powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CCXV)
kwiecień 2022

Niekoniecznie jasno pisane: Zawsze będą nas nienawidzić
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Zarówno Joss Whedon i Warren Ellis trzymali się mocno pierwotnego założenia – nie bierzemy udziału w wielkich, epickich marvelowskich crossoverach. „The Astonishing X-Men” mniej zajmuje się światem w jakim przyszło żyć mutantom, a bardziej nimi samymi. U Whedona Cyclops wpada na pomysł, aby „wyjść do ludzi” i zająć się superbohaterstwem, zamiast tkwić za murami Instytutu i szkolić młodych adeptów w sztuce przetrwania wśród „normalnych ludzi”. Kitty Pryde ma być w tym układzie „dziewczyną z plakatu” ponieważ najbardziej z wszystkich członków przypomina zwykłego człowieka. Kurs na superheroizm, ambiwalentny stosunek do lekarstwa Benetechu i przepowiednia z Breakworld posłużyły Whedonowi nie tylko do budowy ciekawej fabuły, ale przede wszystkim do zarysowania dylematów każdego z bohaterów z osobna. Nie wyszło to do końca dobrze w każdym przypadku – taki Wolverine chociażby zaprezentowany został jak rubaszny wujaszek, popijający piwko przy każdej okazji i podkreślający, że „sporo już przeżył”, a o całej rzeszy uczniów Instytutu (społeczności tak mocno obecnej u Morrisona) Whedon zwyczajnie zapomniał (z małym wyjątkiem Armor i jej kolegi Winga). Śledzimy trudny związek Scotta Summersa i Emmy Frost, w którym cały czas obecny jest duch „tej trzeciej”, czyli nie żyjącej już Jean Grey. Szczególnie postać Cyclopsa jest u Whedona mocno rozbudowana – obok Kitty Pryde staje się on głównym bohaterem, a promienie którymi strzela z oczu nigdy nie były tak niszczycielskie. Wspomniana Shadowcat mierzyć się musi z nagłym powrotem do życia swego ukochanego Petera Rasputina, Hank McCoy nadal nie może znieść swojej kudłatej formy – choć swego rodzaju pocieszeniem może być fakt, że agentka Abigal Brand traci dla niego głowę i razem oddają się niecnym, „niemal nienaturalnym”, igraszkom.
„The Astonishing X-Men” jest komiksem bez porównania prostszym niż „The New X-Men” zarówno pod względem narracyjnym i ideowym. Jest bardziej klasyczny, ze standardowym układem kadrów (przynajmniej za „kadencji” Johna Cassadaya), taki trochę „retro” w stylu Chrisa Claremonta. Za scenariuszami Whedona nie kryje się wielka filozofia (choć nie znaczy to, że jej wcale nie ma) jak u Morrisona i brakuje tu tej specyficznej „dziwności”, tak bardzo obecnej u poprzednika. Wydaje się to uzasadnione – równolegle do runu Whedona, trwały wielkie „epopeje” z mutantami w roli głównej, czyli „Mordercza geneza” oraz „Powstanie i upadek Imperium Shi’ar” prowadzące do „Wojny królów”. Tam działo się dużo, mocno, wystrzałowo – epoka Whedona i Cassadaya była dobrą przeciwwagą do omawianych wydarzeń.
Joss Whedon zaczął zadawać pewne pytania dotyczące moralnej natury swoich postaci. Przyszedł Ellis i zaczął udzielać odpowiedzi. W jego wersji „X-Men” wyraźnie słychać echa „Authority” – opowieści o grupie, która w imię większego dobra nie boi się podejmować kontrowersyjnych i naprawdę brzemiennych w skutkach decyzji. Zabójstwo kogoś, kto grozi ci śmiercią? Bez wahania – u Ellisa nie można cofać się w pół kroku. Trudno jest też polubić jego bohaterów – zresztą oni sami sprawiają wrażenie, jakby sami się ledwie tolerowali. Oderwana od rzeczywistości Storm, zimna jak lód i twarda jak diament (dosłownie) Emma Frost, opryskliwy i nihilistyczny Wolverine, psychopatyczny Cyclops i trochę męcząca (wszystkich – członków ekipy i czytelnika) Armor. Jedynie Hank „Bestia” McCoy wprowadza trochę luzu – jego łamiący schematy (i tabu jakby nie patrzeć) związek z Abigail Brand jest naprawdę zabawny.
