powrót; do indeksunastwpna strona

nr 07 (CXCIX)
wrzesień 2020

Słowiańska dusza, amerykański szyk
Joachim Mencel ‹Brooklyn Eye›
Marzenia są po to, aby je spełniać! Polski pianista jazzowy (grający także na lirze korbowej) Joachim Mencel przez lata marzył o tym, by nagrać płytę w Nowym Jorku i by towarzyszyli mu w tym artyści amerykańscy. W założeniu zawarta na niej muzyka miała też być inspirowana Ameryką Północną. Wszystko to udało się zrealizować za jednym zamachem za sprawą wydawnictwa „Brooklyn Eye”.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W Polsce Joachim Mencel nie musi już nikomu nic udowadniać. Od lat jest cenionym pianistą i liderem, który doskonale radzi sobie zarówno grając jazz, jak i folk (udowodnił to albumem „Artisena” z 2018 roku). Co pozostaje artyście w takiej sytuacji? To proste: wykroczyć poza granice kraju i podjąć próbę zdobycia nowego rynku. Na przykład – amerykańskiego! Mencel nie ukrywa, że od dawna marzył o nagraniu płyty w Stanach Zjednoczonych. I że chciał, aby w dziele tym towarzyszyli mu muzycy zza Atlantyku. Pierwszy krok na drodze do realizacji tego marzenia Polak uczynił wiosną ubiegłego roku (15 i 16 kwietnia), kiedy to w nowojorskim studiu Bunker (na Brooklynie) nagrał pełnowymiarowy materiał. Później zaczął się czas poszukiwania wydawcy, zwieńczony latem tego roku podpisaniem kontraktu z mającą siedzibę w Seattle wytwórnią Origin Records. A potem wszystko potoczyło się już z szybkością wodospadu…
W sesji – oprócz Mencla – wzięli udział trzej artyści. I chociaż nie są to muzycy z pierwszych stron gazet branżowych, to jednak wykonawcy z wielkim doświadczeniem i bogatym dorobkiem. Gitarzysta Steve Cardenas, nie licząc własnych formacji, współpracował między innymi z saksofonistą Chrisem Potterem, kontrabasistami Johnem Patituccim i Steve’em Swallowem oraz perkusistą Paulem Motianem (w ramach The Electric Bebop Band). Kontrabasista Scott Colley wspierał zaś swym talentem pianistów Enrica Pieranunziego i Freda Herscha, gitarzystę Nelsa Cline’a czy legendarnego wibrafonistę Gary’ego Burtona. Czarnoskórego bębniarza Rudy’ego Roystona można natomiast usłyszeć chociażby na płytach trębaczy Dave’a Douglasa i Rona Milesa, jak również gitarzysty Billa Frisella. Każde z tych nazwisk robi wrażenie i gwarantuje jakość. Można więc uznać, że Mencel wybrał do realizacji swoich artystycznych celów najlepszych z najlepszych.
„Brooklyn Eye” to w pełni autorska płyta polskiego jazzmana. On jest autorem wszystkich dziesięciu kompozycji, które – jak sam zaznacza – powstały na przestrzeni lat (niektóre zresztą całkiem niedawno) i zostały teraz przez niego dobrane tematycznie. Nie oznacza to jednak wcale, że Cardenas, Colley i Royston pozostają jedynie w cieniu Mencla; Polak chętnie dzieli się z nimi czasem i przestrzenią, mając pełną świadomość tego, że udzielone im zaufanie odpowiednio zaprocentuje. Mimo z góry założonego celu – by były to utwory „nawiązujące do przeżyć związanych z amerykańską muzyką i kulturą” oraz „amerykańskim sposobem życia” – są one bardzo różnorodne, mienią się wieloma barwami. W efekcie powstał swoisty concept-album, na który składa się dziesięć rozdziałów opowieści, która prowadzi słuchaczy przez kilkudziesięcioletnią historię jazzu w Stanach Zjednoczonych. Słychać tu inspiracje swingiem i post-bopem, fusion i modern jazzem. Nie brakuje nawiązań do Billa Evansa i Johna Abercrombiego, Jacka DeJohnette’a i Pata Metheny’ego (wymienić można by jeszcze wielu artystów). Ale pojawiają się także, dzięki wykorzystaniu liry korbowej, dźwięki charakterystyczne dla ludowej muzyki słowiańskiej.