powrót; do indeksunastwpna strona

nr 08 (CCX)
październik 2021

Znajdź Thora na obrazku
Jason Aaron, Mike Del Mundo, Christian Ward ‹Thor #1: Thor odrodzony›
Pierwszy tom serii „Thor” w ramach Marvel Fresh z podtytułem „Thor Odrodzony” prezentuje Władcę Gromów po bożemu. Oczywiście po bożemu w odmianie Asgardzkiej.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Thor #1: Thor odrodzony›
‹Thor #1: Thor odrodzony›
Nie powiem, podobały mi się przygody Thor Gromowładnej. Była to jedna z nielicznych zmian dokonanych w ramach projektów Marvel Now i Marvel All-New All-Different, które faktycznie odświeżyły serię i o tyle, o ile nie lubię kiedy znane postacie zastępuje się ich odpowiednikami innej płci, koloru skóry, czy orientacji seksualnej, to w tym wypadku trudno byłoby o jakieś zastrzeżenia. Niemniej dobrze się stało, że zanim scenarzysta Jason Aaron stracił wenę twórczą, dostał odgórne polecenie powrotu do stanu poprzedniego. Lepiej pozostawić lekki niedosyt i dobre wrażenie, niż zamęczyć postać, jak stało się to w przypadku pani Wolverine czy X-Menów przeniesionych z przeszłości.
Odinson znów posiada moc Thora i ciska gromami. Nie ma tylko młota Mjolnira, który uległ zniszczeniu. Zamiast niego otrzymał pakiet jego duplikatów. O wiele mniej wytrzymałych, więc dość szybko je zmienia, ale poza tym nic się nie zmieniło. Wciąż jest on butnym i honorowym wojownikiem, który zdecydowanie sprzeciwia się złu. I na tym polu może się wykazać, ponieważ Malekith Przeklęty z Królową Żaru w dalszym ciągu prowadzą krwawą krucjatę, podbijając kolejne światy. Teraz zabierają się za krainę umarłych i kto, jak nie Thor ma ich powstrzymać.
To jednak tylko część omawianego komiksu (choć większa). W tej drugiej przenosimy się w bardzo odległą przyszłość, by spotkać Dziadka Thora (jak już kiedyś pisałem – każdy heros chce mieć swoją wersję Staruszka). Pchnięty sentymentem wskrzesza on zniszczoną Ziemię, co nie podoba się różnym potężnym siłom, którym nasza planeta zawsze była solą w oku.
Za obie historie odpowiada wspomniany Jason Aaron, który od lat zajmuje się przygodami Gromowładnych i, co najważniejsze, robi to ze świetnym skutkiem. Tu również nieźle sobie radzi. Rozwija rozpoczęte wcześniej wątki, ale tworzy także nowe. Dotyczy to zwłaszcza wydarzeń z przyszłości, które sięgają po znane motywy, modyfikując je w nieoczywisty sposób. Może nie jest to poziom „Staruszka Logana”, ale narzekać nie można. Zwłaszcza, że do głównej historii mam o wiele więcej zastrzeżeń.
Zacznę od tego, że tym razem Aaron nie zapanował nad wydarzeniami, rozgrywając je chaotycznie i bez nuty dramatyzmu. Czasem wydają się one kompletnie bez sensu (przynajmniej w formie w jakiej to zostało pokazane), dotyczy to zwłaszcza pewnego ślubu. Nagłe pojawienie się Thanosa, który od czasów „Wojen Nieskończoności” uznawany jest za zmarłego, również nie do końca zostało wykorzystane. Pomijam już fakt, że biorąc pod uwagę system wierzeń Szalonego Tytana, nie powinien on znaleźć się w tym miejscu, a raczej krążyć wokół królestwa Pani Śmierci. Jednak ponieważ to uniwersum Marvela, to nie doszukuję się w tym sensu. To już bardziej dziwne wydaje się stworzenie przez Thora przyszłości nowej Ziemi, zamieszkiwanej przez homoseksualnego Adama i jego partnera. Nie dowiadujemy się jak to wygląda z Ewą, ale w tej konfiguracji nie będzie potrzeba nadprzyrodzonych superłotrów by stosunkowo szybko zakończyć historię odrodzonej ludzkości.
Wracając jednak do Krainy Umarłych, to tym, co najbardziej mi przeszkadzało w lekturze były rysunki Mike′a Del Mundo. Nie wiem, na jakiej zasadzie dobiera się rysowników w Domu Pomysłów, ale mam wrażenie, że jednym z kryteriów jest to, by kadry były maksymalnie nieczytelne. Wgryzanie się w chaotyczną kreskę urodzonego na Filipinach Kanadyjczyka stanowiło dla mnie prawdziwą męczarnię, choć nie można powiedzieć, by jego styl obfitował w mnogość szczegółów. Lubi natomiast robić dużo zamieszania na pierwszym planie. Do tego dochodzą jaskrawe plamy kolorów, które dodatkowo sprawiają, że całość staje się wyjątkowo mało przystępna. Zdecydowanie bardziej przypadły mi do gustu prace jego zmiennika Christiana Warda, preferującego klimaty bliższe malarstwu.
Jednak nieczytelność to tylko jedna rzecz, którą mogę zarzucić Mike′owi Del Mundo. Inną jest irytująca infantylizacja prezentowanej historii. Preferuje on bowiem zagrywki rodem z kreskówek (czyżby znów odbijał się czkawką mariaż Marvela z Disneyem?). Na przykład otrzymującym łomot postaciom nad głowami zaczynają latać gwiazdki, a nawet ptaszki. Sorry, ale to nie humorystyczny „Deadpool”, a pełna dramatyzmu opowieść o możliwej zagładzie Dziewięciu Światów. Być może to dlatego Aaron nie potrafił dobrze rozwinąć swojego scenariusza.
Jeśli miałbym zatem porównywać Thora w wykonaniu Jane Foster z Thorem Odinsonem, póki co ta pierwsza wygrywa. Cieszy powrót Gromowładnego, ale osobiście nie takiego wejścia się spodziewałem. Pozostaje nadzieja, że to tylko początek jego przygód i zaraz wszystko wskoczy na właściwe tory. Chociaż świadomość, że Del Mundo wciąż pozostaje jednym z rysowników pracujących nad serią mocno ją studzi.



Tytuł: Thor #1: Thor odrodzony
Scenariusz: Jason Aaron
Data wydania: 29 września 2021
Przekład: Marceli Szpak
Wydawca: Egmont
ISBN: 9788328152090
Format: 152s. 167x255mm
Cena: 39,99
Gatunek: superhero
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

86
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.