W przypadku komiksów biograficznych mamy kilka możliwości: znamy dzieje bohatera ze szczegółami i sprawdzamy, jak je przedstawiono na planszach; znamy ogólnie bohatera, ale bez szczegółów, które poznajemy dzięki pracy scenarzysty i rysownika; wreszcie - nic lub niewiele wiemy o głównej postaci i pozwalamy dać się zaskoczyć. Lub nie pozwalamy, jeśli najpierw przeczytamy - w niniejszym przypadku zamieszczoną pod koniec albumu - skrótową biografię. Ja pozwoliłem się zaskoczyć.  |  | ‹Wit Stwosz. Między blaskiem a cieniem. Poemat heroikomiksowy›
|
Podejrzewam, że na pytanie o narodowość twórcy między innymi ołtarza w krakowskim kościele mariackim, większość osób odpowiedziałaby (zapewne ze zdziwieniem w głosie) że, oczywiście, był Polakiem. Tymczasem artysta ten urodził się w pobliżu Stuttgartu, a do Polski trafił, będąc wciąż młodym, ale już ukształtowanym rzeźbiarzem. Twórcy komiksu przedstawili jego młodość na kilku pierwszych planszach, zdecydowaną większość objętości poświęcając mniej więcej dwudziestoletniemu pobytowi w Krakowie. Album podzielony został na rozdziały, a rozpoczyna się intrygującym wstępem. Oto widzimy wchodzącego świtem do kościoła w Norymberdze tajemniczego człowieka z piętnem wypalonym na obu policzkach… Kim jest? Czy to Wit? Naznaczony? W Norymberdze? O co tu chodzi…? Świetny początek, a potem poziom wcale nie schodzi niżej. Żyjący na przełomie XV i XVI wieku artysta bez wątpienia był geniuszem. Przy tym był jednak człowiekiem ze swymi zaletami i wadami. Przedstawiony został jako pyszałek i chciwiec, pełnymi garściami czerpiący z życia, a jednocześnie pracoholik zaniedbujący rodzinę. Nie badałem dokumentów źródłowych, wierzę na słowo iż faktycznie takim był człowiekiem. Nie wiem też, czy znał inne wielkie postacie, które spotyka na planszach komiksu – świętego Hieronima, Albrechta Dürera czy Mikołaja Kopernika. Biorąc pod uwagę, że działał za czasów Kazimierza Jagiellończyka, zapewne miał do czynienia z wychowawcą jego synów, Janem Długoszem. Warsztat rysownika, Pawła Kołodziejskiego, mieliśmy przy okazji poznać w jego autorskiej wizji „ Apokalipsy świętego Jana”. Tam wyobraźni absolwenta krakowskiej ASP nic nie ograniczało. Tutaj dla odmiany mamy wiernie odwzorowane figury (z detalami!) słynnych dzieł Stwosza. Do tego dochodzi ówczesny ubiór i wygląd miast, ulic, zaułków – oraz architektoniczne ozdoby poszczególnych rozdziałów. Liternictwo początkowo rozczarowuje… aż do momentu, w którym zauważamy jego mocne zróżnicowanie w zależności od tego, KTO (w sensie: w jakim języku) oraz CO mówi. Z kolei scenarzysta, Bogusław Michalec (poeta, twórca książek dla dzieci oraz przewodników turystycznych, autor piosenek i opowiadań), postarał się o urozmaicenie biografii poprzez umiejętne wplecenie zwrotów w języku niemieckim (podano tłumaczenie), wierszy zarówno ówczesnych, jak i współczesnych – poświęconych Witowi lub zupełnie z nim niezwiązanych – a nawet… fragmenty piosenek: Lecha Janerki i Leonarda Cohena. W usta rzeźbiarza wkłada też słowa Antoniego Gaudiego. Komiks jest czarno-biały, kadrowanie – choć prostokątne – jest bardzo urozmaicone. Często też mamy do czynienia z kadrami na całą planszę, przedstawiającymi czy to scenę rodzajową, czy obszerne fragmenty danego dzieła, czy wreszcie – rozmyślania, gdzie obok siebie, zawieszone w próżni, znaleźć można elementy materialne lub metafizyczne. Z uwagi na to brak kolorów może czasem dezorientować, bo nie wiemy, czy spoglądamy na twarz żywej osoby, czy na rzeźbę. Ale przy tak genialnym twórcy jedno i drugie łączy się i przeplata – w pewnym momencie Wit mówi o sobie, że jest kolekcjonerem twarzy, czerpiąc pomysły do postaci wprost z własnych obserwacji życia codziennego mieszczan. Trochę szkoda, że bardzo skrótowo przedstawiono dalsze lata życia Wita po wyjeździe z Polski. A przecież – jak wynika z końcowej krótkiej biografii – żył 85 lat i niemal do końca pozostał aktywny! Zresztą, nawet w naszym kraju tworzył także poza Krakowem – by wspomnieć tylko Wrocław, Jędrzejów, Włocławek i Gniezno. Wtedy jednak album musiałby być co najmniej dwukrotnie grubszy… A przecież, stanowiąc zamkniętą całość, ma około 170 stron!
Tytuł: Wit Stwosz. Między blaskiem a cieniem. Poemat heroikomiksowy Data wydania: 21 sierpnia 2017 ISBN: 97883-242-3084-6 Format: 176s. 209x295 mm Cena: 49,00 Gatunek: biograficzny, historyczny Ekstrakt: 90% |