To było rażące niedopatrzenie! Parokrotnie pojawiał się już w „Esensji” zespół Tusmørke, a jeszcze ani razu Jordsjø, inny projekt wokalisty, gitarzysty i klawiszowca Håkona Oftunga. Na szczęście teraz pojawił się dobry pretekst, aby choć trochę nadrobić zaległości w tym temacie. Norwegowie wydali bowiem właśnie drugi (a w zasadzie trzeci) oficjalny album – „Nattfiolen”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Określiłem „Nattfiolen” mianem drugiej – względnie trzeciej – oficjalnej płyty zespołu, a i tak nie mam pewności, czy słusznie. Równie dobrze mógłbym bowiem stwierdzić, że to jego piąte wydawnictwo – i też bym się wybronił przed sądem. Historia zespołu jest trochę zagmatwana, co znalazło również odzwierciedlenie w dyskografii norweskiej formacji. Spróbujmy zatem na początek ustalić pewne rzeczy. Grupa powstała jesienią 2014 roku z inicjatywy dwóch przyjaciół. Głównym motorem napędowym jest wokalista, gitarzysta i klawiszowiec Håkon Oftung, udzielający się jednocześnie w kilku innych projektach, spośród których najsłynniejszym i najbardziej popularnym – zarówno w Skandynawii, jak i poza nią – jest Tusmørke („ Elektriske skrekkøgler og forhistoriske framtidsfabler”, „ Ført bak lyset”, „ Hinsides”, „ Fjernsyn i farver”). Od samego początku wspomaga go perkusista Kristian Frøland, którego stopień zaangażowania w powstawanie kolejnych płyt był jednak zmienny (choć można go usłyszeć na wszystkich wydawnictwach Jordsjø). Od początku istnienia Håkon i Kristian wierni są tej samej stylistyce, starając się w swojej twórczości łączyć wpływy progresu z elementami skandynawskiego folku. W efekcie przypomina to dokonania Jethro Tull wymieszane z twórczością takich klasyków rocka pochodzących z Europy Północnej, jak norweskie Prudence i Kerrs Pink czy szwedzkie Kebnekajse, Ragnarök i Berits Halsband. Zadebiutowali w 2015 roku wydaną własnym sumptem kasetą demo „Jordsjø” (na gitarze zagrał tam dodatkowo Håkon Knutzen); rok później ukazała się druga kaseta – „Jordsjø II” (tu z kolei usłyszeć można drugiego bębniarza Torego Flatjorda oraz wspomagającą Oftunga w chórkach Vilde Mortensen Storesund), a po pięciu kolejnych miesiącach trzecia – „Songs from the Northern Wasteland” (tym razem będąca splitem z elektronicznym projektem Breidablik), do nagrania której zaproszony został perkusista Tusmørke Martin Nordrum Kneppen (znany też jako HlewagastiR). Mając już całkiem sporo materiału w ręku, Håkon i Kristian postanowili zainteresować nim którąś z profesjonalnych wytwórni płytowych. Padło na mającą siedzibę w Bergen Karisma Records. Podpisanie kontraktu z prawdziwego zdarzenia sprawiło, że szybko zaczęły ukazywać się oficjalne płyty zespołu: najpierw „debiutanckie” – rozumiecie ten cudzysłów, prawda? – „Jord” (2017), powstałe z pomocą basisty Roberta Dalla Frøsetha z grupy Spectral Haze, a następnie „Jordsjø” (2018), które było kompilacją nagrań z trzech pierwszych kaset formacji. Wydając ten drugi krążek, można uznać, że grupa wyszła na prostą; ocaliła swoje undergroundowe dokonania i teraz mogła wreszcie śmiało spojrzeć w przyszłość. Efektem tego „śmiałego patrzenia” okazało się „Nattfiolen”, opublikowane przez Karisma Records 24 maja tego roku. Podstawowy skład ponownie tworzyli Oftung i Frøland, ale nie zabrakło także gości, wśród których byli zarówno starzy znajomi – vide chórzystka Vilde Mortensen Storesund i Håkon Knutzen, tym razem grający na perkusjonaliach – jak i nowi przyjaciele zespołu: kontrabasista Christian Meaas Svendsen (udzielający się między innymi w takich freejazzowych formacjach, jak Jon Rune Strøm Quintet, Large Unit i Momentum) oraz dwaj klawiszowcy, Ståle Langhelle i Geir Opdal (kojarzony z eksperymentalno-ambientowych grup BOK, BIO bądź Untermensch).  