powrót; do indeksunastwpna strona

nr 09 (CCXI)
listopad 2021

Niekoniecznie jasno pisane: Pod prąd czasu i poza przestrzeń
ciąg dalszy z poprzedniej strony
W 1988 roku wyszedł tom trzynasty, „Na granicach”, rozpoczynający trzeci, ostatni, dziewięciotomowy okres serii. Jest to pierwszy album, który nie został uprzednio wydany w odcinkach w „Pilote”. Valérian i Laurelina nie żyją już w swojej „odnodze czasu” i nie należą do Służb – zostali „wolnymi strzelcami”, najemnikami wykonującymi nieraz zadania moralnie niejednoznaczne, jak chociażby przemyt zakazanej technologii. W miarę rozwoju „trzeciego okresu” serii daje się zauważyć proces odwrotny do tego z „pierwszego” – tym razem odlatujemy z Ziemi w kosmiczne otchłanie. Począwszy od tomu czternastego, wydanego w 1990 roku, fabuły „Valériana” są znów coraz mocniej osadzone w kosmosie, na innych planetach i wymiarach. Podobny proces zachodzi u Mézièresa – po bardzo dosłownym, mocno „przywiązanym do Ziemi” i bogatym w dopracowane, realistyczne szkice (głównie ziemskiej scenografii) „okresie drugim”, grafik zaczyna znów stopniowo odpływać w groteskę i karykaturę. Valérian i Laurelina przeżywają ponownie szalone przygody, biorą udział w zwariowanych eskapadach – choć tym razem w innej, już nie służbowej, roli.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Szczególnym albumem jest tom piętnasty z 1994 roku, „Kręgi władzy”, który wywoła szeroki uśmiech u każdego kinomana. Scenariusz do niego powstawał już w roku 1991 – dokładnie w tym czasie do Mézièresa odezwał się Luc Besson proponując mu pracę przy przygotowywaniu graficznej koncepcji swojego nowego filmu z gatunku science fiction. Mézières miał współpracować ze swoim starym, dobrym znajomym – Jeanem „Moebiusem” Giraudem, którego wizje światów przyszłości oszołomiły Bessona równie mocno jak te Mézièresa. Ale produkcję filmu zawieszono – Besson zajął się „Leonem zawodowcem” a Mézières wplótł wymyślone przez siebie rozwiązania (najbardziej znaną jest oczywiście latająca taksówka) do scenografii „Kręgów władzy”. Gdy Besson wrócił do prac nad porzuconym projektem i przeczytał komiks, postanowił uczynić głównego bohatera taksówkarzem. I tak oto powstał „Piąty element”, jeden z najgłośniejszych filmów fantastycznych francuskiej kinematografii.
Innym istotnym albumem jest tom osiemnasty, czyli „W niepewnych czasach”, z 2001 roku. Stanowi on swego rodzaju preludium do trylogii wieńczącej całą serię. Jak bumerang wraca bowiem zagadnienie „usuniętej Ziemi” i Galaxity. Cywilizacja Hypsis znowu daje znać o sobie – okazuje się, że pierwotna wersja historii nie została, ot tak, usunięta, lecz zamknięta w innym wymiarze, ukrytym głęboko wewnątrz supermasywnej czarnej dziury. Ostatnie trzy odcinki, wydane w pierwszej dekadzie nowego wieku i nazywane trylogią „W poszukiwaniu zaginionej Ziemi”, przywiodły Valériana i Laurelinę dosłownie na krawędź istnienia, do „Wielkiej Nicości”, miejsca istniejącego poza innymi wymiarami, którym rządzą niesamowite, wszechpotężne byty, przypominające monolity z „Odysei kosmicznej” i nazywane w komiksie „Wolochami”. Rozpoczyna się walka o istnienie Ziemi – ale przede wszystkim o istnienie głównych bohaterów. Ostatni, dwudziesty pierwszy tom „Valériana”, kończy się bowiem w bardzo niespodziewany i pomysłowy sposób.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Fantastyka naukowa była cudownym sposobem na rozgrzanie rzeczywistości” – pisał Pierre Christin i w odróżnieniu od amerykańskich, superbohaterskich komiksów panującej w latach sześćdziesiątych Srebrnej Ery, skupił się nie tylko na rozrywce i przygodzie, ale i na przesłaniu. „Żadna dobra historia nie jest pozbawiona znaczenia. Dobry komiks zawsze zakłada głębokie odniesienia do współczesnego świata. Album musi mieć sens, mieć jakiś morał, działać jak diagnoza rzeczywistości”. Można byłoby zrobić oczywiście western w kosmosie i tyle, ale to byłoby głupie i naiwne – tego Christin nie chciał. „Valérian” nie ma oczywiście takiego mocnego ideologicznego wydźwięku jak jego późniejsze komiksy – „Legendy naszych czasów” czy „Falangi czarnego porządku” – bo też i nie było to jego celem. Ale widać, że jego autorem jest lewicowy liberał, o jeszcze umiarkowanych poglądach (sprzed wydarzeń roku 1968 i okupacji Sorbony), humanista niewyrażający zgody na żadne totalitaryzmy, zarówno brunatne i czerwone. Valérian miał być postacią bezsilną wobec historii i miotaną przez okoliczności – dopiero jego osobowy rozwój w trakcie kolejnych przygód i interakcja z Laureliną (średniowieczną