powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CLXXXVIII)
lipiec-sierpień 2019

Z filmu wyjęte: A w zaświatach tańce i swawole
Nie wszyscy twórcy uważają, że dom, w którym mieszka Śmierć, musi być posępny i pełen grzechotu kości domownika. Na przykład Ernesto Cortázar z Meksyku uznał, że często trwa tam huczna balanga…
Dzisiejszy kadr przedstawia grupę szkieletów grających na rozmaitych instrumentach (siedzący pośrodku muzyk dmie w saksofon sporządzony z ręki szkieletu, zaś jego kolega po lewej dmucha w czaszkę jakiegoś większego zwierzęcia, traktując ją jak dużą okarynę). Scena wygląda umiarkowanie normalnie, bowiem twórcy z lat 1950. i 1960. wcale nie tak rzadko miewali pomysły z tańcami szkieletów, czyli aktorów przebranych w czarny strój, na którym wymalowano białe, niekiedy fosforyzujące kości. Jej normalność zaburza jednak stojący obok muzyków szkielet byka lub krowy. Ów element scenografii jest o tyle zaskakujący, że do niczego nie służy, stojąc sobie tam i drażniąc oko samą swoją obecnością. Trudno też zgadnąć, po co Śmierć miałaby trzymać w szeroko pojętym domu szczątki rogacizny…
Cała sekwencja koncertu i tańców (tak, są do tego tańce, i to nie tylko w wykonaniu szkieletów-mężczyzn) jest wykonana ze sporym rozmachem i ładnie urozmaica wyczuwalnie już stary film. A mowa o meksykańskiej komedii „La muerte enamorada” (w luźnym tłumaczeniu „Zakochana Śmierć”) z roku 1951. Film jest do odłowienia na Youtubie, choć raczej w podłej jakości – co zresztą widać po niezbyt urodziwym kadrze – i bez jakichkolwiek napisów. A że w sieci praktycznie nie sposób znaleźć szerszego streszczenia, akcja filmu chwilami jest mocno zagadkowa. Z grubsza jednak chodzi o to, że w biurze sprzedawcy ubezpieczeń na życie, wiodącego dość szczęśliwy, choć niezbyt bogaty żywot, pojawia się Śmierć – żeby nie było: w wersji kobiecej – i obwieszcza, że przyszła kryska na matyska. Bo bohater wielokrotnie mówił, że z chęcią oddałby trochę lat, żeby mieć lepsze życie. No i tak się stało, choć wyszło to na jaw dopiero podczas wizyty Śmierci. Kobieta proponuje więc kilka dni życia ekstra w zamian za zakwaterowanie jej w domu bohatera i pokazanie codziennego życia tak domowego, jak i zewnętrznego. Oczywiście nikt z domowników – a w ich poczet wchodzi żona z może 10-letnią córką, dwie służące i jakiś krewniak, być może szwagier – nie ma pojęcia o prawdziwej naturze gościa. Co więcej, krewniak zaczyna romansować ze Śmiercią, i nawet zaciąga ją do nocnego klubu na popijawę.
Film wyraźnie się już zestarzał i chwilami drażni przesadną manierą slapstickową, ale mimo wszystko posiada sporo uroku. Przede wszystkim – bo w rolę Śmierci wcieliła się Miroslava (Sternova) – Czeszka z pochodzenia, bardzo piękna i zakochana w Meksyku, z wzajemnością zresztą. Niestety, w związkach nie miała szczęścia (pierwszy ukochany zginął na wojnie, drugi – poślubiony – okazał się homoseksualistą, co po paru miesiącach skończyło się rozwodem; potem romansowała jeszcze z meksykańskim aktorem, kubańskim torreadorem, a w końcu hiszpańskim impresariem), w karierze też (przez długi czas bardziej ceniono jej urodę niż talent; w dodatku ze względu na akcent dostawała przeważnie role obcokrajowców), i gdy w końcu zaczęła zdobywać laury i zwróciła uwagę samego Luisa Buñuela, który obsadził ją w głównej roli w „Zbrodniczym życie Archibalda de la Cruz” – popełniła samobójstwo na dwa miesiące przed premierą. Miała wówczas niemal równo 30 lat.
Sporo uroku zapewnił filmowi też Fernando Fernández, posiadający bardzo plastyczną twarz i dobry głos – w końcu był aktorem i śpiewakiem. Natomiast tym, co po prostu urzeka, są dwa świetne kawałki muzyczne (z ogólnej liczby trzech czy czterech). Pierwszy – to wspomniany na początku taniec szkieletów, zaserwowany jako powitanie władczyni w jej domenie (Śmierć bowiem na chwilę wyślizgnęła się w nocy z domu jako dym, żeby zerknąć, co też tam u niej w domu się wyprawia). Drugi – klasycznie latynoski, lamentacyjny zaśpiew bohatera, opłakującego swój los w knajpie. Oczywiście zaraz dołącza się do niego chórek podpitych bywalców i wszyscy wspólnie zaczynają szlochać nad jego nieszczęściem:
powrót; do indeksunastwpna strona

104
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.