Wyprawa do której najczęściej wracam wspomnieniami to przejście Tatr z północy na południe, z Łysej Polany (Lysá Poľana) do Tatrzanskiej Polianki (Tatranská Polianka) przez Polski Grzebień (Poľský Hrebeň). Słoneczny październikowy dzień (2018) i 21km przez Tatry. Pogodowo – najlepszy weekend roku!  | Początek Doliny Białej Wody Fot. Marcin Grabiński
|
Jedziemy w 6 osób – Siostra #2, Asia, Paula, Marek #1, Marek #2 i ja. Paula biega po górach, pozostali to amatorzy jak ja (uwaga dla amatorów – na trasie są strome odcinki, są fragmenty zabezpieczone łańcuchami, warto się przygotować (ubiór, buty). Elementem przygotowania jest zakup ubezpieczenia – HZS (słowacki TOPR) chętnie ratuje turystów, ale wystawia im słone rachunki). Dla siostry #2 ta wyprawa będzie początkiem szalonego zakochania się w Tatrach.  | Pasmo lasu w Dolinie Białej Wody Fot. Marcin Grabiński
|
Jedziemy w piątek wieczorem do Tatrzańskiej Łomnicy (Tatranská Lomnica) gdzie mamy bazę. Podróż z przygodami motoryzacyjnymi, dojeżdżamy przed północą. A w sobotę pobudka o 5:00, śniadanie i gotowi na przygodę idziemy na dworzec autobusowy by złapać pierwszy bus do Łysej Polany. Bus przyjeżdża mocno spóźniony. Kierowca postanawia podgrzać atmosferę – na zewnątrz trochę powyżej zera, w środku sauna.  | Pierwsze widoki na Tatry Fot. Marcin Grabiński
|
Dojeżdżamy do Łysej Polany (patrz mapa pod artykułem) ok 7:30 i rozpoczynamy wędrówkę niebieskim szlakiem w Dolinie Białej Wody (Bielovodská dolina). Jest to długa (10km) dolina typu alpejskiego, głęboko wchodząca w Tatry Wysokie, aż po główną grań z Rysami.  | Widok na Podhale Fot. Marcin Grabiński
|
Ranem zaczyna się chłodem, jest ok 5º, ale czyste niebo i październik zwiastują piękną i – co ważne w górach – stabilną pogodę na cały dzień. Pierwsze 9km to lekko wznosząca się dolina, droga jest szeroka i wygodna. Szlak jest wręcz spacerowy.  | Widok spod Litworowego Stawu Fot. Marcin Grabiński
|
Wspinaczka zacznie się dopiero po przekroczeniu granicy lasu. Szlak staje się skalisty i bardziej stromy. Ale w zasadzie nie zauważamy tego, widoki są tak piękne! Warto co jakiś czas obejrzeć się za siebie, gdzie rozpościera się widok na polskie Podhale. Po prawej stronie kilka razy pojawią się Rysy. Będą jednak na drugim planie, schowane za słowackie szczyty Młynarz (Mlynár) i Młynarka (Mlynárka).  | Kaczy Staw Fot. Marcin Grabiński
|
Mijamy Zielony Staw Kaczy (Zelené Kačacie pleso) – trochę w bok od szlaku, następnie Litworowy Staw (Litvorové pleso) i wreszcie Zmarzły Staw (Zamrznuté pleso). I tu już zaczynają się schody (miejscami dosłownie). Jest stromo, idziemy po ostrych skałach, dobrze, że jest dobra pogoda. Nie ma dużej ekspozycji, ale są odcinki zabezpieczone łańcuchami. Wspinamy się na Polski Grzebień, przełęcz jest na wysokości 2200 m n.p.m. Pogoda wspaniała, ale jest październik, jesteśmy ponad 2000m n.p.m., więc czapki i rękawiczki jak najbardziej na miejscu.  | Pod przełęcz prowadzą „schody” Fot. Marcin Grabiński
|
