„Daltonowie i zamieć” to album, który po raz pierwszy wydano w Polsce w 2012, w niewielkiego formatu zbiorczym tomie obok dwóch innych komiksów. Ale fani Lucky Luke’a znali fabułę już wcześniej z filmu animowanego, dość wiernie przedstawiającego akcję tego albumu. Scenarzysta Rene Goscinny postanowił sięgnąć w nim ponownie po postacie Daltonów, których powołał do życia kilka lat wcześniej w komiksie „Kuzyni Daltonów”.  |  | ‹Lucky Luke #22: Daltonowie i zamieć›
|
Będąc bandytą działającym na terenie Stanów Zjednoczonych, nie miało się zbyt wielu możliwości ucieczki przed jurysdykcją państwa, w którym popełniło się przestępstwa. Można było ukryć się albo w słonecznym Meksyku, albo w śnieżnej Kanadzie. I to właśnie ten drugi kierunek wybierają Daltonowie po swojej równie spektakularnej, co nieprzemyślanej ucieczce. Tropem ich wyrusza oczywiście Lucky Luke, któremu tym razem towarzyszy nie tylko wierny koń Jolly Jumper, lecz także więzienny pies Bzik, będący „jak kompas, który zawsze wskazuje południe”. Dlatego też Lucky Luke będzie musiał w większym stopniu polegać na swoim doświadczeniu i szczęściu, niż na umiejętnościach tropienia czworonoga. Wysłanie bohaterów do Kanady to dla Goscinnego okazja do żartowania z tego kraju i jego mieszkańców. Motyw, który z powodzeniem stosował w wielu albumach o przygodach Gala Asteriksa (oczywiście w tamtych przypadkach nie chodziło o Kanadę). Pewnie w serii o Lucky Luke’u też schemat byłby częściej wykorzystywany, ale na przeszkodzie stanęła niewielka liczba potencjalnych krajów, do których z Dzikiego Zachodu mógłby trafić bohater. Paryż Luke odwiedził dopiero w 2019 roku za sprawą nowych autorów. Kanadyjczycy z albumu „Daltonowie i zamieć” to ludzie niezwykle karni. Po popełnieniu wykroczenia sami udają się na posterunek aby odbyć karę, nawet gdy najbliższy jest oddalony o trzy dni drogi. Klimat nie sprzyja zbyt wielu rozrywkom, więc za takie może uchodzić jedynie przesiadywanie w barze, bójki, zakłady, no i oczywiście zawody drwali. Jeśli dodać do tego nazwiska mieszkańców, to otrzymujemy bardzo stereotypowy obraz tego kraju sprzed ponad wieku. Ale Goscinny potrafi przekuć to w wiele zabawnych scen. Daltonowie swym pojawianiem się wprowadzają sporo chaosu i anarchii w uporządkowane życie Kanadyjczyków. Najlepiej wypadają żarty z udziałem braci. Averell, który miał nie używać prawdziwego imienia, przedstawia się wszystkim jako idiota, bo tak nazwał go Joe, co generuje wiele komicznych zdarzeń. Świetne są też sceny ucieczki Daltonów w śnieżnej zamieci, gdy z pośpiechu nie zaprzęgają psów i sami muszą ciągnąć sanie. Nieźle prezentuje się również nierozgarnięty Bzik, który zupełnie inaczej odbiera rzeczywistość, czemu daje wyraz w swoich bezmyślnych komentarzach. Od strony graficznej sporo w tym albumie plansz przełamujących klasyczny podział dużymi kadrami przedstawiającymi np. nieudaną akcję zrobienia z Daltonów drwali, ring bokserski, wodospad czy osadę Golden Glow. Morris zazwyczaj bardzo oszczędnie korzystał z takich rozwiązań, w tym komiksie jest tego dużo, a takie pełne szczegółów kadry miło się ogląda. Wyprawa do Kanady okazuje się bardzo interesująca dla czytelników i jednocześnie zabawna. Do wydania w ramach tej nowej edycji wciąż czeka trzydzieści komiksów (w momencie pisania tej recenzji), z czego połowa już wcześniej ukazała się kiedyś na polskim rynku, a reszta to tomy premierowe. Patrząc na obecne tempo wydawania, to dokładnie za trzy lata będzie można cieszyć się kompletną serią. Plusy: - bracia Daltonowie w formie
- sporo dobrych żartów słownych i sytuacyjnych
Tytuł: Lucky Luke #22: Daltonowie i zamieć Data wydania: 20 stycznia 2021 ISBN: 9788328159273 Format: 48s. 216x285mm Cena: 24,99 Gatunek: humor / satyra Ekstrakt: 70% |