powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CCXV)
kwiecień 2022

Pink Floyd w XXI wieku: Przestrzeń wolności
W XXI wieku zespół Pink Floyd praktycznie przestał istnieć. Panowie jeśli już nagrywali, to raczej na swój rachunek, a o koncertach mowy być nie mogło. Niemniej fani niemal co roku są uszczęśliwiani kolejnymi albumami sygnowanymi nazwą zespołu. Dziś jednak skupimy się na solowym wydawnictwie koncertowym Davida Gilmoura „Live in Gdańsk” z 2008 roku.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Rok 2006 był wyjątkowy dla fanów Pink Floyd w Polsce. W tym samym czasie trzech muzyków zespołu odwiedziło nasz kraj, choć nie wszyscy z tego samego powodu. 25 sierpnia w Poznaniu odbyła się prapremiera opery Rogera Watersa „Ça Ira”, a sam autor zasiadł na widowni, by być tego świadkiem. Natomiast dzień później w Gdańsku z okazji 26 rocznicy powstania „Solidarności” wystąpił David Gilmour, któremu na scenie towarzyszył Rick Wright.
Wydarzenie to, podobnie jak rok wcześniejszy koncert Jean Michel Jarra, zostało przygotowane z wielką pieczołowitością. Choć pozbawione było wizualnego przepychu, jakie towarzyszyło show Francuza, to jednak różniło się od standardowych koncertów, które Gilmour dawał na trasie promującej album „On an Island”, której Gdańsk był ostatnim przystankiem. Scena, przyozdobiona pionowymi telebimami, wyglądała monumentalnie na tle żurawi Stoczni Gdańskiej. Dodatkowo, jedynie na tym koncercie gitarzyście towarzyszyła orkiestra (Polska Filharmonia Bałtycka pod batutą Zbigniewa Preisnera), oraz Leszek Możdżer mogący odtworzyć partie fortepianowe, które zagrał na studyjnym albumie.
Wiadomo było, że całość jest rejestrowana z myślą o płycie. Ta ukazała się 22 września 2008 roku i olśniewała rozmachem wydania. Można było ją nabyć w pięciu różnych wersjach z czego ta najobszerniejsza składała się z eleganckiego boksu, w którym, poza kilkoma gadżetami, znajdowały się 2 DVD i 3 CD. Warto dodać, że właśnie ta edycja była najbardziej pożądana przez fanów i jej pierwszy nakład został w całości wyczerpany jeszcze w przedsprzedaży.
Oczywiście można mówić, że zadziałała tu magia miejsca i chwili, a także, że fajnie usłyszeć, jak David Gilmour mówi po polsku „dziękuję”, „dobranoc” itp. Ale nie to jest w tym wypadku najważniejsze. Przede wszystkim „Live in Gdańsk” to świetna, zagrana z uczuciem i rewelacyjnie wyprodukowana płyta, którą warto polecić każdemu, nie tylko tym, którzy byli tego dnia w Stoczni i chcieliby mieć pamiątkę.
Album, tak jak koncert, został podzielony na dwie części. Pierwsza związana była z promocją albumu „On an Island”. Po wstępie, na który składa się trzech reprezentantów „The Dark Side of the Moon”, możemy posłuchać całego materiału z solowego dzieła Gilmoura, jedynie z delikatnie zmodyfikowaną kolejnością utworów. I tu niespodzianka, ponieważ okazało się, że ten doskonały materiał wyjściowy, na żywo może zabrzmieć jeszcze lepiej. Słychać to już w otwierającym tę część koncertu „Castellorizon”, w którym gitara ma w sobie więcej czułości, niż dość brutalna w swojej wymowie partia znana z płyty studyjnej. W efekcie, choć kompozycje zostały odegrane stosunkowo wiernie, to zyskały bardziej organiczne, cieplejsze brzmienie.
Jednak z naszego punktu widzenia najważniejsze dzieje się w drugiej części występu. Tutaj muzycy sięgają po repertuar Pink Floyd i nie zawsze jest to wybór oczywisty. Choć zaczyna się od sztandarowego „Shine on You Crazy Diamond”, kończy „Comfortablu Numb”, zaś w środku otrzymujemy „Wish You Were Here” i „High Hopes”, to trafimy też na kilka perełek. W tym jeden olbrzymi, nomen omen, diament.
Zacznijmy jednak od początku. „Shine on You…” zapowiada, że w przeciwieństwie do materiału z „On an Island”, tutaj nie będzie sztywnego trzymania się oryginalnych partii. Choć intro zostało zagrane na kieliszkach, tak jak w wersji studyjnej, to później Gilmour pozwala sobie nawet na delikatną modyfikację melodii. Mi się to podoba, bo to już kolejna wersja tego utworu z koncertu, którą możemy znaleźć na oficjalnych wydawnictwach, więc czerpię radość z wyłapywania różniących je smaczków, ale zrozumiem, jeśli ktoś będzie kręcił nosem. Następnym w kolejce jest ukłon w stronę Syda Barretta i szalona wersja „Astronomy Domine”. Co ciekawe, nie był to stały punkt programu w czasie tej trasy Gilmoura. Często w zastępstwie grano „Dominoes”.