wieśniaczką i popkulturową „wnuczką” Barbarelli, która okazała się niebywale silną i nowoczesną kobietą!) usztywnia mu stopniowo kręgosłup i otwiera oczy. Bohaterowie trafiają zazwyczaj na odległe planety, gdzie walczą z tamtejszymi reżimami i uwalniają tubylców. „Osią moich opowieści jest wyzwolenie uciśnionych. Znaleźć wyjście na wolność” – ta myśl Christina jest bardzo mocno obecna w komiksie praktycznie w każdym odcinku. Autor pokazuje jak szkodliwe są autorytarne rządy, piętnuje nierówności społeczne, brak dostępu do wiedzy, patriarchalizm, zbytnie zaufanie technologii, kolonializm, eksploatację dóbr naturalnych, socjalistyczny kolektywizm a także drapieżność kapitalizmu.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Valérian” to w głównej mierze science fiction, ale tak daleka od „twardej” odmiany tego gatunku, jak to tylko możliwe. To SF „eklektyczne” – znajdziemy tutaj pełnoprawne fantasy w pulpowej, awanturniczej wersji; wpływy Roberta E. Howarda, Edgara Rice Burroughsa, Franka Herberta, Philipa K. Dicka, Isaaca Asimova, Hugo Pratta, Jacka Kirby’ego a nawet Stana Lee. Rozpoznamy pierwsze odcinki „Doctora Who” a także „Star Treka” – seriali, które pojawiły się w telewizji przed „Koszmarnymi snami”, a także monumenty z „Odysei kosmicznej 2001”. Wszystko to jest niesamowicie zilustrowane przez Jeana-Claude’a Mézièresa. „Valériana” ogląda się z niekłamaną przyjemnością zarówno w przypadku albumów rysowanych w rygorze „ziemskiego realizmu” jak i kreskówkowej umowności. Francuski grafik stworzył nieprzeliczone zastępy kosmicznych istot – szczególnie mocno zapadają w pamięć trzej Shinguzi (kolejna inspiracja twórców „Star Wars”, tym razem chodzi o Watto z „Mrocznego widma”), groźny Parskacz, czy Mruk Przetwornik. Powstały dziesiątki planet, cywilizacji i miejsc – najlepiej pamiętamy te „filmowo-bessonowe” czyli gargantuiczny, kosmiczny tygiel zwany „Punktem centralnym” oraz planetę Rubanis. Aby ogarnąć to całe scenograficzne bogactwo autorzy wydali dwutomowy leksykon (w 1991 i 2000 roku) o nazwie „Mieszkańcy nieba”. To wspaniale udokumentowane i zilustrowane „who is who” świata „Valériana” wydane zostało w Polsce przez Taurus Media, jako ostatni, ósmy tom kolekcji.
Dzieło Christina i Mézièresa stanowiło przez lata źródło twórczej inspiracji i fanowskiego uwielbienia. Sami autorzy po zakończeniu serii pokazali światu alternatywne wersje scenariuszy (takie trochę „What If…” swojego uniwersum) a Christin napisał młodzieżową powieść „Lininil a Disparu” z akcją dziejącą się w Punkcie Centralnym. Po 2010 roku wyszły dwa komiksy – „L’Armure du Jakolass” autorstwa Manu Lancerneta i „Shingouzlooz Inc.” Wilfrida Lupano. Obydwa były wielkim hołdem dla serii – żart, pastisz i znakomite podsumowanie. Ten drugi tytuł mieliśmy okazję dopiero co przeczytać w Polsce – w zeszłym miesiącu, w trzydziestym piątym numerze magazynu „Relax”. Powstał nawet serial animowany, który planowany był już od lat siedemdziesiątych, ale nic z tego wtedy nie wyszło. Udało się to dopiero w 2007 roku – „Valérian & Laureline” liczył sobie dwa sezony po dwadzieścia dwudziestominutowych odcinków i utrzymany był w stylistyce anime, jako efekt koprodukcji francusko-japońskiej.
W 2012 roku Luc Besson zapowiedział w końcu ekranizację. Pragnął jej już od czasu „Piątego elementu” – do tego stopnia, że sam zajął się sfinansowaniem produkcji. Sto osiemdziesiąt milionów dolarów czyni „Valériana i Miasto Tysiąca Planet” najdroższym filmem niezależnym w historii kina – choć dwieście trzydzieści milionów zwrotu nie jest może oszałamiającym wynikiem. Podstawę fabuły stanowi wspominany już album „Ambasador cieni”, ale tytuł zaczerpnięto z części wcześniejszej, zmieniając „cesarstwo” na „miasto”. Christin i Mézières zaangażowani byli w prace nad filmem od samego początku i naprawdę zadowoleni byli z efektu końcowego – podobnie jak Luc Besson „nie wykluczający kontynuacji”.
„Valérian et Laureline” to jedna z najdłużej publikowanych serii, wśród tych za które odpowiedzialna jest niezmienna para twórców. Christin i Mézières pracowali nad nią czterdzieści trzy lata, od 1967 do 2010 roku – jest to rzecz ważna nie tylko dla komiksowego medium, ale i dla całej popkultury. Dla miłośników komiksu pozycja naprawdę obowiązkowa.



Tytuł: Valerian #1 (wydanie zbiorcze)
Scenariusz: Pierre Christin
Data wydania: 26 listopada 2014
Wydawca: Taurus Media
Cykl: Valerian
ISBN: 9788364360350
Cena: 85,00
Gatunek: SF
Zobacz w:
powrót; do indeksunastwpna strona

119
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.