powrót; do indeksunastwpna strona

nr 5 (CXCVII)
czerwiec 2020

East Side Story: Ambitna forma, miałka treść
Olga Gorodiecka ‹Bestia›
Oparta na pomyśle pisarki Anny Starobiniec „Bestia” jest pełnometrażowym debiutem Olgi Gorodieckiej. Kryminalny dramat z elementami horroru, którego bohaterowie to zwyczajna moskiewska rodzina, wiele zawdzięcza jednak amerykańskim klasykom gatunku, takim chociażby jak „Omen. Tyle że napięcia jest w nim nieporównywalnie mniej.
ZawartoB;k ekstraktu: 50%
‹Bestia›
‹Bestia›
Ale tak to już bywa, kiedy autor – a w tym wypadku autorka – nie wie do końca, na co się zdecydować. W którą podążyć stronę. W efekcie powstają później takie właśnie hybrydy: trochę dramat społeczny, trochę kryminalny dreszczowiec, wreszcie – także tylko trochę (choć chyba i tak w największym stopniu) – satanistyczny horror. W rzeczywistości to gatunkowe rozdarcie sprawia, że rozczarowani mogą poczuć się niemal wszyscy, którzy zdecydują się na oglądnięcie „Bestii”. Dla wielbicieli filmów grozy za mało będzie tu straszenia, dla miłośników opowieści detektywistycznych – za mało policyjno-śledczej roboty, dla zwolenników opowieści obyczajowych – za mało codziennego życia. Mimo wszystko jednak nie można uznać dzieła Olgi Gorodieckiej za artystyczną porażkę – film ma specyficzny klimat (za sprawą nastrojowych zdjęć), ciekawy koncept fabularny (problem w tym, że nie został on odpowiednio wygrany), w końcu intrygującą ścieżkę dźwiękową.
Olga Gorodiecka urodziła się w 1983 roku. Jako dwudziestolatka ukończyła kursy scenariopisarstwa, a dwa lata później zdobyła dyplom na Nowym Uniwersytecie Humanistycznych (specjalność: reżyseria kinowa i telewizyjna). Kręciła wideoklipy, zajmowała się efektami komputerowymi, zrealizowała kilka krótkometrażówek („Bajka na dobranoc”, 2006; „Zanurzenie”, 2015), zaliczyła parę nic nieznaczących epizodów aktorskich, spróbowała też sił jako (współ)scenarzystka miniserialu sensacyjnego „Biegnij!” (2016). To wszystko sprawiło, że postanowiła wreszcie wypłynąć na szerokie wody, a to mogła jej zapewnić tylko jedna rzecz – pełnometrażowy, najlepiej kinowy, debiut. Zaczęła od fabuły, o wymyślenie której poprosiła znaną w Rosji pisarkę – specjalizującą się w prozie z pogranicza fantastyki i horroru – Annę Starobiniec (rocznik 1978). Jest ona znana również w Polsce – za sprawą tomu opowiadań „Szczeliny” (2005), powieści „Schron 7/7” (2006) oraz filmu fantasy „Księga Mistrzów” (2009) – choć trudno uznać, by zdobyła nad Wisłą szczególną popularność.
Z konceptem fabuły w dłoni Gorodiecka rozpoczęła wędrówkę po studiach filmowych. Gdy udało jej się w końcu pozyskać finansowanie, wraz z Marią Kabanową napisała – na kanwie pomysłu Starobiniec – scenariusz, który następnie przeniosła na ekran. Światowa premiera filmu miała miejsce w kwietniu ubiegłego roku na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Fantastycznych w Brukseli, gdzie jednak dzieło Rosjanki niczego nie zwojowało. I pewnie również z tego powodu – choć można by znaleźć kilka innych, nie mniej przekonujących – „Bestia” czekała na skierowanie do szerokiej dystrybucji w ojczyźnie aż do końca listopada. A potem szybko znikła z ekranów, wcale nie z powodu pandemii koronawirusa. Z filmem tym jest bowiem tak samo, jak z wydanymi w Polsce książkami Anny Starobiniec: ambitna forma skrywa miałką treść.
