powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CCXVI)
maj 2022

East Side Story: Cena za pozostanie człowiekiem
Dénes Nagy ‹W świetle dnia›
Żołnierze węgierscy w czasie drugiej wojny światowej nie tylko wspomagali Niemców, walcząc w wielkich bitwach na froncie wschodnim, ale także zabezpieczając im tyły na okupowanym terytorium Związku Radzieckiego. Jak można się domyślać, chcąc łamać opór miejscowej ludności, dopuszczali się zbrodni. Ten właśnie temat podejmuje Dénes Nagy w swoim fabularnym debiucie – nominowanym do Złotego Niedźwiedzia dramacie „W świetle dnia”.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W zasadzie powinienem zacząć od wyjaśnienia, dlaczego w rubryce „East Side Story” po raz pierwszy od 2008 roku pojawia się film węgierski. Choć tak naprawdę nie tylko węgierski, ponieważ do jego powstania dołożyły się również firmy producenckie łotewska, francuska i niemiecka – to po pierwsze. Po drugie: zdjęcia kręcono na Łotwie i w obsadzie pojawiają się także aktorzy z tego kraju (Anna Lančenka, Liene Kislicka, Aivars Kuzmins); Łotyszką jest również autorka ścieżki dźwiękowej (kompozytorka muzyki współczesnej Santa Ratniece). Po trzecie natomiast: akcja tego dramatu rozgrywa się w czasie drugiej wojny światowej na terytorium okupowanego przez Niemców – z pomocą między innymi Węgrów i Rumunów – Związku Radzieckiego. To chyba wystarczające powody, prawda?
Twórcą – reżyserem i współscenarzystą – „W świetle dnia” jest urodzony w 1980 roku w Budapeszcie Dénes Nagy, który karierę zaczynał jako dokumentalista. Dopiero jako czterdziestolatek zadebiutował w fabule. I, jak się okazało, z wielkim przytupem. Na ubiegłorocznym festiwalu w Berlinie jego dzieło otrzymało bowiem nominację do Złotego Niedźwiedzia, a sam Nagy został uznany najlepszym reżyserem. Na mniej prestiżowych przeglądach tych nominacji i laurów było znacznie więcej. Duża w tym oczywiście zasługa Dénesa, ale nie można także zapominać o wkładzie drugiego scenarzysty i jednocześnie autora pierwowzoru literackiego filmu Pála Závady (rocznik 1954), który choć urodził się na Węgrzech – w Tótkomlós – jest potomkiem kolonistów słowackich, którzy w XVIII wieku założyli to miasto.
Zanim został pisarzem, Závada ukończył studia ekonomiczne (1978) i socjologiczne (1982). Pisze po węgiersku, a powieść „W świetle dnia” wydał w 2014 roku. Podjął w niej wciąż bardzo dla współczesnych Węgrów bolesny i niewygodny temat. I nie chodzi tu wcale o ich wojenną kolaborację z nazistowską III Rzeszą, bo to przecież fakt powszechnie znany, ale o współudział w zbrodniach popełnianych na terenie Związku Radzieckiego. Wojska węgierskie, na czele których stali generałowie Gusztáv Jány (do jesieni 1943 roku) i Géza Lakatos (po tej dacie), nie tylko walczyły w przegranych bitwach pod Woroneżem (1942) i Stalingradem (1942-1943), ale również okupowały tereny dzisiejszej Rosji i Ukrainy, popełniając przy tym – mówiąc nieco eufemistycznie – wiele niegodziwości. O nich właśnie opowiadają powieść Závady i film Nagya.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Na wydarzenia patrzymy oczyma (często w znaczeniu dosłownym, ponieważ kamera podąża za plecami bohatera) pochodzącego z Budapesztu kaprala rezerwy Istvána Semetki (w tej roli „naturszczyk”, podobnie zresztą jak większość aktorów węgierskich pojawiający się we „W świetle dnia”, Ferenc Szabó). Żołnierze oddziału, w którym służy, a których podstawowym zadaniem jest tropienie dywersantów radzieckich działających na tyłach armii niemieckiej, są zdemoralizowani i niedożywieni – do tego stopnia, że nie mają oporów przed zabraniem miejscowym chłopom truchła upolowanego przez nich łosia. Liczą na to, że może we wsi, do której docierają, znajdzie się choć trochę lepszego jedzenia. Miejscowy starosta informuje ich jednak, że wszystkie zwierzęta zostały zabrane przez partyzantów, którzy przyszli, ugościli się i pomaszerowali dalej. Węgrzy mogą ich wprawdzie ścigać, ale czy w nieprzyjaznych im lasach mają jakąkolwiek szansę odnieść nad nimi zwycięstwo?
