To było oczywiste, że wraz ze zbliżaniem się do Kijowa oddziałów Armii Czerwonej telewizyjne „Dni Turbinów” Władimira Basowa będą zmieniały swój polityczny wydźwięk. Wszak stary świat, który próbował wskrzesić hetman Skoropadski, zamienia się w ruinę, a nowy zbudują bolszewicy. Jak w tej sytuacji zachowają się bohaterowie dramatu Michaiła Bułhakowa?  |  | ‹Dni Turbinów – część 3›
|
Zatrzymana przez komunistyczną cenzurę „Biała gwardia” (1922-1924) Michaiła Afanasjewicza Bułhakowa nie mogła być wprawdzie drukowana w Związku Radzieckim przez kilkadziesiąt kolejnych lat, lecz, o dziwo, jej skróconą, udramatyzowaną wersję od 1926 do 1941 roku prezentowano z powodzeniem na deskach Moskiewskiego Akademickiego Teatru Artystycznego (MChAT) jako „Dni Turbinów”. I to podobno na życzenie (względnie za zgodą) samego Józefa Stalina. Czy tak było w rzeczywistości, czy też jest to jedynie legenda – to sprawa absolutnie drugorzędna. Umysł sowieckiego satrapy wyczyniał niekiedy takie harce, że naprawdę nietrudno uwierzyć w fakt, iż zachwycał się dziełem autora, którego kazał, jak Bułhakowa, represjonować na różne sposoby. Jak to możliwe? Mimo całej swej psychopatycznej natury, Stalin był bowiem pragmatykiem, a w zakończeniu „Dni Turbinów” dostrzegł przesłanie, jakie – jego zdaniem – mogło trafić do obywateli Kraju Rad i przekonać ich o wyższości ustroju komunistycznego nad carskim (i nie tylko). Druga część telewizyjnej trylogii Władimira Basowa kończy się dramatycznie: pułkownik Aleksiej Turbin (Andriej Miagkow) ginie, broniąc budynku kijowskiego Gimnazjum Aleksandrowskiego, a jego młodszy brat Nikołaj (Andriej Rostocki) zostaje ranny i prawdopodobnie już do końca życia zostanie inwalidą. Miasto zdobywają natomiast Strzelcy Siczowi Symona Petlury; wojska hetmana Petro Skoropadskiego (Władimir Samojłow) nie stawiają im silnego oporu, a sam przywódca Hetmanatu woli nie czekać, aż wpadnie w ręce wrogów i korzysta z niemieckiego zaproszenia do ucieczki. Gdy wielkimi krokami zbliża się Nowy Rok, w tytułowym domu Turbinów nastroje panują minorowe. Siostra Aleksieja i Nikołki, Jelena Talberg (Walentina Titowa), opłakuje zabitego brata, a pociesza ją kuzyn męża, pochodzący z Żytomierza Łarion (Siergiej Iwanow), który nie ukrywa, że poznana nie tak dawno pani domu robi na nim ogromne wrażenie. Wiedząc o ucieczce na Zachód męża Jeleny, pułkownika Talberga (Oleg Basiłaszwili), co nastąpiło jeszcze w części pierwszej, oferuje jej swoje wsparcie i… miłość. Nie wie, biedaczysko, że z podobnymi zamiarami nosi się Leonid Szerwiński (Wasilij Łanowoj), były adiutant Skoropadskiego, który od dawna kocha się w Jelenie. Już po tym można wnioskować, że sylwestrowa noc przyniesie wiele emocji. Ten melodramatyczny wtręt, chociaż bardzo istotny, ma też jednak swoje drugie dno. Najważniejsze dla twórców filmu jest (oraz, jak można sądzić, było również dla Bułhakowa i Stalina) bowiem to, co dzieje się na drugim planie. Otóż na Kijów maszerują oddziały bolszewików, których – jak się wydaje – wojska Petlury nie zdołają odeprzeć. Do miasta przenikają już zresztą komunistyczni agitatorzy, którzy na ulicach przemawiają do