„Nocne istoty” to zupełne zaskoczenie z dalekiej Argentyny. Horror niedrogi, ale przy tym wypchany klimatem po same brzegi.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Netflix ma wiele zalet – jedną z nich jest szersze propagowanie po świecie dotąd egzotycznych kinematografii, jak choćby południowoamerykańskiej, dostępnej u nas od wielkiego dzwonu, czyli zazwyczaj podczas jakiegoś festiwalu. A przecież twórcy z takiej na przykład Argentyny nauczyli się już kręcić całkiem porządne filmy, docierając na tę samą grzędę, z której my spadliśmy jeszcze w latach 70. i do chwili obecnej nie jesteśmy w stanie się na nią z powrotem wdrapać. „Nocne istoty” dowodzą, że Argentyńczykom świetnie wychodzą nie tylko dramaty czy kryminały, ale także i horrory. Film bowiem cieszy serce miłośnika grozy bogatym bukietem mroku i fatalizmu, a do tego raduje wyraźnymi odstępstwami od hollywoodzkiego konfetti grozy: polityczna poprawność jest tutaj martwym pojęciem, schemat i sztampa wyskoczyły na piwo i nie zdążyły wrócić na plan, sama zaś fabuła jest nieoczywista i na dokładkę pozbawiona happy endu. Niesamowite kino, chwilami może ciut powolne, z intrygą rozlewającą się na boki, ale oglądane po zmroku potrafi zjeżyć włos na głowie i zasiać w umyśle ziarno niepewności, tkwiące tam jeszcze długo po seansie. Bo twórcy nie pokwapili się, żeby wszystko wyłożyć kawa na ławę i część elementów – i to kluczowych! – zostawili domysłom widza. Polecam.
Tytuł: Nocne istoty Tytuł oryginalny: Aterrados Data premiery: 23 listopada 2018 Rok produkcji: 2017 Kraj produkcji: Argentyna Czas trwania: 87 min Gatunek: groza / horror Ekstrakt: 80% |