Po latach 70. XX wieku pozostały przede wszystkim odległe wspomnienia. Ale także mnóstwo doskonałej muzyki, w której młodzi rockmani po dziś dzień szukają inspiracji. Nie inaczej ma się rzecz z niemieckim triem Yagow, którego najnowszy longplay – „The Mess” – to mieszanka różnych, popularnych w tamtym czasie, gatunków muzycznych: od space’u, poprzez krautrock, aż do bluesa.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Chociaż położone w zachodniej części Niemiec Zagłębie Saary, którego główne miasto to Saarbrücken, jest regionem bardzo rozwiniętym pod względem przemysłowym – nie przekłada się to na dominację kulturalną. Nie pamiętam (choć należy brać pod uwagę fakt, że pamięć ludzka bywa mimo wszystko zawodna), abym – przynajmniej do tej pory – miał okazję rozpływać się w peanach nad jakimś wywodzącym się z tego kraju związkowego (mam na myśli Saarę) wykonawcą rockowym bądź jazzowym. Aż do teraz. Okazało się bowiem, że trio Yagow, którego najnowszą płytę postanowiłem właśnie wziąć na warsztat, wywodzi się z… Saarbrücken. Nie słyszeliście o tym zespole? Nie miejcie z tego powodu wyrzutów sumienia, ja też dowiedziałem się o ich istnieniu dopiero dwa tygodnie temu. Grupa powstała w połowie ubiegłej dekady z inicjatywy perkusisty Marca Schönwalda, który do współpracy dobrał sobie jeszcze wokalistę i gitarzystę Jana Wernera oraz basistę Axela Rothhaara. W tym składzie zarejestrowali pierwsze utwory, które następnie – w czerwcu 2016 roku – ukazały się na debiutanckim albumie zatytułowanym po prostu „Yagow”. W jednym z numerów na basie zagrał, zamiast Axela, Kai Peifer, który po publikacji płyty zastąpił go już na stałe. Krążek, wydany przez niezależną berlińską wytwórnię Crazysane Records, nie przebił się do szerszego grona słuchaczy (mam dzięki temu usprawiedliwienie, prawda?), co sprawiło, że na kilka kolejnych lat formacja popadła w letarg. A potem na dodatek nadeszła pandemia koronawirusa i cały show-biznes wywróciła do góry nogami. Panowie z Yagow nie mieli jednak zamiaru poddawać się. Przygotowali materiał na następną płytę i w październiku ubiegłego roku wybrali się do… holenderskiego Eindhoven, gdzie w studiu o urokliwej nazwie Super Nova zarejestrowali siedem nowych kompozycji, które – dokładnie pięć lat po debiucie – ujrzały światło dzienne na longplayu „The Mess” (jak na razie, ma on jedynie wersję winylową). Tym razem jednak muzyka Niemców została w istotny sposób wzbogacona dzięki zaproszeniu do współpracy holenderskiego klawiszowca Brama van Zuijlena, który zagrał na syntezatorach, organach i pianinie. Wcześniej dał się on poznać głównie z psychodeliczno-metalowej formacji Radar Men from the Moon. Wiedząc o tym, przestaje dziwić wiele pojawiających się na „The Mess” rozwiązań brzmieniowych, które odważnie nawiązują do stylistyki wczesnego Hawkwind.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Szukając korzeni stylu prezentowanego przez trio z Saarbrücken, należy wskazać dwie inspiracje; tą drugą – obok Hawkwind – jest psychodeliczny krautrock z początku lat 70. ubiegłego wieku. Z „The Mess” najbardziej zadowoleni będą więc wielbiciele space rocka, ale sporo miłych dla siebie dźwięków odkryją również fani bluesa (zwłaszcza tego z południa Stanów Zjednoczonych). Warto dodać także, że zdając sobie sprawę z ograniczeń wynikających z trzyosobowego składu, Werner chętnie korzysta także z elektronicznych dronów (robi to już przed nawiązaniem współpracy z van Zuijlenem). Nie powinien więc dziwić fakt, że otwierający album numer tytułowy zaczyna się od dźwięków… sitaru, na którym przecież nie zagrał żaden z obecnych w studiu artystów (a przynajmniej nic takiego nie wynika z opisu płyty). „The Mess” po nastrojowej, aczkolwiek niepokojącej introdukcji (z melorecytacją Wernera na tle dronów) szybko zamienia się w klasycznie spacerockowy kawałek: z motoryczną gitarą i „kwasowymi” organami. Muzycy, wzorem swoich brytyjskich mistrzów, stawiają na psychodeliczny trans, dzięki czemu, choć w warstwie melodycznej niewiele się zmienia, trudno dostrzec upływające minuty. W nieco mniej dynamicznym „Doomed to Fail” pojawia się swampowa gitara, natomiast głos wokalisty, co stanie się w kolejnych kompozycjach normą, zostaje mocno zniekształcony przez efekty elektroniczne (jakby Jan pragnął ukryć pewne swoje niedostatki w tej dziedzinie). Jakby tego było mało, Bram nakłada na całość kolejne ścieżki syntezatorowe, co sprawia, że im bliżej końca, tym bardziej muzyka Yagow przytłacza (co samo w sobie jest całkiem miłym wrażeniem).  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Rise & Shine” oznacza powrót do stylistyki energetycznego, ale i melodyjnego Hawkwind, z kolei „Bloom” zahacza o typowy dla lat 90. XX wieku psychodeliczny doom metal z elementami stoneru (co może się spodobać wielbicielom Monster Magnet). Te same rejony muzycy penetrują w „Tres calaveras”, którego wartością dodaną stają się monumentalnie brzmiący organy. W dużej mierze to dzięki nim utwór ten brzmi tak majestatycznie. Choć oczywiście swoje dorzuca także donikąd się nie spiesząca sekcja rytmiczna. Szósty w kolejności „Eclectic Electric” ma tytuł, który jest nie tylko zabawną grą słów, ale i trafnie charakteryzuje jego zawartość muzyczną. To kolejny wypad w stronę zaprawionego acidem bluesa. Czego zresztą nie brakuje także w finałowym, niemal dziesięciominutowym „Getting Through – Is This Where the Magic Happens?”, w którym Niemcy (plus Holender) robią résumé tego, co zaprezentowali już wcześniej: słychać więc trochę „południowego” bluesa i sporo hawkwindowego space’u, a do tego jeszcze tonującą – w finale – emocje elektronikę. Czy za sprawą „The Mess” grupa z Saarbrücken wypłynie na szersze wody? Tego, niestety, nie jestem w stanie im zagwarantować. Ale na pewno warto dać im szansę. Skład: Jan Werner – śpiew, gitara elektryczna, drony Kai Peifer – gitara basowa Marc Schönwald – perkusja, instrumenty perkusyjne
gościnnie: Bram van Zuijlen – syntezatory, organy, pianino
Tytuł: The Mess Wykonawca / Kompozytor: YagowData wydania: 18 czerwca 2021 Nośnik: Winyl Czas trwania: 40:21 Gatunek: blues, metal, rock W składzie Utwory Winyl1 1) The Mess: 05:56 2) Doomed to Fail: 04:28 3) Rise & Shine: 05:26 4) Bloom: 04:47 5) Tres calaveras: 05:45 6) Eclectic Electric: 04:27 7) Getting Through – Is This Where the Magic Happens?: 09:32 Ekstrakt: 70% |