powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CCXV)
kwiecień 2022

Z filmu wyjęte: Ciężkostrawna dieta
Jak powszechnie wiadomo, kobiety w ciąży mają problemy gastryczne. Zdaje się jednak, że w dalekiej Indonezji problemy te przybierają obce zachodniej cywilizacji rozmiary…
Jako dzisiejszy kadr proponuję młodą kobietę wymiotującą… noworodkiem. Jej własnym. Tym, który urósł w brzuchu. Scena jest z jednej strony dość kuriozalna, zwłaszcza jeśli próbować wyimaginować sobie, jak kilkukilogramowe dziecko przeciska się przez gardło nieszczęsnej, z drugiej jednak robi dość mocne wrażenie, zwłaszcza gdy kobiecie rozrywają się kąciki ust, a w finale małe ciałko chlupie do komory zlewu. Przyznam, że podobnej sceny raczej nie zobaczymy w zachodnim kinie, bo wciąż są tematy tabu, których nie porusza się na szerokim ekranie. Indonezyjskich twórców najwyraźniej tematy te przestały jednak ostatnio krępować…
Powyższa scena pochodzi ze świeżego, nakręconego w 2019 roku filmu „Satu Suro”, czyli – w bardzo luźnym tłumaczeniu – „Pierwszy stycznia”. Suro jest bowiem pierwszym miesiąca jawajskiego kalendarza, a „satu” to „pierwszy”. Satu Suro natomiast to w istocie nie tylko pierwszy dzień nowego roku, ale także specyficzne święto, podczas którego lepiej zostać w domu, bo… na świeżym powietrzu wędrują duchy i można już nie wrócić ze spaceru. Nasz film wykorzystuje właśnie ów koncept – duchów odwiedzających nasz świat.
Fabuła „Satu Suro” jest na pierwszy rzut oka obiecująca. Pisarz z kryzysem twórczym przeprowadza się wraz z ciężarną żoną na prowincję, do domu użyczonego przez wuja. Ponieważ jednak kobieta ma koszmary (np. rzyga kłębem włosów z nanizanymi żyletkami) i zaczyna przedwcześnie rodzić, mąż zawozi ją do pobliskiego szpitala. A że kobieta nalega, żeby już nie wracali do domu, mąż pędzi po bagaże i zatrzymuje się w drodze powrotnej na posiłek w przydrożnej jadłodajni, gdzie dowiaduje się, że szpital… spłonął ponad dekadę temu i obecnie jest porzuconą ruiną. I tu kończy się inwencja twórców, bo cała reszta filmu to żona błądząca po korytarzach pustego gmachu, natykająca się niekiedy na śnięty personel, oraz mąż błądzący po tych samych korytarzach, tyle że spalonych. Przy czym oboje bawią się w ciuciubabkę z duchami.
Mimo że niemal dwie trzecie filmu (bite 50 minut!) to absolutnie jałowe i coraz mocniej irytujące wędrówki po szpitalu, a finał jest niezbornie skonstruowany i nie do końca jasny, to sam film jest godzien uwagi ze względu na dwie sekwencje – tę z kadru, zupełnie szaloną i niespotykaną w światowym kinie grozy, oraz tę rozpoczynającą całą historię, również robiącą wstrząsające wrażenie na tle światowego kina. Otóż widzimy, jak świeżo upieczona matka chwyta skalpel i biegnie poderżnąć gardło swojemu dziecku. A że położna mówi, że to nie jej dziecko, kobieta leci zabijać i pozostałe noworodki, żeby na świat nie przyszedł demon, który rzekomo miał się z jej łona narodzić. Nie muszę chyba przy tym wspominać, że film nie jest odpowiedni dla widzów o delikatniejszych żołądkach oraz tych, którym pęka serce na widok wyrządzanej dzieciom krzywdy…?
powrót; do indeksunastwpna strona

65
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.