Kolejny pierwszy tom przygód doktora Strange′a. Tym razem w ramach serii wydawniczej Marvel Fresh. Nie powiem jednak, by opowieść ta należała do szczególnie odświeżających.  |  | ‹Doktor Strange #1›
|
Kontynuujemy wątki rozpoczęte jeszcze w czasach Marvel Now 2.0, a mianowicie chodzi o to, że używanie magii wiąże się z poważnymi konsekwencjami, a za ogromną moc będzie trzeba w końcu zapłacić. Strange już długo lawirował między wierzycielami, ale wreszcie musiało dopaść i jego. Niespodziewanie stracił swoje mistyczne moce, a wraz z nimi radość życia. Nieoczekiwanie zwraca się o pomoc do Tony′ego Starka, jako do osoby, która swego czasu stawiła czoła swoim demonom. Ten proponuje nieoczywiste, ale bardzo w jego stylu, rozwiązanie – podróż w kosmos. Skoro Strange nie jest w stanie odnaleźć magii na Ziemi, niech poszuka jej w kosmosie. A że miliarder właśnie skonstruował prototyp statku kosmicznego, który idealnie nadaje się do tej misji, właściwie nie ma się nad czym zastanawiać. Jeśli ideą Marvel Fresh było odświeżenie leciwych bohaterów, wysłanie Mistrza Magii, który poprzysiągł bronić Ziemi, w kosmos było ryzykownym, ale intrygującym posunięciem. Sama utrata zdolności odczytywania magii i potrzeba uczenia się tego na nowo również dawała spore pole do popisu dla jakiegoś utalentowanego scenarzysty. Niestety trafiliśmy na Marka Waida, gościa, który może i ma dobre pomysły, ale nieumiejętnie przelewa je na papier. Przede wszystkim nie potrafi zgrabnie osadzić w historii postaci. Tak też jest i tym razem. Po niezłym wstępie dzieje się coś dziwnego. Scenarzysta zaczyna się strasznie rozpędzać z akcją. W momencie, kiedy spodziewamy się, że Strange krok po kroku będzie odzyskiwał moc, tempo narracji zaczyna niebezpiecznie przyspieszać. Skaczemy od lokalizacji do lokalizacji, od jednego mistrza magii do drugiego i coraz mniej zaczyna nas to wszystko obchodzić. Trochę lepiej jest pod koniec, kiedy rozpoczyna się walka z jednym z nemezis Strange′a. Choć doprowadza nas do tego zagranie, które nazwałbym kontrowersyjnym. Co prawda nie mamy do czynienia z odkryciem przez Mistrza Magii, że jest postacią komiksu, tak jak to Waid niegdyś zrobił z Fantastyczną Czwórką, ale to rzecz mniej więcej tego kalibru. Przez moment można pomyśleć, że zamiast poważnego (do tej pory) komiksu, trafiliśmy do wariację na temat „Autostopem przez galaktykę”. Dlatego, paradoksalnie, najlepszym momentem komiksu jest zeszyt, w którym nie walczymy z wszechmocnymi istotami, ani nie przemierzamy przestrzeni międzyplanetarnych, a jesteśmy na Ziemi i zajmujemy się jak najbardziej ziemskimi problemami. A mianowicie deweloperem, który ma zamiar przejąć nieruchomość Strange′a, oraz kilka sąsiednich, by na ich miejscu wybudować imponujący supermarket. W historii tej jest wszystko to, czego brakuje pozostałym, a mianowicie pełnokrwiste postacie, które możemy poznać i polubić. Szkoda, że nie rozwinięto bardziej tego wątku. Od strony graficznej natomiast nie jest źle. Choć mamy do czynienia z pracami dwóch rysowników, to trzeba przyznać, że Javier Piña i Jesús Saiz całkiem zgrabnie się uzupełniają, tworząc czytelne i staranne kadry. Nie ma się więc czego przyczepić, choć z zachwytami też byłbym ostrożny. Odbiór pierwszego tomu „Doktor Strange” w ramach Marvel Fresh zależy od tego, czego oczekujemy od komiksów superbohaterskich. Jeśli akcji i szybkiego tempa, to na pewno będziecie zadowoleni z lektury. Natomiast jeśli chcecie czegoś więcej, co pozwalałoby się zaangażować w fabułę, wtedy możecie mieć problem. Ja w każdym razie miałem.
Tytuł: Doktor Strange #1 Data wydania: 25 sierpnia 2021 ISBN: 9788328152281 Format: 264s. 167x255mm Cena: 69,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 60% |