Nowy „Mortal Kombat” oferuje wszystko, czego moglibyśmy się po takim filmie spodziewać – z wyjątkiem tytułowego turnieju.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Film, jak to ujęli w jednym z wywiadów twórcy, ma stanowić nie zamkniętą całość, ale wprowadzenie do całego uniwersum, które będzie dalej rozbudowywane w kolejnych filmach. Jak na każdy origin story przystało, jest tu mnóstwo gadaniny, odkrywania sekretów i, niestety, dziur logicznych 1). Walk nie zabraknie, niektóre okazują się całkiem widowiskowe i nawet ładnie wykorzystujące motywy znane z gier. Puszczania oka do widza nie brakuje, co zresztą dziwnie kontrastuje z patetycznymi przemowami niektórych bohaterów. Nie brakuje tu kilku perełek. Jedną z nich jest wątek konfliktu między Scorpionem a Sub-Zero, bardzo ładnie zasygnalizowany w prologu. Niestety, związek tego pierwszego z jednym z głównych bohaterów oraz późniejsze – spodziewane – pojawienie się, by wywrzeć zemstę, pozostawiają sporo do życzenia. Inną dobrą stroną filmu jest Kano, który, jako jedyny, nie traktuje całego wątku turnieju na poważnie. Zapewne miał on służyć jako comic relief, ale w ostatecznym rozrachunku wypada najlepiej spośród wszystkich bohaterów – zarówno tych dobrych, jak i tych złych. Wygląda na to, że w pełni będziemy mogli ocenić jakość odświeżonego „Mortal Kombat” dopiero na tle kolejnych odsłon. O ile oczywiście ich doczekamy. Jako niezależna produkcja, film prezentuje się średnio – choć oglądany z przymrużeniem oka potrafi sprawić frajdę. 1) Na miejscu Raidena wyteleportowałbym wszystkich złych w kosmos.
Tytuł: Mortal Kombat Data premiery: 28 maja 2021 Rok produkcji: 2021 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 110 min Gatunek: akcja, fantasy, przygodowy Ekstrakt: 60% |