powrót; do indeksunastwpna strona

nr 06 (CCVIII)
lipiec-sierpień 2021

Klasyka kina radzieckiego: Dwa tygodnie bez wojny
Stanisław Goworuchin ‹Bryzgi szampana›
To jeden z najmniej znanych filmów zmarłego w 2018 roku Stanisława Goworuchina. Ale wcale nie jeden z najgorszych. Po prostu miał pecha, ponieważ jego premiera odbyła się w momencie, gdy głowy mieszkańców Kraju Rad zaprzątało wszystko inne poza rodzimymi nowościami kinowymi. W efekcie „Bryzgi szampana”, będące adaptacją autobiograficznej prozy Wiaczesława Kondratjewa, popadły w zapomnienie.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W 1976 roku Aleksiej German (starszy) przeniósł na ekran w dużej mierze autobiograficzną powieść słynnego pisarza i korespondenta wojennego Konstantina Simonowa „Dwadzieścia dni bez wojny”. Zrealizowane trzynaście lat później „Bryzgi szampana” oparte są na tym samym schemacie fabularnym, jednak dzięki temu, że powstały już w zupełnie innej epoce politycznej (po reformach wprowadzonych przez Michaiła Gorbaczowa), są dużo odważniejsze w spojrzeniu na pierwsze – tak niekorzystne dla Związku Radzieckiego – miesiące Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Autorem tego filmu był, cieszący się już wtedy sporym uznaniem widzów, Stanisław Siergiejewicz Goworuchin (1936-2018), mogący poszczycić się takimi przebojami, jak kinowy dramat „Pion” (1966) czy telewizyjny miniserial kryminalny „Gdzie jest Czarny Kot?” (1979). Nie zapominajmy także, że Goworuchin był współautorem scenariusza „Piratów XX wieku” (1979), jednego z największych kasowych przebojów w dziejach sowieckiej kinematografii.
„Bryzgi szampana” są adaptacją prozy Wiaczesława Leonidowicza Kondratjewa (1920-1993), który po wojnie przez wiele lat pracował jako artysta-grafik; na karierę pisarską zdecydował się bardzo późno, mając niemal sześćdziesiąt lat na karku. Pozostawił po sobie zaledwie kilka tekstów, które pierwotnie opublikowane zostały na łamach moskiewskiego czasopisma „Знамя”. Był wśród nich również „Urlop z powodu zranienia”, który stał się kanwą scenariusza „Bryzgów…” (zgodnie podpisali się pod nim Wiaczesław Leonidowicz i Stanisław Siergiejewicz). Była to w sumie trzecia ekranizacja prozy Kondratjewa; na kolejną – „Rżew” Igora Kopyłowa – trzeba było poczekać do 2019 roku. Pisarz opisał w „Urlopie…” własne wojenne doświadczenia, kiedy to – jako bardzo młody chłopak – po ciężkich walkach pod Rżewem został w lipcu 1942 roku na dwa tygodnie odesłany do domu.
Głównym bohaterem filmu jest – będący alter ego Kondratjewa – lejtnant Wołodia (to oczywiście imię, nazwiska postaci nie poznajemy), który jako dowódca oddziału wykazał się na froncie wielką odwagą. A przecież wcale nie chciał być żołnierzem. Ba! nawet teraz chętnie zrzuciłby mundur i podjął przerwane w 1939 roku, kiedy prosto z sali wykładowej trafił do wojska i został wysłany na Daleki Wschód, studia architektoniczne. Trzy lata spędzone w armii, a zwłaszcza ostatnie miesiące, znaczone krwawymi walkami z Niemcami, sprawiły, że teraz patrzy on już zupełnie inaczej na świat. Prawdziwe jest dla niego to, co dzieje się w okopach – dziesiątki tysięcy zabitych, rannych i zaginionych, miliony wziętych do niewoli (choć o tym akurat mowy nie ma). Lipcowa Moskwa, do której właśnie trafia, wydaje mu się czymś kompletnie nierealnym. Młody żołnierz nie potrafi zrozumieć, jak można normalnie żyć – chodzić na randki z dziewczynami, oglądać filmy w kinie, pić szampana i koniak w restauracji – w tym samym czasie, kiedy na froncie ważą się losy ojczyzny.