Polina i Igor Biełowowie to zwyczajna moskiewska rodzina z klasy średniej. Ona jest pedagogiem (tak przynajmniej o sobie mówi), on lekarzem. Przez dziewięćdziesiąt minut seansu nie widać jednak, by którekolwiek z nich oddawało się – z zamiłowaniem albo i bez niego – pracy zawodowej. Z czego więc żyją i utrzymują spore mieszkanie w bloku oraz luksusową daczę pod miastem? To pozostanie słodką tajemnicą autorów scenariusza. Istotniejsze jest to, że od paru lat zmagają się z traumą po zaginięciu ich synka Iwana, którego policja do tej pory nie odnalazła. Chcąc ukoić ból po stracie, decydują się na wzięcie na wychowanie obcego dziecka. W tym celu odwiedzają prowadzony przez zakonnice sierociniec, który mieści się w starym, niszczejącym pałacu. Każdy normalny człowiek na widok tego miejsca zrobiłby w tył zwrot, ale Biełowów nic nie zraża, nawet fakt, że w czasie ich pobytu tam dochodzi tam do tragedii. Na dodatek to Polina ma wątpliwe szczęście odnaleźć w piwnicy zwłoki stróża, który, jak uznaje policja, popełnił samobójstwo. Choć aura miejsca wskazywałaby raczej na udział w zdarzeniu osób trzecich.
W czasie rozmowy z siostrą przełożoną uwagę Poliny przykuwa grupa dzieci, które okrutnie traktują jednego ze swoich rówieśników – popychają go i lżą. Kobieta interweniuje i tym samym poznaje chłopca, który zachowuje się jak dzikus – biega i skacze jak małpa, gryzie i kąsa, a z oczu patrzy mu tak źle, że chyba nikt zdrowy na umyśle nie chciałby zasnąć w jego towarzystwie. Ale Biełowa upiera się – chce zabrać go ze sobą. Wbrew wszelkim procedurom adopcyjnym i wbrew ostrzeżeniom starej zakonnicy, siostry Isidory. Cóż, gdyby Polina i Igor posłuchali jej, w tym momencie film powinien się skończyć, a to tak naprawdę dopiero jego początek. Reszty można się już chyba domyśleć. Życie Biełowów zmienia się od tego momentu diametralnie – nie tylko dlatego, że pojawił się nowy domownik, ale z powodu problemów, jakie zaczyna on sprawiać. Dość powiedzieć, że staje się on realnym zagrożeniem dla innych, zwłaszcza dla będącej w ciąży Poliny. Nerwowość chłopca potęguje jeszcze pojawienie się psychiatry Siergieja, znajomego Igora, oraz śledczego Antipowa, który prowadzi śledztwo w sprawie rzekomego samobójstwa stróża w sierocińcu.
Anna Starobiniec – bo to właśnie ją uważam za główną sprawczynię niepowodzenia artystycznego „Bestii” – na siłę starała się historię rodem z horroru odrzeć z klasycznych atrybutów gatunku, co nie wyszło jej oczywiście na dobre. W efekcie tych zabiegów film przez cały czas balansuje na granicy tego co rzeczywiste i nierzeczywiste. Zaczyna się jak „Niemiłość” (2017) Andrieja Zwiagincewa, by potem podążyć drogą wytyczoną wiele lat temu przez Richarda Donnera w „Omenie” (1976). Kino grozy przeżywa w Rosji ostatnio renesans; z roku na rok powstaje coraz więcej horrorów, które nie udają, że są czym innym. Niewiele z nich zapisze się na trwałe w historii rosyjskiej kinematografii. Czy „Bestia” miała na to szanse? Wbrew temu, co zostało napisane powyżej – tak. Ale tylko pod warunkiem, że za zekranizowanie podobnej historii wziąłby się reżyser z większym doświadczeniem, któremu nieobce jest żonglowanie stylistykami i odpowiednie wykorzystywanie symboliki.
W głównych rolach pojawiają się w „Bestii” aktorzy o znanych w Rosji nazwiskach i to przede wszystkim oni ratują debiut fabularny Gorodieckiej przed uznaniem go za całkowitą pomyłkę. W Igora Biełowa wcielił Władimir Wdowiczenkow („Lewiatan”, „Salut 7”), natomiast w Polinę – jego czwarta żona Jelena Liadowa („Geograf przepił globus”). Psychiatrę Siergieja zagrał Jewgienij Cyganow („Człowiek, który zaskoczył wszystkich”, „Dziewiąta”), a śledczego Antipowa – Jewgienij Antropow („Słowo jak głaz”, „Grzesznik”). Z kolei siostra Isidora ma twarz tatarskiej aktorki Rozy Chajrulliny („Kochany Hans, najdroższy Piotr”, „Kwas”, „Port”). Za zdjęcia, które są istotnym walorem dzieła, odpowiadał Ilja Owsieniow („Z dna na szczyt”), a za ścieżkę dźwiękową debiutujący w tej roli Aleksandr Słucki.



Tytuł: Bestia
Tytuł oryginalny: Тварь
Reżyseria: Olga Gorodiecka
Zdjęcia: Ilja Owsieniow
Rok produkcji: 2019
Kraj produkcji: Rosja
Czas trwania: 90 min
Gatunek: dramat, groza / horror, thriller
Zobacz w:
Ekstrakt: 50%
powrót; do indeksunastwpna strona

52
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.