powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CCXIII)
styczeń-luty 2022

Non omnis moriar: Z wielką pomocą przyjaciela z Ameryki
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj norweski Esoteric Circle – kwartet jazzowy prowadzony przez saksofonistę Jana Garbarka i gitarzystę Terjego Rypdala.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
‹George Russell Presents The Esoteric Circle›
‹George Russell Presents The Esoteric Circle›
Chociaż na okładce prezentowanej dzisiaj płyty pojawia się nazwisko George’a Russella (1923-2009), to w rzeczywistości legendarnego amerykańskiego kompozytora, pianisty, perkusisty i przede wszystkim teoretyka muzyki tam nie usłyszymy. Pojawiło się ono jedynie w celach promocyjno-marketingowych. W ten sposób Russell postanowił odwdzięczyć się swoim młodym norweskim współpracownikom, otwierając im drogę do kariery na Zachodzie. Jak do tego doszło? Muzyk zza Oceanu, wzorem wielu swoich rodaków (wystarczy wspomnieć Mala Waldrona czy Charliego Mariano) postanowił w połowie lat 60. XX wieku przenieść się ze Stanów Zjednoczonych do Europy, a mówiąc konkretniej – do Skandynawii. Od 1964 do 1969 roku mieszkał i koncertował na przemian w Szwecji (ba! został nawet wykładowcą na Uniwersytecie w Lund) i Norwegii.
To właśnie dla szwedzkiego radia skomponował jeden ze swoich najsłynniejszych utworów eksperymentalnych – „Electronic Sonata for Souls Loved by Nature” (1968). Z kolei w Norwegii znalazł grono młodych artystów, z którymi świetnie mu się muzykowało. Byli wśród nich gitarzysta Terje Rypdal, saksofonista Jan Garbarek oraz perkusista Jon Christensen, których poznaliśmy już przy okazji omawiania płytowego debiutu pierwszego z wymienionych (vide longplay „Bleak House”, 1968). Kiedy pod koniec lat 60. Russell wrócił do USA (i osiadł w Bostonie), nie zapomniał o swoich skandynawskich przyjaciołach. Zabrał między innymi ze sobą za Ocean ich dokonane w 1969 roku w Oslo nagrania (niestety, na płycie nie wskazano ani dokładnej daty ich realizacji, ani konkretnego studia, w jakim to się odbyło), które dwa lata później udało mu się wydać na płycie.
Album zatytułowany górnolotnie „George Russell Presents The Esoteric Circle” ukazał się nakładem dopiero co założonej (w 1969 roku), specjalizującej się w jazzie nowojorskiej wytwórni Flying Dutchman (czyli Latający Holender). Dlaczego sygnowano go nazwą The Esoteric Circle, której później żaden z muzyków tworzących kwartet nie używał – nie mam pojęcia. Ale całkiem prawdopodobne, że dla uszu amerykańskich słuchaczy brzmiało to dużo bardziej atrakcyjnie niż nazwa zespołu, w której pojawiłoby się nazwisko kompletnie wtedy nieznanych na tamtejszym rynku Rypdala bądź Garbarka. Ale, ale… wspomniałem wcześniej, że grupa była kwartetem. Kto zatem jeszcze – poza Terjem, Janem i Jonem – w niej grał? Tym czwartym był kontrabasista Arild Andersen (rocznik 1945), który miał już za sobą kooperację z Russellem i wokalistką Karin Krog, a przed sobą między innymi współpracę z Finem Edwardem Vesalą oraz prowadzenie wielu własnych składów.
Chociaż więc zespół nazywał się The Esoteric Circle, to w zasadzie mieliśmy do czynienia z… Jan Garbarek Quartet, bo pod takim szyldem grupa ta funkcjonowała już wcześniej. I, co też nie jest bez znaczenia, to właśnie saksofonista był głównym dostarczycielem repertuaru, jaki znalazł się na „George Russell Presents The Esoteric Circle”. A było to w sumie dziewięć utworów, które stylistycznie nawiązywały do najpopularniejszych w tamtym momencie odmian jazzu: od modalnego, poprzez free, aż po fusion. Z jednej strony można by to uznać za brak zdecydowania, z drugiej – za przejaw bogatej wyobraźni i talentu Garbarka. Prawda leży pewnie pośrodku. Norweski saksofonista (o polskich korzeniach) później wielokrotnie udowodnił, że jest muzycznym geniuszem, ale nie należy mieć też wątpliwości co do tego, że na początku swojej drogi twórczej, a zwłaszcza na przełomie lat 60. i 70., wciąż jeszcze nie był stuprocentowo pewny, jaką ścieżką podążyć i rozważał różne możliwości.
