Lądując na odległej planecie oczywiście trzeba się liczyć z kontaktem z przedstawicielami obcej cywilizacji. Jednak widzimy, że profesorek Nerwosolek i jego wierna asystentka Entomologia Motylkowska zupełnie nie spodziewali się, że spotkają w takim miejscu tak liczne grono istot, które na pierwszy rzut oka wyglądają całkiem znajomo.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Naokoło pary kosmicznych podróżników stoją między innymi pies, małpa, myszy, kot, wąż, a nawet pchły (tych ostatnich wprawdzie nie widzimy, ale tak przecież twierdzi Entomologia). Trudno byłoby się więc dziwić początkowemu niepokojowi i zaskoczeniu Nerwosolka i jego asystentki, którzy przecież nie mogą być pewni intencji otaczających ich stworzeń. Czyżby fauna na obcym globie rozwinęła się w niemal identycznym kierunku jak na Ziemi? Otóż wyjaśnienie tej zagadki jest zupełnie inne, a poznajemy je z relacji samych zwierząt. Okazuje się bowiem, że również one są na tej planecie jedynie przybyszami, a umiejętność mówienia zyskały dzięki mutacji, której uległy pod wpływem otaczającej ich radiacji. Para głównych bohaterów tej historyjki z „Dymków z Tintina, jak dymek z komina” jest zaś naprawdę zdumiona, gdy dowiaduje się, że natrafiła na zwierzęta, które były wysyłane w ramach eksperymentów w kosmos. Miały one szczęście, bo nie zginęły, tylko zostały przyciągnięte przez odległy glob, który w ten właśnie sposób przestał być przeraźliwie pusty. Co istotne, ostatecznie to spotkanie okaże się niezwykle korzystne dla wszystkich postaci, które widzimy na kadrze, co oczywiście będzie zasługą niezawodnego profesorka Nerwosolka. |