„Nie pozwolisz, by echo tego słodkiego czasu zgniło w posępnej puszczy niepamięci”. To cytat z wiersza, czy może inwokacji, znajdującej się w drugim tomie „Nomen Omen”. Trudno powiedzieć, co znaczy, ale całość brzmi wzniośle, romantycznie i nieco mrocznie, więc zapewne spodoba się domyślnej grupie docelowej tego komiksu.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Połączenie magii z XXI-wieczną techniką nie jest nowym pomysłem – już czternaście lat temu Aleksandra Janusz w „Domu Wschodzącego Słońca” opisywała magów przesyłających sobie „doładowanie magii” przez krótkofalówkę. Becky, bohaterka komiksu idzie dalej: projektuje magiczny interfejs i podłącza się do częstotliwości zaklęć, a następnie używa smartfonów, dronów i elektronicznych zegarków w celu przedostania się na bal mitycznych istot. Czy też opowieści, jak same się nazywają i jak nazywa je narrator we wstępie opisującym Arkadię: „Tam zaklęcia, opowieści i duchy miały ciała z krwi i kości”. Fabuła rozwija się mniej więcej tak, jak można by oczekiwać, to znaczy jeśli wyjaśnia się jakiś detal z poprzedniego tomu, to natychmiast pojawiają się dwie kolejne tajemnice. Czasem bywa, że nieco irytująco przeciągane: na przykład Becky widzi ptasio-humanoidalnego stwora, który na początku historii powstał z jednego z towarzyszących jej prześladowcy ptasich szkieletów, i rzuca: „To jeden z moich…”, ale nie dowiadujemy się, jakich „moich”, ani skąd ona to wie. Nadal fascynująca jest warstwa graficzna. Zaznaczanie czarów kolorem na czarno-białych planszach daje mnóstwo możliwości, nie tylko związanych z akcją, ale i czysto estetycznych, kiedy na przykład cała strona staje się czarno-biało-zielona. Dzięki temu ten tom jest o wiele bardziej barwny od poprzedniego. Co ciekawe, sekwencje snów Becky rysuje inna osoba, niż resztę komiksu, chociaż bardziej niż ewentualna zmiana kreski rzuca się w oczy zmiana stylu na pełny kolor bez konturów. Dobrze wykorzystane jest też liternictwo w dymkach: zaklęcia i przysięgi pisane są inną czcionką – oczywiście kolorową – a w pewnej chwili pojawia się też krój kojarzący się ze starymi komputerami. Jednak najlepsza jest scena, w której pewna postać (konkretnie, Medea – ta z mitu o złotym runie) dosłownie odrywa fragment dymka przesłuchiwanego przez nią mężczyzny i odczytuje to, czego nie chciał on powiedzieć. Erotyki i przemocy jest w drugim tomie co najmniej tyle, co w pierwszym. Tutaj pojawia się dodatkowo erotyka połączona z przemocą: antagonista, porwawszy jednego z przyjaciół Becky, używa go, dość brutalnie, jako swojej zabawki seksualnej. Większość fabuły skupia się na przygotowaniach do uratowania chłopaka, i trzeba przyznać, że niezłomna lojalność Becky w tym względzie jest jedną z przyjemniejszych rzeczy w tej historii.
Tytuł: Nomen Omen #2: Wicked Game Data wydania: 12 lutego 2020 ISBN: 978-83-8110-936-9 Format: 115s. 170 × 260 mm Cena: 40,00 Gatunek: fantasy Ekstrakt: 70% |