„Ground Zero” stanowi finał trzyczęściowej mini-kampanii – finał równie słaby, co jej poprzednie części.  |  | ‹Ground Zero›
|
„Mamy nadzieję, że bawiliście się równie dobrze, co my!” – tymi słowami Matt Forbeck podsumowuje opowiadanie i rozpoczyna opis przygody. Jakby to ująć – zupełnie nie. Opowiadanie, w którym nasi bohaterowie i towarzyszące im wilkołaki powracają na Dziwny Zachód, by raz jeszcze powstrzymać Tego Złego przed detonacją bomby upiorytowej, jest równie mdłe, co poprzednie odsłony tego cyklu. Forbeck prześlizguje się obok dziur logicznych, jak gdyby ich w ogóle nie było (jak wrogom udało się przeżyć wybuch dynamitu po wilkołaczej stronie? Skąd taka łatwość przeskakiwania między światami?), zapewne z przekonaniem, że wartka akcja nie wymaga logiki. Tyle tylko, że – niespodzianka – o żadnej wartkości nie może być tutaj mowy. Pełno tu dialogów, chaotycznie rozpisanych scen walki i pretensjonalnych tekstów. Innymi słowy – nic nowego pod słońcem. Fabularnie mamy do czynienia z powtórką ze „Strange Bedfellows”, ale odpada kwestia tłumaczenia, kto jest kim, a dochodzi wątek dodatkowego wsparcia ze strony Hellstrome′a. Nie obawiajcie się, wszystko kończy się szczęśliwie, a bohaterowie mogą odjechać w stronę zachodzącego słońca, zupełnie zapominając o tonach upiorytu i ignorując możliwość, że szalony doktor wyśle kogoś nowego, by zdetonować bombę. Czego w takiej sytuacji należałoby się spodziewać po samym opisie przygody? Jak sami pewnie się domyślacie: bardzo niewielu rzeczy. A mimo to Forbeck rozczarowuje: najpierw stronami poświęconymi przypominaniu tego, co działo się w poprzednich częściach, a później podrzucaniem pomysłów na to, jak wprowadzić Bohaterów Graczy do tej przygody (zakładając, że nie uczestniczyli oni w poprzednich wydarzeniach). Opisy i charakterystyki „tych złych”, czyli Stormwalkera i Toomesa są zwyczajnym powtórzeniem informacji z „Strange Bedfellows”, podobnie zresztą jak opis okolicznego miasteczka (choć tutaj ktoś chyba nie mógł się zdecydować, czy leży ono w stanie Utah czy Arizona). A właśnie, przygoda. Tak naprawdę, nic takiego tutaj nie występuje. Jedyne co dostajemy, to opis wspomnianego miasteczka, opis obozowiska Toomesa i jego ludzi oraz bardzo ogólnikowy zapis tego, co się będzie działo. Co sprowadza się do stwierdzenia, że kiedy BG zdecydują się zaatakować, szalony naukowiec uruchomi detonator. Czy ma jakiś pomysł na to, jak uciec przed wybuchem? Ależ skąd! Przyznaję, że nie wiem do końca, czy dziwić się sobie, że oczekiwałem od Forbecka czegoś bardziej wyszukanego i bardziej angażującego na zakończenie tej mini-serii, czy raczej dziwić się samemu autorowi za to, że tak koncertowo położył całkiem nośny pomysł crossoveru między Martwymi Ziemiami a Wikołakiem.
Tytuł: Ground Zero Data produkcji: 1998 ISBN-10: 1-889546-19-4 Info: 64s. Ekstrakt: 20% |