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Otwierający wydawnictwo „I’m Yo Man” ma najbardziej rozrywkowy i luźny charakter; stąd z jednej strony spinająca go swingowa klamra, z drugiej pojawiające się jedna po drugiej solowe prezentacje Mencla (na fortepianie), Cardenasa i Roystona (Colley jako jedyny musi jeszcze poczekać na swój moment). Subtelny „The Things” utrzymany jest w bardzo wolnym tempie, a ton nadaje mu przede wszystkim improwizacja fortepianowa lidera, którego lojalnie wspiera gitarzysta. „Two Pieces with Beatrice” to pierwsza na płycie kompozycja, w której rozbrzmiewa lira. Instrument ten w naszym kraju kojarzy się głównie z folkiem i muzyką dawną; Mencel znajduje jednak dla niego zastosowanie w zupełnie nowej stylistyce – i robi to ze szczególnym smakiem i wyrafinowaniem. Nie unika przy tym wchodzenia w interakcje z innymi, co w tym konkretnym przypadku skutkuje przepiękną melodią zagraną przez Steve’a na gitarze. „Full Immersion” urzeka nostalgicznym nastrojem, aczkolwiek fortepian Mencla przechodzi tu przez kilka faz – od nostalgicznej introdukcji, poprzez coraz dynamiczniejszą, dochodzącą do punktu kulminacyjnego improwizację, aż po tony niemal bajkowe, wręcz rajskie, na finiszu utworu.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Ciekawym eksperymentem jest, mocno wsiąkająca w folk, kompozycja „Photosynthesis”, którą autor oparł na duecie liry i gitary. Po niej z kolei pojawia się dynamiczny „Arrowsic” – kolejny bardzo mocny punkt płyty, z wyeksponowanym kontrabasem (w części pierwszej), solówką fortepianu i zapętlonym motywem gitary (w drugiej), wreszcie z popisem Cardenasa, któremu wcale nie jest daleko do gitarzystów progresywnych, i mocną sekcją rytmiczną (w końcówce). Na „Brooklyn Eye” nie brakuje również utworów, o czym przekonują tytuły, o charakterze sakralnym. Nie powinny one dziwić, biorąc pod uwagę, jak istotną rolę w życiu Amerykanów odgrywa religia chrześcijańska (zwłaszcza jej przeróżne protestanckie odłamy). „Come Holy Spirit” to nastrojowy, oparty na dźwiękach liry, hymn ku czci Ducha Świętego; ten sam instrument dominuje w przejmująco rzewnym „Psalmie 88”, w którym w pewnym momencie narracyjny trud przejmuje gitara – i jest to jeden z najpiękniejszych momentów całego wydawnictwa. Jednocześnie, z uwagi na uniwersalizm tematu, Mencel pozwala sobie tu również na czysto słowiańskie wtręty, które dodatkowo ubarwiają kompozycję.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Tytuł numeru przedostatniego – „The Last of the Mohicans” – z miejsca kojarzy się z klasyczną powieścią przygodowo-historyczną Jamesa Fenimore’a Coopera oraz jej najsłynniejszą filmową adaptacją autorstwa Michaela Manna z początku lat 90. ubiegłego wieku. To kolejna bardzo stylowa, choć miejscami dość dramatyczna (głównie za sprawą lidera i jego fortepianu) opowieść, w której dla odmiany to Steve Cardenas występuje w roli tego, który tonuje emocje. Na zakończenie Joachim Mencel wybrał nie tylko utwór najdłuższy (ponad dziewięciominutowy), ale prawdopodobnie także – chociaż przyznaję, że to akurat trudno zmierzyć – najdelikatniejszy. „Pelican” to przede wszystkim popis pianisty i gitarzysty, którzy, aby podbić serca słuchaczy, wcale nie potrzebują do tego wirtuozerskich, wgniatających w fotel (czy inne siedzenie) solówek – wystarczy im do tego subtelnie prowadzony dialog, w którym każde słowo (czyli dźwięk) ma wielkie znaczenie… Kiedy artysta oznajmia, że spełnił swoje marzenie, z miejsca rodzi się pytanie: Co dalej? Choć na razie możemy czerpać radość z „Brooklyn Eye”, warto też zwrócić pytające spojrzenie w stronę lidera projektu. Oby album ten okazał się dopiero pierwszym jego krokiem na drodze do zdobycia Ameryki. Zasługuje na to!
Skład:
Joachim Mencel – fortepian, lira korbowa, muzyka
Steve Cardenas – gitara elektryczna
Scott Colley – kontrabas
Rudy Royston – perkusja



Tytuł: Brooklyn Eye
Wykonawca / Kompozytor: Joachim Mencel
Data wydania: 18 września 2020
Nośnik: CD
Czas trwania: 62:26
Gatunek: jazz
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) I’m Yo Man: 06:33
2) The Things: 03:32
3) Two Pieces with Beatrice: 07:33
4) Full Immersion: 07:24
5) Photosynthesis: 03:00
6) Arrowsic: 06:14
7) Come Holy Spirit: 03:56
8) Psalm 88: 07:10
9) The Last of the Mohicans: 07:44
10) Pelican: 09:18
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

140
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.