Seria „Facetów w czerni” jest odrobinę jak uczeń, który po udanej pierwszej klasie do końca szkoły dotrwał dzięki ciągnącej się za nim pozytywnej opinii. Po hitowej „jedynce” mięliśmy w cyklu niedorastającą do niej „dwójkę” i mocno rozczarowującą część trzecią. Najnowsza odsłona z podtytułem „International” podejmuje próbę odświeżenia serii poprzez jednoczesny sequel i restart. Są nowi bohaterowie, zaciąg gwiazd z marvelowskiego uniwersum, i fabularne pomysły o świeżości przeleżanego w szafie garnituru o intensywnej woni naftaliny.  |  | ‹Men in Black International›
|
Remedium na lifting cyklu twórcy najnowszej części, pod kierownictwem doświadczonego F. Gary’ego Graya, upatrzyli sobie głównie w parytecie płci pary głównych bohaterów. Wszak nigdzie nie zostało zastrzeżone, że „faceci” w nazwie organizacji broniącej Ziemię przed najeźdźcami kosmosu, mają jednoznacznie definiować dobór osobowy owych tajnych służb. Stanowi to nawet całkiem zgrabne, choć niestety rzadkie źródło filmowego humoru. Ten niestety przeważnie opiera się nie wyrafinowanym błaznowaniu Chrisa Hemswortha oraz urokliwej postaci szachowego Pionka (o głosie Kumaila Nanjianiego), który zamknięty w klasycznej roli małego wzrostem, lecz dużego sercem, dwoi się i troi, by jak najlepiej wypełnić swoją funkcję comic reliefa. W „International” faceci (i kobiety!) w czerni muszą stawić czoła najazdowi bliżej niezdefiniowanego Roju, który dla ekranowych potrzeb zostaje spersonifikowany w postaciach dwóch milczących villainów, przywołujących skojarzenie z bliźniakami z Matrixa. Po ziemskiej stronie opór stawia im duet złożony z Asa o nieco wyblakniętym blasku (Hemsworth) i nieopierzonej rekrutki z nadprogramową werwą i ambicjami (Tessa Thompson). Dodajmy do tego plenery z Indiany Jonesa, bondowskie pościgi i można śmiało założyć, że narracja filmu będzie biec wytartymi ścieżkami w zgodzie z blockbusterowym podręcznikiem. Tym bardziej że nawet w selekcji ogranych składników dobrano niezbyt odpowiednie proporcje, aby stworzyć choć odrobinę smaczny wakacyjny filmowy koktajl. Żartom brakuje polotu, scenom akcji większego rozmachu, a i charaktery bohaterów po obu stronach konfliktu nie są nakreślone mocną i wyrazistą kreską (ach gdyby tak Emma Thompson była tu czymś więcej niż tylko ozdobnikiem!). Trochę jakby zignorowano fakt, że od czasu trylogii Sonnenfelda, widzowie byli przez lata karmieni z różnych stron wysokobudżetowym kinem na najwyższym poziomie, zatem poczucie nasycenia schematami nie da się przełamać tylko i wyłącznie wspomnianym parytetem. Jeden rzut oka na miażdżące oceny krytyków i wynik finansowy mówi sam za siebie: tak fachowcy, jak i widzowie w opiniowaniu „Men in Black International” wydali mało sprzyjający mu werdykt. Dlatego nie będzie potrzebny po seansie błysk neutralizatora, by o czwartej części cyklu „Facetów w czerni" bardzo szybko zapomnieć.
Tytuł: Men in Black International Tytuł oryginalny: Men in Black: International Data premiery: 14 czerwca 2019 Rok produkcji: 2019 Kraj produkcji: USA Gatunek: komedia, SF Ekstrakt: 40% |