To już piąty tom serii „LastMan”, a twórcom wciąż udaje się nas zaskakiwać. Zwłaszcza, że dalej nie wiemy o co toczy się gra.  |  | ‹LastMan #5›
|
Tak, informacje o intrydze i świecie przedstawionym w „LastMan” są nader skromne i dawkowane czytelnikom w iście aptekarskich dawkach. Sytuacja ta sprawia, że na każdy kolejny odcinek tej sagi, przyjmujący formę niepozornej książeczki, stylizowanej na mangę, czeka się z wypiekami na twarzy. Skoro twórcy mogli opowieść fantasy przenieść do jak najbardziej współczesnej nam metropolii, nie wiadomo, co jeszcze trzymają w zanadrzu. Sporo się stało od czasu, kiedy poznaliśmy pracownicę piekarni Marianne i jej dziesięcioletniego syna Adriana. Okazało się bowiem, że ich magiczny, pseudośredniowieczny świat to tylko enklawa, a poza chroniącą go granicą eteru leżą o wiele bardziej zaawansowane technicznie krainy. Kobieta z synem udali się tam w pościg za niejakim Richardem Aldaną, nieokrzesanym, tajemniczym przybyszem, który skradł Marianne serce, a Adrianowi trofeum, które razem wygrali w turnieju walki. Po szeregu perturbacji wylądowali w Paxtown, ponurej i niebezpiecznej futurystycznej metropolii. Odnaleźli Aldanę, który okazał się być typkiem spod jeszcze ciemniejszej gwiazdy, niż im się wydawało. Jednocześnie zaangażowali się w miejscowy pojedynek bokserski. Władając magią, od razu stali się jego sensacją. I w tym momencie zaczyna się tom piąty. Przyznam, że zaczynałem wątpić w to, czy autorom uda się mnie jeszcze tak zaskoczyć, jak miało to miejsce w pierwszych trzech albumach. Bo udział Marianne i Adriana w okrutnym pojedynku bokserskim wydawał się już pomysłem mocno przesadzonym. Richard natomiast z sympatycznego, aroganckiego gbura, zaczął robić się coraz mniej sympatyczny. Krótko mówić, wszystko zmierzało w stronę większej sztampy, niż nam się wydawało. Nic z tych rzeczy. Yves Balak, Michaël Sanlaville i Bastien Vivès po raz kolejny zagrali nam na nosie, całkowicie przedefiniowując role poszczególnych postaci. Do tego odkryli rąbek tajemnicy związany z magiczną krainą otoczoną eterem. Widać, że nie wymyślają swej opowieści na poczekaniu, tylko starannie planują każdy album, by wciąż utrzymać zainteresowanie czytelników. I to im się chwali. Mam tylko wrażenie, że w zgiełku wydarzeń i twistów fabularnych trochę zaczyna ginąć wyrazistość głównych bohaterów. Być może to dlatego, że w tym numerze bardzo dużo się dzieje. Z drugiej strony mamy więcej Richarda Aldany, więc jest coś za coś. Tom piąty „LasMan” nie zawodzi, wciąż dostarczając ekscytujących wrażeń. Tradycyjnie już nie mogę doczekać się kontynuacji, zastanawiając się, jakie to nowe niespodzianki szykują dla nas autorzy. Na razie udaje im się utrzymać równy, wysoki poziom. Oby tak dalej!
Tytuł: LastMan #5 Data wydania: 17 marca 2021 ISBN: 978-83-8230-025-3 Format: 204s. 148×206mm Cena: 41,00 Gatunek: sensacja Ekstrakt: 80% |