Imprint „Ultimate” wystartował w 2000 roku. Jego założeniem było przedstawienie klasycznych fabuł Marvela od nowa i w odświeżonej formie – tak, żeby czytelnik niezaznajomiony z tym światem nie był przytłoczony dekadami historii ani nagromadzeniem dziwnych postaci.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W Polsce część z tych historii już się ukazała – dawno temu Egmont wydał dwa tomy „Ultimates”, a teraz publikuje kolejne części „Ultimate Spider-Mana”, kilka historii ukazało się w ramach „Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela”. A Dobry Komiks opublikował osiem zeszytów (każdy zbierał dwa zeszyty oryginalnej serii) „Ultimate X-Men”. Teraz za ten cykl wziął się Egmont – kolejne części będą się ukazywać jako grube tomy, zbierające po kilkanaście rozdziałów. Pierwszy tom zaczyna się od szybkiego wprowadzenia w sytuację mutantów w świecie Ultimate. Posiadacze genu X są powszechnie znienawidzeni, a gigantyczne roboty – sentinele – brutalnie eliminują ich w środku dnia, na ulicy. Z drugiej strony Bractwo Mutantów, dowodzone przez Magneto dokonuje kolejnych ataków terrorystycznych, wymierzonych w homo sapiens. Jedynym, który dąży do pokojowej koegzystencji wydaje się być Charles Xavier, prowadzący grupkę uczniów o niezwykłych zdolnościach. Większość zawartości tego tomu była już wydana przez Dobry Komiks. Album składa się z dwóch fabuł: pierwsza opowiada o starciu z Magneto, w drugiej głównym zagrożeniem jest jednostka Broń X, wykorzystująca mutantów do szczególnie niebezpiecznych, tajnych misji. Jedyną świeżynką na polskim rynku jest krótki komiks napisany przez Geoffa Johnsa, który jednak nie wnosi za wiele do fabuły. Mark Millar pisze swoich mutantów całkiem sprawnie (co nie zawsze mu się udaje przy jego autorskich projektach). Znane elementy ustawia po swojemu, dodaje od siebie sporo brutalności. W szybką akcję zgrabnie wplata wewnętrzne rozterki bohaterów. Równie gładko rozwija relacje między nimi. Czuć, że wszystko jest świeże, nowe i „nieskażone” wizjami poprzedników – ani setkami postaci przewijającymi się przez strony komiksu. Millar opowiada po swojemu i wychodzi mu to nieźle. Pewnie, czasami stara się być zbyt „cool”, niektóre sceny są trochę na siłę, a dialogi i żarty walą momentami taniochą – ale nie odbiera to przesadnie przyjemności z lektury. „Ultimate X-Men” to solidny komiks rozrywkowy, który łyka się na raz. Gorzej jest z rysunkami. Przy pierwszym tomie pracowało kilku artystów (m.in. Andy i Adam Kubertowie) jednak ich style jakoś drastycznie się od siebie nie różnią. Niby dynamika jest w porządku, podobnie jak projekty postaci i ich mimika – ot, średnia Marvela. Jednak wszystko to pokryte jest krzykliwymi, kiczowatymi kolorami, które psują cały efekt. Również moda tamtego okresu budzi miejscami uśmiech politowania – zwłaszcza, że stosowana jest niezbyt konsekwentnie. Większość mutantów posiada odświeżone kostiumy (wyglądające całkiem przyzwoicie), tylko Magneto, Scarlet Witch i Quicksilver wciąż noszą ciuchy wyciągnięte z lat ‘60. Wygląda to co najmniej dziwnie. Cóż, przełom wieków to był taki okres, w którym ludzie mieli dziwne poczucie estetyki. Na koniec warto zaznaczyć, że Ultimate X-Men to produkt skrojony pod nastoletniego czytelnika; starsi nie mają tu za bardzo czego szukać. Nie traktujcie tego jako zarzut – nie wszystkie pozycje muszą być dla wszystkich. W kategoriach komiksu dla młodzieży seria Millara zdaje egzamin – i to się liczy. Pierwszy tom „Ultimate X-Men” to całkiem przyjemna rzecz – solidnie napisana, trochę słabiej narysowana, ale w ogólnej ocenie bardziej na plus. Jak ktoś nigdy nie miał do czynienia z komiksami o mutantach, a chciałby spróbować z czym to się je, to jak najbardziej może sięgnąć po ten album. Plusy: - Odświeżona wersja mutantów prezentuje się całkiem nieźle
- Sprawnie skrojona fabuła
- Szybka akcja
Minusy: - Kiczowate rysunki
- Niektóre dialogi są „przefajnione”
Tytuł: Ultimate X-Men #1 Data wydania: 28 października 2020 ISBN: 9788328196810 Format: 324s. 170x260mm Cena: 99,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 70% |