Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj drugi (i ostatni) longplay amerykańskiego jazzmana Ralpha Townera nagrany pod szyldem Solstice (z udziałem Jana Garbarka i Eberharda Webera).  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Amerykański gitarzysta Ralph Towner (na co dzień w zasłużonym dla światowego jazzu zespole Oregon) musiał być bardzo zadowolony z artystycznej kooperacji z norweskim saksofonistą i flecistą Janem Garbarkiem, skoro nieco ponad dwa lata po nagraniu albumu „ Solstice”, co miało miejsce w grudniu 1974 roku, zdecydował się na ciąg dalszy tej przygody i ponownie zawitał do Oslo. Tam, tyle że już w innym studiu – Talent (przetestowanym przez Garbarka przy okazji pracy nad longplayem „ Dansere”), w lutym 1977 roku odbyła się sesja nagraniowa, której owocem stała się płyta „Sound and Shadows”. Sygnował ją Towner i zespół pod nazwą… Solstice. Nazwisk pozostałych muzyków na okładce już nie znajdujemy. A przecież skład grupy się nie zmienił: w studiu – poza Ralphem i Janem – po raz kolejny pojawili się niemiecki kontrabasista i wiolonczelista Eberhard Weber oraz norweski perkusista Jon Christensen. Autorem wszystkich kompozycji był Towner, który postanowił zadedykować je zmarłemu dwa lata wcześniej Charlesowi Weidmanowi, amerykańskiemu choreografowi i pionierowi tańca nowoczesnego. Nie oznacza to jednak, że „Sound and Shadows” zdominowała muzyka taneczna, choć na pewno – stonowana i kontemplacyjna, idealnie wpisująca się w coraz wyrazistsze oblicze monachijskiej wytwórni ECM Records, która ponownie została wydawcą krążka. Artystycznie to dzieło nieco bardziej spójne od „ Solstice”, ale jakościowo plasujące się mimo wszystko stopień niżej. Na stronę A winylowego krążka trafiły dwa najdłuższe, ponad dziesięciominutowe utwory: „Distant Hills” i „Balance Beam”. W tym pierwszym dominują głównie dźwięki gitar Townera (dwunastostrunowej i klasycznej), z którymi co jakiś czas starają się nawiązać dialog saksofony Garbarek. Problem polega jednak na tym, że o ile Amerykanin gra bardzo subtelnie, partie Norwega niekiedy, bo nie zawsze, psują nastrój. To zapewne kwestia dobranych przez realizatora dźwięku proporcji, ale można odnieść wrażenie, że zupełnie niepotrzebnie poziom dynamiki dęciaków zostaje w sposób sztuczny podwyższony. W efekcie nawet w tych fragmentach, kiedy urzekają one powłóczystością, wydają się jednocześnie nazbyt jazgotliwe. Nawet w finale, w których Garbarek gra jak natchniony, jego instrument jest zwyczajnie zbyt głośny. W „Balance Beam” panowie zamieniają się rolami: tutaj dominuje saksofon; gitara pojawia się głównie na drugim planie, niekiedy biorąc sobie za kompana do „pogaduszek” kontrabas. Fakt, że Norweg dostaje nieco więcej czasu, sprawia, że przeznacza go na improwizacje. Dalekie wprawdzie od tych, jakie grywał, będąc jeszcze bliskim współpracownikiem Terjego Rypdala, lecz już samo to, że pozwala sobie na odejście od schematu, zasługuje na podkreślenie i pochwałę. Zwłaszcza że takich momentów nie ma na „Sound and Shadows” zbyt wielu. Najkrótszy numer w zestawieniu Towner umieścił na otwarcie strony B. To „Along the Way”, który konstrukcję ma podobną do wszystkich pozostałych, co oznacza, że dopiero po introdukcji gitarowej pojawia się dęciak. Tu zresztą brzmiący zaskakująco radośnie; w drugiej części kompozycji Garbarek pozwala sobie natomiast na większy rozmach, jakby za wszelką cenę chciał wyrwać się z ram narzuconych mu przez kolegę zza Oceanu. Kolejne dwa – ostatnie w zestawieniu – utwory znów są bardziej rozbudowane: „Arion” trwa prawie dziewięć, a „Song of the Shadows” ponad dziewięć minut. W pierwszym z wymienionych pojawia się zupełnie nowy element – to fortepian akustyczny, na którym gra Towner (nie oznacza to jednak wcale, że gitary poszły całkiem w odstawkę). Ralph wykorzystuje go zresztą w sposób dość specyficzny: gra z dużym zaangażowaniem i intensywnością, nierzadko przymuszając do tego również Garbarka. Kompozycja finałowa to jednocześnie najciekawszy rozdział albumu. Po stonowanym wstępie (gitara klasyczna plus flet i wiolonczela) muzycy ewidentnie rozkręcają się; motoryczny rytm narzucony przez Jona Christensena zachęca ich do większej otwartości i odwagi. Tyle że już niebawem amerykański lider daje sygnał do odpuszczenia, chcąc spuentować całość nastrojowymi akordami gitary klasycznej. Kwartet rozpadł się po nagraniu zaledwie dwóch płyt. Muzycy poszli swoimi ścieżkami, nagrywając jeszcze wiele albumów, które zapisały się w historii światowego jazzu. „Sound and Shadows” zaliczony do nich nie został… Skład: Ralph Towner – gitara 12-strunowa, gitara klasyczna, fortepian, waltornia, muzyka Jan Garbarek – saksofon tenorowy, saksofon sopranowy, flet Eberhard Weber – kontrabas, gitara basowa, wiolonczela Jon Christensen – perkusja, instrumenty perkusyjne
Tytuł: Sound and Shadows Data wydania: 1977 Nośnik: Winyl Czas trwania: 44:36 Gatunek: jazz W składzie Utwory Winyl1 1) Distant Hills: 10:43 2) Balance Beam: 10:37 3) Along the Way: 05:10 4) Arion: 08:40 5) Song of the Shadows: 09:25 Ekstrakt: 70% |