Czy da się napisać pełnowymiarową recenzję „Draculi”, autorstwa Alberta Breccii, komiksu, który można przeczytać w niecałe dziesięć minut? Spróbujmy.  |  | ‹Dracula›
|
Chociaż może sformułowanie „przeczytać” nie jest w tym wypadku najwłaściwsze. Mamy bowiem do czynienia z pozycją niemą. Postacie nie rozmawiają i pozostaje nam śledzić rysunki. A te są… hm… specyficzne. Aby jednak w pełni zrozumieć zawartość „Draculi”, należy wpierw poznać kontekst historyczny okresu w jakim powstał. Alberto Breccia nie jest u nas szczególnie znany, niemniej w Argentynie to postać kultowa. Jego wpływu na rozwój komiksu w Ameryce Południowej nie sposób przecenić. Choć z pochodzenia był Urugwajczykiem, urodził się i przez większość życia tworzył w Argentynie. Najczęściej ilustrował scenariusze innych twórców. Upodobał sobie zwłaszcza horror i często odwoływał się do dzieł Lovecrafta czy Poego. Z czasem jego styl ewoluował od naturalistycznego w stronę psychodelicznej zabawy formą. W połączeniu z poważnymi tematami taka formuła historii obrazkowych nie podobała się rządzącej w Argentynie juncie wojskowej, która w drugiej połowie lat 70. dokręcała śrubę mieszkańcom. Dlatego też Breccia był zmuszony opublikować powstałego w latach 1982-1983 „Draculę” we Francji. Najpierw w częściach, a następnie w 1984 roku w formie zbiorczego albumu, zatytułowanego przewrotnie „Drácula, Dracul, Vlad?, Bah…”. I właśnie ten oryginalny chaotyczny i prześmiewczy tytuł albumu dobrze oddaje jego zawartość. Choć z okładki spogląda na nas złowrogi wampir z obnażonymi kłami, bliżej mu do Szlurpa i Burpa Tadeusza Baranowskiego, niż do ikonicznej postaci z powieści Brama Stokera. Czasy jego świetności dawno minęły i teraz próbuje odnaleźć się we współczesnym świecie, co okazuje się niełatwe. Jego perypetie poznajemy w formie pięciu krótkich historyjek, przedstawiających najsłynniejszego krwiopijcę świata w krzywym zwierciadle. Na ogół mamy do czynienia z mrocznym początkiem i zabawną puentą, a sam Dracula musi zmierzyć się z takimi problemami, jak interwencja szlachetnego Supermana, niekompletne uzębienie czy alkoholizm swojej ofiary. Breccia wyśmiewając schematy, sięga głęboko do popkulturowych wzorców. Widać to zwłaszcza w odcinku, w którym spotykamy Człowieka Ze Stali. Choć ten ostatecznie został pozbawiony emblematu na piersi (na szkicach dołączonych do wydania jest on widoczny, ale zapewne istotną kwestią okazały się tu prawa autorskie), od razu domyślamy się o kogo chodzi. Ale są też bardziej subtelne nawiązania, jak kruk przelatujący za oknem zmęczonego życiem pisarza. Mamy też zaznaczone, że podbieranie komuś krwi nie zawsze musi oznaczać ingerencję sił ciemności. Przewrotnym epizodom towarzyszy surrealistyczna oprawa graficzna. Artysta daleko odszedł od realizmu, w którym specjalizował się za młodu, proponując karykaturalne postacie oraz jaskrawe kolory, które dodatkowo sprawiają wrażenie, że całość powstała pod wpływem niedozwolonych substancji psychoaktywnych. Przyznam, że nie jestem zwolennikiem aż takich odlotów, ale nie wykluczam, że osoby bardziej nastawione na underground tego typu formuła może bardziej zadowolić. I w zasadzie tyle mógłbym napisać o tej pozycji, gdyby nie jedna historia, która sprawia, że obok „Draculi” nie da się przejść obojętnie, traktując jedynie jako zbiór humoresek. Pośród popkultorowej zabawy i czarnego humoru trafiamy bowiem na epizod, w którym oczami wampira oglądamy Argentynę za czasów argentyńskiej dyktatury wojskowej. I tu już nie ma z czego się śmiać. Breccia w bardzo przejmujący sposób prezentuje kolejne kadry, na których widzimy masowe egzekucje, krwawe tłumienie pokojowych manifestacji, tortury, głód i zezwierzęcenie społeczeństwa. W pamięci zwłaszcza pozostaje scena na cmentarzu, gdzie nad grobami oznaczonymi jako „N.N.” modlą się ubrane na czarno kobiety. Jest to nawiązanie do niesławnej „Nocy Ołówków”, najbardziej znanej zbrodni junty przeciw obywatelom. Wtedy to na zlecenie rządu porwano, a następnie torturowano (nierzadko ze skutkiem śmiertelnym) uczniów, którzy protestowali przeciwko podwyżce cen biletów komunikacji miejskiej w La Plata. Gdyby nie ten rozdział, „Draculę” można by uznać za zabawny, choć już lekko trącający myszką komiks dla wielbicieli czarnego humoru. Jednak w ostatecznej formule staje się on ważnym świadectwem Argentyńskiej codzienności w najmroczniejszym okresie w historii kraju. Z tego też powodu nie da się przejść obok tego albumu obojętnie. Wydawnictwo Non Stop Comics zadbało też, by zyskał on godną oprawę z licznymi dodatkami, w tym szkicami i biografią twórcy oraz rozbudowanym posłowiem.
Tytuł: Dracula Data wydania: 29 września 2021 ISBN: 9788382301472 Format: 88s. 194x280 mm Cena: 55,00 Gatunek: groza / horror, humor / satyra Ekstrakt: 70% |