Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj pierwszy z bootlegów freejazzowego projektu The German All Stars.  |  | ‹Domicile, Munich – January 1969›
|
Po serii sponsorowanych przez mający siedzibę w stolicy Bawarii Instytut Goethego (Goethe-Institut) koncertów niemieckich gwiazd jazzu improwizowanego (stąd nazwa projektu The German All Stars) w Ameryce Południowej postanowiono – oczywiście z myślą o potomnych – zaprezentowany po drugiej stronie Oceanu Atlantyckiego materiał zarejestrować w formie płytowej. Tak powstał, będący pokłosiem występu w monachijskim klubie jazzowym Domicile, dwupłytowy album „ In Südamerika”. Miał on ponoć miejsce 19 stycznia 1969 roku. „Ponoć”, bowiem nie brakuje głosów, że odbył się dopiero wiosną tamtego roku. Z perspektywy ponad półwiecza to już sprawa absolutnie drugorzędna. Ale istotna z innego powodu. Niespełna dekadę temu ukazał się bowiem kompaktowy bootleg zatytułowany „Domicile, Munich – January 1969”, który – jeśli wierzyć opisowi (z bootlegami to jednak różnie bywa) – portretuje big band w tym samym momencie. Można podejrzewać, że po powrocie z egzotycznych wojaży, kiedy pewne już było wydanie longplaya, co wzięła na swoje barki wytwórnia CBS, muzycy przystąpili do intensywnych prób, które odbywały się w tym samym miejscu. Całkiem prawdopodobne też, że wszystkie (albo większość z nich) były nagrywane, aby potem wybrać rejestrację najbardziej satysfakcjonującą. Jaką jednak mamy pewność, że na oryginalny krążek i wydany po latach „nielegał” trafiły inne występy? Otóż po tym chociażby, że poszczególne improwizowane utwory mają różną długość. Poza tym na bootlegu znalazła się kompozycja, której nie ma na „In Südamerika” (chodzi o „Run Summer”). Niezmieniony pozostał natomiast skład. Choć nie, jest mimo wszystko jedna różnica: na „Domicile, Munich – January 1969” w żadnym z numerów nie pojawia się wokalista Willie Johanns, który zaśpiewał w „When Lights Are High” i „How Long”. Czy nie było go tamtego dnia w ogóle na scenie, czy też po prostu, przygotowując płytę do wydania, wycięto kompozycje, w jakich się pojawił – tego pewnie nie dowiemy się już nigdy. W tej konkretnej wersji zespół The German All Stars to jedenastu instrumentalistów, wśród których znalazło się mimo wszystko – wbrew nazwie – miejsce dla jednego Holendra: trębacza Acka van Rooyena. Pozostali muzycy to już jednak sami Niemcy, w tym między innymi takie tuzy, jak Manfred Schoof, bracia Albert i Emil Mangelsdorffowie, Rolf Kühn, Heinz Sauer czy Gerd Dudek. To tyle w kontekście sekcji dętej, ale przecież w składzie big bandu znaleźli się również pianista Wolfgang Dauner, kontrabasista Günter Lenz oraz bębniarz Ralf Hübner. Z takimi muzykami można podbić wszystkie kontynenty, nie tylko Amerykę Południową, prawda? Przymierzając się do oceny „Domicile, Munich – January 1969”, pamiętajmy, że to jednak jest bootleg, a więc album zawierający nagrania, które pierwotnie nie były przeznaczone do upublicznienia. Nie zostały one poddane typowej obróbce studyjnej, brzmią nadzwyczaj surowo, ale dzięki temu też właściwie oddają atmosferę koncertu. Dałbym sobie głowę uciąć (i byłbym pewien, iż jej nie stracę), że w kilku momentach słychać nawet brzęk butelek przy barze bądź stolikach! Wydawnictwo otwiera „Sketch Up and Downer” autorstwa Wolfganga Daunera (znane z płyty „ Free Action” z 1967 roku). To bardzo dynamiczny free jazz z wybijającymi się od pierwszych sekund dęciakami i fortepianem akustycznym. W tle natomiast nadzwyczaj intensywnie pracuje jeszcze sekcja rytmiczna, która tworzy fundament pod kolejne