Przy szóstym, zupełnie „przestrzelonym” numerze Doom Pipe’a można było rzeczywiście ponarzekać. I życzyć sobie kolejnego, lepszego. Tak też, zgodnie z oczekiwaniami, siódmy wskakuje na swój stały, dobry i równy poziom. A kto wie czy nawet nie wychyla się ponad średnią?  |  | ‹Doom Pipe #7›
|
W tradycyjne dwa komiksowe opowiadanka wprowadza równie tradycyjny, co nieustająco niepokojący wstępniak o nieznanych losach redaktora Tomaszyny. Tu już mamy pewność, że sugestia z okładki nie była tylko zwidem. Z kolejnych stron wypełzać będą kraby. Albo przynajmniej jakieś inne szczypomające stwory. Story pierwsze to tym razem kolaboracja. Za pomysł odpowiada nieobliczalny Spell, czyli Tomasz Grządziela, który zawodowo trudni się w komiksie zaskakiwaniem i rzucaniem czytelnika do głębokiej rzeki słodko-gorzkich refleksji. W miniaturze Nad morze nie jest inaczej. No, może z ze wskazaniem jednak bardziej na przewagę mroku. Nie wiadomo czy to powiew świeżości, czy też uwolnienie od części ciężaru twórczej męki, ale coś najwyraźniej tknęło również Tomka Kaczkowskiego. Obłożył on scenariusz Grządzieli rysunkami tak bogatymi w nastroje, detale i barwy, jak jeszcze nigdy dotąd na łamach Doom Pipe’a. Wskoczył wręcz na nowy poziom jakości i, trudno, będzie się musiał teraz go trzymać! Story drugie, spoczywające w całości w rękach Henryka Glazy, „zakrabło” się nieco do tego numeru. No bo właśnie tu pojawia się inny szczypcoręki. Emet – broda dla każdego to farsa wyraźnie pozująca (oby!) na element większej całości. Mimo wciąż swej specyficznej stylistyki, „rysunku niechlujnego”, Glazie udaje się dotrzymać kroku kolegom, którzy rozbudzili apetyty ożywczym otwarciem. Jest u niego akcja, humor, mrugnięcie okiem do czytelnika i podwójny cliffhanger. Nie, to się nie może tak po prostu skończyć! Ale się kończy. Przynajmniej na razie – siódmy Doom Pipe. Numer znakomity, godny polecenia, frapujący, budzący wyobraźnię i oczekiwania. Bardzo. Znakomity timing obu historii, frapujące rozwiązania fabularne i twórcze iskrzenie w duecie Kaczkowski/Spell sprawiają, że po 7. numer Doom Pipe’a sięga się z chęcią. Tylko po to, by doznać rozczarowania, że to już koniec… Oby nie! Plusy: - dwie wciągające, równorzędne historie
- budząca nadzieję na ciąg dalszy opowiastka Glazy
- baaardzo owocne, twórcze zderzenie Spella i Kaczkowskiego
Minusy: - trochę odstające, mimo trzymania „swojego stylu”, grafiki Glazy
Tytuł: Doom Pipe #7 Data wydania: luty 2020 Cena: 25,00 Gatunek: groza / horror Ekstrakt: 90% |