Chociaż sekstet Endless Valley pochodzi z Australii, muzyka zawarta na jego debiutanckim wydawnictwie – „Nayivada” – ma wielką szansę przypaść do gustu wielbicielom (a w naszym kraju ich nie brakuje) skandynawskiego progresywnego folku spod znaku grup Agusa i Tusmørke. Zwłaszcza że otoczka „ideologiczna” również jest zbliżona.  |  | ‹Nayivada›
|
Od wieków filozofowie, myśliciele, pisarze tworzyli w swojej wyobraźni mityczne krainy szczęśliwości, w których panowały bogactwo i pokój. Platon opisał Atlantydę, Herbert George Wells wymyślił Elojów (którym jednak jako sąsiadów przydał okrutnych Morloków), natomiast wokalistka australijskiej formacji Endless Valley powołała do życia Nayivadę – fikcyjne królestwo, zamieszkane przez utopijne społeczeństwo, którego funkcjonowanie oparte jest na starożytnych zasadach. To kraina ze snów, w której wszystko jest możliwe: drzewa przemawiają do ludzi, ci zaś kontaktują się z wróżkami, nie istnieją w niej zło ani wojna. Piękne, choć nierealistyczne założenie. Ale kto zabroni marzyć? Tą obdarzoną dziecięcą wyobraźnią artystką jest… Luna Nayivada (nietrudno się domyśleć, że to jej pseudonim, a nie prawdziwe imię i nazwisko). Historia przedstawiona przez Lunę przypadła do gustu także innym muzykom, którzy postanowili stanąć u jej boku i pomóc jej zrealizować marzenie o przekuciu swej idealistycznej wizji w projekt artystyczny. Tak narodził się zespół Endless Valley, który tworzą jeszcze: wokalista Leo Hooker, gitarzysta solowy Leigh Smith, gitarzysta rytmiczny Cavell Schipp, basista Brad Schipp oraz bębniarz Alex Comino. Po raz pierwszy Australijczycy dali o sobie znać we wrześniu 2020 roku, kiedy to w Internecie udostępnili swój pierwszy cyfrowy singiel „Biophilia”. Trzy miesiące później puścili w obieg utwór „Oneiric”, a potem… zamilkli na – dokładnie – rok. W tym czasie pracowali nad resztą materiału, który ostatecznie wypełnił ich debiutanckie pełnowymiarowe wydawnictwo zatytułowane – chyba to nikogo nie zaskoczy – „Nayivada”. By nikt ani nic nie rozpraszało ich w czasie nagrywania płyty, wybrali się do studia Yama Nui w niewielkiej wsi Kiels Mountain w stanie Queensland (we wschodniej części kontynentu). Niekiedy tylko pojawiali się tam goście z zewnątrz, głównie po to, by dograć swoje partie – Andrew G. Christy na klarnecie, a Nicole Rose na flecie; przebywający na miejscu Steve Summers – producent i inżynier dźwięku – zarejestrował z kolei przede wszystkim syntezatorowe tła. Całość ukazała się w połowie grudnia ubiegłego roku za sprawą wytwórni (rodem z Brisbane) 4000 Records. Co ciekawe, jak na razie – w wersji fizycznej – jedynie na kasecie. Na szczęście materiał dostępny jest również za pośrednictwem Bandcampa, a czy kiedyś ujrzy światło dzienne na kompakcie i winylu – zależy zapewne od zainteresowania słuchaczy. Gdyby to zależało jedynie ode mnie, nie zwlekałbym z tym długo. Stylistycznie „Nayivada” jest połączniem rocka progresywnego z psychodelią i folkiem. To muzyka, która przede wszystkim powinna przypaść do gustu wielbicielom takich formacji skandynawskich, jak szwedzka Agusa oraz norweski Tusmørke. One w końcu także penetrują leśne ostępy i docierają do krain odległych od ludzkich siedzib, w których dzieją się rzeczy magiczne. Sekstet z Queensland podąża natomiast wyznaczonym przez nich śladem i, co najważniejsze, wychodzi mu to całkiem nieźle. Mocnym wprowadzeniem do opowieści jest otwierający ją prawie jedenastominutowy „Cellar Door”. Po podmuchach wiatru w koronach wysokich drzew docierają do słuchaczy subtelne dźwięki klarnetu, po czym rozlega się natchniona deklamacja Luny. Z czasem dołączają także gitarzyści; sekcja rytmiczna skupia się z kolei na budowaniu wolnego, ale za to hipnotyzującego tempa. Na tym fundamencie wokaliści, a więc Luna wspierana przez Leo Hookera (i Cavella Schippa), budują eteryczne chórki, by całość zwieńczyć ponownie deklamacją Nayivady. Pomysł ze zderzeniem żeńskiego i męskich głosów okazał się nadzwyczaj trafiony. Nie tylko w przypadku „Cellar Door”, lecz także pozostałych kompozycji. Luna wnosi do kolejnych utworów element magicznej zwiewności i niesamowitości, Leo natomiast sprawia, że pojawia się w nich niepokój. Tak jest i w „Chimerical” (z zasługującą na uwagę melodyjną partią gitary), i w bardziej rozbudowanym aranżacyjnie „Oneiric”, w którym klarnetowi towarzyszy jeszcze flet, a tło wypełniają powłóczyste syntezatory. Wtrętem nie z tego świata okazuje się natomiast wieńcząca ten numer „surfująca” gitara Smitha (nie zapominajmy jednak, że jesteśmy w Australii – raju dla prawdziwych surferów). „Hypnagogic” to kolejna – po „Cellar Door” – kompozycja, w której za sprawą charakterystycznego szamańskiego zaśpiewu Luny pojawiają się mocne nawiązania do prog-folku (ponownie kłania się Agusa). Jeszcze większą porcję szamańskości zespół serwuje w „Ruskin”, który wyróżnia się nietypowym, teatralnie drżącym śpiewem Hookera. Za to w zamykającej album „Biophilii” Australijczycy brzmią tak, jakby tuż przed jej nagraniem intensywnie wsłuchiwali się w całą dyskografię Tusmørke. Słychać tu typowy dla Norwegów podniosły duet wokalny, jak również pełne niepokoju partie gitar i dęciaków (po raz kolejny klarnet, który tym razem jednak jest daleki od delikatności). Owszem, ktoś może narzekać, że niewiele jest w muzyce Endless Valley oryginalności, ale nie zapominajmy, że artyści z Antypodów są dopiero na początku swojej drogi twórczej. Na co naprawdę ich stać, odpowiedzą dopiero następne wydawnictwa. Oby nie słabsze od „Nayivady”. Skład: Luna Nayivada – śpiew, instrumenty perkusyjne Leo Hooker – śpiew Leigh Smith – gitara elektryczna (solowa) Cavell Schipp – gitara elektryczna (rytmiczna) Brad Schipp – gitara basowa Alex Comino – perkusja
gościnnie: Andrew G. Christy – klarnet (1,3,4,6) Nicole Rose – flet (3,6) Steve Summers – syntezatory (3,5), tamburyn (3)
Tytuł: Nayivada Data wydania: 15 grudnia 2021 Nośnik: cyfrowy Czas trwania: 39:08 Gatunek: rock W składzie Utwory Pliki 1) Cellar Door: 10:48 2) Chimerical: 04:03 3) Oneiric: 05:31 4) Hypnagogic: 04:57 5) Ruskin: 06:01 6) Biophilia: 07:48 Ekstrakt: 70% |