powrót; do indeksunastwpna strona

nr 9 (CXCI)
listopad 2019

Tak naprawdę nie dzieje się nic, i nie stanie się nic aż do końca
Julien Neel ‹Lou! #3: Struktura kryształu (wyd. zbiorcze)›
Julien Neel chyba stracił natchnienie. Ostatni tom sagi o Lou pozostawia nas z pytaniami. Czym są różowe kryształy? Dlaczego rząd rozdaje telefony komórkowe? Z kim i dlaczego przespała się główna bohaterka? I czy ktoś, u licha, w ogóle to wydanie redagował?!
ZawartoB;k ekstraktu: 50%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Poprzednie sześć części cyklu miało mnóstwo zalet. Na przykład coś takiego, jak scenariusz. Każda opowieść toczyła się wokół jakiegoś problemu czy zagadnienia, czasem kilku. Zakochanie w chłopcu z naprzeciwka, przyjaźń zagrożona zazdrością, damsko-męskie manipulacje emocjonalne, samotne macierzyństwo – każdy wątek kończył się mniej lub bardziej wyraźną puentą. Co prawda w finale „Cmentarzyska autobusów” dziewczęta planowały wspólny wyjazd wakacyjny, lecz poza tym można było na każdym etapie zakończyć znajomość z cyklem bez jakiegoś specjalnego uczucia niedosytu.
Sprawa się rypła w „Szałasie” (szósty tom, obecnie wydany jako część drugiego), kiedy autor zaczął flirtować z fantastyką i urwał historię w najbardziej interesującym miejscu. Potem było już tylko gorzej.
Trzeba uważnie wczytać się we fragment pamiętnika Lou na wewnętrznej stronie okładki „Szałasu”, by dowiedzieć się, co właściwie zaszło. Oto padła cała sieć telefoniczna i internetowa na świecie – co brzmi o tyle paradoksalnie, że ponoć jednym z celów utworzenia internetu było zachowanie łączności na wypadek wojny atomowej – zaś w opuszczonych budynkach wyrosły ogromne kryształy w ulubionym kolorze lalki Barbie. Lou mgliście napomyka, że ludzkość ma się dobrze: „powstały centra darmowej dystrybucji żywności”, oraz ktoś wynalazł dyskoteki przetwarzające taniec w energię elektryczną (sama nie wiem, która z tych informacji brzmi bardziej fantastycznie).
Wbrew tytułowi, w „Strukturze kryształu” nie dowiadujemy się niczego na ich temat. Owszem, prowadzone są jakieś badania naukowe, Lou pomaga w nich, rejestrując jakieś częstotliwości, a Maria-Emilia z mamą noszą różowe poncza i medytują, dotykając kryształów. Kiedy Lou tego próbuje, zostaje teleportowana do innej części miasta, ale jakoś nie robi to na niej wrażenia. Jedyny w miarę spójny wątek tej historyjki to praca mamy Lou nad adaptacją powieści science-fiction na musical łyżwiarski. Cała reszta to zbiór oderwanych od siebie epizodów, nie prowadzących do niczego. Co gorsza, rysunki stają się coraz bardziej niedbałe, postaci zatracają rysy twarzy, ręce miękną niczym ugotowany makaron i zaczynają przypominać macki, wydaje się, że kryształy rozmywają rzeczywistość…
…gdyby nie to, że w kolejnej opowieści pod tytułem „Ahoj, przygodo” wszystko wraca do normy, rysunki pięknieją, a kryształy znikają równie tajemniczo, jak się pojawiły. No ludzie, tego się nie robi czytelnikowi!
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Znów są wakacje, a Lou wyrusza w samotną podróż do miasteczka, gdzie jej to-tylko-kumpel Paweł ma studenckie praktyki przy wykopaliskach archeologicznych. Zanim dziewczyna tam dotrze, zawrze wiele znajomości i na pewien czas ugrzęźnie w niekończącym się paśmie imprez. Obrazki są staranne i pełne szczegółów, za to coraz więcej stron obywa się bez jakichkolwiek dialogów, co wcześniej bywało interesującym zabiegiem (na przykład długa sekwencja w dyskotece, gdzie sercowe dramy nastolatków przedstawiono wyłącznie za pomocą gestów i póz), jednak w większym natężeniu sprawia wrażenie, jakby autorowi odechciało się pracować nad szczegółami fabuły. A już przedstawiona bez słów jednostronicowa łóżkowa przygoda z przypadkowym młodzieńcem jest wręcz kpiną z czytelnika, jako zaprzeczenie wszystkiego, co wiemy o bohaterce.
Trzecia część tomu nie jest już komiksem, lecz zbiorem kadrów z jego adaptacji filmowej, wyglądających tak, jakby Lou powklejała zdjęcia do pamiętnika i swoim zwyczajem uzupełniła je krótkimi komentarzami i rysuneczkami. Wygląda na to, że film jest kompilacją wątków z pierwszych dwóch opowieści, czyli „Niecodziennika” i „Cmentarzyska autobusów”, tyle że Lou i reszta jej ekipy nie ma jedenastu lat, ale – na oko – jakieś piętnaście. Ogółem rzecz biorąc, nie wydaje mi się, żeby adaptacja wyszła komiksowi na dobre. Zagracone mieszkanie i mamę w starym szlafroku można narysować w sposób uroczy i zabawny, ale na zdjęciach efekt jest zdecydowanie przygnębiający, by nie rzec – menelski.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Z niewiadomych powodów w tomie tym – zwłaszcza jego filmowej części – kompletnie losowo używane jest imię bohaterki książki mamy Lou – raz jest to Lisica (jak w poprzednich tomach), raz lekko spolszczona Sidére. A jej kosmiczny ukochany, poprzednio nazywany księciem Richardem, tutaj zgodnie z oryginałem staje się księciem Fulgorem. Szkoda, że nie zmieniono tego po prostu w całości nowego wydania – pozwoliłoby to jednocześnie pokazać, skąd się wzięło imię braciszka Lou. To, w porównaniu z drobniejszymi niedoskonałościami – na przykład zamiast „władczyni przestrzeni” powinna być „władczyni kosmosu”, bo przestrzeń to my mamy nawet między meblami – sprawia wrażenie, że redaktor do tego komiksu nawet nie zajrzał. Widać nie tylko Julienowi Neelowi się nie chciało…
Ciekawostka: Jakaś francuska fanka wysnuła teorię, że akcja „Struktury kryształu” rozgrywa się tylko w głowie Lou, która zapadła w śpiączkę po tym, jak potrącił ją samochód, kiedy na końcu tomu piątego wykonywała na ulicy taniec radości.



Tytuł: Lou! #3: Struktura kryształu (wyd. zbiorcze)
Scenariusz: Julien Neel
Data wydania: 27 września 2019
Rysunki: Julien Neel
Wydawca: Egmont
Cykl: Lou!
ISBN: 9788328135758
Format: 168s. 167x255mm
Cena: 39,99
Gatunek: humor / satyra, obyczajowy
Zobacz w:
Ekstrakt: 50%
powrót; do indeksunastwpna strona

106
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.