Z zapartym tchem czekała na odpowiedź. Ta nadeszła, choć niewerbalna. Wejście jaskini zalśniło ciepłym światłem, a ściany zadrżały lekko od głośnego mruczenia. Księżniczka weszła do jaskini. Była sobie księżniczka. Tak, księżniczka. I będzie też smok, bo cóż to za baśń bez księżniczki i bez smoka? Zatem – była sobie księżniczka. Żyła w zamku. Wraz z tatą królem i mamą królową, i siostrą księżniczką. I pewnie myślicie, że była to całkiem zwyczajna księżniczka, która czeka z utęsknieniem, aż tata król wyda ją za mąż za jakiegoś zbłąkanego księcia. Byle na białym rumaku i w lśniącej zbroi. Ale nie. Nasza księżniczka nie przejmowała się zbytnio królestwem ani małżeństwem, bo nasza księżniczka, zupełnie zwyczajnie, była poszukiwaczką skarbów. Jako mała dziewczynka szukała skarbów w przyzamkowym ogrodzie, na dziedzińcu i w tej części lasu, do której odważyła się zaprowadzić ją piastunka. Ach, jakież skarby księżniczka tam znajdowała! Kolorowe kamienie, liście, skrzydło żuka opalizujące w słońcu, ptasie pióra i kwiaty. Do dziś na ścianie książęcej komnaty wisi dziwnie powyginany korzeń, który księżniczka przyniosła z jednej ze swych wędrówek. Później, gdy podrosła i musiała zważać na etykietę oraz naukę, księżniczka szukała skarbów w bibliotece. Ach, jakże przepastną skarbnicą była królewska biblioteka! Historie, zwoje, opowieści, księgi, szelest stronic welinowych i papierowych, zapach atramentu i skóry. Wśród skarbów tych księżniczka znalazła skarb największy – smoki. Autor monumentalnego dla niej dzieła „O dragonach y dragonów obyczayach y obyczayności” rozpisywał się o smoczych kolekcjach i smoczych talentach do tychże kolekcji powiększania. Księżniczka trwała w zachwycie jakieś pięć minut, po czym pognała do zbrojowni. Stamtąd wzięła lekką zbroję, krótki miecz oraz jarzębinowy łuk i kołczan pełen strzał. W stajni wybrała nie najpiękniejszego, ale najbardziej wytrzymałego konia, osiodłała ją (bo wybór jej padł na Nadobną Nawojkę) i wrzuciła w juki kilka przydatnych drobiazgów. Ruszyła w podróż. Odnaleźć smoka, którego kolekcja ją zachwyci. A gdy znikała już za zakrętem, spojrzała ostatni raz na rodzinny zamek, wciąż jeszcze pogrążony we śnie. Wróci, obiecała sobie, pewnego dnia wróci i opowie o swych przygodach.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Wędrowała przez wiele dni. Wraz z Nawojką spędzały noce wtulone w siebie w lasach albo wśród pól. Szukały smoczych siedzib z dala od ludzi. Wiele smoków, jak i wielu ludzi, żyło zwyczajnie, gromadząc złoto i szlachetne kamienie, a czasem srebrne i miedziane monety. Codzienne, zwykłe skarby. Spotkała kilka smoczyc (oraz smoków) kolekcjonujących włóczki i dziergających szale, koce, czapki i inne cudne cacka. Od jednej z nich, Elderdredy, dostała zielono-złote mitenki i przepowiednię, że znajdzie to, czego poszukuje. Z Symplicjuszem, smokiem kolekcjonującym sekrety i tajemnice, spędziła wiele miesięcy, zgłębiając tajniki kodów, szyfrów i tajnych języków. Lecz choć wspaniałym był koch… przyjacielem, a jego kolekcja nadzwyczaj imponująca, to księżniczka czuła, iż jej podróż nie dobiegła jeszcze końca. Rozstali się więc w przyjaźni i księżniczka ruszyła w dalszą drogę. Rozwodzić by się można nad jej przygodami i pisać tomy o kolekcjach, które widziała oraz smokach, które poznała. Była Nessa, która kolekcjonowała strzały. I Dyugu, która pięknie opowiadała o śmierci i jej obliczach zamkniętych w łuskach, piórach, kosmykach włosów. Był Ciro, który zbierał melodie i którego dźwięczny baryton jeszcze długie miesiące po spotkaniu kołysał księżniczkę do snu. I Mae, który zachował swoje kobiece imię wbrew tradycji i który kolekcjonował imiona tych, co byli mu podobni, by zaklinać je w tatuaże na swych szafirowych łuskach. Tak wiele smoków, tak wiele historii i tak wiele kolekcji odnalazła księżniczka w swej wędrówce. Lecz choć każdą z nich zapisywała w swym sercu, to wciąż czuła, że to jeszcze nie ten smok. Nie ta kolekcja. Wsiadała więc na Nawojkę i jechała dalej. Czasem zbaczała ze szlaku, gdy słyszała opowieść o dziwnym smoku. I choć zazwyczaj okazywało się, że to zwykły smok z kolekcją monet lub kryształów, to księżniczka zawsze znalazła w sobie zachwyt nad kolekcją i wdzięczność dla smoka. Nie zrozumcie mnie źle, jej wędrówka nie była łatwa. Nie była bajką. Księżniczka nie spotykała się jedynie z dobrem i zrozumieniem. I wiele razy użyć musiała jarzębinowego