powrót; do indeksunastwpna strona

nr 06 (CCVIII)
lipiec-sierpień 2021

Tu miejsce na labirynt…: Radość zawsze kończy się smutkiem
Non Violent Communication ‹Emocje›
Nadszedł czas zmian! Po pierwsze: kwartet Non Violent Communication skrócił swoją nazwę do NVC. Po drugie: wymienił basistę. Po trzecie: nie poszedł do studia na żywioł. Jedno tylko nie uległo zmianie: drugi album grupy – „Emocje” – jest tak samo dobry, jak debiutanckie „Obserwacje”. I wciąż ma wielkie szanse zadowolić najwybredniejszych wielbicieli rocka i free jazzu.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
To truizm, ale nadzwyczaj prawdziwy: czas płynie szybko, bardzo szybko. Nawet się nie spostrzegłem, gdy okazało się, że od wydania debiutanckiego albumu formacji Non Violent Communication – „Obserwacje” – minęły już dwa lata. A wydawało się, że to było… oczywiście, że nie wczoraj czy przed miesiącem, ale nie więcej niż przed rokiem. W ciągu tych dwóch lat, zapewne – z powodu pandemii koronawirusa – nie tak intensywnych, jak muzycy planowali, trochę się jednak w zespole zadziało. Przede wszystkim nastąpiła istotna zmiana personalna: z kolegami rozstał się basista Łukasz Lembas, na miejsce którego przyjęto zaprawionego w rockowo-industrialnych bojach Grzegorza Chudzika. Przed laty dał się on poznać jako współtwórca gotycko-metalowego Lorien („Czarny kwiat lotosu”, 2002), a następnie industrialnych Maszyn i Motyli („Panoptikon”, 2014; „Czas”, 2017) oraz kultowego już Rigor Mortiss („Brud”, 2016). Nie da się ukryć, że to potężne wzmocnienie grupy…
…w której poza tym, podobnie jak na „Obserwacjach”, grają: saksofonista Rafał Wawszkiewicz (niegdyś w Merkabah, Sting Nie Zagra w Kazachstanie), bębniarz Arkadiusz Lerch (Ssaki, So Slow, Sunrise i wiele innych) oraz odpowiedzialny za elektronikę Michał Głowacki (Latające Pięści). Ta trójka – plus Lembas – spotkała się już wcześniej w składzie postrockowo-ambientowego So Slow, biorąc udział w rejestracji albumu „3T” (2017). Właśnie podczas tej sesji narodził się pomysł stworzenia Non Violent Communication. Jeśli jednak ktoś spodziewał się, że pod nowym szyldem artyści ci będą grać starą muzykę – już pierwsze sekundy utworu otwierającego debiutancki krążek musiały wyprowadzić go z błędu. Dla niektórych uszu to wyprowadzanie mogło być nawet dość bolesne. NVC (taka nazwa widnieje na nowym wydawnictwie kwartetu) gra bowiem zadziornego rocka psychodelicznego wymieszanego z free jazzem.
Nie jest to może twórczość tak bardzo ekstremalna, jak miało to miejsce w przypadku formacji PainKiller czy Naked City kierowanych przez Johna Zorna, ale też nie aż tak odległa. Sesja do „Emocji” odbyła się w warszawskim studiu Moustache Ministry. Poszło szybko: nagranie, mix i mastering zamknęły się w trzech miesiącach – pomiędzy styczniem a marcem tego roku. A do sprzedaży płyta trafiła – za sprawą krakowskiego Audio Cave – już w czerwcu. I słusznie. Nie było na co czekać, tym bardziej że wielbiciele NVC każdy dzień zwłoki mogliby uznać za nieuzasadnione znęcanie się. Zwłaszcza gdyby, zgodnie z tytułem, dali ponieść się emocjom.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Biorąc pod uwagę tytuły instrumentalnych kompozycji, „Emocje” powinniśmy traktować jako concept-album: opowieść o ludzkiej naturze i jej reakcjach na zmieniające się bodźce zewnętrzne (czy to wynikające z relacji interpersonalnych, czy też będących skutkiem sytuacji społecznej, politycznej bądź gospodarczej). Temat to, nie ma co ukrywać, wyjątkowo aktualny, w Polsce – aktualniejszy tym bardziej. Na całość – niemal pięćdziesięciominutową – złożyło się pięć utworów. Czy z długości ich trwania można wyciągać jakieś ogólniejsze wnioski (najdłuższymi numerami są „Smutek” i „Złość”), nie mam pewności. Ale na sto procent znaczące są tytuły i fakt, że aż cztery z nich odnoszą się do emocji jednoznacznie bądź raczej negatywnych (do dwóch wcześniej wymienionych należy dorzucić jeszcze „Strach” i „Wstręt”) – musi być konkretnym sygnałem wysłanym przez zespół. I to cały, bo wydany materiał jest dziełem wszystkich członków NVC.