Można było się tego spodziewać – drugi tom wydania zbiorczego „Odysei Lanfeusta” znów przynosi solidną porcję zwariowanych przygód okraszonych dosadnym i dwuznacznym humorem. Dla miłośników fantasy to nadal lektura obowiązkowa. Niezobowiązująca i bezpretensjonalna rozrywka na najwyższym poziomie.  |  | ‹Odyseja Lanfeusta #2 (wyd. zbiorcze)›
|
Tom zawiera pięć kolejnych albumów serii: „Delta żółtej rzeki”, „Mroczna flota”, „Strażniczka Si-Zi”, „Prostoduszny bohater” oraz „Przeznaczenie – Abrazakończeniee”. Ten ostatni, jak można wnioskować po tytule, kończy dziesięcioodcinkową odyseję. Trzeba przyznać, że po tym jak Lanfeust i Hebius wrócili na rodzinną planetę po kosmicznych wojażach, mają pełne ręce roboty. A wszystko przez okrutną i bezwzględną Lilit, która ma zamiar doprowadzić do zagłady Eckmulu. Demonica chce sprowadzić swoje siostry oraz ojca. Da dość impulsywna rodzinka demonów rozniosłaby zapewne Eckmul w drobny mak. Najpierw jednak Lilit musi nabrać więcej mocy. W tym celu zahipnotyzowała najpierw mędrców Eckmulu, a następnie pozostałych mieszkańców. Teraz bez mrugnięcia okiem dostarczają jej dzieci potrzebnych do pozyskiwania energii. Niestety to jej nie wystarcza i organizuje wielką wyprawę w celu odnalezienia Magohamotha. Magiczna istota zaopatrująca – jeśli można tak powiedzieć – całą krainę w magię jest w wielkim niebezpieczeństwie. I tu rzecz jasna wkracza Lanfeust. Na szczęście poza tym, że jest sławionym w pieśniach bohaterem, ma skutecznych pomocników. Możliwości Hebiusa już poznaliśmy (choć w tym tomie daje się poznać jeszcze z innej, zaskakującej, strony). Bardzo pomocne okazują się cztery żony, które towarzyszą herosowi od poprzedniego tomu. Poza tym, pojawia się jeszcze jedna, znana z wcześniejszych przygód, postać, która przynosi Lanfeustowi wiele radości. A bez wątpienia potrzebuje on teraz każdego wsparcia. Bo choć sam ma status niemal boga w tym świecie (zresztą nawet staje twarzą w twarz ze swoim boskim wyobrażeniem), to bez przyjaciół niewiele mógłby zdziałać. Komiks nadal czyta się doskonale. Akcja pędzi na złamanie karku, a rytm kolejnych zdarzeń wyznaczają kolejne rundy starcia Lilit z Lenfeustem i jego przyjaciółmi. Za każdym razem, gdy już wydaje się, że uda im się pokonać okrutną demonicę, ta w jakiś sposób wymyka się im z rąk i zdobywa nowe moce. I tak walka trwa dalej. Wiadomo jednak, że ostateczna konfrontacja jest nieunikniona. Christoph Arleston nadal stawia na bezpretensjonalną rozrywkę i szaleńczą przygodę, bogato doprawianą bezceremonialnym poczuciem humoru. Ta opowieść nie niesie raczej ze sobą jakiegoś głębokiego przesłania, nie ma tu drugiego dna. Po prostu dostajemy trzymającą w napięciu, klasyczną przygodową historię o odwiecznej walce dobra ze złem i uniwersalnych przygodach szlachetnego bohatera. Dynamicznemu scenariuszowi towarzyszą świetne rysunki. Didier Tarquin znów wykonuje kawał świetnej roboty. Przygody Lanfeusta przedstawia z rozmachem, ale nie traci nic ze szczegółowości. Kolejne plansze ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Efektowne krajobrazy, dynamiczne sceny walk i pościgów, pełne ekspresji twarze bohaterów i pomysłowe rozwiązania kompozycyjne, czynią lekturę prawdziwą przyjemnością. A wszystko to wykadrowane w niezwykle efektowny sposób i przedstawione z ogromną swobodą. Lanfeust przeszedł długą drogę. Z niezdarnego pomocnika kowala przeobraził się potężnego herosa dysponującego wielką mocą. W świecie Troy nie ma sobie równych. Oczywiście przekonał się, zresztą niejednokrotnie, że z tą mocą wiąże się wielka odpowiedzialność. Finał opowieści o jego przygodach wypada bardzo efektownie i na pewno nie zawiedzie fanów tej serii. Wszyscy, którzy towarzyszyli mu w tej wyprawie od początku mogą czuć się w pełni usatysfakcjonowani.
Tytuł: Odyseja Lanfeusta #2 (wyd. zbiorcze) Data wydania: 17 lipca 2019 ISBN: 9788328135956 Format: 252s. 216x285mm Cena: 119,99 Gatunek: fantasy Ekstrakt: 90% |