powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CCXVIII)
lipiec-sierpień 2022

Krótko o filmach: Thor to imię czy stanowisko?
Taika Waititi ‹Thor: Miłość i grom›
Komu podobał się „Thor: Ragnarok” oraz „Strażnicy Galaktyki”, ten zapewne polubi najnowszy film MCU pod tytułem „Thor: Miłość i grom”. Splecenie zwariowanej komedii z realnymi dramatami to ryzykowne działanie, a czy twórcom się udało, na to każdy musi odpowiedzieć sam.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W „Ragnaroku” oprócz wariackich dowcipów („To mój kolega z pracy!”) mieliśmy tematy ponure: śmierć Odyna, zagłada Asgardu. W nowej części jest podobnie: choroba nowotworowa oraz tragedia osieroconego ojca są równoważone humorem. Przy czym zapewne dla części widzów będzie to faktycznie równoważenie, a dla części – niedopuszczalne mieszanie slapsticku z dramatem. Można zaryzykować stwierdzenie, że „Miłość i grom” to najbardziej kontrowersyjny z filmów Marvela.
Film zaczyna się sceną walki na obcej planecie, która jest prowadzona w nonszalanckim stylu Thora (patrz pierwsza scena „Mrocznego świata”) i zarazem w stylu Strażników: rockowa muzyka, skórzane kurtki. Komediowość jest potem pociągnięta w motywie relacji Thora ze swoją byłą… bronią, którą kocha chyba równie mocno, co byłą dziewczynę i boi się, że Stormbreaker może być zazdrosny. Tak: Mjolnir powraca i Jane też – co zresztą było widać w zwiastunie. Natalie Portman ma tym razem nieco więcej do zagrania w porównaniu z „Mrocznym światem” (jej ostatnie pojawienie się), gdzie w wielu scenach równie dobrze można by ją zastąpić walizką. Komediowe elementy w większości są udane. Bardzo sympatycznie wypadł Nowy Asgard, z całym jego disneylandowym sznytem, no a Korg jest jak zwykle uroczy. Thor ma wzruszający tatuaż na plecach (choć scena jego rozebrania była nieco zbyt burleskowa).
Porządny film superbohaterski powinien zawierać odpowiedniego antagonistę. Tutaj, podobnie jak w Spider-Manie, przeciwnikiem jest ktoś, kogo motywację można zrozumieć. Na pustynnej planecie wyznawca mści się na swoim bóstwie za niewysłuchanie modłów i śmierć córeczki – a potem poprzysięga zabić wszystkich innych bogów. Tu pojawia się niezręczne pytanie, kim właściwie są w tym uniwersum bogowie (film oczywiście nie tyka żadnej z głównych religii ziemskich). Wolałam początkową interpretację z pierwszej i drugiej części przygód Thora, że wikińscy bogowie to po prostu przybysze z kosmosu, którym prymitywne plemiona oddawały cześć ze względu na ich supermoce, co zresztą było powiedziane wprost w każdym z tych filmów. Przy czym Gorr, ów zabójca, jest stylizowany na demonicznie wręcz złą postać – kogoś na kształt Mroku ze „Strażników marzeń”, nawet tak samo z cieni wyłaniają się potwory. A w sumie naprawdę jest to po prostu załamany ojciec i jego pragnienie zemsty nie jest niczym dziwnym.
Na koniec pytanie z tytułu recenzji: czy Thor to imię czy stanowisko? Bo dlaczego Jane przedstawia się jako „Potężna Thor” zamiast przybrać jakiś pseudonim typu „Smashing Scientist”? Trochę mi to zgrzytało. Jeden Thor na film to ilość całkowicie wystarczająca.



Tytuł: Thor: Miłość i grom
Tytuł oryginalny: Thor: Love and Thunder
Data premiery: 8 lipca 2022
Reżyseria: Taika Waititi
Rok produkcji: 2022
Czas trwania: 118
Gatunek: akcja, fantasy, przygodowy
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

85
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.