Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jedyny album holendersko-duńsko-szwedzkiego kwartetu jazzrockowego Apocalypse, któremu ton nadawał pianista Jasper van ’t Hof.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W drugiej połowie lat 70. ubiegłego wieku holenderski pianista Jasper van ’t Hof upodobał sobie Kopenhagę i mieszczące się w stolicy Danii studio Easy Sound. Najpierw pojawił się tam w lipcu 1977 roku, by – z muzykami sprowadzonymi ze Stanów Zjednoczonych – nagrać album „ However” (1978); powrócił na przełomie lat 1978/1979, przy okazji przywożąc ze sobą gitarzystę Philipa Catherine’a oraz saksofonistę i flecistę Charliego Mariano, z którymi z kolei zarejestrował longplay „ Sleep My Love” (1979); trzecie podejście miało natomiast miejsce w listopadzie 1979 roku. Tym razem jednak inspiratorami sesji byli dwaj duńscy, ale doskonale znani w zachodnich Niemczech, jazzmani: trębacz Allan Botschinsky ( European Jazz Ensemble Tony’ego Oxleya) oraz (kontra)basista Bo Stief (między innymi „ Total Space” The Rolf Kühn Group raz „ Live in Montreux” Didiera Lockwooda). Ten ostatni znał już zresztą van ’t Hofa bardzo dobrze, współpracował z nim bowiem przy dwóch płytach: „ The Door is Open” (1976) prowadzonego przez Holendra zespołu Pork Pie oraz solowej „ The Selfkicker” (1977). Skład uzupełnił jeszcze przybysz ze Szwecji – dzisiaj znany i ceniony w świecie jazzowym, ale wtedy dopiero stawiający pierwsze kroki perkusista Lennart Gruvstedt. Był też jeden gość specjalny, to klawiszowiec Morten Kærså, który zagrał tylko w jednym utworze („Time is Up”), za to na dwóch instrumentach klawiszowych – fortepianie elektrycznym i syntezatorze. Uzupełnił tym sposobem instrumentarium Jaspera, którym podczas tej sesji sięgnął – oprócz wykorzystywanego przez siebie już etatowo syntezatora PPG – po fortepian akustyczny i organy. Co ciekawe, tym razem nagrany materiał nie ukazał się pod nazwiskiem Holendra; powołano do życia nowy byt – kwartet Apocalypse, który zresztą zniknął krótko po publikacji wydawnictwa. Longplay trafił zaś do sprzedaży za sprawą działającej od 1977 roku heidelberskiej wytwórni Mood Records, która skupiła się na promowaniu wykonawców jazzrockowych (nie przypadkiem pierwszym wydanym przez nią krążkiem był album międzynarodowej supergrupy The United Jazz+Rock Ensemble). Repertuar, jak można się domyślać, dobrany został „na chybcika”. Dwa utwory przyniósł ze sobą Botschinsky, po jednym Stief i van ’t Hof, dwa były też wspólnym dziełem Allana i Jaspera (i całkiem możliwe, że tylko one powstały konkretnie z myślą o tej sesji); całość dopięto natomiast, sięgając dodatkowo po dwa standardy. To musiało wpłynąć także na stylistyczną różnorodność. Owszem, „Twilight Music” można zaliczyć do „elektrycznego” fusion (spod znaku Milesa Davisa), ale jednocześnie nie brakuje tu wpływów jazzu modalnego czy be-bopu. Album otwierają dwie kompozycje autorstwa Botschinsky’ego i van ’t Hofa. Ta pierwsza, tytułowa, to nadzwyczaj nastrojowych sześć minut, którym ton prawie przez cały czas nadaje trąbka Allana, od czasu do czasu wspomaganego przez Stiefa na, co warto podkreślić, kontrabasie elektrycznym (bywa on wykorzystywany na całym albumie także jako substytut gitary). Jasper skupia się głównie na „organizowaniu” syntezatorowego tła, bo nawet kiedy kwartet nieco podnosi poziom energii, to i tak odpowiada za to tylko trębacz.