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Kapral Semetka widzi beznadzieję ich położenia; wie, że to ani nie jego, ani nie ich wojna. Musi jednak wykonywać rozkazy, ponieważ najmniejsza niesubordynacja grozi tragicznymi skutkami. Dowódca oddziału, major Örnagy (nieżyjący już Gyula Franczia), to jeden z tych oficerów, którzy bezwzględnie egzekwują posłuszeństwo. A przecież każdy z nich myśli głównie o tym, aby wrócić do domu – do żony, dzieci. To cel nadrzędny, który jednych pcha do popełniania zbrodni, innym natomiast nakazuje umiar – przecież kiedy ta wojna dobiegnie kresu, trzeba będzie wrócić do normalnego życia, egzystować w zgodzie z własnym sumieniem, każdego dnia spoglądać w lustro. Dla Semetki doświadczeniem granicznym staje się przypadkowe spotkanie ze starym przyjacielem, starszym sierżantem Mátyasem Koleszárem (László Bajkó), który z czasem wyrasta na najtragiczniejszą postać dramatu.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Akcja ograniczona jest w filmie Nagya do niezbędnego minimum, podobnie jak dialogi. Bohaterowie są nader oszczędni w słowach, za nich przemawia obraz, a ten wywołuje skrajne emocje. Długie chwile milczenia ilustrowane są naturalnymi dźwiękami i odgłosami (jak w pamiętnym dramacie wojennym „We mgle” Siergieja Łoźnicy); pojawiająca się z rzadka muzyka służy głównie ekstrapolacji wewnętrznych przeżyć postaci, którym niełatwo jest pogodzić się z tym, co widzą i czego doświadczają. „W świetle dnia” to jednak nie tylko film demaskatorski, ale przede wszystkim dzieło antywojenne i głęboko humanistyczne. Na ekranie pokazano wprawdzie, jak łamią się ludzie w sytuacjach ekstremalnych, ale z drugiej strony – widzimy też, za sprawą kaprala Semetki, że nawet w piekle można pozostać człowiekiem. Za jaką cenę? Symbolicznej ślepoty. Niedostrzegania okrucieństw. W konsekwencji również: niewykonywania poleceń przełożonych.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W formie narracyjnej Dénes Nagy nawiązuje do dokonań wspomnianego już ukraińskiego reżysera Siergieja Łoźnicy („Szczęście ty moje”, „Łagodna”, „Donbas”), ale jego prawdziwym mistrzem wydaje się być niestroniący od surrealizmu i alegorii, nasączający swoje filmy pokazywanymi w bardzo chłodny i wyrafinowany sposób scenami okrucieństwa, Miklós Jancsó (vide pamiętni „Desperaci” z 1966 roku). To w końcu z niego wyrosło całe pokolenie współczesnych, docenianych na Zachodzie takich reżyserów węgierskich, jak László Nemes („Syn Szawła”, 2015; „Schyłek dnia”, 2018), Kornél Mundruczó („Biały Bóg”, 2014; „Księżyc Jowisza”, 2017) czy Benedek Fliegauf („To tylko wiatr”, 2012; „Im dalej w las, tym więcej drzew”, 2021). Łączy ich podobna wrażliwość i metoda opowiadania swoich historii – jednocześnie zaangażowana, ale i dystansująca się od rzeczywistości, patrząca na nią z boku. Może to sposób na uwolnienie się od późniejszych traum, które niesie z sobą każdy twórca podejmujący takie tematy.



Tytuł: W świetle dnia
Tytuł oryginalny: Természetes fény
Reżyseria: Dénes Nagy
Zdjęcia: Tamás Dobos
Rok produkcji: 2020
Kraj produkcji: Francja, Łotwa, Niemcy, Węgry
Czas trwania: 103 min
Gatunek: dramat, wojenny
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

40
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.