Mimo że wszystkie utwory, jakie trafiły na ten album, wyszły spod ręki Garbarka, pozostawił on sporo wolności również pozostałym instrumentalistom. Korzystał z tego zwłaszcza Rypdal, ale także Andersen i Christensen, gdy tylko pojawiała się wolna przestrzeń, chętnie w nią wskakiwali. Choć jeszcze nie w otwierającym płytę krótkim „Traneflight”, w całości opartym na nastrojowym duecie saksofonu tenorowego (na pierwszym planie) i gitarze (w tle). Za to otwarcie „Rabalder” należy już całkowicie do Jona Christensen, który przez dwie minuty raczy słuchaczy perkusyjną solówką. Dopiero wtedy pojawia się ostra, niemal rockowa gitara Terjego, a w ślad za nią dopasowujący się do jej narracji dęciak Garbarka. Z czasem wykluwają się z tego popisy obu solistów: Jana – na jazzowo, Rypdala – na jazzrockowo. W tym samym czasie kiedy oni dowodzą swojej wirtuozerii, w tle trwa prawdziwa uczta dla wielbicieli rytmicznych kombinacji, na dodatek zagranych na dużym poziomie intensywności.
Do tytułowego „Esoteric Circle” wprowadza z kolei klimatyczny kontrabas Andersena. Kilkadziesiąt sekund później ton jednak zaczyna nadawać Christensen. Jego spokojny i zrównoważony pochód staje się fundamentem pod nastrojowe opowieści saksofonu i gitary (grających wspólnie, ale obok siebie). Stronę A winylowego krążka zamyka „Vips”, który pod pewnymi względami przypomina swego poprzednika, tyle że tutaj Garbarek-kompozytor pozwala swoim współpracownikom na improwizacje, w efekcie czego im bliżej końca, tym bardziej – przynajmniej w niektórych momentach – robi się free. Na początek drugiej osłony wydawnictwa lider wybrał „Sas 644”, w którym kwartet ponownie bardzo płynnie przechodzi od jazzu modalnego (z jednogłosową opowieścią saksofonu i gitary) do w pełni improwizowanego, co Jan bierze na swoje barki, najpierw mocno podgrzewając emocje, a potem wychładzając nastrój, by w finale przekazać pałeczkę – w przenośni i dosłownie – Jonowi i Arildowi.
Dużo ukojenia przynosi natomiast miniaturowa „Nefertite”, w którym to numerze leniwej partii saksofonu towarzyszy na drugim planie gitara, tło natomiast wypełniają powłóczyste dźwięki kontrabasu, na którym Andersen gra smyczkiem. Dla odmiany, choć „Gee” jest jeszcze krótsze, skłania – za sprawą bardzo niskich, przenikliwych tonów saksofonu i gitary – do natychmiastowego skupienia. Jakby muzycy chcieli zakrzyknąć: „Teraz wydarzy się coś istotnego!”. To coś to ponad siedmiominutowa kompozycja „Karin’s Mode”, którą Garbarek skomponował dla wokalistki jazzowej Karin Krog (vide jej album „Joy” z 1968 roku). Na „George Russell Presents The Esoteric Circle” mamy do czynienia z jej wersją instrumentalną, w której muzycy ponownie pozwalają sobie na dynamiczne improwizacje. Głównie Rypdal, którego na krążku Krog zabrakło, więc to, co seruje tutaj jest bardzo istotną „wartością dodaną”. Na zakończenie Garbarek wybrał „Breeze Ending” – utwór zaskakująco optymistyczny, a w finale, w którym saksofon i gitara grają unisono, wręcz taneczny. Jakby miał on stanowić zapowiedź kolejnej płyty kwartetu – „Afric Pepperbird” (1970), którą wydano już pod właściwą nazwą.
Skład:
Jan Garbarek – saksofon tenorowy, muzyka
Terje Rypdal – gitara elektryczna
Arild Andersen – kontrabas
Jon Christensen – perkusja



Tytuł: George Russell Presents The Esoteric Circle
Wykonawca / Kompozytor: The Esoteric Circle
Data wydania: 1971
Nośnik: Winyl
Czas trwania: 45:09
Gatunek: jazz
Zobacz w:
W składzie
Utwory
Winyl1
1) Traneflight: 02:57
2) Rabalder: 08:20
3) Esoteric Circle: 05:27
4) Vips: 05:47
5) Sas 644: 07:58
6) Nefertite: 02:09
7) Gee: 01:14
8) Karin’s Mode: 07:36
9) Breeze Ending: 03:44
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

210
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.