W normalnym kraju człowiek z trzydziestoma trzema zębami wybrałby się do dentysty i poprosił go o usunięcie nadmiarowego trzonowca (kła albo siekacza). W Związku Radzieckim ktoś taki mógł stać się sensacją naukową i celebrytą. Przynajmniej tak to sobie wyobrażał Gieorgij Danielija, który na podstawie tych domysłów zbudował oś fabularną „nienaukowo-fantastycznej” (jak poinformowano w napisach) komedii… „Trzydzieści trzy”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Hiperdoncja to inaczej – jak informuje Wikipedia – „zwiększenie liczby zębów”. Zjawisko to nie jest zbyt częste, ale jednak przytrafia się w przyrodzie. Ludziom także. Tylko kto wpadłby na pomysł, aby czynić je główną osią fabularną filmu pełnometrażowego? I to na dodatek komedii obyczajowej! Historia kina radzieckiego zna przynajmniej jeden taki przypadek. To gruziński reżyser Gieorgij Nikołajewicz Danielija (1930-2019), o którym w „Esensji” pisaliśmy już wielokrotnie, najczęściej zachwycając się jego lirycznymi komediami bądź komediodramatami: począwszy od „ Chodząc po Moskwie” (1963), poprzez „ Hełm Aleksandra Macedońskiego” (1971), „ Afonię” (1975), „ Mimino” (1977), „ Jesienny maraton” (1979), „ Łzy płynęły” (1982), aż po antytotalitarne „ Kin-dza-dza!” (1986). Gdzie w tej wyliczance lokuje się jeden z wcześniejszych obrazów Gruzina – „Trzydzieści trzy”? Nie jest wszak szczególnie krytyczny wobec władz ani nadzwyczaj złośliwy w stosunku do sowieckiej rzeczywistości. Chyba więc najbliżej mu do „Chodząc po Moskwie”, zwłaszcza że oba dzieła – biorąc pod uwagę daty premier – dzielą zaledwie dwa lata. Mimo to „Trzydzieści trzy” zaledwie dwa tygodnie po oficjalnej premierze, jaka miała miejsce 22 kwietnia 1965 roku, trafił na ćwierć wieku na półkę. Przyczynił się do tego Michaił Susłow (1902-1982) – odpowiadający za ideologię, propagandę i kulturę sekretarz Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Co mu się nie spodobało w filmie Danieliji? Tylko jedna – i to wcale nie taka istotna – scena, w której główny bohater wieziony jest limuzyną w asyście motocyklistów. Susłow uznał, że reżyser wyśmiewa się tym samym ze spotkań, jakie władza organizuje kosmonautom z obywatelami Kraju Rad, i zażądał wycięcia w sumie kilkudziesięciu sekund. Gieorgij Nikołajewicz twardo odmówił, w efekcie czego obraz „aresztowano”. Po latach okazało się jednak, że areszt nie był szczególnie szczelny: „Trzydzieści trzy” pokazywano bowiem w klubach, jednostkach wojskowych i małych kinach na obrzeżach Moskwy. Sam Danielija miał okazję oglądnąć go w… radzieckiej bazie wojskowej na Kubie. Kiedy nastała pieriestrojka i autor był przekonany, że teraz do kin rzucą się na zasłużonego „półkownika” tabuny widzów – okazało się, że praktycznie wszyscy zainteresowani widzieli go już w latach 70., czyli za czasów Leonida Breżniewa. Cóż, trochę rubli przeszło obok nosa… Narzekać mógł jednak nie tylko reżyser, ale także wciąż jeszcze żyjący inni twórcy. Jak chociażby współscenarzyści, to jest Walentin Jeżow (1921-2004), najbardziej znany z „ Ballady o żołnierzu” (1959), „ Białego słońca pustyni” (1970) i „ Syberiady” (1978) oraz Wiktor Koniecki (1929-2002), który zanim został pisarzem, robił karierę jako… kapitan żeglugi morskiej. Za zdjęcia odpowiadał Siergiej Wronski (1922-2003), współpracujący z Danieliją także później, w drugiej połowie lat 70.; z kolei ścieżka dźwiękowa wyszła spod ręki Andrieja Pietrowa (1930-2006) – kompozytora tak zasłużonego, że jakakolwiek pochwała pod jego adresem i tak nie oddawałaby jego wielkości.