powrót; do indeksunastwpna strona

nr 08 (CCX)
październik 2021

Niekoniecznie jasno pisane: Wszechświat to za mało
ciąg dalszy z poprzedniej strony
W bliżej nieokreślonym miejscu we wszechświecie dochodzi do nagłej emisji potężnej energii – wyczuwają to ziemscy superbohaterowie, Thanos, Galactus i inni potężni gracze. Dr Doom zawiera niestabilny sojusz z Kangiem Zdobywcą (tak, możemy tu zobaczyć komiksową wersję „głównego złego” IV fazy MCU – jeden z „wariantów” Kanga pojawił się w ostatnim odcinku „Lokiego”) i razem lecą ku źródłu energii. Galactus i jego pomagierzy również – a na Ziemi tymczasem pojawiają się złe sobowtóry superbohaterów. Najbardziej świadomy natury zagrożenia jest Thanos, który dobrze wie, że to znowu Adam Warlock będzie najważniejszą figurą w nadchodzącej rozgrywce. Tym razem całemu kosmosowi zagraża Magus, alter ego Warlocka. Ten, gdy został posiadaczem wszystkich sześciu kamieni, postanowił usunąć ze swojej osobowości całe zło i dobro – aby niczym nie skażona, zimna logika kierowała jego decyzjami. Obydwa „wydalone” byty uległy personifikacji – Magus jest „czystym złem” (o „dobru” Warlocka jeszcze nic nie wiemy, widzimy tylko, że jest rodzaju żeńskiego). Wszechświat to za mało, w konfliktach tej skali na szali kładzie się całe uniwersa.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Wojna nieskończoności” naprawdę wstrząsnęła uniwersum Marvela u samych podstaw. Magus jest przeciwnikiem jeszcze straszniejszym niż poprzednio Thanos. Liczba zaangażowanych bohaterów jest kilkakrotnie większa, podobnie jak ilość miejsc i wątków fabularnych. Oczywiście cała historia jest niebywale prosta i totalnie rozrywkowa, tu nie ma miejsca na wielkie filozoficzne tematy. Zagrożenie, jak można było się spodziewać, zostaje usunięte, choć nikt nie gwarantuje, że na zawsze. „Wojna nieskończoności” kończy się w listopadzie 1992 roku wielce intrygującym obrazem. Widzimy „dobrą wersję” Warlocka unoszącą się w przestrzeni kosmicznej i słyszymy głos narratora – Thanosa: „Dzisiaj zło poniosło sromotną klęskę. Niestety pewnego dnia wszechświat będzie się musiał zmierzyć z dobrą stroną Warlocka. Boję się, że to zagrożenie może się okazać jeszcze większe”. Jak słusznie się domyślacie – dokładnie tak będzie.
Rok 1993 był bowiem rokiem „Krucjaty nieskończoności”. Oto nadciąga „Bogini”, potężny, świetlisty byt przypominający Joannę D’Arc – uosobienie dobroci Adama Warlocka. Jej celem jest likwidacja wszelkiego zła we wszechświecie, niezależnie od poniesionych kosztów. „Nie bój się, przybywam z sercem pełnym miłości. Jestem tu, by usunąć ból i cierpienie”. Bogini to taki gwiezdny paladyn, krzyżowiec o niemal nieograniczanej mocy – mówiąc o Zbawieniu, Odkupieniu, Oczyszczeniu, Wierze, Dobroci i Sprawiedliwości przeciąga na swoją stronę całą masę ziemskich superbohaterów. Bełkot, jakich słyszano wiele w historii ludzkiej cywilizacji, wpłynął na tych herosów kierujących się sztywnym, nienaruszalnym kodeksem moralnym – Hulka, Punishera czy Wolverine’a Bogini nawet nie zauważyła. Stworzyła dla wybrańców tak zwany „Raj Omega” na obcej planecie i razem ze swoimi akolitami wzięła się ostro do roboty.
Zbiorcze wydanie „Krucjaty nieskończoności” składa się z wybranych odcinków trzech serii. „Infinity Crusade” to podstawa – ziemscy superbohaterowie biorą się za łby i próbują zniszczyć Boginię lub ją ocalić. Tymczasem szefowa całego zamieszania układa scenariusz o wiele potworniejszy niż te autorstwa Thanosa i Magusa (kto by się spodziewał?) – wszechświat to znowu za mało! „Warlock Chronicles” opowiada o tułaczce Adama Warlocka i jego przymierzu – znowu – z Thanosem. „Warlock and the Infinity Watch” z kolei jest komediowym uzupełnieniem całej fabuły – wesołe, czasem absurdalne przygody Straży Nieskończoności ze szczególnym wskazaniem na rozbrajającego Trolla Pipa. „Krucjata nieskończoności” zamyka trylogię – łatwo się domyślić, że wszystko skończyło się dobrze. Gdyby było inaczej, Marvel musiałby przestać wydawać komiksy.