powrót; do indeksunastwpna strona

nr 09 (CCXI)
listopad 2021

Tu miejsce na labirynt…: Najlepszy czas, by zabłysnąć
Monolord ‹Your Time to Shine›
Trio Monolord jest w ostatnich latach bardzo regularne. Od 2015 roku kolejne albumy wydaje w odstępach dwurocznych. Poprzedni – „No Comfort” – nieco zawiódł, najnowszy – „Your Time to Shine” – okazał się strzałem w dziesiątkę. Idealną propozycją dla tych, którzy przed laty rozkochali się w skandynawskim doom metalu i psychodelicznym stoner rocku.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jakiś czas temu zrobiłem sobie przerwę od Monolord. Po zrecenzowaniu dwóch wczesnych albumów tej szwedzko-fińskiej formacji (fińskie korzenie ma bowiem basista Mika Mäkki) rodem z Göteborga – „Vænir” (2015) i „Rust” (2017) – pominąłem wydany przed dwoma laty krążek „No Comfort”. Zrobiłem to świadomie, z pełną premedytacją, chociaż nie była to wcale decyzja łatwa. Pamiętam do dziś, jak biłem się wtedy z myślami. Jak dziesiąty, dwudziesty, trzydziesty raz odsłuchiwałem tę płytę i już miałem ją rozładać na czynniki pierwsze, aby opisać, gdy… zawsze wtedy na horyzoncie pojawiało się wydawnictwo ciekawsze i wartościowsze. W efekcie recenzji „No Comfort” w „Esensji” nie znajdziecie. Czy słusznie – pewnie nie, teraz w każdym razie brakuje mi jej w naszych zasobach. Byłoby lepiej, gdyby – nawet jeśli bardzo krytyczna – została zamieszczona.
Na szczęście z najnowszą produkcją tria nie miałem żadnego problemu. Już po kilku odsłuchach album dostał wysoki priorytet, co oznaczało, że opiszę go w ciągu tygodnia od premiery. A ta miała miejsce w miniony piątek, 29 października. W porównaniu z „No Comfort” nie zmieniło się praktycznie nic: piąty w dyskografii pełnowymiarowy krążek Monolord (należy pamiętać jeszcze o debiutanckim „Empress Rising” z 2014 roku) wydała ponownie amerykańska wytwórnia Relapse Records (z Upper Darby w Pensylwanii), a zarejestrowany został w tym samym składzie, co wszystkie poprzednie. Co oznacza, że oprócz wspomnianego wcześniej Mäkkiego w nagraniu udział wzięli jeszcze wokalista i gitarzysta Thomas V. Jäger oraz perkusista Esben Willems. Tym razem, inaczej niż przy „Rust”, nie zaproszono do göteborskiego studia Berserk gości.
Stylistycznie zespół po raz kolejny przygotował porcję potężnie brzmiącego doom metalu wymieszanego ze stonerem. Niekiedy bardzo surowego (wszak obyło się bez smaczków instrumentalnych i aranżacyjnych), ale w paru fragmentach bardzo klimatycznego. Pewne jest, że fani wczesnego Black Sabbath czy Monster Magnet z lat 90. ubiegłego wieku powinni być „Your Time to Shine” w pełni usatysfakcjonowani. Muzycy tak ułożyli program albumu, aby na otwarcie trafiła kompozycja najkrótsza i wpadająca w ucho. Oba te warunki bez wątpliwości spełnia pięciominutowy „The Weary”. Mimo ciężkości brzmienia (za co odpowiada sekcja rytmiczna) i gęstości faktury (co jest z kolei sprawką przesterowanych gitar Jägera), jest w tym utworze sporo – skrytej na drugim planie – subtelności. Pojawia się ona zarówno w nastrojowym śpiewie Thomasa, jak i delikatniejszych akordach gitary rozbrzmiewających w drugiej części kompozycji.
W bardziej rozbudowanym „To Each Their Own” panowie z Monolord udowadniają z kolei, że doom i stoner są blisko spokrewnione z klasyczną rockową psychodelią. W pierwszych minutach trio w tym właśnie kierunku zmierza, aczkolwiek z każdą kolejną coraz bardziej pogrąża się w doomowej mgle. Moc idzie jednak w parze z melancholijną powłóczystością gitar, by w ostatnim fragmencie eksplodować feerią smutno-majestatycznych dźwięków. Gdyby ktoś stwierdził, że to najlepszy moment na całej płycie, na pewno bym się z nim o to nie spierał. A już na pewno takim się wydaje w zetknięciu z następującym po „To Each Their Own” mało wyrazistym „I’ll Be Damned”. Wrażenie to potęguje jeszcze zepchnięcie, zniekształconego przez efekt elektroniczny, śpiewu Jägera na drugi plan i dodatkowe „przykrycie” go gitarą. W efekcie staje się on mało czytelny. To na pewno było zamierzone, lecz na pewno nie okazało się wartością dodaną.
Szczęście, że tak nijaki utwór jest na całym wydawnictwie tylko jeden. Zresztą zaraz po nim pojawia się kompozycja tytułowa, która sprawia, że twarz każdego wielbiciela doomu i stoneru momentalnie rozświetla się szczerym uśmiechem. „Your Time to Shine” to tak naprawdę… ballada (nie, nie pomyliłem się!), której początek brzmi wręcz elegijnie (jakby Thomas, Mika i Esben nasłuchali się pierwszych dwóch płyt swoich rodaków z Candlemass). Z czasem nabiera mocy i ciężkości, jak również rozmachu (dochodzą też przestery i pogłosy), ale nie zmienia to faktu, że całość utrzymana jest w mocno nostalgicznym nastroju. Gdyby komuś zdarzyło się pod koniec przysnąć, może być pewien, że finałowy „The Siren of Yersinia” w ułamku sekundy postawi go na równe nogi. Chociaż i tu pomiędzy porcjami doomowego czadu pojawiają się wtręty bardziej liryczne.
Podsumowując: na całym „Your Time to Shine” dzieje się tyle, że nudzić się nie sposób. Czy w takim razie teraz wrócę do „No Comfort”?… Chyba jednak nie. Bo właśnie uświadomiłem sobie, co najbardziej mnie w tamtym wydawnictwie uwierało – za mało doomu. A to przecież głównie on nadaje sens istnieniu Monolord!



Tytuł: Your Time to Shine
Wykonawca / Kompozytor: Monolord
Data wydania: 29 października 2021
Nośnik: CD
Czas trwania: 38:57
Gatunek: metal, rock
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) The Weary: 04:58
2) To Each Their Own: 07:28
3) I’ll Be Damned: 06:54
4) Your Time to Shine: 10:26
5) The Siren of Yersinia: 09:11
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

129
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.