powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CCXIV)
marzec 2022

Z filmu wyjęte: A gdyby tak w pociągu...
Czy japońscy twórcy filmowi mogą obchodzić cenzurę dotyczącą pokazywania genitaliów? Ależ oczywiście! Tyle że robią to w bardzo specyficzny sposób i straaasznie rzadko. Ze zrozumiałych względów.
Jako dzisiejszy kadr proponuję półprzytomnego dżentelmena toczącego pianę z ust (no dobrze, to nie do końca jest piana), który w stanie wzburzenia emocjonalnego i nieładu w dolnej części garderoby ściska w dłoni wystającą z rozporka… parówkę. Taką zwyczajną, z mielonej świni, kurczaka czy co tam się ówcześnie pchało w osłonki. Warte zaznaczenia są też wywrócone białkami do góry oczy. Kuriozalność i komiczność tej sceny wyjątkowo wymaga dwuetapowego wyjaśnienia.
Ta prostsza część, to kwestia filmu, z którego pochodzi scena. Otóż jest to nakręcony w 1998 roku godzinny japoński erotyk o szumnym tytule „Sexy S.W.A.T. Team”, czyli z grubsza „Seksowny oddział antyterrorystyczny”. Choć, tak po prawdzie, zgodnie z oryginalnym japońskim tytułem powinien raczej brzmieć „Detektywki gromiące seksualnych napastników: Mój tyłek górą!”, czy coś w ten uroczy deseń.
Fabuła tego filmu, w oczywisty sposób będącego komedią, jest niezbyt skomplikowana. Tytułowy wydział policji, składający się z trzech kobiet (szefowa, specjalistka od komputerów i śledcza), którym czasowo dorzucono czwartą – niby z kwatery głównej, choć później się okazało, że była tam sprzątaczką – zabiera się za rozwikłanie tajemniczej sprawy czerwonego światła, pod wpływem którego kobiety molestują facetów w pociągach podmiejskich. I – uprzedzając pytanie – tak, na kadrze widzimy właśnie takiego zmolestowanego, bogu ducha winnego japońskiego urzędnika. Wkrótce udaje się dotrzeć do kobiety, która doświadczyła wpływu światła, a następnie dwie członkinie zespołu również poddane są temu wpływowi, co prowadzi w przypadku jednej z nich do przeuroczej sceny rozgrywającej się w publicznej toalecie. To właśnie tam zaciąga szefa miejscowej policji jedna z bohaterek, druga zaś ich nakrywa, co kończy się tym, że i śledcza, i szef, salutują koleżance, nie przerywając jednak stosunku. W dalszej części fabuły okazuje się, że owe zdradliwe czerwone promienie są emitowane ze ślicznego, plastikowego pistoleciku z grzechoczącym w przezroczystej komorze malutkim, różowym mózgiem. Oczywiście jest tam trochę więcej zwariowanych pomysłów, ale nie będę przecież zdradzał całej fabuły tego cudeńka.
Druga część wyjaśnień obejmuje kontekst kulturowy. Otóż w Japonii bardzo popularnym motywem w filmach, prozie i komiksach – wbrew pozorom nie tylko erotycznych i pornograficznych – jest molestowanie seksualne w pociągach podmiejskich. Trudno stwierdzić, czy swego czasu był to rzeczywisty problem, czy może po prostu wielu pasażerów fantazjowało sobie (i wciąż fantazjuje) o anonimowych seksualnych przygodach w trakcie nużącej podróży do pracy, faktem jest jednak, że po dziś dzień pokutuje tam wizerunek niewinnej, częstokroć nieletniej pasażerki, która jest obłapiana przez jednego lub więcej miłośników kobiecych wdzięków. Co specyficzne, mechanizm praktycznie nigdy nie działa w drugą stronę – kobiety napastujące jadących pociągiem mężczyzn to rzecz niewystępująca w przyrodzie. W końcu inicjatywa – niemal we wszystkim – należy w Japonii do mężczyzn. Twórcy zakpili więc sobie ze stereotypów, kpiąc równocześnie z obowiązującej tam cenzury, zgodnie z którą genitaliów (i tylko nich, bo wylotu grubej kiszki już to nie dotyczy) pokazywać na ekranie nie wolno. A tu proszę – i zmolestowany w pociągu facet, i… No dobrze, parówka.
A sam film – jak się cudem gdzieś trafi – polecam, bo choć może nie jest za mądry i zbyt bogaty w wydarzenia, to ogólnie poprawia humor.
powrót; do indeksunastwpna strona

69
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.