ludności, wychwalając pod niebiosa wspaniałomyślność niesionej na bagnetach przez swoich towarzyszy władzy robotniczo-chłopskiej. Świadkami takiej agitacji są kapitanowie Wiktor Myszłajewski (Władimir Basow) oraz Aleksandr Studziński (Piotr Szczerbakow), również zmierzający do mieszkania Jeleny, aby w miłym towarzystwie doczekać północy. W takich okolicznościach nie da się jednak oddać bez reszty beztroskiej zabawie; każda rozmowa – prędzej czy później – schodzi na tematy polityczne. W przypadku Myszłajewskiego i Studzińskiego jest to tym ważniejsze, że spierają się oni o przyszłość Ukrainy i Rosji; jeden z nich nie ukrywa już, że jedyną rozsądną opcją jest stanięcie po stronie „czerwonych”, drugi nie chce o tym słyszeć i ma zamiar walczyć dalej z bolszewikami. Jakby tego było mało, w pewnym momencie pojawia się gość najmniej spodziewany, którego obecność psuje nastrój dosłownie wszystkim. Choć po prawdzie, gdy spojrzeć na „Dni Turbinów” z perspektywy prawie półwiecza od powstania – to właśnie jego postawa pod pewnymi względami wzbudza największy szacunek. Niestety, im bliżej końca, tym bardziej Władimir Basow nasyca swoje dzieło elementami propagandowymi. Sama końcówka jest już pod tym względem absolutnie nieznośna, ale za to zgodna z oczekiwaniami władz Związku Radzieckiego i samego Leonida Breżniewa. W każdym razie, jak można się chyba spodziewać, dokonuje się sprawiedliwość dziejowa i komuniści triumfują. Pokonany Petlura musi wynosić się z Kijowa, a z ekranu płynie rewolucyjna pieśń. Kończy się w ten sposób cała epoka, w niebyt odchodzą czasy Romanowów (chociaż byłemu carowi i jego rodzinie zostało jeszcze kilka miesięcy życia). Gdzieś tam w dalekim tle słychać symboliczny śmiech Lenina, a za jego plecami – rechot Stalina. Ludziom takim jak Turbinowie pozostaje – na razie, dopóki jeszcze mogą okazać się pożyteczni – prosty wybór: albo podporządkowują się nowym panom i służą im wiernie, albo kończą z kulą w piersi lub głowie. Aktorsko „Dni Turbinów” są obrazem perfekcyjnym. Nawet jeśli pojawiający się na ekranie artyści grają niekiedy zbyt teatralnie, w sposób nieco przerysowany, robią to mimo wszystko na najwyższym poziomie. Są przekonujący w swych rolach: targani emocjami, to znów wyciszeni, towarzyszą im strach i niepokój, ale potrafią też przejawiać odwagę, a nawet brawurę. I chociaż ostatecznie drogi niektórych z nich muszą się rozejść, jeśli oczywiście wierzyć wcześniejszym deklaracjom, nie ma wątpliwości, że postąpią – nawet jeśli z naszego punktu widzenia niesłusznie – zgodnie ze swoim sumieniem. Jedni zapłacą za to najwyższą cenę już niebawem, innym kara zostanie zapewne odłożona w czasie, ale ich nie ominie. Gdy Stalin ugruntuje swoje jedynowładztwo, upomni się także o nich. Do piachu pójdą byli żołnierze armii carskiej i petlurowcy, ba! los ten nie ominie również wielu zagorzałych komunistów, których w trzeciej części filmu symbolizuje agitator grany przez Borisława Brondukowa („ Premia”, „ Afonia”, „ Wdowy”).
Tytuł: Dni Turbinów – część 3 Tytuł oryginalny: Дни Турбиных Rok produkcji: 1976 Kraj produkcji: ZSRR Czas trwania: 73 min Gatunek: historyczny, wojenny Ekstrakt: 60% |