Trzeci tom miniserii Jeffa Lemire′a „Royal City” przynosi finał historii rodziny Pike′ów. Jest on jednak finałem tylko dla nas, bo dla jej członków okazuje się początkiem nowego, o wiele szczęśliwszego życia.  |  | ‹Royal City #3: Płyniemy z prądem›
|
Tytułowe Royal City to miasto bez perspektyw, żyjące tylko dzięki podupadającej fabryce żywiącej okolicę. Wszechobecny marazm i zniechęcenie oplata okolicę niczym gęsta sieć. W tej atmosferze żyła rodzina Pike′ów, udająca, że wszystko jest w porządku. Do momentu, aż najmłodszy z czwórki rodzeństwa Tommy nie popełnił samobójstwa, topiąc się w rzece. Zdarzenie to sprawiło, że mur między członkami rodziny stał się tak potężny, że nie sposób było go pokonać. Rodzice z dziećmi przestali się dogadywać, do tego każde z nich osobno zanurzyło się we własnym świecie. Każdy z nich wykreował w wyobraźni własną wizję zmarłego Tommy’ego , a marazm Royal City pochłonął ich bez reszty. Nawet Richie’ego, najstarszego syna państwa Pike′ów, który jako jedyny wyjechał z miasta. Teraz wszyscy mieli okazję się ponownie spotkać, a pretekstem do tego była nagła choroba ojca rodziny. Niezabliźnione rany ponownie się otworzyły, pokazując, że pojednanie się nie jest możliwe. W poprzednich tomach Jeff Lemire odpowiedzialny za scenariusz i rysunki, zarysował nam skomplikowane wzajemne relacje Pike′ów. Zrobił to w bardzo emocjonalny i eteryczny sposób, jasno wskazując, że Royal City nie jest zwykłym miastem, a miejscem przeklętym. Następnie cofnęliśmy się do 1993 roku i poznaliśmy Tommy’ego na kilka dni przed śmiercią. Dowiedzieliśmy się, że był wrażliwcem, którego przytłaczała otaczająca atmosfera. Jego frustracja została świetnie uchwycona dzięki wpasowaniu historii w czasy grunge′u, dzięki czemu uosabia nie tylko własne niepokoje, ale stanowi symbol całego straconego pokolenia, dla którego najważniejszym duchowym przewodnikami były utwory Nirvany, Sonic Youth, czy Mother Love Bone. Przyznam, że nie mogłem się doczekać zakończenia tej opowieści, choć z góry było wiadomo, że finał będzie równie niespieszny i stonowany, jak jej początek. A jednak pod względem emocjonalnym okazał się majstersztykiem. Odbudowywanie zerwanych więzi okazuje się bowiem procesem żmudnym i niełatwym, a obrane drogi niejednokrotnie prowadzą na manowce. Na szczęście dla Pike′ów w ich życiu pojawia się ktoś, kto pomaga im uporać się z traumą i dzięki komu Tommy może wreszcie odejść i spocząć w spokoju. Owszem, można zarzucić Lemire′owi, że miejscami znacznie upraszcza fabułę i popada w przesadny sentymentalizm. Są też elementy, które trochę nie pasują do ogólnego wydźwięku całości, jak choćby homoseksualny romans ojca rodziny, który wcześniej nie był zarysowany. Niemniej należy pamiętać, że nie mamy do czynienia z kinem moralnego niepokoju, w którym na końcu wszyscy wybierają źle, a z opowieścią o baśniowej estetyce. Tommy bezustannie towarzyszy członkom rodziny i z którym rozmawiają. Jego samego zaś za życia dręczyły migreny, których źródłem była wieża transmisyjna, górująca nad Royal City. Biorąc to wszystko pod uwagę, symboliczne zakończenie za bardzo nie odbiega od tego, co widzieliśmy wcześniej. Najważniejszym jest, że autorowi udało się zachować spójny klimat i poprowadził historię własnym tempem do końca, mając na nią konkretny pomysł. Bardzo fajnym pomysłem było umieszczenie na końcu list utworów, jakie można słuchać w czasie lektury „Royal City”. Stanowi to nawiązanie do tego, że Tommy nie rozstawał się z walkmenem. Niemniej nie należy tych dwóch rzeczy silnie ze sobą wiązać, ponieważ na listach znajdują się piosenki nagrane długo po jego samobójczej śmierci. Czy zatem „Royal City” jest wielkim komiksem? Chyba nie, bo świata nie zmieni, niemniej stanowi fascynującą lekturę, w której można odnaleźć cząstkę siebie. Do tego niosącą odrobinę nadziei, że zawsze można spróbować zacząć wszystko od nowa.
Tytuł: Royal City #3: Płyniemy z prądem Data wydania: 26 czerwca 2019 ISBN: 9788381107938 Format: 120s. 170x260 mm Cena: 44,00 Gatunek: obyczajowy Ekstrakt: 80% |