Dalej mamy „Fat Old Sun” ozdobiony brawurową solówką gitarową. Zawsze miło go usłyszeć, ponieważ Floydzi, którzy nie przepadali za albumem „Atom Heart Mother”, z którego pochodzi, omijali go szerokim łukiem. Dla odmiany „High Hopes” stał się żelaznym punktem programu. Pojawił się na przykład na koncertówce „P.U.L.S.E.”, dokumentującej ostatnie tournée zespołu. I przyznam, że nigdy nie przepadałem za tą wersją, która wydawała mi się zawsze kanciasta. Tej z „Live in Gdańsk” nic nie można jednak zarzucić. Zwłaszcza świetnie wypada końcówka z delikatną partią gitary akustycznej.
Następnie płynnie przechodzimy do pomnika, który muzycy sobie sami wystawili. Mam na myśli odegranie w całości suity „Echoes”. Jest to 25 minut czystej muzycznej ekstazy. Dla mnie to drugie najlepsze wykonanie na żywo tego utworu (pierwsze oczywiście pochodzi z filmu „Live at Pompeii”). Choć w uszach wciąż dźwięczy charakterystyczny efekt dźwiękowy, otwierający i zamykający całość, płyta trwa dalej i dostajemy „Wish You Were Here”, który akurat nie różni się specjalnie od innych wykonań, jakie znamy.
Ponieważ koncert obywał się pod hasłem „Przestrzeń wolności” i upamiętniał „Solidarność”, należało się spodziewać, że David Gilmour jakoś odniesie się do tego faktu. Może nie było co liczyć na nowy utwór skomponowany specjalnie na tą okazję, czy zagranie „Murów”, jak to zrobił Jean Michel Jarre, ale fakt, że gitarzysta sięgnął po dedykowany nam „A Great Day for Freedom”, zagrany jedyny raz w czasie tej trasy, świadczy o szacunku, jakim darzy zarówno celebrowane wydarzenia historyczne, jak i polskich fanów. A na sam koniec pozostał jeszcze jeden hit, czyli wspomniany wcześniej „Comfortably Numb”, w którym partię Rogera Watersa zaśpiewał Rick Wright. Czy muszę wspominać, że ciary gwarantowane?
Jedyne, co można zarzucić temu albumowi, to fakt, że nie obyło się bez majstrowania w czasie produkcji. Najlepiej widać to na przykładzie fragmentu „Ciemnej strony Księżyca”, kiedy to Rick Wright pomylił zwrotki. Zespół bardzo zgrabnie z tego wybrnął, co miało w sobie sporo uroku. Na płycie jednak tej pomyłki nie ma. Podobnie usunięto „Wot’s… Uh the Deal?”, w którym nie wszystkim zadziałały instrumenty (można go jednak znaleźć na edycji winylowej i przy napisach końcowych wieńczących rejestrację DVD). Z drugiej strony dzięki obróbce materiału, zabrzmiał on klarownie i potężnie. Bo z nagłośnieniem w czasie koncertu było słabo, czego niżej podpisany doświadczył, stojąc w tylnych sektorach.
Edycja rozszerzona zawiera pakiet bonusowych nagrań z innych przystanków na trasie. Oprócz powtórzonych standardów w postaci „Shine on You Crazy Diamond” i „Wish You Were Here”, czy reprezentantów promowanej płyty (m.in. „Take a Breath”, „A Pocketful of Stones”), znajdziemy na niej także kilka smaczków. Jest „Dominoes” Barretta, „On the Turning Away” z „A Memontary Lapse of Reason”, a także reprezentanci „The Division Bell": „Coming Back to Life” i „Wearing the Inside Out”. Jest także niespodzianka w postaci półtoraminutowego „Find The Cost Of Freedom” z repertuaru Crosby, Stills, Nash & Young.
Jak już wspominałem, dla polskich fanów „Live in Gdańsk” jest pozycją bezcenną, której wstyd nie tylko nie znać, ale i nie mieć. Ale tak po prawdzie zadowoli ona wszystkich, ponieważ jest to genialny materiał, zagrany bez spinki, pomimo uroczystego charakteru przedsięwzięcia. Nie mamy do czynienia z odklepaniem utworów, ale nadaniem im indywidualnego charakteru, który uzyskuje się jedynie w momencie kontaktu z publicznością.
Dla laików: * * * * * /5
Dla fanów: * * * * * /5



Tytuł: Live in Gdansk
Wykonawca / Kompozytor: David Gilmour
Data wydania: 22 września 2008
Wydawca: EMI
Nośnik: CD
Czas trwania: 148:58
Gatunek: koncert, rock
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Speak to Me: 1:23
2) Breathe (In The Air): 2:49
3) Time: 5:38
4) Breathe (In The Air) (Reprise): 1:32
5) Castellorizon: 3:47
6) On an Island: 7:26
7) The Blue: 6:39
8) Red Sky at Night: 3:03
9) This Heaven: 4:33
10) Then I Close My Eyes: 7:42
11) Smile: 4:26
12) Take a Breath: 6:47
13) A Pocketful of Stones: 5:41
14) Where We Start: 8:01
15) Shine On You Crazy Diamond: 12:07
16) Astronomy Domine: 5:02
17) Fat Old Sun: 6:40
18) High Hopes: 9:57
19) Echoes: 25:26
20) Wish You Were Here: 5:15
21) A Great Day for Freedom: 5:56
22) Comfortably Numb: 9:22
powrót; do indeksunastwpna strona

122
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.