Świat przemierzam, niby podróżnik,
a każdy dom tak bardzo się różni.
Większość wydaje się być tym moim,
lecz ja odchodzę, a dom nadal stoi.
Coś w każdym jest nie tak, by dłużej
zostać. Zrobić pranie, pościerać kurze.
Czai się w każdym ukryta usterka.
Małe pęknięcia w rogu lusterka,
co złowróżą - jak mawia przesąd stary,
a moja głupia dusza lubi wierzyć w czary.
Idę więc dalej świat obserwując bacznie.
Na oko nakładam szkiełko doświadczeń,
co widok zmienia w nie zawsze prawdziwy.
Czasem coś jest proste, a nie cuda, dziwy.
Często przyglądam się zbyt natarczywie.
Niesłusznie dystans, nieufność żywię
do mężczyzn wcale nie takich samych,
do dni i lat ważnych, jeszcze nieznanych,
do świata co wcale nie jest tak zły, być może,
a jeśli jest - szkiełko w innym założę kolorze.