powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CLXXXVIII)
lipiec-sierpień 2019

Gdzie dwie się biją, tam trzeci korzysta
Josie Rourke ‹Maria, królowa Szkotów›
Wydarzenia, do jakich doszło na Wyspach Brytyjskich w drugiej połowie XVI wieku, przeczą ogólnemu przekonaniu, że historia jest dziedziną męską. To czas, kiedy Anglii i Szkocji ton nadawały dwie silne, spokrewnione ze sobą kobiety – protestantka Elżbieta I Tudor i katoliczka Maria I Stuart. O ich mającym dramatyczny przebieg i tragiczny finał konflikcie opowiada ubiegłoroczny dramat Josie Rourke „Maria, królowa Szkotów”.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Maria, królowa Szkotów›
‹Maria, królowa Szkotów›
Wiek XVI w Anglii został w ostatnim czasie całkiem nieźle spenetrowany przez filmowców. Można się więc zastanawiać, jaki był sens zrealizować kolejny obraz poświęcony dynastiom Tudorów i Stuartów. Biorąc pod uwagę efekt końcowy, czyli dzieło średniej jakości – wydaje się, że żaden. Ale z drugiej strony, kto może zabronić producentom, reżyserom i aktorom dołożyć do tematu swoją cegiełkę? Tym razem postanowiła swoje „trzy grosze” wtrącić Josie Rourke (rocznik 1976), ceniona twórczyni teatralna, związana obecnie – od siedmiu lat – z londyńskim teatrem Donmar Warehouse. W swoim kinowym debiucie sięgnęła po scenariusz autorstwa Amerykanina Beau Willimona (mającego spore doświadczenie z pracy nad serialem „House of Cards”), który z kolei zaadaptował na potrzeby „dużego ekranu” biograficzną książkę historyka Johna Guya. To gwarantowało mocne zakorzenienie w faktach. I rzeczywiście – drobiazgowość w oddaniu rzeczywistych wydarzeń jest największą wartością „Marii, królowej Szkotów”.
Chociaż w tytule filmu wyróżniona jest tylko jedna bohaterka, obie władczynie odgrywają w nim pierwszoplanowe role. Akcja rozpoczyna się w 1561 roku, czyli w momencie, gdy Maria (w tej roli eteryczna, przefarbowana na rudo Saoirse Ronan, znana między innymi z „Grand Budapest Hotel” i „Lady Bird”) wraca do ojczyzny po śmierci swego pierwszego męża, króla Francji Franciszka II Walezjusza. Niespełna dwudziestoletnia, jedyna z prawego łoża potomkini króla Szkocji Jakuba V, marzy o silnej władzy, ale meldując się w Leith (wtedy było to oddzielnie miasto, dzisiaj jedynie dzielnica Edynburga), trafia prosto do gniazda os. Najmniej zadowolony z powrotu Marii jest jej przyrodni (nieślubny) starszy brat James (Szkot James McArdle) – popierany przez protestantów pierwszy hrabia Moray, który do tej pory władał Szkocją jako regent. Teraz wychodzi na to, że będzie musiał ustąpić miejsca prawowitej dziedziczce tronu. Co na dodatek źle wróży wątłemu pokojowi religijnemu w kraju.
Ale z rosnącym niepokojem na powrót do ojczyzny swojej kuzynki (ich wspólnym przodkiem był Henryk VII Tudor) patrzy też królowa sąsiedniej Anglii, Elżbieta I (Margot Robbie, kojarzona chociażby z „Legionu samobójców” i „Jestem najlepsza. Ja, Tonya”). Obawia się ona, że zasiadająca na szkockim tronie Maria może, biorąc pod uwagę bezdzietność Elżbiety, wysunąć żądanie przyznania korony angielskiej swoim (przyszłym) dzieciom. Na dodatek, może też wspierać katolicką opozycję przeciwko córce Henryka VIII. Wszystko to zmierza do prostej konstatacji – obie, bardzo ambitne, władczynie dzieliło tyle, że o żadnym długotrwałym porozumieniu pomiędzy nimi nie mogło być mowy. Wręcz przeciwnie, śmiertelny konflikt wydawał się nieunikniony.
Trzeba przyznać, że Beau Willimon (a wcześniej John Guy) przyłożył się należycie do swego zadania. Prowadzoną przez Elżbietę i Marię skomplikowaną grę polityczną rozłożył na czynniki pierwsze, nie pomijając żadnego istotnego elementu. Dowiadujemy się zatem, jak obie panie próbowały się nawzajem przechytrzyć i upokorzyć, podkreślając tym sposobem swój prymat na Wyspach. Jak bezkompromisowo spiskowały przeciwko sobie, na zewnątrz udając przyjaźń i braterstwo (choć bardziej pasowałoby tutaj słowo „siostrzeństwo”). To naprawdę dobra i obiektywna lekcja historii. Problem jedynie w tym, że… opowiedziana bez polotu, koturnowo, jakby aktorzy nie pojawiali się na planie filmowym, ale teatralnej scenie. Josie Rourke pokierowała aktorami w taki sposób, jakby realizowała spektakl telewizyjny, nie zaś film, który ma być pokazywany na kinowym ekranie. „Marii, królowej Szkotów” brakuje przede wszystkim rozmachu, a sceny batalistyczne (wiem, to zdecydowanie zbyt duże słowo) sprawiają wrażenie wyciętych z filmu na poły amatorskiego.
Nawet jeżeli trudno przyczepić się do pracy aktorów, to nie można ich też za nic szczególnego pochwalić. Owszem, na pewno wypadają znacznie lepiej niż „luzaccy” odtwórcy głównych ról w pokrewnym tematycznie serialu „Dynastia Tudorów” (2007-2010), ale z kolei za bardzo przeginają w drugą stronę, w efekcie czego trudno dostrzec w nich ludzi z krwi i kości (chyba tylko z wyjątkiem Elżbiety chorującej na ospę). Na okładce wydania DVD znaleźć można następującą rekomendację jednego z zachodnich dziennikarzy: „Przerażająco zajmujący”. Prawdopodobnie miał on jednak na myśli inny film, bo w dziele Josie Rourke na pewno nie ma nic „przerażającego”, a i „zajmuje” on średnio. Za to pochwalić należy wydawcę za materiały dodatkowe, których celem jest przybliżenie epoki. Interesujące są zwłaszcza felietony „Wielka konfrontacja” oraz „Feminizm w stylu Tudorów”. Parę ciekawostek da się także wyłuskać z komentarzy reżyserki oraz twórcy ścieżki dźwiękowej – niezbyt zapadającej w pamięć – Maxa Richtera.



Tytuł: Maria, królowa Szkotów
Tytuł oryginalny: Mary, Queen of Scots
Dystrybutor: Filmostrada
Data premiery: 30 maja 2019
Reżyseria: Josie Rourke
Zdjęcia: John Mathieson
Scenariusz: Beau Willimon
Muzyka: Max Richter
Rok produkcji: 2018
Kraj produkcji: Wielka Brytania
Czas trwania: 119 min
Gatunek: biograficzny, dramat, historyczny
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

112
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.