Proza Lovecrafta jest bardzo trudna w adaptacjach, jednak wciąż rosnąca popularność tego autora sprawia równocześnie, że twórcy różnych mediów (filmów, seriali, mangi czy komiksu) coraz częściej wracają do „Samotnika z Providence”. Wychodzi im to różnie, czasem lepiej, zwykle gorzej. Alberto Breccia podejmuje tę próbę – i ląduje stanowczo w drugiej kategorii.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Zacznijmy od tego, dlaczego Lovecrafta ciężko się przekłada (intersemiotycznie). Ano dlatego, że jego literatura jest w większości przypadków mało dynamiczna. Lovecraft nie był pisarzem kładącym nacisk na wartką akcję i błyskotliwe dialogi. Zależało mu na tworzeniu klimatu – i to bardzo konkretnego klimatu: grozy, niesamowitości, kosmicznego osamotnienia i przerażenia. Świat przedstawiany w prozie Lovecrafta jest tak zły i groźny, że często nie da się tego wyrazić, bo przekracza to możliwości ludzkiego języka. A jak coś jest tak złe, to tym bardziej trudno to przedstawić – stąd problemy z ekranizacjami czy komiksami. W „Mitach Cthulhu” Alberto Breccia dobrze zdaje sobie sprawę z tej trudności i wybiera interesujące w teorii rozwiązanie: przechodzi w przedstawienia abstrakcyjne. Cała niewyobrażalna potworność z prozy Lovecrafta staje się abstrakcyjną chmurą kropek i kresek budzących czasem jakieś skojarzenia, częściej jednak – zupełnie jałowych. Założenie było warte przetestowania, niestety wynik rozczarowuje, ponieważ abstrakcje Breccii nie budują Lovecraftowskiej grozy. Na tym nie koniec. Jedną z podstaw komiksopisarstwa jest niepowtarzanie tych samych informacji na dwa sposoby: wizualny i tekstowy. Chodzi więc o to, by nie opisywać tego, co jest przedstawiane na ilustracjach. Breccia to robi nieustannie, ale przyznać trzeba – w wielu przypadkach tylko to sprawia, że czytelnik w ogóle wie, co się dzieje. Gdyby nie te opisy symetryczne do ilustracji, nie dałoby się odtworzyć większości historii. Coś, co teoretycznie jest błędem cechującym początkujących scenarzystów, w przypadku „Mitów Cthulhu” jest po prostu „mniejszym złem”. Zostają jeszcze same fabuły. Mamy tu wybór w zasadzie największych hitów Lovecrafta: „Zgrozę w Dunwich”, „Zew Cthulhu”, „Kolor z innego wszechświata”, „Widmo nad Innsmouth” itd. W sumie 9 opowiadań na 120 stronach. Autorem adaptacji jest Norberto Buscaglia. Niestety konieczna skrótowość oraz pewne zmiany wobec oryginałów sprawiają, że te historyjki przestają angażować odbiorcę. Nie straszą nas, ani nawet nie wzbudzają ciekawości, co będzie dalej. W zasadzie jedyne napięcie, jakie budziły we mnie „Mity Cthulhu” brało się z chęci zobaczenia, co jeszcze udało się w nich zepsuć, jakie rozczarowania czekają na następnych stronach. To dość sadystyczna przyjemność i wątpię, by rezonowała z tym, co chciał w swojej twórczości osiągnąć Lovecraft.
Tytuł: Mity Cthulhu Data wydania: 25 września 2019 ISBN: 978-83-8110-923-9 Format: 124s. 194 x 280 mm Cena: 55,00 Gatunek: groza / horror |