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Dzięki zaproszeniu do studia gości muzyka Jordsjø zdecydowanie zyskała na brzmieniu, które stało się znacznie bogatsze. Ale nie zapominajmy o tym, że i bez nich Håkon Oftung zapewne by sobie poradził, skoro jest nadzwyczaj zdolnym i pojętnym multiinstrumentalistą. Chodziło jednak o wpuszczenie do krwioobiegu zespołu świeżej krwi. I jeśli o to chodzi, zabieg zakończył się pełnym sukcesem. Na czterdziestominutowe „Nattfiolen” składa się pięć pełnoprawnych kompozycji oraz dwie miniatury; od jednej z nich – zatytułowanej adekwatnie do pełnionej roli „Ouverture” – album się zaczyna. Jest to początek nadzwyczaj delikatny, znaczony głównie dźwiękami dwóch instrumentów, które także później będą odgrywać pierwszoplanową rolę, czyli fletu i fortepianu. W kontrze do „Uwertury” rozbrzmiewa otwarcie „Stifinner” – dynamiczne, mocno progresywne, ale z folkowymi naleciałościami zahaczającymi o inspiracje muzyką dawną (kłaniają się Jethro Tull i Gryphon!). Po energetycznym początku z czasem grupa łagodnieje, na co wpływ ma również wykorzystanie przez Håkona gitary akustycznej. Ale nawet gdy sięga po gitarę elektryczną, nadal skupia się głównie na budowaniu nostalgicznego nastroju.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
A że Oftung ma szczególny dar do tworzenia pięknych i smutnych jednocześnie melodii, nic dziwnego, że „Stifinner” skręca w tę właśnie stronę. By jednak nie było tylko uroczo, nadchodzi taki moment (w sumie około dziewięćdziesięciu sekund), w którym muzycy zaczynają mocno kombinować – zarówno w warstwie rytmicznej, jak i aranżacyjnej. Trzeci w kolejności utwór „Solens sirkulære sang” nie wnosi nic nowego, ugruntowuje za to wszystko, co poznaliśmy wcześniej. Z tą różnicą, że w większym stopniu wykorzystywane są w nim syntezatory – i we fragmentach spokojniejszych (gdy towarzyszą fletowi i gitarze akustycznej), i tych dynamiczniejszych. Dzięki nim także w finale robi się coraz dostojniej i majestatyczniej. Chciało się wręcz rzec: dworsko – w nawiązaniu do inspiracji muzyką dawną. Której echa rozbrzmiewają również w drugiej z miniatur, opartym na gitarze akustycznej „Septemberbål”. To udany przerywnik, po którym następuje „Mine Templer II” z istotnym nowym elementem w postaci organów, które dołączają do fortepianu i syntezatora (tym razem odpowiadającego za sprzężone dźwięki). Sekcja rytmiczna z kolei – to tutaj Kristiana wspiera na kontrabasie Christian Meaas Svendsen – dba o progresywny rozmach.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Opus magnum wydawnictwa jawi się natomiast dziewięciominutowy „Til våren” – najdłuższy i najbardziej zróżnicowany. Obecne są w nim wszystkie te elementy, za które już wcześniej chwaliłem Jordsjø, czyli delikatne partie akustyczne (flet, fortepian, gitara) sąsiadujące z pełnymi rozmachu sekwencjami rockowymi (w których szczególnie dużo pracy mają bębniarz i gitarzysta). Nad wszystkim góruje jednak piękny motyw zagrany na flecie, które repryza pojawia się również w końcowej fazie kompozycji. Co ciekawe, ewoluuje on do tego stopnia, że w finale nabiera nieco posępnego charakteru. Jakby muzycy chcieli nas przed czymś przestrzec… Równie dobrze „Nattfiolen” mogłoby się w tym momencie skończyć (tak zresztą sugerowałaby dramaturgia), lecz wtedy mielibyśmy do czynienia z płytą zdecydowanie zbyt krótką i najprawdopodobniej pozostawiającą słuchacza z uczuciem niedosytu. Dlatego po „Til våren” pojawia się jeszcze „Ulvenatt” – stonowany i minimalistyczny w środkach, wolny i dostojny, wykorzystujący przez pięć minut ten sam wątek. Po to, by wyciszyć emocje i przygotować do tego, co nieuchronne – godnego pożegnania. Skład: Håkon Oftung – śpiew, flet, gitara elektryczna, gitara akustyczna, gitara basowa, elektryczne organy, mellotron, klawinet, syntezator, fortepian Kristian Frøland – perkusja, trójkąt, instrumenty perkusyjne Gościnnie: Håkon Knutzen – instrumenty perkusyjne Ståle Langhelle – syntezator (2) Christian Meaas Svendsen – kontrabas (5) Vilde Mortensen Storesund – chórki (6) Geir Opdal – syntezator (7)
Tytuł: Nattfiolen Data wydania: 24 maja 2019 Nośnik: CD Czas trwania: 39:59 Gatunek: rock W składzie Utwory CD1 1) Ouverture: 01:20 2) Stifinner: 07:52 3) Solens sirkulære sang: 07:39 4) Septemberbål: 01:49 5) Mine Templer II: 06:30 6) Til våren: 09:03 7) Ulvenatt: 05:46 Ekstrakt: 80% |