Smakowita mrożona paróweczka na podajniku w stołówce futurystycznego statku kosmicznego? Nic bardziej mylnego. Począwszy od rozmiaru, a skończywszy na przeznaczeniu.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Na pierwszy rzut oka dzisiejszy kadr przedstawia ordynarną parówkę zatopioną w dużej, trójkątnej kostce lodu. Kłopot w tym, że ta „parówka” ma w istocie rozmiary męskiego uda i – jak się z czasem okazuje – jest tylko w teorii wypełniona mięsem. Bo w istocie jest to coś w rodzaju jaja. Albo kokonu. Zależy, jak na to spojrzeć. Kadr pochodzi z sędziwego już, pochodzącego z 1966 roku filmu „Destination Inner Space”, czyli z grubsza „Kierunek przestrzeń wewnętrzna”, akcja bowiem dotyczy nie lotu w kosmos, a eksploracji głębin morskich. Załoga podwodnej placówki badawczej (to bardzo szumna nazwa, za placówkę robi bowiem plastikowa zabaweczka znajdująca się może metr pod powierzchnią wody) zauważa na sonarze dziwny obiekt. Dzięki ściągnięciu do placówki specjalisty od łodzi podwodnych udaje się ustalić, że owym obiektem jest latający (pływający?) talerz średnicy mniej więcej 15 metrów. A ponieważ talerz „zaparkował” niedaleko od ośrodka, na przeszpiegi udaje się trójka bohaterów, odkrywając we wnętrzu jednostki wspomnianą parówkę, grzejącą się w specjalnej komorze. Naturalnie zabierają znalezisko do bazy, tam zaś – ze względu na dość wysoką temperaturę i niższe ciśnienie – obiekt zwiększa dwukrotnie swoją objętość i w zasadzie wybucha, wypluwając z siebie wielkiego ryboludzia. Którego przedstawia ilustracja numer dwa.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Cała akcja filmu to borykanie się z ryboludziem, dewastującym instalacje bądź po prostu mordującym ludzi, a także jakieś zupełnie bezsensowne sprzeczki speca od łodzi podwodnych z pracującym w placówce byłym podwładnym, zarzucającym mu doprowadzenie do śmierci kilku marynarzy na okręcie, którym dowodził. Dziś jest to przykład drętwego, antycznego kina SF, które słusznie odeszło do lamusa. Choć trzeba jednak przyznać, że jego oglądanie przynosi mimo wszystko trochę satysfakcji, ówczesne pomysły były bowiem jedyne w swoim rodzaju, a scenografia od czasu do czasu porażała jarmarcznym kiczem. |