łuku lub krótkiego miecza. I wiele historii, które w sobie niosła, kończyło się zbyt szybko. Ale wędrowała dalej. A z nią wędrowała Nadobna Nawojka i historie, które rosły w iście smoczą kolekcję. I choć większość pogłosek prowadziła do zwykłych smoków, to czasem podsłuchana w karczmie rozmowa prowadziła do smoka niezwyczajnego. Jak Dorea, u której księżniczka raczyła się egzotyczną herbatą i domowej roboty serniczkiem. Oraz plotkami, bo Dorea znała wszystkich i wszyscy znali Doreę. – I taki, na przykład, Idzi, wyobraź sobie, zbiera tarcze! Jakżeż absolutny banał, moja droga. To jakbym ja zbierała muszelki. Muszelki! – powtórzyła z wyraźnym oburzeniem. – Ale Vorell mówił… Księżniczka trochę odpłynęła myślami i nie dosłyszała, co powiada Vorell. Aromatyczna herbata, pyszny sernik, kalejdoskop nieznanych jej imion i osób, wszystko powodowało, że czuła się nadzwyczaj senna. Dorea wyraźnie wyczuła brak zainteresowania ze strony księżniczki, bo dodała: – Jutro powiem ci, jak trafić do Vorella. Jego kolekcja jest dziwna i powinna ci się spodobać. Zresztą, ktoś powinien do niego zajrzeć, poza tymi konnymi i handlarzami, bo całkiem tam u siebie zdziczeje. Nic to, dziecko, chodź, pokażę ci pokój. Księżniczka i Nawojka dawno nie spędziły nocy tak wygodnie. Rano czekało na nie śniadanie, a dla księżniczki zapas wonnych herbat i przepis na serniczek. – Do Vorella, drogie dziecko, dojedziesz bez problemu. Zaznaczyłam ci jego siedzibę na mapie. Pamiętaj, żeby do mnie napisać, co u niego. Martwimy się tu wszyscy. – Uśmiech Dorei był nieco wymuszony. Księżniczka wsiadła na Nawojkę, pożegnała się z Doreą i wyruszyła. Za siedem gór i siedem rzek, by spotkać smoka Vorella, którego dziwna kolekcja miała się jej spodobać. I tak, wiem, że się domyślacie, iż podróż księżniczki dobiega końca. Ale pozwólcie, że opowiem wam tę historię po mojemu. Im bliżej siódmej gry i siódmej rzeki była, tym więcej krążyło opowieści o dziwnym smoku. Że witał w swych progach każdego handlarza złomem. Że dniem i nocą do jaskini przybywali konni z całego świata, niosąc ukryte w skrzyniach dziwa i cuda. Że smok wzrok miał niczym Argos i uzupełniał dietę pechowymi złodziejami. Że żaden z nieproszonych gości nie wrócił z wyprawy do vorellowej jaskini. I pewnie powinny ją te opowieści napawać lękiem, ale księżniczka jedynie czuła, że koniecznie musi spotkać niesławnego smoka.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jaskinia Vorella nie sprawiała wrażenia groźnej. Nie jak jaskinia Victora, smoka, który kolekcjonował dekoracje halloweenowe. Tam to dopiero było gotycko i upiornie! Wypalona trawa, dziwne brązowe zacieki na ścianach, jęki i krzyki dochodzące z lochów. Tu? Tu wszystko było zwyczajne. Choć, jak stwierdziła rozejrzawszy się uważniej, jakby zapuszczone. Droga prowadząca do jaskini była utwardzona, ale trawnik sprawiał wrażenie, że kiedyś mógł być ogródkiem. Wzruszyła ramionami. W końcu kolekcje były najważniejsze. I, o ile Vorell nie zbierał ziół, to ogródek był ostatnim z jego zmartwień. Przywiązała Nadobną Nawojkę z dala od wejścia do jaskini, a sama podeszła ostrożnie. – Vorellu! To ja, księżniczka! Przybywam, by prosić cię o zaszczyt obejrzenia twej kolekcji! Z zapartym tchem czekała na odpowiedź. Ta nadeszła, choć niewerbalna. Wejście jaskini zalśniło ciepłym światłem, a ściany zadrżały lekko od głośnego mruczenia. Księżniczka weszła do jaskini. Na jej środku piętrzyła się istna góra. Konsole, monitory, laptopy, telefony, tablety, płytki drukowane, płyty i dyskietki. Kłębowiska kabli, przewodów, przejściówek i innych Rzeczy, których nazw księżniczka nawet nie próbowała sobie przypomnieć. Na szczycie tej wieży, na plecach, leżał szaro-błękitny smok. Wzrok utkwił w zawieszonym przed nim gigantycznym telewizorze, w szponach ściskał pada od konsoli. – Cześć – zamruczał przyjaźnie. – Chcesz zagrać? Księżniczka chciała zagrać. Jedna gra zmieniła się w drugą, i w trzecią, i, nim księżniczka się obejrzała, miała własną komnatę w przepastnej jaskini Vorella. Na ścianie zawisł jarzębinowy łuk i krótki miecz. Nadobna Nawojka zaczęła nabierać ciała, a u wejścia jaskini równie często, co handlarze i konni, zaczęły pojawiać się okoliczne smoki. A gdy okazało się, że księżniczka spodziewa się dziecka, smoki przybywały z najdalszej dali, by przynieść dobre słowo i najpiękniejszą rzecz ze swej kolekcji. A księżniczka była szczęśliwa. |