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Drugi wspólny utwór liderów projektu – „Beach Buggy” – jest znacznie krótszy, lecz za to dużo dynamiczniejszy. Za sprawą mocno funkujących syntezatorów i radośnie brzmiącej trąbki można go wprost określić mianem… tanecznego. Za to w „Time is Up”, w którym dzięki dokooptowaniu Mortena Kærså grupa rozrosła się do kwintetu, dominuje fusion. Choć nie od samego początku. Dwuminutowa introdukcja nie pozwala jeszcze jednoznacznie określić, w jaką stronę podąży wyobraźnia kompozytora (w tym przypadku Stiefa), dopiero kiedy rozlegają się dźwięki organów van ’t Hofa, mamy pewność, że to będzie kierunek jazzrockowy. Opowieść toczy się nieśpiesznie, co muzycy skrzętnie wykorzystują do prezentacji swoich umiejętności solowych (zaczyna Jasper, potem pałeczkę przejmuje Allan, a całą tę sekwencję zamyka Bo). Stronę A wydawnictwa zamyka dzieło Botschinsky’ego „Autumn Scenery”, w całości oparte na duecie fortepianu i trąbki; dla innych muzyków nie ma tu miejsca. Jak się jednak okazuje, słuchacz nic na tym nie traci – Duńczyk i Holender zagospodarowują bowiem przestrzeń tak intensywnie, że gdyby dołączył do nich ktoś trzeci (czy czwarty), popsułby jedynie tę kunsztowną konstrukcję.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Na otwarcie strony B winylowego krążka kwartet wybrał dwa standardy. Oba – już wtedy – wiekowe. „Antopology” (tak właśnie zapisane na okładce) to wspólna kompozycja saksofonisty Charliego Parkera (1920-1955) i trębacza Dizzy’ego Gillespiego (1917-1993), która grana była przez big band tego drugiego od 1945 roku (choć wówczas jeszcze pod tytułem „Thriving from a Riff”). Panowie z Apocalypse postanowili ją nieco podrasować i uwspółcześnić, głównie za sprawą wykorzystanej przez Allana trąbki elektrycznej, ale też emocjonalnego finału, w którym trębacz i kontrabasista przemawiają jednym głosem. „I Thought About You” to z kolei klasyk autorstwa Jimmy’ego van Heusena (1913-1990, muzyka) i Johnny’ego Mercera (1909-1976, słowa), który począwszy od 1939 roku doczekał się wielu wersji. Zaśpiewał go chociażby Frank Sinatra, natomiast Miles Davis przedstawił jego wersję instrumentalną – i to na niej głównie oparli się artyści nagrywający w kopenhaskim studiu. Nie wszyscy jednak, bo tę urokliwą balladę zarejestrowano w duecie – Botschinsky – van ’t Hof.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Trzyminutowy „Check Mate” to jedyna autorska kompozycja Jaspera; do jej nagrania Holender wykorzystał pojawiające się na pierwszym planie organy i syntezator, ale istotną rolę odgrywają także trąbka i elektryczny kontrabas, którego powłóczyste brzmienie pomaga w budowaniu nastroju. Całość zamyka ponad sześciominutowy „Down and Down” Botschinsky’ego, będący bezsprzecznie jednym z najciekawszych fragmentów albumu. Allan umiejętnie przechodzi od subtelności do intensywności, opierając się na patentach dekadę wcześniej wprowadzonych do fusion przez Milesa Davisa (a przestrzenna trąbka!). Im bliżej końca, tym bardziej jednak kwartet wyhamowuje, a na placu boju ostatecznie pozostaje tylko dwójka najważniejszych instrumentalistów – van ’t Hof i Botschinsky. Moment, w którym ukazał się longplay „Twilight Music”, nie był dobrym dla jazz-rocka; najlepsze chwile gatunek ten miał już za sobą. Nie należy więc spodziewać się po tym dziele szczególnych ekscytacji, to po prostu w stu procentach profesjonalna produkcja wybitnych muzyków, którzy nigdy nie pozwolili sobie, aby zejść poniżej pewnego (wysokiego) poziomu. Skład: Jasper van ’t Hof – fortepian, syntezator, organy Allan Botschinsky – trąbka, elektryczna trąbka, skrzydłówka Bo Stief – elektryczny kontrabas, gitara basowa Lennart Gruvstedt – perkusja, instrumenty perkusyjne, marimba
gościnnie: Morten Kærså – fortepian elektryczny, syntezator (3)
Tytuł: Twilight Music Data wydania: 1980 Nośnik: Winyl Czas trwania: 37:00 Gatunek: jazz, rock W składzie Utwory Winyl1 1) Twilight Music: 05:47 2) Beach Buggy: 02:03 3) Time is Up: 07:24 4) Autumn Scenery: 05:36 5) Antropology: 03:25 6) I Thought About You: 03:18 7) Check Mate: 02:58 8) Down and Down: 06:29 Ekstrakt: 80% |