Trójmiejski kwartet Hellvoid to ewenement na rodzimym rynku. W składzie zespołu nie ma bowiem gitarzysty solowego, jest za to dwóch basistów, spośród których jeden zajmuje się wykonywaniem partii solowych. Świat rocka nie takie jednak dziwy już widział. Najważniejsze, że pełnowymiarowy debiut zespołu – „Bass and Roll, Vol. 1” – to dzieło, po które warto sięgnąć.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Po kilku singlach i EP-kach (co ciekawe, taki status ma również ponad półgodzinny, wydany w 2017 roku, „Eyes of the Lucifer”) przyszła kolej na pełnowymiarowy debiut trójmiejskiego kwartetu Hellvoid. Grupy o tyle nietypowej, że w swoim składzie ma… dwóch basistów: solowego, czyli Macieja Bardo, i rytmicznego, to jest Adriana Jegorowa. Poza nimi skład uzupełniają ukrywający się pod „ksywką” Mateo wokalista Mateusz Karsznia oraz grający na bębnach Piotr Czacharowski. To intrygujący zabieg i, co najważniejsze, broniący się. Ba! dzięki niemu można odnieść wrażenie, że zespół brzmi jeszcze potężniej. Niskie tony wdzierają się w uszy i demolują umysł. Stylistycznie to przede wszystkim mieszanka energetycznego stoneru z rasowym groove metalem. Trochę jakby w studiu nagraniowym – dodajmy, że musiałoby to być studio Tall Pine Records w podgdańskich Kolbudach – spotkali się panowie z Black Label Society (pod warunkiem, że Zakk Wylde odkłada na bok swoją gitarę i sięga po bas) z młodym, lecz przeniesionym w nasze czasy… Markiem Piekarczykiem. Mogę się oczywiście mylić, ale absolutnie nie zdziwiłoby mnie, gdyby frontman Hellvoid przyznał się do fascynacji twórczością TSA z pierwszej połowy lat 80. ubiegłego wieku (choć równie dobrze mogłoby to być AC/DC). Utwory polskojęzyczne („Więcej”, „Klątwa”, noszący znamiona ballady „Czas”) pojawiają się obok tych zaśpiewanych po angielsku, jak na przykład utrzymany w duchu nieodżałowanej amerykańskiej Pantery „Head Down” czy „Red Desert” (czyżby to nawiązanie do noszącej tę nazwę amerykańskiej formacji stonerowej? a może raczej podziękowanie dla Josha Homme’a za jego projekt The Desert Sessions?). Ale i w pozostałych utworach kwartet nie oszczędza słuchaczy. Bo i „Free Man”, i zahaczający o doom metal „Heartbreaker”, mimo fragmentów spokojniejszych, mają w sobie ogień i potrafią przyprawić o palpitację serca. Do podstawowego programu płyty muzycy dorzucili jeszcze bonusy – trzy znane już wcześniej utwory, które zarejestrowali w latach 2018-2019. Dwa z nich, „Hypnotizer” oraz „Cult of the Sun”, rzeczywiście nieco się różnią od pozostałych, przypominając mocno zbrutalizowanego metalem rock and rolla (co przy okazji wyjaśniałoby tytuł albumu). A jeżeli zaopatrzycie się w „Bass and Roll, Vol. 1” za pośrednictwem Bandcampa, to dostaniecie jeszcze intrygującą ciekawostkę: cover kompozycji „Larger Than Life” z repertuaru – nie spadnijcie przypadkiem z krzeseł – Backstreet Boys. Trzeba przyznać, że trójmiejscy muzycy wycisnęli z niego, ile tylko się dało, w efekcie czego nie odbiega on znacząco od reszty repertuaru Hellvoid. Skład: Mateusz Karsznia „Mateo” – śpiew Maciej Bardo – gitara basowa solowa Adrian Jegorow – gitara basowa rytmiczna Piotr Czacharowski – perkusja
Tytuł: Bass and Roll, Vol. 1 Data wydania: 16 lipca 2020 Nośnik: CD Czas trwania: 55:51 Gatunek: metal, rock W składzie Utwory CD1 1) Więcej: 04:01 2) Red Desert: 06:13 3) Groovy Woman: 05:33 4) Klątwa: 05:06 5) Czas: 06:02 6) Head Down: 05:13 7) Free Man: 04:53 8) Heartbreaker: 05:42 9) Electric Love [2019]: 04:57 10) Hypnotizer [2019]: 03:45 11) Cult of the Sun [2018]: 04:26 Ekstrakt: 70% |