Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny solowy album Terjego Rypdala nagrany dla ECM Records.  |  | ‹Waves›
|
Wydany w 1977 roku album „ No Time for Time”, choć oczywiście będący częścią bogatej dyskografii norweskiego gitarzysty jazzrockowego Terjego Rypdala, jest mimo wszystko jego projektem pobocznym. Bardziej bowiem pełnił on na nim rolę akompaniatora dla perkusistów Påla Thowsena i Jona Christensena, niż pierwszoplanowego członka kwartetu (skład uzupełniał jeszcze kontrabasista Arild Andersen). Widocznie jednak to zespołowe granie przypomniało Terjemu stare dobre czasy i po przerwie spowodowanej samodzielną, jednoosobową pracą nad longplayem „ After the Rain” (1976), postanowił odbudować swoją poprzednią grupę. Sięgnął ponownie po dobrze już sobie znanego basistę Sveinunga Hovensjø, który u boku Rypdala zadebiutował na krążku „ What Comes After” (1974), oraz swojego starego druha, jeszcze z lat 60. – Jona Christensena. Potrzebny był jeszcze drugi solista – pianista względnie muzyk grający na dęciakach. Wybór, jakiego dokonał lider, połączył obie te konieczności. Duńczyk Palle Mikkelborg, choć przede wszystkim był trębaczem, to zagrał również na organach i odpowiadał za efekty elektroniczne. Mikkelborga Terje też już zresztą znał; współpracowali ze sobą w latach 1966-1967, kiedy to młodych skandynawskich jazzmanów wziął pod swoje skrzydła stary wyjadacz z Ameryki, George Russell. Po wspólnych działaniach pozostały wówczas nagrania wydane w Stanach Zjednoczonych na albumie „ The Essence of George Russell” (1971). Później Palle pojawił się jeszcze między innymi na płytach „ September Man” (1974) Philipa Catherine’a oraz „ Chaser” (1979) Johna Lee i Gerry’ego Browna. Zespół, który we wrześniu 1977 roku zamknął się w studiu Talent w Oslo, był więc złożony z artystów bardzo doświadczonych i świadomych tego, co chcą osiągnąć. A nade wszystko świadomy musiał być tego Rypdal – twórca pięciu z sześciu kompozycji, jakie trafiły na płytę. Tę szóstą „podrzucił” Terjemu Mikkelborg. Gotowy już album, któremu nadano tytuł „Waves”, ujrzał światło dzienne w następnym roku, a wydała go tradycyjnie monachijska wytwórnia ECM Records. Co różni „Waves” od poprzednich płyt solowych Norwega, na przykład „ Whenever I Seem to be Far Away” (1974) bądź „ Odyssey” (1975)? Głównie to, że jest ona dużo bardziej stonowana i nastrojowa; stylistycznie i nastrojem bliżej jest do „ After the Rain”, aczkolwiek wciąż jest to klasyczne europejskie (czy też skandynawskie) fusion. Dużo subtelności pojawia się już w otwierającym wydawnictwo „Per Ulv”, któremu ton nadają pulsujące perkusjonalia i pojawiają się w tle powłóczyste dźwięki organów (oprócz Pallego gra na nich również Rypdal). Z kolei na planie pierwszym o prymat rywalizują ze sobą na przemian trąbki (momentami zaskakująco dynamiczne) i kontrastująca z nimi, kojąca emocje gitara. Jeszcze więcej delikatności Terje serwuje słuchaczom w toczącym się ospale „Karusell”. Niespodzianką może być fakt, że to numer „skrojony” pod Mikkelborga; Rypdal usuwa się w nim w cień, odpowiadając głównie za partie klawiszy i stonowane dogrywki gitarowe. Palle odwzajemnia się Terjemu za to zaufanie w skomponowanym przez siebie „Stenskoven”, utrzymanym w rytmie… psychodelicznego walczyka. Gitara, przynajmniej w części pierwszej, odgrywa tam pierwszoplanową rolę; dopiero później ustępuje pola fortepianowi i dęciakom, które brzmią tak, jakby członkowie sekcji dętej, czyli w rzeczywistości grający na trąbce i skrzydłówce Mikkelborg, wracali do domu nad ranem po wyjątkowo hucznej imprezie. Stronę B winylowego krążka otwiera kompozycja tytułowa – kolejna bardzo liryczna i stosowana, trochę także niepokojąca. Ścieżki gitary i dęciaków nakładają się na siebie, a dzięki syntezatorowi udaje się wyczarować dopełniający tła chórek. Mimo minimalistycznej aranżacji w „Waves” dzieje się sporo. Chociaż na pewno nie tyle co w dynamicznym i częściowo improwizowanym (vide trąbka Pallego) „The Dain Curse”. To swoją drogą zaskakujące, jak bardzo powściągliwym liderem potrafi być Rypdal. Ale z drugiej strony można to zrozumieć: Terje był już wtedy gwiazdą jazzu światowego formatu, nikomu nic nie musiał udowadniać, mógł więc sobie pozwolić na „wycofanie”, nie czuł bowiem potrzeby „ścigania” się z innymi. Dlatego jego solówki na całym „Waves”, jak również we wspominanym „The Dain Curse”, są bardzo oszczędne i delikatne. Dopiero w finałowym utworze „Charisma” lider pozwala sobie na więcej; krzesze nieco jazzrockowego ognia, ale tylko tyle, by dać na zakończenie mocniejszy akcent, może uspokoić niektórych, że nie zapomniał, jak komponować urzekające liryzmem solówki. Zagrawszy swoje, robi też jednak krok wstecz i pozwala, aby ostatnimi akordami docierającym do uszu słuchaczy były wyciszane stopniowo dźwięki trąbki i organów. W przeciwieństwie do „After the Rain” utwory wydane na „Waves” nie pozostały jedynie materiałem studyjnym; krótko po sesji nagraniowej zespół – poszerzony o klawiszowca i perkusjonistę Håkona Grafa – ruszył bowiem w trasę promującą album. Skład: Terje Rypdal – gitara elektryczna, organy, syntezator ARP, muzyka (1,2,4-6) Palle Mikkelborg – trąbka, skrzydłówka, organy, efekty elektroniczne (modulator dźwięku), muzyka (3) Sveinung Hovensjø – gitara basowa 4- i 6-strunowa Jon Christensen – perkusja, instrumenty perkusyjne
Tytuł: Waves Data wydania: 1978 Nośnik: Winyl Czas trwania: 41:25 Gatunek: jazz, rock W składzie Utwory Winyl1 1) Per Ulv: 08:35 2) Karusell: 08:08 3) Stenskoven: 03:52 4) Waves: 05:38 5) The Dain Curse: 08:44 6) Charisma: 06:24 Ekstrakt: 80% |