Trzeci z serii „Tajemnicy złotej maczety” komiks ma ten problem, że w gruncie rzeczy niewiele się w nim dzieje.  | ‹Tajemnica złotej maczety #3: Pustynnym szlakiem›
|
Jak pamiętamy, w zeszycie „Podniebne szlaki” pozostawiliśmy naszego bohatera Witolda… na algierskiej pustyni. Po awaryjnym lądowaniu w czasie burzy samolot ugrzązł w piasku, a pilot i jego nawigator wyruszyli w przeciwnych kierunkach, w poszukiwaniu ludzkich osad. Witold miał szczęście – napotkał grupę arabskich bojowników, która, choć podeszła do jego opowieści z rezerwą, przygarnęła go do swego grona. Nawigator zapewne takiego szczęścia już nie miał, bo w komiksie więcej już się nie pojawi. Grupa arabskich bojowników nie od razu chce Witoldowi zaufać. Najpierw musi doprowadzić ich do wraku swego samolotu, aby udowodnić prawdziwość swej historii. Następnie, niemiłosiernie obijając własny tyłek o grab wielbłąda, bohater wyrusza wraz ze swą ekipą wyrusza na południe Sahary, do Laghuat. Okazuje się, że arabski oddział, zaangażowany w algierskie walki narodowowyzwoleńcze przeciwko francuskim kolonizatorom (reprezentowanych w szczególności przez okrutną Legię Cudzoziemską), ma tam bronić wodociągów, które, z bliżej niewiadomych powodów, mają zostać zniszczone przez Francuzów. Wiktor, znudzony już chyba służbą w cywilu, zgłasza się do ochotnika do pomocy, argumentując to słowami: „Walczycie o wolność – to wystarczający powód, żeby być po waszej stroni”. Wraz z bojowcem Allalem wyrusza do podziemnych korytarzy, by czekać na francuskich sabotażystów. Nie będę owijał w bawełnę – „Pustynnym szlakiem” to najsłabszy komiks cyklu „Tajemnica złotej maczety”. Jego głównym problemem jest to, że… prawie nic się w nim nie dzieje. Właściwa akcja zaczyna się dopiero w finale, resztę albumu wypełnia nużąca droga przez pustynię, wielbłądy, narzekania bohatera na jazdę na wielbłądzie, rozmowy. Rozmowy i rozmowy, a jak wiemy, Władysław Krupka mistrzem błyskotliwych dialogów nigdy nie był, więc większość wypowiedzi bohaterów razi drętwotą i napuszeniem. O czym mówią? O pustyni, o wielbłądach, o walce narodowowyzwoleńczej. Dialogów jakoś posuwających fabułę do przodu w gruncie rzeczy nie ma zbyt wiele.  | |
Na szczęście na koniec zaczyna się nareszcie coś dziać. Ale i do tego finału będę miał zastrzeżenia. I nawet nie chodzi mi o to, że skrytobójcze mordowanie ludzi za pomocą maczety nie do końca nadaje się do komiksu dla młodzieży. Większy problem mam z motywacją pana Witolda. Najpierw jakoś łatwo przystąpił do grupy spotkanych Arabów – ale to akurat nie powinno dziwić, w PRL-owskiej literaturze motyw wsparcia Polaka dla uciśnionej mniejszości czyli walka „o wolność waszą i naszą” pojawia się nad wyraz często. Tak więc można wytłumaczyć chęć Witolda by związać się z algierskim ruchem oporu przeciw francuskim kolonizatorom (więcej o tym ruchu postaram się napisać za tydzień, akcja kolejnej części cyklu nadal rozgrywa się w Algierii). Ale jednak beznamiętne obserwowanie, a nawet pomoc przy okrutnym zabijaniu trzech niczego nie spodziewających się francuskich żołnierzy, już lekko może szokować. Tak, algierska kolonia była pod rządami Vichy, ale jednak to Francuzi, niedawni sprzymierzeńcy, a Witolda ich śmierć zupełnie nie rusza. Nasz pilot bardzo łatwo zmienia sojusze. Na plus komiksu można zapisać, że tym razem mamy stosunkowo niewiele scenek-wypełniaczy, gdy pan Witold siedzi ze swymi słuchaczami i coś opowiada. Nie jest to jednak też komiks, w którym Wróblewski może rozwinąć swe skrzydła (głównie ze względu na jego „przegadany” charakter), choć przyznać należy, że ładnie popisuje się dynamiką w finałowych scenach walki. Szkoda, że w części pustynnej znów kuleje nakładanie koloru, ale taka już chyba specyfika tej serii.
Tytuł: Tajemnica złotej maczety #3: Pustynnym szlakiem Data wydania: 1985 Gatunek: historyczny, przygodowy |