Historia dwójki młodych turystów, z pozoru prosta, szybko zamienia się w wodospad chaosu podlany dużą dawką zachodniego wyobrażenia o Japonii i japońskiej popkulturze.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Fabuła „9 godzin” jest tak naprawdę bardzo prosta: dwójka młodych rysowników, M i K, przyjeżdża do wymarzonej Japonii. Wycieczka szybko zaczyna iść nie w tę stronę, co trzeba i nasi bohaterowie zostają wciągnięci (dosłownie) w wirtualną grę znudzonego Tengu, potwora-ducha z japońskiej mitologii. Muszą odnaleźć wyjście do prawdziwego świata, by móc odzyskać wolność i wrócić do domu. Proste? Owszem. Czy podczas lektury jest tak samo łatwo? O nie! Magenta King już we wstępie do albumu zaznacza, że postanowił poeksperymentować: „9 godzin” znajduje się pomiędzy komiksem z fabułą, szkicownikiem a strumieniem świadomości, gdzie fabuła miesza się z wizjami tego, co autorowi akurat kojarzy się z japońską popkulturą. Na kartach komiksu przewijają się i zbroje mecha, i wielkie roboty w kształcie magical girls, i Bill Murray – którego Japończycy zdają się wyjątkowo lubić – ale też elementy krajobrazu Tokio: wszechobecne automaty, w których kupić można w zasadzie wszystko, wąskie uliczki czy legendarne hotele kapsułowe. To barwny miszmasz, pełen wyolbrzymień, uproszczeń, pędzącej akcji i pokręconego poczucia humoru. Do tego fabuła nie jest stricte linearna. Magenta King skacze po wydarzeniach, pomijając część akcji, przez co można się momentami zgubić w czasie lektury. Nie jest to wadą samą w sobie – takie zabiegi, także zresztą zapowiedziane przez autora we wstępie, sprawiają, że całość jest bardzo dynamiczna, pełna emocji i z pewnością odstaje od standardowych komiksów, które mamy na półkach. Podobnie jest z rysunkiem. „9 godzin” na pierwszy rzut oka przypomina mangę: rysunki są czarno-białe, dynamika między postaciami podobna jak w japońskim komiksie, nawet papier jest zbliżony, całość różni się jednak kadrowaniem, które pozostaje dość zachodnie. Jednocześnie rysownik zrobił to, co obiecał – przygotował komiks w formie niestandardowej. Część rysunków jest pełna detali, nieomal realistyczna, inne to zaznaczone kilkoma kreskami szkice, jeszcze inne zatrzymują się gdzieś pomiędzy: mamy detal, nawet sporo, ale narysowany niedbale i jakby na odczep. Daje to „efekt zina”. „9 godzin” wygląda jak praca początkującego artysty, który na co dzień rysuje krótsze rzeczy albo nie zagrzał jeszcze miejsca w komiksie; to alternatywa w ciekawym wydaniu, jeśli ktoś lubi tego typu eksperymenty. Wydawnictwo Mandioca oferuje nam tutaj komiks dla fanów indie – pracę stanowczo spoza mainstreamu, nietypową, niekoniecznie ładną czy nawet mającą zdrową dawkę sensu. Wielbiciele Kraju Kwitnącej Wiśni też nie powinni być zawiedzeni – Magenta King serwuje koktajl japońskiej popkultury widzianej oczami zachodniego turysty i jest to całkiem smaczne oraz lekkostrawne. Na pewno jednak „9 godzin” nie jest dla każdego –jeśli wolicie tradycyjne komiksy, ze standardowo napisaną fabułą i mniej eksperymentalną kreską, to pomińcie ten tytuł. Plusy: - Dynamika akcji
- Jazda bez trzymanki po japońskiej popkulturze
- Ciekawy dla czytelnika eksperyment
Minusy: - Kreska nie jest zbyt atrakcyjna
- „Szarpana” akcja
Tytuł: 9 godzin Data wydania: 13 września 2019 ISBN: 9788395319143 Format: 176s. 165x235 mm Cena: 53,00 Ekstrakt: 60% |