W trzeciej odsłonie opowieści Kira Bułyczowa i Pawła Arsieniowa o Koli Gierasimowie i Alicji Sieliezniowej dziewczyna z przyszłości przenosi się do Moskwy z połowy lat 80. XX wieku. Musi jak najszybciej odzyskać myelofon, zanim wpadnie on w łapy podstępnych kosmicznych piratów. Nie jest to jednak wcale takie łatwe, zwłaszcza gdy ma się bandytów z Saturna przez cały czas – niemal dosłownie – za plecami.  |  | ‹Goście z przyszłości, cz.3›
|
W dwóch pierwszych odcinkach miniserialu opartego na powieści Kira Bułyczowa „Było to za sto lat” reżyser Paweł Arsienow wprowadził na arenę wydarzeń najważniejszych jego bohaterów: w pierwszym był to uczeń klasy szóstej jednej z moskwiewskich podstawówek Kola Gierasimow, natomiast w drugim jego rówieśniczka, a więc także dwunastolatka, Alicja Sieliezniowa. W normalnym świecie tych dwoje nigdy by się nie spotkało, ponieważ dzieli ich… równe sto lat: rzeczywistość Nikołaja to symboliczny (za sprawą George’a Orwella) rok 1984; Alicja żyje natomiast w 2084 roku. Ale świat wymyślony przez rosyjskiego mistrza prozy fantastycznonaukowej nie jest normalny. Jak się bowiem okazuje, możliwe są w nim podróże w czasie. I tym właśnie sposobem Gierasimow najpierw trafia do przyszłości, a następnie Sieliezniowa jego śladem wybiera się w przeszłość. Z czego oczywiście wynika wiele nieporozumień i przygód. Których zresztą nie byłoby, gdyby nie kosmiczni piraci, czyli podstępni przybysze z Saturna, pragnący wejść w posiadanie myelofonu – niezwykłego wynalazku dokonanego przez ojca Alicji, profesora Igora Sieliezniowa, dyrektora Kosmicznego Ogrodu Zoologicznego. Jest to skonstruowane na bazie superkryształu urządzenie, które umożliwia odczytywanie cudzych myśli. W tym konkretnym przypadku ma ono służyć do porozumiewania się ze zwierzętami, lecz Wesołek U i Krys pragną je wykorzystać w zupełnie innym celu. Całkiem możliwe, że zależy im na przejęciu władzy nad Wszechświatem. Na szczęście spryt Koli uniemożliwia im kradzież myelofonu. Problem jedynie w tym, że uciekając przed piratami, chłopiec przeniósł się z powrotem do swojego czasu – z wynalazkiem profesora Sieliezniowa w ręku. Tym samym ściąga on do Moskwy anno Domini 1984 nadzwyczaj groźnych łotrów, którzy posiadają zdolność przybierania dowolnych postaci – zarówno ludzkich, jak i zwierzęcych. W ślad za Wesołkiem U i Krysem przybywa jednak także Alicja, która chce jak najszybciej odnaleźć Gierasimowa, odebrać od niego myelofon i wrócić z urządzeniem do 2084 roku. Gorzej, że wie jedynie, jak chłopiec ma na imię i że chodzi – podobnie jak ona – do szóstej klasy; nie wie natomiast ani do której szkoły, ani jak się nazywa. Szczęście, że „Goście z przyszłości” to opowieść science fiction, na dodatek przeznaczona dla młodego widza, co oznacza tyle, że pewne uproszczenia i skróty fabularne nie rażą.  | |
Kiedy więc po wypadku (z autobusem) panna Sieliezniowa trafia do szpitala, okazuje się, że jej towarzyszka z sali, Julia Gribkowa, chodzi do tej samej szkoły, a nawet klasy co Kola. Tyle że w jej oddziale jest aż trzech Nikołajów. Trzeba będzie więc ustalić drogą dedukcji, który jest tym właściwym, bo przecież chłopak raczej nie oznajmi wszem i wobec, że odbył właśnie podróż w przyszłość, z której przywiózł ze sobą tajemnicze urządzenie. Gdyby to zrobił, pewnie jeszcze tego samego dnia wzięto by go na obserwację w zakładzie zamkniętym.  | |
Ale odnalezienie właściwego Koli to dopiero melodia przyszłości. Najpierw Alicja musi wydostać się ze szpitala, w którym dochodzi do siebie pod czujnym okiem doktora Alika Borisowicza i jego koleżanki po fachu Marii Pawłownej. Jest to o tyle trudne, że jej śladem cały czas podążają kosmiczni piraci, którzy gdy tylko jest im to potrzebne, potrafią przybrać postać lekarzy, czym niemal doprowadzają Marię Pawłowną do rozstroju nerwowego (bo kto by zachował spokój, widząc po drugiej stronie korytarza… siebie samego?). Cały trzeci odcinek miniserialu rozgrywa się w Moskwie współczesnej, tym samym bardziej niż kino fantastycznonaukowe przypomina młodzieżową historię obyczajową. Gdyby nie Wesołek U, który tropiąc Alicję, co rusz wciela się w kogoś innego, można by zapomnieć, że mamy do czynienia z opowieścią nie z tego świata. W środkowej odsłonie „Gości…” nie brakuje nowych bohaterów i nowych twarzy aktorskich. Na ekranie pojawiają się, choć jedynie na drugim planie, wielcy artyści. W doktora Alika Borisowicza wciela się na przykład Gieorgij Burkow („ Zakręt szczęścia”, „ Kalina czerwona”, „ Gorzki romans”), w Marię Pawłowną – Walentina Tałyzina („ Kuter Iwana”, „ Afonia”), natomiast w babcię Julii – Ludmiła Arinina („ Dworzec Białoruski”, „ Wyznanie miłości”). Z kolei matkę Koli zagrała Tatiana Bożok („ Oni walczyli za Ojczyznę”), która nie mogąc przebić się jako aktorka, ostatecznie zajęła się dubbingiem. A czyją twarz ma Julia Gribkowa? Dwunastoletniej Marianny Ionesian, córki nauczycielki historii i radzieckiego dyplomaty, która zwróciła na siebie uwagę filmowców, grając w amatorskim Teatrze Młodego Moskwianina (działającym przy Pałacu Pionierów). Choć za sprawą „Gości…” zdobyła popularność, nie zdecydowała się na to, aby zostać zawodową aktorką. Ukończyła studia filozoficzne na Uniwersytecie Moskiewskim (w 1993 roku), po czym wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Dzisiaj jest menedżerem artystów zajmujących się muzyką klasyczną.
Tytuł: Goście z przyszłości, cz.3 Tytuł oryginalny: Гостья из будущего Obsada: Aleksiej Fomkin, Natasza Gusiewa, Ilja Naumow, Wiaczesław Niewinny, Michaił Kononow, Marianna Ionesian, Gieorgij Burkow, Walentina Tałyzina, Ludmiła Arynina, Maria Stiernikowa, Tatiana BożokRok produkcji: 1984 Kraj produkcji: ZSRR Czas trwania: 63 min Gatunek: przygodowy, SF Ekstrakt: 60% |