W Roku Lema ukazała się siódma płyta tria RGG z Łukaszem Ojdaną na fortepianie. To nie przypadek, bo przecież „Mysterious Monuments on the Moon” wykazuje wyraźne inklinacje fantastycznonaukowe. Kto więc chce, może odczytywać jej zawartość przez pryzmat dzieł wielkiego pisarza. Ma na to od muzyków „zielone światło"!  |  | ‹Mysterious Monuments on the Moon›
|
To oczywiście przypadek, że dwudziesta rocznica powstania tria RGG zbiega się z setną rocznicą urodzin klasyka polskiej (i nie tylko) literatury science fiction Stanisława Lema. A może wcale nie! Może tak właśnie miało się stać i zostało to zaplanowane w niebiesiech, że kontrabasista Maciej Garbowski, perkusista Krzysztof Gradziuk oraz towarzyszący im od 2013 roku pianista Łukasz Ojdana świętują swój okrągły jubileusz akurat w roku, który przez Sejm RP ogłoszony został rokiem autora „Solaris”. W każdym razie nowy album zespołu – „Mysterious Monuments on the Moon” – został w jakimś sensie zainspirowany twórczością pochodząca z Lwowa pisarza-fantasty, ale i filozofa, socjologa, futurysty… – długo można by jeszcze wyliczać. A ta wyliczanka jest o tyle istotna, że zawarta na płycie muzyka RGG jest właśnie trochę jak pisarstwo Lema – wewnętrznie skomplikowana i prowadząca do różnorodnych interpretacji. Trio nigdy nie płynęło z prądem. Nigdy nie grało jazzu dla tych, którzy oczekują jedynie rozrywki. Chętnie nawiązywało do muzyki klasycznej – vide albumy „Szymanowski” (2013), na którym zadebiutował Ojdana, czy „Memento” (2019), zawierające między innymi kompozycje Henryka Mikołaja Góreckiego. Na „Mysterious Monuments on the Moon” tej klasyki jest jeszcze więcej, ale w bardzo specyficznym – awangardowym i minimalistycznym wydaniu. Z tego też względu jest to bezsprzecznie najtrudniejsze w odbiorze wydawnictwo RGG. Momentami mroczne jak ciemna strona Księżyca, do którego artyści odwołują się w tytule. Wspominają także o „tajemniczych monumentach”, które z kolei mogą kojarzyć się z filmową „Odyseją kosmiczną 2001” Stanleya Kubricka. I pomyśleć, że tę podróż kosmiczną odbyli tu, na Ziemi – konkretnie w studiu Tokarnia w podwarszawskim Nieporęcie – i że zajęła im ona zaledwie dwa dni (czternastego i piętnastego września ubiegłego roku). Album czekał na wydanie niemal dokładnie rok. Ukazał się na progu jesieni, co nie powinno dziwić, bo to jest właściwa pora na taką muzykę: tajemniczą i zaskakującą, stonowaną i introwertyczną, niekiedy nostalgiczną, to znów przyprawiającą o klaustrofobię. Wyjść cało z pojedynku z „Mysterious Monuments on the Moon” nie jest tak łatwo, ale dotarcie do finiszu gwarantuje satysfakcję. Kompozycje zawarte na płycie można podzielić na dwie – wzajemnie przenikające się – części. Osiem z piętnastu to tytułowe „Monumenty": minimalistyczne, lecz zróżnicowane utwory, które połączone w jedno – można się zabawić, układając je w odpowiedniej kolejności – tworzą intrygującą suitę. Pełną nieśpiesznych improwizacji, w których instrumentem wiodącym jest fortepian Ojdany. Niekiedy energiczniejszy, niemal zastępujący sekcję rytmiczną („Monument III”), to znów pozwalający rozwinąć skrzydła pozostałym instrumentom („Monument IV”, w którym kontrabasista sięga po smyczek).  | |
Bywa, że mamy tam do czynienia z nawiązaniami do free jazzu z lat 50. i 60. („Monument V”), to znów do ekstrawagancji spod znaku Johna Cage′a (zagrany na granicy słyszalności „Monument VI”). Ale też trio potrafi w tej sekwencji płynnie przejść do intensywnego i dynamicznego free, które w wersji koncertowej przyprawiłoby co wrażliwszych słuchaczy o rozstrój nerwowy („Monument VII”). Zwieńczenie jest jednak ponownie stonowane, można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że ma nastrój żałobno-elegijny („Monument VIII”). Co zresztą nie powinno dziwić, bo proroctwa Lema dotyczące przyszłości ludzkości także nie nastrajały optymizmem. Pomiędzy „Monumentami” pojawiają się utwory, które tematycznie dopełniają opowieść: subtelny „Planet LEM”, oparty na motywie Artiego Shawa (1910-2004) „Moonray” – bliższy muzyce klasycznej niż jazzowi, pożyczony (choć tylko w niewielkim fragmencie) od Érica Satiego (1866-1925) dekadencki „Vexations”, wreszcie najbardziej przystępny spośród wszystkich, niemal romantyczny „Son of a Prince”. W końcowych fragmentach płyty – pomiędzy „Monumentami” VII i VIII – pojawiają się jeszcze „Urantia” (tu zaskoczeniem jest fakt, że Ojdana wprowadza bardzo melodyjną frazę) oraz „Reversed”, w którym z kolei mamy do czynienia z „zabawą” dźwiękami. Być może część ścieżek została puszczona od tyłu, a może przetworzono je elektronicznie. W każdym razie efekt okazał się bardzo niepokojący. Brzmiący jak ostrzeżenie. A że Stanisław Lem również ostrzegał nas przed próbami podboju Wszechświata, którego nie potrafimy zrozumieć i którego tak naprawdę lękamy się – można tę mroczną miniaturę uznać za kolejne nawiązanie do twórczości pisarza. Lem przekraczał granice artystyczne, patrząc – mniej lub bardziej odważnie – w przestrzeń kosmiczną, RGG zrobiło to, posługując się muzyką. Nie oznacza to jednak wcale, że instrumentalne „Mysterious Monuments on the Moon” to gotowa ścieżka dźwiękowa do filmu fantastycznonaukowego. Chyba że byłby to film eksperymentatora na miarę Andrzeja Żuławskiego. Skład: Łukasz Ojdana – fortepian Maciej Garbowski – kontrabas Krzysztof Gradziuk – perkusja
Tytuł: Mysterious Monuments on the Moon Wykonawca / Kompozytor: RGGData wydania: 24 września 2021 Nośnik: CD Czas trwania: 51:42 Gatunek: jazz, klasyczna W składzie Utwory CD1 1) Monument I: 01:58 2) Monument II: 05:01 3) Planet LEM: 04:41 4) Moonray: 06:09 5) Sixfold: 00:52 6) Monument III: 03:26 7) Monument IV: 04:18 8) Vexations: 02:02 9) Son of a Prince: 02:43 10) Monument V: 03:59 11) Monument VI: 03:45 12) Monument VII: 04:51 13) Urantia: 02:55 14) Reversed: 01:53 15) Monument VIII: 03:09 Ekstrakt: 80% |