Czasami można odnieść wrażenie, że polski komiks albo brodzi w mule historii, albo rozgrzebuje narodowe społeczne bolączki, głównie w skali mikro. Oczywiście to błędne założenie – jednak „Koniec lipca” robi wiele, by je podtrzymać.  |  | ‹Koniec lipca›
|
Album zgarnął w zeszłym roku większość nagród i wyróżnień, jakie akurat przyznawano – wymieniały go nawet mainstreamowe redakcje Faktu, Książek. Magazynu do czytania czy Przekroju. Dla nas, fanów komiksu, to doskonała wiadomość, bo w końcu tytuły polskich twórców wybijają się do nurtu głównego; ale jednocześnie przyznaję, że nie do końca rozumiem totalny zachwyt akurat tym tomem. Od razu powiem: to nie jest zły komiks! Wręcz przeciwnie, jest naprawdę niezły. Maria Rostocka wzięła pod lupę wycinek lipca w małym miasteczku – w teorii scenografię idealnego lata każdego dzieciaka. Zamiast perfekcyjnych wakacji funduje nam jednak szarą i zimną rzeczywistość samotnego Alka, jego obcej, oziębłej, złośliwej babki i pracującej non stop matki. Ojciec? Chłopak go nie zna – mimo że ten mieszka kilkaset metrów od domu babci. Koledzy? Jest obcy w miasteczku – więc trudniej mu znaleźć pozycję wśród miejscowych dzieciaków. Rostocka pokazała dysfunkcyjną społeczność oczami dwunastolatka i jego matki – z perspektywy Alka widzimy babcię i inne dzieci, oczami kobiety – jej ciotkę, czującą dziwną odpowiedzialność za siostrę; dawną znajomą uwięzioną w domu z dziećmi i nienawidzącą tak ich, jak swojego męża; byłego kochanka, ojca swojego syna, a przy tym wiecznego chłopca. Mało w „Końcu lipca” humoru, a jeśli już się pojawi, to jest on wykrzywiony i groteskowy. Takie wyolbrzymienia i nagromadzenie negatywów paradoksalnie pomagają komiksowi – odrealniając wydarzenia, pozwala nam, czytelnikom, komfortowo skupić się na emocjach, które odsłania: samotności, strachu i niepewności. To pocztówka z lipcowego weekendu, zdecydowanie nie przynosząca radości, a przypominająca rzeczy, które ukryliśmy za kotarami nostalgii. Ta wiwisekcja pod prażącym, lipcowym słońcem została namalowana – dosłownie – w prosty, czasami wręcz umowny sposób. Rostocka posługuje się farbami i pędzlem (na kadrach widać te pociągnięcia włosia!), więc z musu niejako brak tu detali, barwy zlewają się, a postaci są dość płaskie. Nie jest to ładne samo w sobie, ale przyciąga oko i doskonale pasuje do opowiadanej historii. „Koniec lipca” jest sentymentalnym, groteskowym i w większości smutnym komiksem – ciekawym i dobrze przygotowanym, ale jednak ileż można nurzać się w szarości mitycznej prowincji, nieszczęściach społeczności i jednoosobowych martyrologiach? Polski komiks ma do zaoferowania dużo więcej. Ostatecznie jasne, warto mieć i czytać „nową Rostocką”, ale dobrze pamiętać, że nie jest jedynym i najlepszym, co polscy twórcy mają nam do pokazania. Plusy: - ciekawa technika grafik
- podróż sentymentalna dla każdego
- analiza społecznych bolączek, której nie chcemy, a której potrzebujemy
Minusy: - czemu to wszystko musi być takie smutne?
Tytuł: Koniec lipca Data wydania: 2 października 2020 ISBN: 9788366128477 Format: 128s. 165x225 mm Cena: 59,90 Gatunek: obyczajowy Ekstrakt: 70% |