powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CLXXXVIII)
lipiec-sierpień 2019

Zagraj to jeszcze raz Sam: Który miś dla której dziewczyny
Oglądając niedawno „Wiadomości” w TVP1, dowiedziałem się, że Polacy chcą słuchać przede wszystkim disco polo, a prezes Telewizji Publicznej im to chętnie umożliwi. Nie będziemy gorsi i dziś skupimy się na evergreenie „Biały miś”.
„Biały miś” kojarzy się obecnie z wybuchem popularności disco polo na początku lat 90. Fani zespołu Top One mogliby dać się pokroić za to, że utwór jest oryginalnym dziełem zespołu (patrz kaseta – „Poland disco no. 2” z 1990 roku). Nic bardziej mylnego. Powstał on wiele lat wcześniej i choć przyznaje się do niego co najmniej czterech autorów, do tej pory nie doczekał się rejestracji praw w ZAiKS-ie.
Przez dziesięciolecia „Biały miś” uchodził za utwór ludowy, aż około 10 lat temu, zaczął się do niego przyznawać Mirosław Górski. Twierdził on, że piosenkę napisał w wojsku z tęsknoty za żoną w roku 1970. Jego wersja została jednak szybko podważona przez osoby, które twierdziły, że utwór słyszały wcześniej. I bardzo słusznie, ponieważ opowieść Górskiego jest dość mglista. Dlatego o wiele bardziej prawdopodobne jest to, że autorem kompozycji jest Jan „Poldek” Tarka. Skomponował melodię i napisał pierwszą zwrotkę z myślą o dziewczynie, która mu się podobała około 1959 roku. Wykonywał ją ze swoimi zespołami Badyle i Białe Kruki. W tym pierwszym występował z Wiesławem Chrzanowskim, który do oryginału dopisał dwie zwrotki, by całość lepiej brzmiała. Jakby tego było mało, Chrzanowskiego, powołanego do wojska, zastąpił Janusz Idzik, również mianujący się autorem „Misia”. Podobno nawet ma pocztówkę dźwiękową z rejestracją autorskiego wykonania, datowaną na 1964 rok. Miał on stworzyć utwór dla przyszłej żony Krystyny. Obecnie pan Janusz i pani Krystyna nie są już małżeństwem, a kobieta, jako autora kompozycji jednoznacznie wskazuje Poldka.
Dziś, jeśli ktoś nie jest fanem disco polo, zapewne jako najlepszą wersję „Białego misia” wskaże tę do filmu „Wesele” w wykonaniu zespołu Tymona Tymańskiego Tymon and the Transistors. Choć niewątpliwie posiada ona sporo uroku, ja zdecydowanie bardziej wolę odjechaną, pastiszową jazdę zespołu Big Cyc. Można ją znaleźć na drugim krążku grupy „Nie wierzcie elektrykom” z 1991 roku.
Choć nie jest to album równie porażający, jak „Z partyjnym pozdrowieniem” i nie zawiera żadnego z największych hitów grupy, to jednak jako całość wciąż wypada rewelacyjnie. Swoją konstrukcją przypomina zwariowane słuchowisko (taki prototyp późniejszego Lalamido). Utwory mają prześmiewczy i różnorodny charakter, a przeplatane są abstrakcyjnymi zapowiedziami. „Biały miś” na ten przykład stanowi zaproszenie do „pierwszej niezależnej w III Rzeczypospolitej restauracji Pomarańczowa Parówa”. Sam utwór został wykonany na metalową modłę. Złośliwi dopatrują się w nim prztyczka w stronę TSA, choć wydaje mi się, że to generalnie parodia popularnego wówczas ciężkiego grania – zwłaszcza, że w całość wpleciono riff „Smoke on the Water” Deep Purple. Do słuchania na luzie i z dystansem.
powrót; do indeksunastwpna strona

194
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.