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Z informacji, jakie docierały do mediów już wcześniej, wynika, że przygotowując się do nagrania „Emocji”, kwartet przyjął nieco inne założenie, niż to, jakie przyświecało mu podczas pracy nad „Obserwacjami”. Tamta płyta była de facto jedną wielką improwizacją rockowo-jazzową; teraz muzycy przed wejściem do studia przygotowali ogólne założenia kompozycji, które stały się podstawami późniejszych improwizacji. Tym samym wciąż pozostawiali sobie dużą swobodę twórczą, co było konieczne, aby nie wypaczyć idei całej płyty. Od czego zaczęli? Trochę zaskakująco, bo od… „Radości” (i nie chodzi tu wcale o podwarszawską miejscowość, która teraz jest już integralną częścią stolicy). Ale czy rzeczywiście ten numer nastraja tak bardzo optymistycznie? Owszem, nie brakuje mu intensywności (za którą odpowiada głównie sekcja rytmiczna) ani emocjonalności (tu dokłada się nade wszystko saksofonista), ale jest i odrobina – wygenerowanego przez elektronikę – nastroju, choć w tym przypadku ewoluuje to w stronę niepokojącego industrialu.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
I trudno się dziwić, ponieważ tuż po „Radości” wpadamy prosto w „Złość”, a ta często nie bierze jeńców. Kwartetowi zaś bardzo dokładnie udało się odwzorować w muzyce to uczucie. Motorycznej, punkowej, a nawet hardcore’owej perkusji towarzyszy tu nadzwyczaj głośny, sprzężony bas, do których z czasem dołącza „bzyczący” jak stado os (względnie szerszeni) saksofon. Brzmi groźnie, prawda? A jeżeli zastanawiacie się, do czego to wszystko zmierza – spieszę z odpowiedzią: do zagranego na metalową modłę free jazzu, który tyleż zawdzięcza Johnowi Coltrane’owi i Ornette’owi Colemanowi, co panom z norweskiego Shining. W tym nieposkromionym, podlanym psychodelicznym sosem gniewie tkwi jednak ogromny urok, który wynika ze szczerości przekazu. Tak samo ma się rzecz ze „Strachem”, który wyrasta ze „Złości”. Dominują w nim frapujące elektroniczne tła i – po raz kolejny – psychodeliczny saksofon, który nabiera takiej mocy, że zdaje się rozwierać skrzydła nad całością.
Zadajecie sobie już pytanie, co może nastąpić po „Strachu”? Panowie z NVC nie mają litości, dlatego czwarta muzyczna ilustracja odwołuje się do „Wstrętu” (nie zdziwiłbym się, gdyby inspiracją do powstania akurat tego utworu naprawdę był słynny film Romana Polańskiego). Początek tej kompozycji może jednak zaskoczyć: nie brakuje mu bowiem klarowności, dopiero w drugiej części – za sprawą saksofonowych peregrynacji Rafała Wawszkiewicza – nabiera adekwatnego do tytułu charakteru. Grane przez niego dźwięki są doprawdy drażniące i odpychające, choć jednocześnie turpistycznie fascynujące. Wieńczy całe to emocjonalne rozedrganie szesnastominutowy „Smutek”. Bez niego ta płyta miałaby zupełnie inny charakter; pozostawiałaby słuchacza w psychicznym rozdarciu, poturbowanego, skłonnego do agresji (może nawet autoagresji). „Smutek”, choć także ma bardzo różne oblicza, mimo wszystko tonuje nastrój i pozwala do całości podejść z należytym dystansem.
Skład:
Rafał Wawszkiewicz – saksofony
Michał Głowacki – elektronika, komputer
Grzegorz Chudzik – gitary basowe
Arkadiusz Lerch – perkusja



Tytuł: Emocje
Wykonawca / Kompozytor: Non Violent Communication
Data wydania: 2021
Wydawca: Audio Cave
Nośnik: CD
Czas trwania: 48:30
Gatunek: jazz, rock
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) Radość: 06:59
2) Złość: 13:13
3) Strach: 06:08
4) Wstręt: 06:01
5) Smutek: 16:08
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

179
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.