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Wołodia pochodzi z inteligenckiej (kiedyś może nawet ziemiańskiej) rodziny. Jest uważnym obserwatorem, wiele potrafi zrozumieć, ale mimo to czuje się zagubiony. Julia, jego przedwojenna miłość, widzi w nim wielkiego bohatera; kocha go do tego stopnia, że zgłasza się do służby wojskowej, aby trafić na front i być jak najbliżej niego. Ale ona nie wie, co się tak naprawdę z tym wiąże. Jej postępowanie wydaje się młodemu mężczyźnie egzaltowane i niedojrzałe. Poza tym sam bije się z wieloma myślami, patrzy więc na Julię jak na wyrzut sumienia i zamiast spędzać z nią każdą wolną chwilę – unika jej jak ognia. Zrozumienia szuka u innych, poznanych przypadkowo kobiet – Nadieżdy i Antoniny. Zwłaszcza ta ostatnia ujmuje go urokiem osobistym i faktem, że studiuje na tym samym wydziale, na którym jeszcze kilka lat temu on sam studiował. Na dodatek okazuje się, że ojciec dziewczyny jest generałem – mógłby więc wystarać się o nowy przydział dla Wołodii, co uwolniłoby go od konieczności powrotu prosto pod niemieckie kule.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Oczyma Wołodii Kondratjew i Goworuchin patrzą na różne ludzkie typy, pokazują ich postawy w chwili śmiertelnego zagrożenia dla ojczyzny. Jedni pogrążają się w nałogu, inni w beztrosce, jeszcze inni ledwo wiążą koniec z końcem bądź przeżywają swoje małe i duże dramaty. Gdzieś na marginesie padają ważne stwierdzenia. Lejtnant pyta generała, jak to było możliwe, że tak potężna armia dała się latem 1941 roku do tego stopnia zaskoczyć wrogowi i poniosła tyle klęsk? Mowa jest także – kto wie, czy nie po raz pierwszy w kinie radzieckim – o zamieszkach, jakie wybuchły w stolicy w połowie października 1941 roku, kiedy wydawało się już przesądzone wkroczenie Wehrmachtu do Moskwy. Nietypowa, bo nieheroiczna (w sowieckim rozumieniu), jest także postawa kobiety, którą Wołodia informuje o śmierci – kilka miesięcy po fakcie – jej męża. Wdowa nie wygłasza patetycznych mów, nie składa ofiary na ołtarzu ojczyzny. Myśli w tym momencie jedynie o swoich dzieciach…
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
To niezwykle przejmujący film. Niestety, jego premiera – w sierpniu 1989 roku – przypadła na wyjątkowo niekorzystny moment. Kto wtedy w Kraju Rad chciał chodzić do kin? Kto chciał rozdzierać narodowe szaty? W efekcie film przeszedł praktycznie niezauważony i dzisiaj niesłusznie pozostaje w zapomnieniu. A skąd wziął się jego nietypowy tytuł? Od bardzo popularnego w latach 20. i 30. w Związku Radzieckim tanga rozsławionego przez brazylijskiego pieśniarza José Lucchesiego (1897-1989). Rozbrzmiewa ono zresztą, co w pełni zrozumiałe, w jednej ze scen. Poza tym słyszymy muzykę – niekiedy bardzo kameralną, to znów podniosłą – skomponowaną przez Nikołaja Korndorfa (1947-2001), absolwenta Konserwatorium Moskiewskiego, który dwa lata po premierze „Bryzgów szampana” wyemigrował do Kanady. Za zdjęcia odpowiadał natomiast Giennadij Engstrem („Pod gradem kul”), który w latach 80. stał się etatowym współpracownikiem Goworuchina.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
A kogo widzimy na ekranie? W głównego bohatera wcielił się dwudziestoletni Aleksiej Burykin, dla którego był to aktorski debiut. Później zagrał jeszcze kilkanaście ról, ale od 2004 roku, kiedy to ukończył Wyższe Kursy Scenariopisarstwa i Reżyserii, zajmuje się przede wszystkim realizacją filmów dokumentalnych. Debiutantką była również grająca Tonię Antonina Wieniediktowa, która szybko zrezygnowała z kariery. Z kolei filmowa Julia, czyli Natalia Szczukina, gra do dzisiaj, chociaż bez znaczących sukcesów. Bardziej cenieni aktorzy pojawili się za to na drugim planie. W przyjaciela Wołodii, Siergieja Iwanowicza, wcielił się Oleg Mieńszykow („Spaleni słońcem”, serial „Gogol”), w matkę lejtnanta – Ludmiła Kryłowa („Żywi i martwi”), we wdowę Stiepanową – Tatiana Dogilewa („Dworzec dla dwojga”, „Zapomniana melodia na flet”), a w weterana wojny domowej Jegorycza – Lew Borisow („Los człowieka”, „Ballada o żołnierzu”).



Tytuł: Bryzgi szampana
Tytuł oryginalny: Брызги шампанского
Rok produkcji: 1989
Kraj produkcji: ZSRR
Czas trwania: 100 min
Gatunek: melodramat, wojenny
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

101
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.