Kilka elementów dzisiejszego kadru podkreśla nastrój przeprowadzanego właśnie przesłuchania. Po pierwsze, przesłuchujący. A dokładniej, widoczne jedynie ich czarne cienie. W tym jeden, ten najbliższy postaci przesłuchiwanej, trzymający w ręce pręt lub coś w tym stylu. Jego przeznaczenie jest oczywiste, co dobitnie zostało pokazane już w następnym kadrze. Cienie są przynajmniej cztery, co w stosunku do jednego więźnia jest wyraźną przesadą. Lub nadmiernym środkiem ostrożności. W każdym razie wzmacnia efekt zastraszenia. Po drugie, przesłuchiwany. Centralnie umiejscowiony, ubrany w jasne ubranie wybija się na pierwszy plan. Ale głowę ma spuszczoną, postawa ciała mówi o rezygnacji. On już wie, że to przesłuchanie nie ma na celu wydobycia prawdy, lecz jej ukształtowanie na zamówienie oprawców. Dwie uwagi na marginesie. W tym kadrze więzień ma na rękach kajdanki. W następnych, gdy jest uderzany i gdy już leży na podłodze, kajdanków brak. To niedopatrzenie grafika. A gdy jeszcze siedzi, stołek pod nim ustawiony jest normalnie, to jest nogami do podłogi. Z materiałów historycznych wiemy, że w tych czasach często stosowano dodatkowe tortury, polegające na sadzaniu przesłuchiwanych na taboretach odwróconych do góry nogami. Więźniowie odnosili w ten sposób ciężkie obrażenia wewnętrzne. Tu zdecydowano się tego nie pokazywać. Może to i lepiej… Kadr pochodzi z szóstej części cyklu „Wilcze tropy”, opowiadającego historię rozbicia kileckiego więzienia przez ponad dwustu partyzantów dowodzonych przez kapitana Antoniego Hedę „Szarego”, a przesłuchiwanym jest bezimienny żołnierz Armii Krajowej. Jasny kolor jego koszuli przydaje mu dodatkowej niewinności. |