Przeczytanie „Śmiech i śmierć”, tych sześciu krótkich historii od Adriana Tominego, to jak przeczytanie sześciu pokaźnych, poruszających powieści obyczajowych.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Nie bez powodu skromny tomik „Śmiech i śmierć” (czy też bardziej trafnie w oryginale: „Killing and Dying”) zachwycił recenzentów anglojęzycznych – i to nie krytyków komiksu, a literatury. Nawet w Polsce wymieniano go w działach kulturalnych mainstreamowej prasy w podsumowaniach najlepszych publikacji 2020. Coś w rysunku i narracji Tominego przyciąga tych, którzy po komiksy nie sięgają, odstraszeni zwykle pstrokacizną Marvela i DC albo łatką „dziecięcości”. Możliwe, że to prostota formy, kojarząca się z miejsca z paskami komiksowymi z gazet, ale wyciśnięta do ostatniej kreski: każdy kadr (a tych autor lubi nawrzucać na stronę, często rysując je równe i małe jak siatkę), mimo superprostych teł i „gładkich”, nieskomplikowanych kolorów (o ile w ogóle pojawiają się barwy), ma znaczenie dla całej opowieści. Widać to zwłaszcza w tytułowej „Śmiech i śmierć": emocje postaci są doskonale widoczne, mimika „opowiada” wszystko to, co przeżywają znacznie lepiej niż celowo niezręcznie napisane dialogi – a przeżywają przede wszystkim wstyd, zagubienie, próbę bycia dobrym rodzicem; uwypukla się nawet intencjonalny, chociaż pozbawiony złych pobudek rasizm bohaterki i jej z nim dyskomfort. Ale nie tylko mimiką bohaterów gra Tomine. W „Przekładzie z japońskiego” – chyba najbardziej do mnie trafiającej tu opowieści – autor postanowił poprowadzić narrację w formie… kartki z pamiętnika, pisanego przez kobietę, która chce przekazać ją potem swojemu dziecku. Nie ma tam praktycznie żadnej twarzy – wszystko rysowano jako widoki z perspektywy narratorki. Dzięki temu jednak skupiamy się na jej słowach – i widzimy, jak głęboko Tomine rozumie ludzkie reakcje na kryzys. Zresztą podobną empatię pokazuje w pierwszej nowelce, „Krótkiej historii sztuki zwanej rzeźbiarstwem ogrodowym”, w której pod wierzchnią warstwą kuriozalnego, „tatuśkowego” humoru znajdziemy nieco obsesji, sporo bezradności i próby dbania o dobro kochanej osoby, która uznała, że ma talent (nie ma) w pięknej sztuce (niezbyt) rzeźbiarstwa ogrodowego (ugh!), a przez to zamienia życie rodziny w piekło. A to tylko połowa z historii w albumie! Jeśli porównać do czegoś „Śmiech i śmierć”, powinniśmy pomyśleć o „Sabrinie": oba komiksy są tak samo proste w rysunku, statyczne i książkowe w odbiorze. Podobnie jak album Nicka Drnaso, ten Tominego nie każdemu się spodoba – przez swoje narracyjne pauzy, dziwność, nieładność, obyczajowość – ale warto chociażby się z nim spróbować. No i powinien być doskonałym prezentem dla kogoś, kogo dopiero chcemy do komiksu przekonać, a na co dzień woli „poważną” literaturę. Plusy: - głęboka empatia autora, widoczna w każdej historii
- przemyślane, dopracowane – choć proste – rysunki
- bliska, ale niełatwa tematyka – „psychologiczna”
- książkowa wersja języka komiksu
Minusy: - zdecydowanie nie dla każdego komiksiarza
- w sumie raczej dla fanów obyczajówek i powieści
Tytuł: Śmiech i śmierć Data wydania: 31 stycznia 2020 ISBN: 9788364858673 Format: 224s. 165x235 mm Cena: 49,90 Gatunek: obyczajowy Ekstrakt: 100% |