powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CXCV)
kwiecień 2020

Z innej Orbity
Tomasz Nowak
Henryk Glaza, Tomasz Kaczkowski ‹Doom Pipe #6›
Po serii całkiem solidnych produkcji spod szyldu „Doom Pipe” musiało w końcu przyjść osłabienie. Numer szósty to nawet coś więcej, to całkowity spadek formy, wielki zjazd. Niewiele wyszło z ambitnego zamysłu przyświecającego pierwotnie autorom.
ZawartoB;k ekstraktu: 30%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Twórcy „Doom Pipe” podjęli się adaptacji na język komiksu dwóch opowiadań Łukasza Orbitowskiego. Takie przetwarzanie literatury już wielokrotnie objawiało swe ryzykowne aspekty. Tu, dodatkowo, doszła dość umowna, luzacka forma zinu, która zamierzeniom autorów nie pomogła. Podobnie jak nie pomógł nawet zamieszczony na okładce nosorożec, taki „Orbitowski” symbol mający przynosić szczęście…
Na pierwszy ogień poszedł inspirowany twórczością Stefana Grabińskiego tekst „Serce kolei”. Sam w sobie nienajwyższych lotów, zawierał w oryginale przynajmniej pewną różnorodność wątków, które ostatecznie splatały się w jedną całość. W uproszczonym wydaniu komiksowym, obciętym o kilka tematów i kompletnie wykastrowanym z nastroju, prezentuje się niestety nader blado.
Wrażenie, że to produkcja „na odwal” pogłębia klasycznie już „niechlujna” fanzinowa kreska Henryka Glazy. To, co stało się znakiem firmowym jego twórczości i w prostszych formach sprawdzało się całkiem dobrze, tu zawodzi na całej linii. Czytelnik nieznający oryginału w tym komiksowym szorcie albo się pogubi, albo przeoczy całą masę treści, w którą swoje opowiadanie zaopatrzył Orbitowski.
Nieco lepiej wypada drugie podejście. Tomasz Kaczkowski wziął na warsztat „Most zakochanych” i wydobył z niego to, co najistotniejsze. On również nie rezygnuje z dotychczasowej konwencji, jednak ta adaptacja w przyjętej przez niego formie graficznej pozostaje o niebo czytelniejsza. Nie jest ona wszak idealna. Pod koniec Kaczkowski też musi wesprzeć się całym passusem tekstu, jakby nie do końca mając pomysł na jego zilustrowanie, a przecież pewne rozwiązania nasuwają się tu same. Ten konkretny numer „Doom Pipe” liczy sobie stron dwadzieścia, czyli – choć mniej niż poprzedni – i tak wyrasta ponad średnie szesnaście. Miejsca więc na pewno jeszcze by starczyło.
Nic to, seria jest z pewnością projektem ciekawym i udanym. Próbę przeskoku na – nomen omen – inną Orbitę można więc potraktować akcydentalnie. Myślę że autorzy wyciągną stosowne wnioski, więc na pewno warto dalej przyglądać się ich dokonaniom. A numer szósty niech pozostanie przestrogą. Próba bezpośredniej adaptacji opowiadań Orbitowskiego na język komiksu okazała się zderzeniem z pociągiem. O ile „Most zakochanych” jeszcze jakoś się broni, to „Serce kolei” jest zupełną porażką. Oby numer szósty stanowił pouczającą lekcję na przyszłość.
Plusy:
  • lekcja, jak trudno dobrze zaadaptować literaturę na język komiksu
Minusy:
  • kastracja fabuły oryginalnych tekstów
  • słaba oprawa graficzna, szczególnie „Serca kolei”
  • zagubiony nastrój oryginalnych tekstów



Tytuł: Doom Pipe #6
Data wydania: 20 listopada 2019
Wydawca: Niezależne
Cykl: Doom Pipe
Format: 176x250 mm
Gatunek: groza / horror
Zobacz w:
Ekstrakt: 30%
powrót; do indeksunastwpna strona

120
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.