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Głównym bohaterem tej historii jest nieśmiały i zakompleksiony Iwan Siergiejewicz Trawkin, starszy technolog w zakładzie napojów bezalkoholowych w prowincjonalnym miasteczku Wierchnije Jamki. Pewnej niedzieli budzi się rano z ogromnym bólem zęba. Gdy ten nie przechodzi, w asyście małżonki Luby i dwóch synów udaje się do dentysty. Badający go doktor-stomatolog Arkadij Szeriemietjew stwierdza ze zdziwieniem, że Wania ma trzydzieści trzy stałe zęby. To przecież sensacja! Zamiast więc wyrwać Trawkinowi nadmiarowy i bolący ząb, informuje on swoją przełożoną Galinę Pietrowną Pristiażniuk, naczelniczkę Obwodowego Wydziału Zdrowia. Ta z kolei przekazuje wieść jeszcze „wyżej”, do Moskwy. O Iwanie szybko też dowiaduje się prasa. Skromny pracownik praktycznie z dnia na dzień staje się gwiazdą – najpierw lokalną, a następnie ogólnokrajową. Interesują się nim naukowcy, ale też zwykli mieszkańcy Kraju Rad. Można zobaczyć go na pierwszych stronach ilustrowanych tygodników i w telewizji.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Nic zatem dziwnego, że nawet na ulicach Moskwy Wania jest rozpoznawany i podziwany. Wszyscy chcą jego autograf i zdjęcie z nim. Ba! przypadkowo poznania piękna kobieta, Rozoczka Lubiaszkina, gotowa jest w każdej chwili porzucić dla Trawkina swego męża, a on sam nie ma nic przeciwko. Z czasem Iwan daje się ponieść fali popularności; podoba mu się wielkie zainteresowanie, jakim się cieszy. Nie niepokoi go nawet fakt, że specjaliści zaczynają snuć teorie, iż może on być… potomkiem Marsjan, którzy przed wiekami przylecieli na Ziemię. A skoro nie jest Ziemianinem, to przecież – jako istota wychowana na Ziemi i doskonale rozumiejąca ludzi – może stać się ich ambasadorem na Czerwonej Planecie. Tylko że wcześniej trzeba by go tam wysłać. Uff! Czy to jednak nie za dużo, jak na prowadzącego dotąd ustabilizowane i tak naprawdę nudne życie starszego technologa z zapyziałych Wierchnich Jamek? Zamiast wymyślać receptury nowych napojów, miałby tłuc się po Kosmosie, z dala od synów, żony i oddanej mu Rozoczki?  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Nie jest to na pewno najlepszy obraz w dorobku Gieorgija Nikołajewicza. Lata 60. XX wieku to wciąż okres, kiedy jego indywidualny styl dopiero się kształtował, kiedy szukał on swego miejsca na filmowej mapie Związku Radzieckiego i jednocześnie badał grunt, szukając odpowiedzi na pytanie, na ile może sobie pozwolić w potyczkach z cenzurą i Państwowym Komitetem Kinematografii (jak się okazało, na niezbyt wiele, bo najmniejsze nawet odstępstwo od zasad ideologicznych skutkowało „zapółkowaniem”). A jednak „Trzydzieści trzy” ma swój niepowtarzalny urok, co zawdzięcza przede wszystkim znakomitym aktorom. Dość powiedzieć, że w Iwana Trawkina wcielił się Jewgienij Leonow („ Zakręt szczęścia”, „ Premia”), który od tej pory występować będzie we wszystkich dziełach Danieliji (aż do swojej śmierci w 1994 roku), w jego żonę – Lubow Sokołowa („ Cichy Don”, „ Żywi i martwi”), w Galinę Pietrowną – Nonna Mordiukowa („ Komisarz”, „ Brylantowa ręka”), a w Rozoczkę – Inna Czurikowa („ Początek”, „ Temat”). W epizodach też nie brakowało gwiazd, jak chociażby Sawielija Kramarowa („ Nieuchwytni mściciele”, „ Iwan Wasiljewicz zmienia zawód”) w roli poety-chałturnika czy Władimira Basowa („ Tarcza i miecz”) jako podstępnego dyrektora muzeum obwodowego.
Tytuł: Trzydzieści trzy Tytuł oryginalny: Тридцать три Obsada: Jewgienij Leonow, Nonna Mordiukowa, Inna Czurikowa, Liubow Sokołowa, Margarita Gładunko, Wiktor Awdiuszko, Giennadij Jałowicz, Nikołaj Parfionow, Wiłłor Kuzniecow, Sawielij Kramarow, Arkadij Trusow, Wiaczesław Niewinny, Frunzik Mkrtczian, Władimir Basow, Swietłana SwietlicznaRok produkcji: 1965 Kraj produkcji: ZSRR Czas trwania: 73 min Gatunek: komedia Ekstrakt: 70% |