powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CLXXXVI)
maj 2019

„Jak zostałem detektywem…”
Sylvain Cordurié, Alessandro Nespolino ‹Sherlock Holmes: Crime Alleys #1: Pierwsza sprawa›
Trzecia dylogia Sylvaina Cordurié poświęcona słynnemu detektywowi z londyńskiej ulicy Baker Street cofa czytelników o kilkanaście lat w porównaniu z wydarzeniami opisanymi w dwóch poprzednich. W „Crime Alleys” Sherlock Holmes jest dopiero młodym adeptem sztuki śledczej, ale – jak się przekonujemy – już odnosi spektakularne sukcesy.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Można odnieść wrażenie, że tworząc dwie pierwsze dylogie o Sherlocku Holmesie – „Wampiry Londynu” (2010) oraz „Necronomicon” (2011-2013) – francuski scenarzysta Sylvain Cordurié podchodził do swego zadania z pewną nieśmiałością. Może nie do końca wierzył sukces, a może po prostu bał się reakcji zaprzysięgłych wielbicieli prozy kryminalnej Arthura Conana Doyle’a, tym bardziej że z wymyślonym przez Szkota bohaterem poczynał sobie dość frywolnie. Można przyjąć jeszcze taką opcję, że po prostu początkowo nie czuł się zbyt pewnie i dopiero gdy okrzepł, przystąpił do frontalnego ataku. W każdym razie niemal z biegu najpierw zakończył „dwupak”, w którym wykorzystał wątki z twórczości Howarda Phillipsa Lovecrafta, a zaraz potem zajął się tworzeniem trzeciej odsłony cyklu.
Prace nad fabułą postępowały tak szybko, że Cordurié zaskoczył tym nawet swego dotychczasowego ilustratora – Serba Vladimira Krsticia – który musiał spasować i kolejną dylogię Francuza oddać w ręce innego grafika. Wybór padł na pochodzącego z Neapolu Alessandra Nespolino (rocznik 1971), który nie miał zbyt bogatego curriculum vitae. Narysował wcześniej jeden z tomów klasycznego spaghetti-westernu „Tex” (2009) i jedną odsłonę cyklu „Serial Killer”, której bohaterem był tak zwany „Rzeźnik z Plainfield”, czyli Ed Gein. Ale to wystarczyło, by otrzymać zlecenie i móc zmierzyć się z samym Sherlockiem Holmesem. Choć, gwoli ścisłości, Nespolino stanął po stronie detektywa. Dodajmy: wtedy jeszcze detektywa amatora. I nie jest to żadna degradacja Holmesa, wszak wiele wyjaśnia już tytuł części otwierającej „Crime Alleys” – „Pierwsza sprawa”.
W porównaniu z „Necronomiconem” cofamy się w czasie o szesnaście lat. Jest maj 1876 roku. Sherlock jest anonimowym młodym mężczyzną, którego nie stać jeszcze nawet na własne mieszkanie. Wynajmuje pokój do spółki z utalentowanym skrzypkiem Ronem Jantscherem, który właśnie za kilka dni wyjeżdża do stolicy monarchii Habsburgów, aby dołączyć do zespołu filharmoników wiedeńskich. Ostatni przed opuszczeniem Anglii koncert młodego wirtuoza odbywa się w londyńskim pubie. Wśród widzów znajduje się Holmes i jego znajomy ze Scotland Yardu, inspektor Colin Pike. Oprócz zachwytów nad umiejętnościami Rona, panowie dyskutują także o głośnych w ostatnim czasie zaginięciach naukowców i intelektualistów. Policja nie potrafi ich wyjaśnić, co staje się wodą na młyn zadufanego w sobie i na każdym kroku podkreślającego własne walory Sherlocka.
Rozmawiając w pubie z Colinem, Holmes nie przypuszcza nawet, jak szybko przyjdzie mu udowodnić swoją przewagę nad Scotland Yardem. Dzieje się to, gdy przez nieznanych sprawców zostaje porwany… Ron. Muzyk dołącza tym samym do całkiem licznego grona poszukiwanych. Sherlock zdaje sobie sprawę, że to – jak i wszystkie poprzednie – nie jest zwykłe uprowadzenie. Bo przecież porywacze nie żądają okupu. Cóż więc robią z ludźmi, którzy trafiają w ich ręce? Odpowiedź okazuje się bardzo dramatyczna. Poprzednie dylogie Cordurié utrzymane były w konwencji horroru; „Crime Alleys” tę tradycję przełamuje. Owszem, grozy tu nie brakuje (ba! poziomem makabry opowieść ta dorównuje swoim poprzedniczkom), ale przede wszystkim jest to psychologiczno-sensacyjny thriller z elementami science fiction. Widząc na ekranie to, co zostało pokazane na planszach komiksu, można by spocić się ze strachu.
Sylvain Cordurié w ciągu paru lat pracy nad „Sherlockiem Holmesem” zdążył już wczuć się w klimat epoki; nabrał też doświadczenia w konstruowaniu trzymających w napięciu i atrakcyjnych fabuł. Wie, jak rozłożyć akcenty, kiedy przerwać narrację, aby podbić poziom napięcia, czy też wprowadzić na arenę postać, która zelektryzuje czytelników. W „Crime Alleys” wcale nie jest to Holmes. A przynajmniej nie tylko on. A jak poradził sobie Alessandro Nespolino? Na pewno bardzo dokładnie przeanalizował rysunki Krsticia, a następnie bardzo mocno przyłożył się, aby oddać ich klimat. Nie wiedząc o zmianie rysownika, można byłoby nawet ten fakt przegapić. Co akurat uznać należy za plus – jakaś gruntowniejsza przebudowa emploi głównego bohatera czy przedstawionego świata na tym etapie rozwoju serii byłaby bowiem mocno irytująca. Zwłaszcza że Cordurié liczył na to, iż jego serbski towarzysz powróci do zespołu przy najbliższej nadarzającej się okazji.



Tytuł: Sherlock Holmes: Crime Alleys #1: Pierwsza sprawa
Scenariusz: Sylvain Cordurié
Data wydania: 24 maja 2017
Wydawca: Egmont
ISBN: 9788328119529
Format: 48s. 215x290 mm
Cena: 29,99
Gatunek: kryminał
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

71
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.