Niektórzy utożsamiają pojęcie „brytyjskiej inwazji” z muzyką i ekspansją na rynek amerykański takich zespołów jak m.in. The Beatles, The Rolling Stones czy The Who. Dla fanów komiksu jednak wiąże się to raczej ze wzmożonym zainteresowaniem pracami twórców z wysp w latach ‘80 i ‘90 – to właśnie wtedy na amerykańskiej scenie zadebiutowali tacy scenarzyści jak Neil Gaiman, Grant Morrison, Peter Milligan czy Alan Moore. Część z nich dostała zadanie odświeżenia mniej popularnych bohaterów DC. I tak Milligan pisał cykl „Shade, the changing man”, Morrison zajął się „Animal-Manem” i „Doom Patrolem”, a Moore przejął „Sagę o Potworze z Bagien”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Potwór z Bagien został stworzony przez Lena Weina i Berniego Wrightsona („Frankenstein żyje, żyje!”) i po raz pierwszy pojawił się w 92. numerze „House of Secrets”. Później bohater dostał własną serię, pisaną kolejno przez Weina, Davida Michelinie, Gerry’ego Conwaya i Martina Pasko – Moore przejął cykl od 20. numeru, w 1983 roku. Angielski scenarzysta dostał dużą swobodę przy tworzeniu tego komiksu i w pełni ją wykorzystał. Zaczął od rewolucji – wywrócił na drugą stronę samą istotę tego bohatera. Pierwotnie „Potwór z Bagien” był naukowcem, Alekiem Hollandem, który w wyniku nieszczęśliwego wypadku z udziałem bagna i chemikaliów zmienił się w monstrum, zdolne kontrolować roślinność. W wersji Moore’a… nie będę wam tego zdradzał, by nie zepsuć niespodzianki – dość powiedzieć, że twist jest dużego kalibru. Moore rozbudowuje także mitologię tytułowego Potwora, dopowiada, skąd wzięły się jego moce i do czego tak naprawdę bohater jest zdolny. To oczywiście nie wszystko co Anglik ma do zaoferowania. Autor dostarcza konkretne fabuły, oscylujące głównie wokół horroru, przeważnie zawierającego jakąś formę komentarza społecznego oraz ekologicznego. Nie boi się trudniejszych tematów i wplata je w taki sposób, by seria nie straciła swojego rozrywkowego charakteru. Mimo przystępnej formy, jest to komiks dla dojrzalszego czytelnika. Potwór z Bagien jest częścią uniwersum DC, więc bardziej popularne postacie też muszą się tu pojawić (gościnne występy zaliczają m.in. Etrigan, Deadman, a nawet członkowie JLA), jednak Moore implementuje je tak zręcznie, że komiks nie traci nastroju grozy. Nie brakuje też wątków romantycznych ani psychodelicznych – które świetnie ze sobą współgrają w „Święcie wiosny”, zeszycie wieńczącym ten album. Za warstwę wizualną odpowiadają głównie Stephen Bissette (szkic) i John Totleben (tusz). Ich plansze są umiejętnie zakomponowane, a same rysunki solidne, choć wyraźnie są produktem swoich czasów. Biorąc się za „Sagę…” trzeba mieć świadomość, że to komiks sprzed prawie 40 lat i nie wszystkie jego elementy dobrze się zestarzały. Ilustracje trącą nieco myszką, szczególnie gdy popatrzy się na przesadzone emocje malujące się na twarzach bohaterów. A takich ujęć nie brakuje. Również kolory, którymi pokryte są plansze mogą odstręczać: jaskrawe, silnie kontrastujące – niezbyt dobrze współgrają z atmosferą grozy, którą starają się wytworzyć scenarzysta i rysownik. Zbyt często też tekst dominuje nad obrazem, plansze są przegadane – w większości wypadków zupełnie niepotrzebnie. Pierwszy tom „Sagi o Potworze z Bagien” nie jest pozbawiony wad, jednak jak najbardziej warto go przeczytać. Moore napisał znakomity komiks, pełen grozy i nieoczywistych rozwiązań, który z pewnością zadowoli wszystkich szukających ambitniejszej rozrywki. Plusy: - Świetny scenariusz
- Doskonale napisane postacie
- Umiejętne wymieszanie grozy i wątków obyczajowych
Minusy: - Nie wszystkie elementy dobrze się zestarzały
Tytuł: Saga o potworze z bagien #1 Data wydania: 18 kwietnia 2018 ISBN: 9788328134164 Format: 432s. 170x260 mm Cena: 99,99 Gatunek: groza / horror Ekstrakt: 90% |