Do przełęczy byliśmy praktycznie sami. Grupka przyjaciół, idealna pogoda i przepiękne widoki. Ale przełęcz to węzeł szlaków i robi się tłoczno – sporo osób weszło z drugiej strony, od łatwo dostępnego schroniska Śląski Dom (Sliezsky dom). Osiągnęliśmy najwyższy punkt i teraz już „tylko” zejście. Tylko w cudzysłowie, bo dla mnie łańcuchy na zejściu do Śląskiego Domu były najtrudniejszym momentem – źle zacząłem i potem miałem problem żeby się obrócić. Od południowej strony przełęczy ekspozycja jest nieco większa. Po pokonaniu przeszkody, w nagrodę mamy kolejną porcję przepięknych widoków – Wielicki Staw (Velické pleso) i masyw Gerlacha.  | Przełęcz Polski Grzebień Fot. Marcin Grabiński
|
Dochodzimy do schroniska (a właściwie hotelu) Śląski Dom. Miła nazwa w uszach Chorzowianina, ale nie ma nic wspólnego z Górnym Śląskiem. Została nadana przez węgierskie towarzystwo turystyczne ( Magyarországi Kárpát-egyesület (MKE)), którego śląska sekcja znajdowała się we Wrocławiu. Towarzystwo zbudowało w 1895 na brzegu Wielickiego Stawu schronisko i nazwano je Sziléziai-ház / Schlesierhaus. Tego budynku już nie ma, współczesne schronisko wybudowano w latach 1960-tych. Budynek jest brzydki, nie pasuje do otoczenia, więc pominę zdjęcie…  | Autor na ścianie, czyli jak nie schodzić z góry... Fot. Marcin Grabiński
|
Stąd do celu – stacji „elektriczki” Tatranska Polianka schodzimy drogą asfaltową. Krajobraz diametralnie inny, jesteśmy na południowym stoku i możemy podziwiać złotą słowacką jesień.  | Masyw Gerlacha Fot. Marcin Grabiński
|
Do bazy w Tatrzańskiej Łomnicy wracamy „elektriczką” ( Tatranska Elektirczna Żeleźnica). Tak przy okazji, „elektriczka” daje łatwy dostęp do szlaków w słowackich Tatrach Wysokich. Między stacjami Strbske Pleso i Tatranska Lomnica z prawie każdego przystanku wiedzie szlak prowadzący w głąb Tatr. Zresztą przejazd kolejką może być atrakcją samą w sobie. Kolejka została wybudowana na przełomie XIX i XX wieku.  | Perfekcyjne lustro Wielickiego Stawu Fot. Marcin Grabiński
|
Zostajemy na noc, do domu wracamy w niedzielę rano. Idąc po zakupy na śniadanie, mamy widok jak na ostatnim zdjęciu w artykule. Piękny akcent na koniec fantastycznego weekendu.  | Schodząc z Śląskiego Domu do Tatrzańskiej Polanki... Fot. Marcin Grabiński
|
 | Bloki z Łomnicą w tle Fot. Marcin Grabiński
|
Podsumowanie: - Długość: 21km (dla nas trochę więcej, bo od Śląskiego Domu zamiast szlakiem schodzimy drogą asfaltową)
- Nasz czas przejścia: 10h (brutto, łącznie z postojami)
- Suma podejść: 1419m
- Najwyższy punkt: Przełęcz Polski Grzebień, 2200m n.p.m.
Wyprawę zorganizowaliśmy z dwoma noclegami w Tatrzańskiej Łomnicy (ze względu na dobre połączenie autobusowe do Łysej Polany i łatwy powrót „elektriczką” do bazy). Alternatywą jest dojazd autem na parking w Łysej Polanie (po polskiej stronie granicy) a po przejściu trasy powrót: W takim wariancie trasa jest do przejścia bez noclegu w Tatrzańskiej Łomnicy, co jest dobrym pomysłem dla osób które już są pod Tatrami i szukają niebanalnej trasy na 1 dzień. |