powrót; do indeksunastwpna strona

nr 8 (CCXX)
październik 2022

Z filmu wyjęte: Grypsera
Konspiracja to poważna sprawa. Każdy wie, że trzeba być ostrożnym, bo inaczej konsekwencje mogą być poważne…
Dzisiejszy kadr przedstawia konspirację w wersji dla początkujących perfekcjonistów, którzy w dodatku nie są pewni, czy strona przeciwna nie ma problemów ze wzrokiem. Bo to, co widać na zdjęciu, to… tak jest! To jest gryps! Znaczy się karteczka wciśnięta ukradkiem w dłoń (no dobrze, tutaj akurat pod poduszkę) – tak, żeby opresyjna siła jej nie zauważyła i nie dokonała inkwizytorskich spustoszeń w tylnych rejonach ciała. Nieważne, że „karteluszek” jest formatu A6, czyli połowy zeszytowej kartki, zaś napis, który spokojnie by się zmieścić na dwóch-trzech centymetrach kwadratowych, zajmuje niemal całą kartkę i jest starannie wykaligrafowany. Wręcz ma się wrażenie, że jego autor wysuwał w trakcie pisania język, pragnąc osiągnąć optymalną wielkość i krzywiznę liter. I ta śliczna jedyneczka, ze starannie dostawioną, równiuteńką kropką na końcu…
Tak cudownie naiwną konspiracyjną wiadomość można uświadczyć w nakręconym w 1999 roku filmie „Lethal Target”, czyli na nasze „Zabójczy cel”. Produkcja wyszła spod ręki Lloyda A. Simandla, zamieszkałego w Kanadzie Czecha, który na przełomie wieków parał się reżyserowaniem i produkowaniem mniej lub bardziej fantastycznych (w sensie gatunkowym, a nie jakościowym) chał kręconych w Czechach. Ich znakiem rozpoznawczym były tabuny półnagich młodych piękności, na ogół dobywających jakąś rudę w prymitywnej kopalni. W przypadku „Zabójczego celu” była to ruda magnezu – tak samo lekka, jak ruda uranu z paru innych filmów. Oczywiście wszystko dokonywane ręcznie, z pchanymi na kolanach kamulcami, z taczkami, w podartym, szczątkowym ubraniu na grzbiecie.
Szczęśliwie akurat ten film jest trochę żywszy i mniej głupi od krewniaków (m.in. od serii „Imperium popiołów”), a do tego jest w zasadzie space operą, więc nie ma co rozpaczać. Jest rok 2268. Młoda, seksowna katorżniczka łupiąca głazy magnezu w kolonii karnej na Tytanie, w zamian za złagodzenie wyroku dostaje misję – leci na wielki statek badawczy, na którym z prób przesyłania rudy teleportem na wielkie odległości szefowa projektu przeszła do tajemniczych badań nad zawleczoną na statek obcą formą życia. Oczywiście po odcięciu komunikacji z firmą, do której należy statek. Na miejscu bohaterka zastaje wykasowane pliki w systemie, zamrożoną większość załogi oraz szefową, która co jakiś czas bierze na kochankę kolejną kobietę i średnio dyskretnie przekazuje jej obce komórki, orząc jej pazurami po plecach. A ponieważ scenarzysta widział kiedyś „Obcego”, infekcja kończy się po jakimś czasie śmiercią delikwentki, bo rosnący w jej organizmie obcy wyłazi oczywiście rozrywając brzuch i czmycha w wentylację, rosnąc do iście absurdalnych rozmiarów. Próbującej dobrać się do laboratorium i rozwikłać zagadkę bohaterce pomaga jeden z członków wyjątkowo szczupłej jak na gigantyczny statek załogi, i to właśnie on zostawia gryps pod jej poduszką…
Ogólnie film jest fabularnie biedny, ale scenografię ma zaskakująco przyzwoitą (co pozwala domniemywać, że nastąpiło jej zapożyczenie z innej, droższej produkcji), zaś efekty też nie przynoszą większego wstydu. A zaznaczę, że trafia się tu kilka walk z obcymi.
powrót; do indeksunastwpna strona

60
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.