powrót; do indeksunastwpna strona

nr 07 (CXCIX)
wrzesień 2020

Autor, który zbyt się spieszył
Julien Lambert ‹Miasto wyrzutków #2: Chłopak, który zbierał stworzonka›
Pierwszy tom „Miasta wyrzutków” przynosił świeżą i intrygującą historię z pogranicza baśni i kryminału. Oczekiwania względem kontynuacji były duże. Niestety „Chłopak, który zbierał stworzonka” im nie sprostał.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Miasto wyrzutków #2: Chłopak, który zbierał stworzonka›
‹Miasto wyrzutków #2: Chłopak, który zbierał stworzonka›
Co tu dużo mówić, autor komiksu, Julien Lambert wszystkie asy wyciągnął z rękawa już w pierwszej części. Zaprezentował nam ponure miasto i zamieszkujących je dziwaków, takich, jak Jacques Peuplier, detektyw trudniący się odszukiwaniem przedmiotów. Ułatwia mu w tym fakt, że potrafi z nimi rozmawiać. Niestety ostatnio utracił tę zdolność. Chcąc ją odzyskać, musi dostać się do pewnego szalonego staruszka, który tworzy latające zombie-muchy. Pomóc ma mu w tym mieszkający na ulicy chłopak, którego pasją jest zbieranie zwierząt. Szczególnym sentymentem darzy koty i dziwne, ważkopodobne owady.
Ponieważ osoby dramatu zostały już przedstawione poprzednio, teraz przyszedł czas na akcję. W porównaniu z poprzednikiem, „Chłopiec, który zbierał stworzonka” jest wręcz nią przesycony. I niestety nie jest to dobra wiadomość. Siłą pierwszego „Miasta wyrzutków” był właśnie niespieszny, oniryczny klimat, który tu porzucono. Być może ze względu na to, iż Lambert za dużo chciał upchnąć w jednym zeszycie. Niestety poszczególne wydarzenia rozgrywają się w sposób efektowny, ale mało zajmujący od strony emocjonalnej. Przyjemnie się to czyta, ale nie zostaje w głowie na dłużej.
Problemem jest też to, że o ile wątków jest sporo, a intryga zostaje szczęśliwie poprowadzona do końca, tak po prawdzie nic się nie wyjaśnia. I nie chodzi tylko o to by dowiedzieć się, czemu Jacques rozmawia z przedmiotami. Nie dostajemy też wyjaśnienia, czemu w poprzedniej części został uratowany, po co Rudemu te dziwne ważki, ani nawet czemu Peuplier stracił swoją moc. Osobiście wyobrażałem sobie, że im bardziej będzie zbliżał się do innych ludzi, przestając być odludkiem, tym mniej będzie potrzebował rozmawiać z martwą naturą. Niestety wątek jego ucywilizowania i znajomości z Vanessą także nie doczekał się zadowalającej kontynuacji. Szkoda, bo wydawało się to bardziej interesujące, od tego, skąd się biorą zombie-muchy.
Nic nie zmieniło się za to od strony graficznej. Julien Lambert w dalszym ciągu kreuje ponury i brudny świat, dużą wagę przykładając do detali tła, ale mając problemy z twarzami postaci. Szkoda więc, że w sumie otrzymujemy tak mało scenerii tytułowego Miasta Wyrzutków, które w tomie pierwszym robiło spore wrażenie. Z jednej strony było ucieleśnieniem bajkowej, mrocznej metropolii, a z drugiej, sprawiało wrażenie, że gdzieś je widzieliśmy w naszej rzeczywistości.
A może po prostu miałem za wielkie oczekiwania względem tego komiksu? Sięgając po jego poprzednika nie spodziewałem się niczego, a otrzymałem fascynującą historię utrzymaną w klimacie magicznego noir. Tu niby mamy bezpośrednią kontynuację, ale zrobioną zbyt pośpiesznie. Przydałaby się teraz solidna, dobrze rozpisana część trzecia. Może kiedyś?



Tytuł: Miasto wyrzutków #2: Chłopak, który zbierał stworzonka
Scenariusz: Julien Lambert
Data wydania: 17 czerwca 2020
Przekład: Jakub Syty
ISBN: 9788366460577
Format: 96s. 230x310 mm
Cena: 52,00
Gatunek: kryminał, sensacja
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

108
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.