AK: Tak jakoś przypadkiem Pirx na poszukiwanie Aniela wybiera się akurat z tragarz… znaczy się z liną, hakami i obuwiem wspinaczkowym. I co za traf – okazuje się, że w kryształowym umyśle robota nie wiedzieć czemu zaiskrzyła najwyraźniej nieprzeparta chęć do wspinaczki. Więc dalejże jego tropem z marszu na szczyt nieprawdopodobieństwa… Przecież to ryzyko nie ma żadnego sensu. Co jest w końcu cenniejsze – ludzkie życie czy kolejny uszkodzony automat w dziejach Pirxa? I jeszcze wciąga w taką ruletkę drugiego człowieka, który zresztą raczej wcale nie ma ochoty na ową ryzykowną eskapadę. To rzeczywiście coś mówi o Pirxie… MM: Mam wrażenie, że nie należy skupiać się jedynie na postaci Aniela, bo „Wypadek” to nie tylko daje pretekst do rozważań nad tym, co różni robota od człowieka, ale też znakomicie ukazuje napięcia pojawiające się w odizolowanym trzyosobowym zespole. KW: „Opowiadanie Pirxa”. Czyli świnka na pokładzie statku kosmicznego uniemożliwia kontakt z pozaziemską cywilizacją. Lżejszy tekst, rzec można, że nawet humorystyczny (co przecież u Pirxa nie jest regułą), zawsze bardzo mnie bawił. AK: Czytając to opowiadanie miałem takie wrażenie, jakby od dawna emerytowany Pirx siedział sobie w jakiejś przytulnej tawernie i plótł co mu ślina na język przyniesie przygodnym słuchaczom skłonnym w zamian za „prawdziwie kosmiczną opowieść” postawić kufelek czegoś mocniejszego. KW: Wydaje mi się, że właśnie ta lekka konwencja „marynarskiej bajędy” stanowi o sile tego opowiadania i odróżnia go od reszty opowieści o Pirxie. Takie wytchnienie od tego technicznego hard SF. MM: Konwencja konwencją, ale muszę się zgodzić z Beatrycze, że to opowiadanie może jednak zirytować czytelnika oczekującego opowieści o kontakcie z obcą cywilizacją, a otrzymującego jedynie opis całego ciągu nieszczęść uniemożliwiających utrwalenie epokowego spotkania. KW: No nie wiem, dla mnie to w tym opowiadaniu jest najfajniejsze. Jaki sens miałoby jego pisanie, gdyby świnka w niczym nie przeszkodziła? KW: „Rozprawa”. Kolejne arcydzieło. Grupa nieliniowców na pokładzie, Pirx ma sprawdzić ich umiejętności jako członków załogi, w rzeczywistości próbuje rozpoznawać, kto jest człowiekiem, a kto nim nie jest. Znów mocny głos w dyskusji, co decyduje o naszym człowieczeństwie. A poza tym – jak to jest genialnie skonstruowane fabularnie! AK: A ja się zastanawiam – jeśli ma się już wiele lat wcześniej takie możliwości symulacyjne jak w „Teście”, czy nie prościej było stworzyć po prostu wirtualną rzeczywistość, w której o wiele bezpieczniej sprawdzono by zachowania sztucznej inteligencji? I właściwie dlaczego jednorazowy test miałby o czymkolwiek decydować? A ma przecież mieć kolosalne znaczenie, bo będzie od niego zależeć pojawienie się masowo niejako nowego inteligentnego gatunku tak na Ziemi jak i poza nią. Wszak nawet w tej mieszanej załodze, którą dostał pod komendę Pirx, były prócz ludzi różne modele androidów… Nawet jeśli jeden zawiódł, co to niby mówić miało o pozostałych? Ogólnie ciekawych pytań dużo, tylko satysfakcjonujących odpowiedzi brak. KW: Zakładam, że w zamyśle producentów było przekonanie, że wszystkie androidy znakomicie spiszą się w swych rolach, Pirx przyklepie i zaczynamy seryjną produkcję. Naprawdę, nie wszystkie decyzje biznesowe mają bardzo solidne, zdroworozsądkowe podstawy. A jeśli chodzi o wirtualną rzeczywistość – to skąd wiesz, że takich testów nie było? Może autentyczna, realna misja to kolejny etap procesu akceptacyjnego. AH: „Rozprawa” jest rzeczywiście świetna, gdy chodzi o konstrukcję fabularną. To kolejne opowiadanie, w którym kompletnie nie mogłam się połapać, kiedy w podstawówce czytałam je po raz pierwszy. Ładnie pokazuje też takie niuanse psychologiczne jak niesubordynacja członków załogi, którzy podpisali kontrakt (za wysoką stawkę) stawiający bardzo konkretne wymagania, a potem jeden po drugim łamią te klauzule, rozmawiając w cztery oczy z dowódcą. I – to powracający motyw u Lema – nieliniowcy okazują się tutaj w swoim zachowaniu dość podobni do ludzi, tylko ludzie mają odruch wzajemnej solidarności, a każdy z androidów raczej dba o własny interes. Bardzo lubię także opis dramatycznych wydarzeń, do których doszło na pokładzie. Moment, kiedy działania Caldera zostają udaremnione („Był to widok przerażający, panowie, bo