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jim Starlin i jego koledzy rysownicy stworzyli bez wątpienia rzecz ważną, znaczącą i wpływającą mocno na kolejne komiksowe lata w wydawnictwie Marvel. Musimy sobie jednak zdawać sprawę, że nie jest to w żadnym wypadku komiks aspirujący do wielkiego dzieła, nie chce on redefiniować gatunku, czy skłaniać do głębokich filozoficznych rozważań – to są rzeczy bardzo proste fabularnie, koncepcyjnie i narracyjnie. Jest to komiksowa, superbohaterska rozrywka z lat dziewięćdziesiątych, choć o wiele lepiej przemyślana i zdecydowanie bardziej rozbudowana, niż to, co zazwyczaj serwował Marvel swoim czytelnikom. Na dziele Starlina wzorowały się kolejne pokolenia twórców i nie powinien dziwić nas fakt, że szefowie Marvel Cinematic Universe sięgnęli właśnie po tę historię (tak właściwie tylko po pierwszą część trylogii).
To, co widzimy w filmach, jest oczywiście bardzo luźnym podejściem do tematu. Podobieństwo polega tylko na tym, że mamy Thanosa, który zbiera Kamienie Nieskończoności i pstryknięciem palców usuwa połowę populacji wszechświata. Filmowcy zapożyczyli też niektóre sceny z komiksu – najfajniejszym nawiązaniem jest to, w którym Hulk przebija sufit w rezydencji Doktora Strange’a, krzycząc „Thanos nadchodzi!” (w komiksie robi to Silver Surfer). Ale w filmach nie ma w ogóle kluczowej, równej Thanosowi, postaci jaką jest Adam Warlock, nie ma też Straży Nieskończoności. Kinowa „Infinity War” kończy się pstryknięciem, komiksowa „Infinity Gauntlet” od pstryknięcia się właściwie zaczyna. Thanos w filmie sam jest władcą i królem, postacią negatywną – w komiksach jest sługą Śmierci i zmienia fronty.
Najbardziej rzucającą się różnicą pomiędzy filmem a komiksem jest jednak całkowity brak potężnych, kosmicznych bytów w tym pierwszym medium. Jim Starlin powiedział w jednym z wywiadów, że szefostwo MCU stwierdziło, że kinowa publiczność nie jest chyba gotowa na obcowanie z takimi istotami jak Wieczność, Nieskończoność, Ład, Chaos czy Żyjący Trybunał. Nadchodzące filmy, takie jak „Doctor Strange in the Multiverse of Madness”, czy „The Eternals” mają okazję to zmienić, wszak już w pierwszym filmie z Doktorem pojawiło się złe, kosmiczne bóstwo – Dormammu. Starlinowi nigdy nie przeszkadzały te wszystkie odstępstwa od fabuły komiksu, rozumiał działanie filmowego przemysłu, zachwycał się Joshem Brolinem w roli Thanosa („tak, tak ma wyglądać Tytan!”) i wziął udział w przygotowaniach filmu „Shang-Chi i legenda Dziesięciu Pierścieni” – w końcu to właśnie on wymyślił postać dzielnego wojownika dokładnie w tym samym czasie co Thanosa.
Serial „Loki” mocno zdeprecjonował wartość Kamieni Nieskończoności, ale wprowadził pojęcie „Multiwersum” – w omawianych dziś komiksach to jednak błyskotki stanowią podstawę całej rzeczywistości. „Trylogia Nieskończoności” jest nadal i już pozostanie jednym z najważniejszych etapów w historii uniwersum Marvela.



Tytuł: Rękawica Nieskończoności
Scenariusz: Jim Starlin
Data wydania: 5 grudnia 2018
ISBN: 9788328126862
Format: 360s. 170x260mm
Cena: 99,99
Gatunek: superhero
Zobacz w:

Tytuł: Wojna nieskończoności
Scenariusz: Jim Starlin
Data wydania: 24 kwietnia 2019
Wydawca: Egmont
ISBN: 9788328134843
Format: 400s. 170x260mm
Cena: 109,99
Gatunek: superhero
Zobacz w:

Tytuł: Krucjata nieskończoności
Scenariusz: Jim Starlin
Data wydania: 22 stycznia 2020
Przekład: Jacek Drewnowski
Wydawca: Egmont
ISBN: 9788328197800
Format: 492s. 170x260mm
Cena: 139,99
Gatunek: superhero
Zobacz w:
powrót; do indeksunastwpna strona

92
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.