sky” zakończyła się w 2018 roku, a zwieńczyła ją wojna jądrowa o znajdujące się na Księżycu pokłady helu-3. Wojna, w wyniku której Ziemia została doszczętnie zniszczona, stając się lodową pustynią. W tym też momencie rozpoczyna się fabuła „Inwazji” (dystrybutorzy znowu się nie popisali, tak właśnie tłumacząc znacznie bardziej trafny podtytuł angielski „The Coming Race”, czyli „Nadchodząca rasa”, co jest zapożyczeniem z książki dziewiętnastowiecznego angielskiego pisarza i polityka Edwarda Bulwera-Lyttona). A w zasadzie wstęp do właściwej części filmu. Szybko bowiem przenosimy się w przyszłość. W opuszczonej przez nazistów bazie księżycowej żyją teraz ich nieliczni ocaleli potomkowie oraz ludzie, którzy zdołali uciec z pogrążającej się w chaosie Ziemi. Są skazani na siebie, więc muszą współpracować.
Bazą zarządza – stylizowana na podstarzałą księżniczkę Leię Organę – córka doktora Richtera, Renate (gra ją ponownie Niemka Julia Dietze), która ze związku z nieżyjącym już czarnoskórym Jamesem Washingtonem doczekała się córki Obi (w tej roli Brytyjka Lara Rossi). Dziewczyna jest odważna i bezkompromisowa, na dodatek nienawidzi nazistów, choć przecież jej dziadek wiernie służył Kortzfleischowi, o którym słuch po inwazji na Ziemię zaginął. Ale licho – zwłaszcza to nazistowskie – nigdy nie śpi. Gdy pewnego dnia do bazy dociera zdezelowany statek z rosyjskimi uciekinierami z Ziemi, na jego pokładzie znajduje się starszy mężczyzna. Bardzo stara się być niewidoczny dla innych, ale Obi i tak go wypatruje i podąża za nim. Jakież jest jej zdziwienie, gdy tajemniczym starcem okazuje się… Kortzfleisch.
Jego pojawienie się na Księżycu otwiera zupełnie nowy wątek historii. Skutkiem rozmowy Wolfganga z Obi staje się bowiem śmiertelnie niebezpieczna wyprawa w drugą stronę – na Ziemię. A w zasadzie do jej wnętrza. Po świętego Graala. Pisząc scenariusz „Inwazji”, Dalan Musson w dużej mierze oparł się na powieściach klasyków science fiction z XIX i początków XX wieku. Wiele jest tu z Jules’a Verne’a („Podróż do wnętrza Ziemi”), Arthura Conana Doyle’a („Zaginiony świat”) czy Edgara Rice’a Burroughsa (cykl o Marsie). To sprawia, że zyskuje na tym przygodowa strona filmu, tracą natomiast trochę, schodząc w wielu momentach na dalszy plan, stanowiący clou dzieła naziści. Ale przynajmniej, dzięki nawiązaniom do okultystycznego Towarzystwa Vril, które działało w Niemczech na początku lat 20. ubiegłego wieku, Musson i Vuorensola wyjaśniają, skąd w ogóle wzięli się narodowi socjaliści. I jest to teoria tyleż fantastyczna (dosłownie), co intrygująca. Aż strach pomyśleć, że sto lat temu byli ludzie, którzy takie wizje brali na poważnie.
„Iron Sky: Inwazja” – mimo entourage’u przygodowego i fantastycznego – jest jednak przede wszystkim komedią. I to taką, której autorzy są w stanie skalać wszystkie świętości. Włącznie z Ostatnią Wieczerzą, postacią papieża (historycznego, nie żadnego ze współczesnych) i Steve’em Jobsem, który pojawia się zresztą w filmie jako bóstwo nowej religii. Do tego dorzućcie jeszcze Adolfa Hitlera, Józefa Stalina, Czyngis-chana, Kaligulę, Idiego Amina, Mao Zedonga, Osamę bin Ladena, a nawet Jezusa Chrystusa i dinozaury. Cała masa odniesień do rzeczywistości i przeszłości na pewno sprawia dodatkową frajdę, tylko – powtórzę – nazistów mało. A to wszak oni byli motorem napędowym i głównym źródłem sukcesu filmu sprzed siedmiu lat. Czy za jakiś czas powstanie trzecia odsłona tej historii – trudno przewidzieć. Ale, jakby co, kilkoro bohaterów wciąż jest do dyspozycji.



Tytuł: Iron Sky. Inwazja
Tytuł oryginalny: Iron Sky: The Coming Race
Dystrybutor: Kino Świat
Data premiery: 3 maja 2019
Reżyseria: Timo Vuorensola
Zdjęcia: Mika Orasmaa
Rok produkcji: 2019
Kraj produkcji: Belgia, Finlandia, Niemcy
Cykl: Iron Sky
Czas trwania: 90 min
Gatunek: akcja, komedia, przygodowy
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

29
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.