żaden człowiek nie ustoi przy pięciu! Ustał, tyle że chwycił się pulpitu, zdarło mu skórę z obu dłoni i dalej trzymał się, bo pod tą skórą była stal. Wtedy dałem od razu szczyt. Czternaście g oderwało go, poleciał w tył sterowni z tak potwornym łomotem, jakby cały był jedną bryłą metalową”) zawsze przyprawiał mnie o dreszcz! KW: „Ananke”. Na koniec bardzo dobry tekst o badaniu przyczyn kosmicznej katastrofy. Zawsze aktualny. MO: „Pirxa” czytałem gdzieś w liceum, czyli ponad trzydzieści lat temu. Z tamtego podejścia zostało mi wrażenie, że kluczowym wątkiem była sztuczna inteligencja, która z jakiegoś powodu pogubiła się przy lądowaniu. Odświeżając sobie tekst przed niniejszą dyskusją, moją uwagę przyciągnęło coś, na co przy pierwszym zetknięciu z „Ananke” nie zwróciłem uwagi. Sprawa była prosta: mając wtedy kilkanaście lat, zupełnie nie rozumiałem i wręcz nie czułem potrzeby zrozumienia rozważań pięćdziesięcioletniego człowieka nad swoim, minionym w większości już, życiem. Teraz, gdy sam jestem w wieku zbliżonym do Pirxa, ten wątek odbieram zupełnie inaczej. Uśmiechając się słodko-gorzko do samego siebie, nawet nie zwracam uwagi, że cały ten element ma się do tematu przewodniego jak pięść do oka. Zresztą, może to nie Pirx miał problem ze swoim wiekiem, a sam Lem, w końcu, gdy pisał „Opowieści…” dobiegał właśnie pięćdziesiątki? AK: Ktoś zamiast przekazać głównemu komputerowi Ariela „Nic po tym, byle tylko nie myśleć, a będzie dobra nasza!” oddał go na naukę w szpony psychopatycznego służbisty – i klops. Można by powiedzieć, że pomimo całego ogromnego postępu człowiek komputerowi człowiekiem. Tak swoją drogą to jest ciekawy epilog dla „Rozprawy” – tu zrezygnowano ze sztucznych ludzi mających zastąpić ludzkie załogi statków kosmicznych, ale za to obdarowano ludzi tak świetnymi komputerami, że ludzie całkowicie im zawierzają swój los. Niestety okazuje się, że wspaniałe elektroniczne mózgi są tylko tak dobre jak ludzie, którzy je „szkolili” więc dochodzi do katastrofy – którą tylko Pirx (przypadkiem obecny w okolicy) potrafi (przypadkiem) wyjaśnić. Cóż za przypadek… Najwyraźniej stare przysłowie mówiące, że komputer jest tylko tak mądry jak człowiek, który go używa, w przyszłości też pozostanie aktualne. MO: Od strony technologicznej „Ananke” zdaje się być bardziej aktualne niż mogłoby się nam wydawać. Kiedy nie tak dawno temu autonomicznie jadący samochód potrącił śmiertelnie przechodnia, można się było zastanawiać kto zawinił. Programista, konstruktor czujników, czy człowiek jadący w środku? AH: Za to opis samej katastrofy jest niesamowity, zostaje na stałe w pamięci. Aczkolwiek podobno (tak twierdzą osoby zorientowane w temacie) główne założenie tego opowiadania nie ma sensu o tyle, że programista z nerwicą natręctw PRZEDE WSZYSTKIM sprawdziłby, czy opracowane procedury działają w praktyce… BN: I to z dziesięć razy. Zwłaszcza, że mieli symulatory lotu, więc nawet nie musieli posyłać fizycznie statku, mogli przetestować in silico cały szereg rozmaitych warunków i komplikacji. KW: To chyba efekt obecnej w latach 50. i 60. wiary, że komputery przyszłości będą tak doskonałe, że będzie można bez wahania oddać nasz los w ich ręce. Lem z tym polemizuje na swój sposób, zderzając niedoskonałość człowieka z niedoskonałością maszyny, a nasze życie i tak zweryfikowało to wyobrażenia i okazało się, że, o dziwo, testy się przydają. Co nie zmienia faktu, że wciąż miewamy różne katastrofy na skutek zbyt słabego przetestowania… KW: Wypadałoby jakoś podsumować naszą dyskusję. Jak widać, „Opowieści o pilocie Pirxie” budzą bardzo różne odczucia. Ciekawe, ale nie ma w tym nic nowego. Już przecież w czasach PRL-u cykl opowiadań bywał bardzo różnie oceniany. Książka rzadko bywała dołączana do kolekcji Lemowskich arcydzieł, choć zawsze miała swych gorących zwolenników, traktowana zresztą jako jedno z bardziej przyswajalnych dzieł Lema. Myślę, że nasza dyskusja pokazała, co w tych tekstach się zestarzało, co może odrzucać współczesnego czytelnika, ale też to, co wciąż może fascynować.
Tytuł: Opowieści o pilocie Pirxie Data wydania: 19 lutego 2020 ISBN: 978-83-08-07054-3 Format: 516s. 125×195mm Cena: 44,90
Tytuł: Opowieści o pilocie Pirxie Data wydania: 7 listopada 2016 ISBN: 978-83-7927-692-9 Format: CD mp3 Cena: 35,– Gatunek: fantastyka |