popisy solowe – saksofonisty altowego (zapewne Emila Mangelsdorffa), puzonisty i pianisty (w takiej właśnie kolejności). Günter Lenz ma chwilę oddechu dopiero w końcówce, kiedy dochodzi do intrygującego dwugłosu: grające unisono dęciaki przeciwko perkusji. Niemal dwudziestominutowy „Invention for Five” wyszedł z kolei spod ręki Rolfa Kühna. Otwarcie utwory jest nieco zaskakujące. Dlaczego? Ponieważ sekcja dęta brzmi bardzo… elegijnie, a fortepian – wręcz pogrzebowo. Dopiero z czasem klimat się rozjaśnia, a zespół coraz bardziej przypomina jazzowy big band, który nie stroni od melodii lżejszych i przyjemniejszych dla ucha. Po raz kolejny też wypuszczeni przed szereg zostają soliści – najpierw jeden z saksofonistów tenorowych (a więc Dudek bądź Sauer), a następnie klarnecista (Kühn) i kolejny z saksofonistów (którzy teraz pewnie zamienili się rolami). Wszystko to na dużym poziomie intensywności, aż do znacznie bardziej stonowanej i melodyjnej końcówki. Choć dwóm pierwszym utworom niczego nie brakowało, „Run Summer” może wprowadzić w zdumienie rozmachem towarzyszącym introdukcji. Mimo że zespołowi donikąd się nie spieszy, gra z wielkim zaangażowaniem – nawet wtedy, kiedy przychodzi pora na popisy solowe. Duża w tym zasługa pełnej groove’u i pulsacji sekcji rytmicznej, na tle której świetnie prezentują się partie trąbki, puzonów, saksofonu, wreszcie fortepianu… – wymienność ról jest tutaj spora. Co o tyle zrozumiałe, że przecież gwiazd na scenie zgromadziło się sporo i każda z nich powinna mieć swoje „pięć minut” (choćby ograniczone do kilkudziesięciu sekund). „Impressionen” to inna wersja znanego z oficjalnego wydawnictwa „Impressionen spanischer Impressionen” (autorstwa Daunera). Więcej tu freejazzowej swobody (ktoś nieprzychylny stwierdziłby, że raczej… chaosu – i coś w tym jest): dość powiedzieć, że Lenz sięga po smyczek, a sekcja dęta brzmi mocno powłóczyście; są też fragmenty, w których na placu boju pozostają całkowicie osamotnieni Wolfgang i Günter, co wcześniej się nie zdarzało. Bootleg zamyka skrócona o minutę „Thema Mal Drei” Alberta Mangelsdorffa – chyba najbardziej klasyczna kompozycja w zestawie, której modernistyczny styl stara się jednak przełamać głównie pianista i na dodatek zachęca jeszcze do tego jednego z saksofonistów. W efekcie im bliżej końca, tym więcej jest energetycznego free jazzu. „Domicile, Munich – January 1969” nie jest oczywiście w stanie zastąpić doskonałego pod każdym względem „ In Südamerika”, ale na pewno jest jego atrakcyjnym uzupełnieniem, które pozwala ocenić, jak wykluwały się poszczególne nagrania, jak muzycy w nich eksperymentowali, szukając najwłaściwszych rozwiązań. A że jakość techniczna tych nagrań nie odbiega znacząco od oficjalnych – tym bardziej warto sięgnąć po ten bootleg. Skład: Rolf Kühn – saksofon, klarnet Emil Mangelsdorff – saksofon Gerd Dudek – saksofon tenorowy Heinz Sauer – saksofon altowy Manfred Schoof – trąbka Ack Van Rooyen – trąbka Albert Mangelsdorff – puzon Rudi Füsers – puzon Wolfgang Dauner – fortepian Günter Lenz – kontrabas Ralf Hübner – perkusja
Tytuł: Domicile, Munich – January 1969 Data wydania: 2013 Nośnik: CD Czas trwania: 57:35 Gatunek: jazz W składzie Wolfgang Dauner, Rolf Kühn, Manfred Schoof, Albert Mangelsdorff, Heinz Sauer, Gerd Dudek, Günter Lenz, Ralf Hübner, Ack Van Rooyen, Emil Mangelsdorff, Rudi Füsers Utwory CD1 1) Sketch Up and Downer: 08:27 2) Introduction: 00:10 3) Invention for Five: 19:33 4) Introduction: 00:06 5) Run Summer: 14:12 6) Introduction: 00:11 7) Impressionen: 08:42 8) Thema Mal Drei: 06:14 Ekstrakt: 80% |