„Wierzyć” debiutującego w filmie pełnometrażowym Artema Szemeta to rozgrywająca się – przynajmniej częściowo – w zachodniej Ukrainie (w obwodzie winnickim) opowieść o mających miejsce od początku lat 20. aż do śmierci Stalina w 1953 roku prześladowaniach mieszkających tam katolików. Temat – ciekawy i mało w Polsce znany. Szkoda tylko, że wyraźnie szwankuje wykonanie.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Filmy religijne, a przynajmniej aspirujące do tego miana, nie mają ostatnio w Polsce dobrej passy. Ale tak to już bywa, kiedy za ich tworzenie biorą się artyści, którym brakuje zarówno doświadczenia, jak i profesjonalizmu, i którzy na dodatek ponad walory artystyczne stawiają te czysto – wybaczcie, ale inaczej tego określić się nie da – propagandowe. Po przykłady nie trzeba daleko sięgać; wystarczy przywołać „Zerwany kłos” (2016) i „Nędzarz i madame” (2021) Witolda Ludwiga, „Wyszyński. Zemsta czy przebaczenie” (2021) Tadeusza Syki czy też fabularyzowane dokumenty Michała Kondrata – „Dwie korony” (2017), „Miłość i miłosierdzie” (2019) oraz „Czyściec” (2020) – który parę miesięcy temu w wywiadzie udzielonym stacji TVP Kultura odpowiadając na pytanie prowadzącej, przyznał z rozbrajającą szczerością, że nie oglądał ani jednego filmu Andrieja Tarkowskiego (vide „ Andriej Rublow”, „ Solaris”, „ Stalker”, „Ofiarowanie”). Należy mieć tylko nadzieję, że nie są mu obce przynajmniej obrazy Krzysztofa Zanussiego (przykładowo: „Z dalekiego kraju”, „Życie za życie. Maksymilian Kolbe”, „Brat naszego Boga”), do poziomu którego pewnie i tak nigdy nie doszlusuje. Ale nie o Michale Kondracie ma być dzisiejsza edycja „East Side Story”, lecz o bardzo podobnym w wymowie i niestety o równie niskim poziomie artystycznym ukraińskim dziele zatytułowanym „Wierzyć”, do powstania którego przyłożyli zresztą rękę również polscy producenci (w napisach końcowych pojawia się między innymi Radio Maryja). Przyznam, że starałem się wyszukać jakiekolwiek dokładniejsze informacje na temat twórców tego filmu, ale okazało się to praktycznie niewykonalne. Ani reżyser Artem Szemet (debiutujący w pełnym metrażu), ani producent i scenarzysta Pawło Wiszkowski (notabene zakonnik ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej), ani autor zdjęć Serhij Burkowski, ba! nawet twórca ścieżki dźwiękowej Jurij Zwonar – żaden z nich nie zapisał się dotąd w dziejach kinematografii ukraińskiej. To oczywiście nie musi świadczyć jeszcze o niczym złym, zdarzały się przecież w świecie filmu doskonałe debiuty twórców młodych i nieopierzonych. Niestety, w przypadku „Wierzyć” z czymś takim do czynienia nie mamy. To – od pierwszej do ostatniej minuty – film mający do spełnienia tylko jeden cel, któremu podporządkowane są wszystkie pozostałe elementy kinematograficznego rzemiosła: przekonać widzów o potędze wiary. Wszystko inne się nie liczy. Praktycznie nie ma linearnej (ani żadnej innej) fabuły? Jaki w tym problem?! Ważne, że są scenki – rozrzucone dowolnie na kilku płaszczyznach czasowych (od 1921, poprzez 1935, 1937, 1953, a nawet 2020 rok) – które z odpowiednią otoczką emocjonalną pokazują ohydę sowieckich komunistów i siłę przeciwstawiających się im chrześcijan. Wiele wyjaśniają zresztą pojawiające się już na wstępie słowa, w których twórcy informują, że ich oparte na faktach dzieło „jest dedykowane tym wszystkim, którzy nie utracili swojej wiary w ciągu długiej nocy komunizmu”. I rzeczywiście: nie brakuje na ekranie fragmentów, w których widzimy ludzi bohatersko broniących, mimo okrutnych prześladować, swych przekonań religijnych, którzy nie dają się złamać, choć doskonale zdają sobie sprawę, że opór mogą przypłacić życiem. I wielu płaci tę najwyższą cenę. Jak chociażby zesłany do obozu pracy ojciec Sebastian Sabudziński (w tej roli Anatolij Jaszczenko), wyjątkowo okrutnie traktowany przez enkawudowskiego komendanta. Z postawą kapłana skonfrontowane jest postępowanie innego więźnia, Ukraińca Petra (Dmytro Wiwczariuk), który mimo że jest gorliwym katolikiem, w chwili największej próby zaprzecza jednak swej wierze. Choć wcześniej trudno było mieć do jego postawy zastrzeżenia. Petro powraca zresztą w kolejnych scenach „Wierzyć”, więc można podejrzewać, że to on – i obecna na drugim planie jego rodzina: żona Halina (Marina Koszkina, znana między innymi z „ Zachara Berkuta”) i syn Mychajło (Igor Kaczur) – jest najważniejszym bohaterem. Gdyby wątki dotyczące jego życia (aresztowanie, zesłanie do obozu, powrót po trzydziestu latach do rodzinnej wsi) ułożone zostały w logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy, dałoby się może film Szemeta uratować, a przynajmniej nie drażniłby on aż tak bardzo swoją fabularną niespójnością. Od strony realizatorskiej to obraz, który sprawdziłby się jedynie w formacie telewizyjnym. Prezentowanie go na dużym ekranie może wyrządzić mu niepotrzebnie dodatkową krzywdę. Niewielki budżet nie pozwolił bowiem ani na rozmach inscenizacyjny, ani na zatrudnienie znanych i doświadczonych aktorów, chociaż z szacunkiem należy oddać twórcom, że starali się, jak mogli, sztukować niedoróbki. Gdyby za tę historię wziął się ktoś bardziej uzdolniony, kto wie, może byłoby mniej powodów do narzekań.
Tytuł: Wierzyć Tytuł oryginalny: Вірити Obsada: Dmytro Wiwczariuk, Marina Koszkina, Anatolij Jaszczenko, Igor Kaczur, Dana Kuź, Anton Pobereżec, Lubow Pidlisna, Wołodymyr Kokotunow, Ewgen Połowodski, Witalij Ażnow, Pawło SzpegunRok produkcji: 2021 Kraj produkcji: Polska, Ukraina Czas trwania: 65 min Gatunek: dramat, wojenny Ekstrakt: 40% |