Ellis skupia się również na pewnych motywach nie związanych z samymi postaciami. „The Astonishing X-Men” w jego wydaniu jest rasowym science fiction, skupionym na transhumanizmie – Ellis pokazuje jak może wyglądać „bio-transgresja” i horror postępu naukowego. Wplata w to wszystko oczywiście teorie znane z „Authority”, czyli wszechświaty równoległe – można się między nimi przemieszczać za pomocą tak zwanych „widmowych skrzynek”. Wielkie pojazdy kosmiczne, zaawansowane technicznie maszyny, zmodyfikowane genetycznie istoty – wszystko to zilustrowało dwóch grafików. Włoch Simone Bianchi zrobił to w oryginalnym, dość eksperymentalnym stylu – nie dość, że odszedł całkowicie od standardowego, „podręcznikowego” układu kadrów to jeszcze maluje wszystko akwarelami. Znany w superbohaterskim fandomie Phil Jimenez podszedł do tematu bardziej klasycznie i oszczędnie – trochę jak John Cassaday u Whedona.
Transhumanizm i związane z nim egzystencjalne bolączki mutanciej społeczności są u Ellisa przedmiotem krytyki. W ostatniej opowieści antagonistą drużyny jest potwornie zdeformowany mutant, geniusz genetyki i biotechnologii – taki trochę bondowski mastermind. Przemawia on do znienawidzonych X-Men tymi oto słowy: „Mutacje? Wyglądacie jak gwiazdy filmowe. Wasze ubrania aż cuchną samochwalczą seksualnością, to kostiumy dla bohaterów akcji. Uważacie, że świat was źle traktuje? Wyobraźcie sobie rodziców, którzy wymiotują za każdym razem, gdy na was spoglądają. (…) Dokonali mężczyźni i kobiety, którzy ustawiają się w bohaterskich pozach i biją brzydszych od siebie”. Grant Morrison podkreślał, że mutacje będące przypadłością regularnych członków X-Men są niczym w porównaniu do potencjalnych deformacji, jakie mogą dotknąć zmutowanego osobnika. Warren Ellis wraca do tego tematu i bardzo sprawnie go eksploatuje. Dochodzi na koniec do jednego smutnego wniosku, tego samego jak inni twórcy przed nim. Niezależnie od stopnia mutacji, niezależnie od postępowania i uczynionego dobra i niezależnie do czasu i miejsca – „zawsze będą nas nienawidzić”.
Po odejściu Ellisa, „The Astonishing X-Men” pisało jeszcze kilku twórców – Daniel Way, Christos Gage i Marjorie Liu, która zamknęła serię na sześćdziesiątym ósmym odcinku w grudniu 2013 roku. Na jej miejsce powołano kolejną, „The Amazing X-Men” – czyli kolejne nawiązanie do „Ery Apocalypse’a”. Tutaj za pisanie scenariuszy wziął się Jason Aaron. Runy Whedona i Ellisa uznawane są za jedne z najlepszych, jakie przytrafiły się mutantom w dwudziestym pierwszym wieku – fani „X-Men” nie mogą tego nie pominąć.



Tytuł: Astonishing X-Men #1
Scenariusz: Joss Whedon
Data wydania: 19 września 2018
Rysunki: John Cassaday
Wydawca: Mucha Comics
ISBN: 978-83-65938-24-4
Format: 304s. 190x280 mm
Cena: 99,00
Gatunek: superhero
Zobacz w:

Tytuł: Astonishing X-Men #2
Scenariusz: Joss Whedon
Data wydania: 11 marca 2019
Rysunki: John Cassaday
Wydawca: Mucha Comics
Format: 344s. 190x280 mm
Cena: 119,00
Gatunek: superhero
Zobacz w:

Tytuł: Astonishing X-Men #3
Scenariusz: Warren Ellis
Data wydania: 13 września 2019
Wydawca: Mucha Comics
ISBN: 978-83-65938-59-6
Format: 312s. 190x280 mm
Cena: 110,00
Gatunek: superhero
Zobacz w:
powrót; do indeksunastwpna strona

101
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.