Dziś coś dla sympatyków piłki nożnej. Czyli ranna piłka na noszach i „samolot” w wykonaniu jednego z zawodników. Dzisiejszy kadr nie jest może zbyt imponujący, ale doprawdy trudno wybrać ten jeden konkretny z całej sekwencji, trwającej coś koło dwóch minut. Praktycznie co ujęcie, to scena godna zapamiętania. Problem w tym, że rzadko która sekwencja zatrzymana w stopklatce jest jakoś szczególnie urodziwa. A to bramkarz dźwigający kolegę w dość karkołomnej pozycji trafia się gdzieś w rogu kadru, a to tuptający „konno” piłkarze przebiegają akurat na tle innych tańcujących, gubiąc czytelność sceny – przez co wybrałem w końcu widok dwóch zawodników niosących nosze z „ranną” piłką, flankowanych przez „lotnika” oraz kręcącego piruety „tancerza”. Całe te piłkarskie brewerie trafiają się we francuskim filmie „Zielona piękność”. Obraz pochodzi z 1996 roku i w zamierzeniu był głosem za ekologią, wegetarianizmem i powrotem do natury. Niestety, wyszła z tego dość naiwna bajeczka, z upływem lat rażąca coraz bardziej, i bardziej. Jej sednem jest wyprawa mieszkanki rajskiej planety, gdzie ludzie żyją w zgodzie z przyrodą – na Ziemię. Tu kobieta przekonuje się, że środowisko jest zniszczone (spaliny samochodowe, beton, mało roślinności), woda i żywność są skażone, mnożą się konflikty o różnorakim podłożu, a ludzie gonią za absolutnie nieistotnymi rzeczami (na przykład pieniędzmi), zaniedbując rodzinę i przyrodę. Dzięki posiadanym umiejętnościom jest w stanie jednak odłączyć – ruchem głowy – wybrane osoby od społeczeństwa i dać im zupełnie nową perspektywę. Co widać między innymi po piłkarzach, którzy po odłączeniu porzucają bieganie za piłką i zabierają się za realizację górnolotnych pragnień, czyli tańca i śpiewu. Reżyser przekonuje nas, że gdybyśmy zrezygnowali z cywilizacyjnego garbu, żylibyśmy sobie w zgodzie z naturą, ciesząc się telepatią, momentalną nauką języków, powszechną tolerancją i miłością, a także długowiecznością (do trzystu lat) i trzecim garniturem zębów, wyrzynającym się w okolicach stotrzydziestki. Ani słowa jednak nie ma na temat sposobu, w jaki bez pomocy techniki można by zrobić z Ziemi raj na podobieństwo obcej planety – z jednolitą strefą klimatyczną, codziennym, godzinnym deszczem i na tyle ciepłą pogodą, że dałoby się swobodnie spać w rowie, co zresztą jest zalecane przez bohaterów. Nic nie ma też o chorobach, insektach i trujących roślinach, przyroście naturalnym (bohaterka ma piątkę dzieci) i żywieniu nieprzebranej rzeszy ludzi w sytuacji, gdy poletka obrabia się gołymi rękami, bez pomocy najmniejszego nawet narzędzia czy zwierzęcia. Ot, artystyczna sielanka, mająca niezbyt wiele wspólnego z ewentualną rzeczywistością. Mimo to film warto obejrzeć, jest bowiem całkiem sympatyczny, posiada kilka odświeżających gatunkowo koncepcji (podróże kosmiczne odbywa się we wnętrzu swego rodzaju balonów, wytwarzanych myślowo przez wspólnotę), a także oferuje kilka przednich scen – bo oprócz tych dotyczących meczu piłkarskiego, znajduje się jeszcze przednia scena odłączenia czterech muzyków z filharmonii. Na deser wspomniany mecz, który jakaś dobra dusza wrzuciła na Youtube: |