Nieważne, czy jesteście znawcami, czy laikami, jeśli chodzi o życie i twórczość Wilde’a. Lektura dzieła Javiera de Isusiego „Boska komedia Oscara Wilde’a” nie będzie czasem straconym.  |  | ‹Boska komedia Oscara Wilde’a›
|
Nie zaliczam się ani do ekspertów odnośnie życiorysu Wilde’a, ani do miłośników jego twórczości. Znam mniej więcej podstawy – mam świadomość, że był ekscentrykiem, wiódł bujne życie towarzyskie, nie stroniąc od uciech cielesnych, również z przedstawicielami tej samej płci. Poza tym napisał kilka dzieł z czego najbardziej znany jest „Portret Doriana Greya”, choć można dyskutować, czy jest to najlepsza pozycja w jego dorobku. Wreszcie, Wilde był mistrzem bon motów i aforyzmów, za co blogerzy wszystkich państw powinni mu wystawić pomnik. Dla zrozumienia „Boskiej komedii Oscara Wilde’a”, trzeba jeszcze wiedzieć, że w swojej ekscentryczności, graniczącej z narcyzmem, wdał się w spór sądowy z markizem Queensberrym, za to, iż ten nazwał go publicznie sodomitą. Był to o tyle szalony krok, że specjalnie nie ukrywał, że jest w związku z synem markiza, Alfredem. Fakt ten sprawił, że żona Wilde’a opuściła Anglię i zmieniła nazwisko, by nie kojarzono jej z mężem. Choć ostatecznie Irlandczyk wycofuje oskarżenia względem markiza, jest już za późno. W wyniku informacji ujawnionych w sądzie, zostaje on aresztowany i oskarżony o sianie publicznego zgorszenia, rażącą nieprzyzwoitość i spisek. Otrzymuje najsurowszy wymiar kary w postaci dwóch lat ciężkiego więzienia. Wilde odsiaduje wyrok w całości, ale wychodzi na wolność schorowany i psychicznie złamany, nie będąc w stanie więcej pisać. Do tego pozbawiony majątku i wyklęty. Natychmiast wyjeżdża do Paryża, gdzie popada w alkoholizm i umiera po trzech latach od uwolnienia. Autora komiksu interesują właśnie te trzy lata, które stara się nam opowiedzieć poprzez utrzymaną w alegorycznej formie opowieść, nawiązującą – zgodnie z tytułem – do „Boskiej komedii” Dantego. Miesza w niej wydarzenia rzeczywiste z prawdopodobnymi. Do tego bawi się w reportera, przeprowadzając fikcyjne wywiady z uczestnikami dramatu, pozwalając spojrzeć na całość z różnej perspektywy. Trzeba też oddać szacunek temu, że de Isusi musiał przewertować stosy opracowań dotyczących Wilde’a, by móc tego dokonać w przekonujący sposób. W jego wizji słynny Irlandczyk, pomimo balansowania na granicy ubóstwa, pozostał osobą wytworną, która nawet w momencie upijania się w sztok potrafiła zachować świeżość umysłu, dzięki czemu był w stanie wypowiadać swoje słynne, błyskotliwe komentarze. A tym najbardziej istotnym wydaje się ten, który głosi, że „to nie sztuka naśladuje życie, tylko życie naśladuje sztukę”. Dlatego też, co może być irytujące w czasie lektury, ale w pewien sposób uzasadnione od strony formalnej, komiksowy Wilde nie jest człowiekiem z krwi i kości. Nie wiem, jak toczyły się jego prywatne rozmowy, ale zgaduję, że nie zawsze były to zdania ocierające się o granice absolutu. W czasie, kiedy wszyscy naokoło posługują się normalną mową, kwestie głównego bohatera są jak spiżowe prelekcje, nad którymi zastanawiać się powinny same siwe głowy. Trochę to odrealnia postać Wilde’a, przez co nie czuć jego depresji i dramatu człowieka, który po opuszczeniu więzienia nie jest w stanie dźwignąć swego zrujnowanego ego. Z drugiej strony, kiedy dobrnie się do końca, można uznać, że ten zabieg ma sens. Być może mówi on więcej, niż gdybyśmy mieli do czynienia z bełkotem pijanego depresjonisty. Komiks zaczyna się niczym sztuka teatralna, od podniesienia kurtyny, a wieńczy go jej opadnięcie. Wszystko w środku może być więc prawdą, ale równie dobrze może być zmyślone. Dzięki temu Javier de Isusi stawia podstawowe pytanie o ostatnie lata życia Oscara Wilde’a, czyli: na ile był to smutny koniec wybitnego pisarza, który do końca nie był w stanie wydostać się z dołu, a na ile kreacja nieszczęśliwego artysty, który przez swoje cierpienie chce poznać istotę życia. Jeśli chodzi o stronę wizualną, to mamy do czynienia z pozycją czarno-białą, utrzymaną w lekko onirycznym klimacie. Javier de Isusi za pomocą prostych środków maluje klimat Paryża przełomu XIX i XX wieku. Często skupia się tylko na postaciach, ignorując tło, ale kiedy potrzeba, w imponujący i szczegółowy sposób rozrysowuje np. wnętrze katedry Notre Dame. Dużą uwagę przykłada także do wystroju pokoju, w którym mieszkał Wilde, zwłaszcza do osławionej, obrzydliwej tapety na ścianie. Album został wydany bardzo starannie na grubym papierze i w twardych okładkach. Do tego zawiera szereg dodatków, ułatwiających laikom zorientowanie się w życiorysie Wilde’a, jak opis głównych postaci czy jego życiorys, przedstawiony w formie kalendarium. Pomocne są również liczne przypisy, które pomagają zrozumieć niuanse. Największą siłą „Boskiej komedii Oscara Wilde’a” jest to, że kiedy kończymy lekturę, nie tylko mamy ochotę sięgnąć po któreś z dzieł Irlandczyka, ale przede wszystkim zostajemy zmuszeni do refleksji nad osobą głównego bohatera, który był kimś o wiele więcej, niż celebrytą swoich czasów. To jeden z tych komiksów, które zostają z czytelnikiem na dłużej i trudno o lepszą rekomendację.
Tytuł: Boska komedia Oscara Wilde’a Data wydania: 15 grudnia 2021 ISBN: 9788382301557 Format: 376s. 150x210 mm Cena: 79,99 Gatunek: biograficzny, obyczajowy Ekstrakt: 90% |