Nuda, dysfunkcyjni rodzice, zamknięcie na wiele godzin w aucie bez informacji o celu dziwacznej podróży – to przeżywa młodziutki Oskar, a my, chcemy czy nie, razem z nim. Gdzie leży granica jawy i zmyślenia? Sami musimy określić.  |  | ‹Oskar Ed: Mój największy sen›
|
„Oskar Ed: Mój największy sen” to komiks zawieszony pomiędzy. Z jednej strony bohater miota się między dojrzałością a dzieciństwem i rzeczywistością a groteskowymi fantazmatami; z drugiej my musimy zadecydować, gdzie na skali między snobistycznym albumem wysokoartystycznym a ambitniejszym, skomplikowanym tytułem dla dojrzałego odbiorcy umieścimy ten komiks. Na podstawowym poziomie nie ma tu nic trudnego w odbiorze. Z perspektywy Oskara – niezwykle dojrzałego jak na dziecko – obserwujemy i słuchamy dorosłych, a z tych urywków składamy obraz rozbitej rodziny: niezadowolonej matki, zdradzającego ją ojca, prób powrotów, a w okazjonalnych krótkich, pobocznych rozdziałach dostajemy historię innych dorosłych, którzy Oskara o coś oskarżali, karali, a czasem nagradzali, jednocześnie pomijając zupełnie nietypowe zachowania chłopca (jak wybitnie rozwinięty sposób wypowiedzi i analizowania otoczenia). Całość jednak ożywiają i „uszlachetniają” niesamowite wizje chłopca: groteskowe, surrealistyczne, momentami przerażające jak pomysły Junjiego Ito, pojawiające się w momentach, gdy młodemu emocjonalnie już się ulewa. Czarne mazie, pełzające kijanki z ludzkimi twarzami, wijące się potwory, macki i martwe zwierzęta – no, nie brzmi to ani zdrowo, ani zachęcająco. Sami musimy poukładać te wizje, informacje podsłuchane u dorosłych, przemyślenia Oskara i przeplatające się historie wkomponowane w tajemniczą podróż, by zadecydować, o co tak naprawdę w tym komiksie chodzi: o czym jest i czy w ogóle ma sens, oraz jak kończy się opowieść chłopca. Detaliczne, kreskowane, czarno-białe rysunki są tutaj bardzo istotne – to one tworzą najbardziej „psychodeliczną” część „Oskara Eda: Mojego wielkiego snu”. Z jednej strony dość brzydkie postaci ludzkie, z drugiej – główny bohater praktycznie bez twarzy, a z trzeciej – wizje Oskara są rodem prosto z koszmarów (chociaż ujętych w proste ramki kadrów). Niby nie horror, ale na pewno bizzarro. Branko Jelinek sprawnie radzi sobie w warstwie graficznej i tak naprawdę „robi” tym cały album. To przedziwny komiks, można by zaryzykować stwierdzenie, że ekscentryczny. Na pewno nie jest dla wszystkich – z niemal każdej strony czuć, że Jelinek ukończył akademię sztuk (w tym wypadku i stosowanych, i pięknych), co jednocześnie przekłada się na trudność odbioru. Czy to dobry album? Owszem. Czy przyjemny? Niekoniecznie. Zaryzykujcie, jeśli podobały wam się „Podróże Franka” albo „Muminki”, jeśli jednak wolicie bardziej klasyczne komiksy, to raczej nie pozycja dla was. Plusy: - ciekawy, pełen detali rysunek
- nietypowość i dziwność opowieści
Minusy: - …nietypowość i dziwność opowieści
Tytuł: Oskar Ed: Mój największy sen Data wydania: 25 maja 2020 ISBN: 9788366347274 Format: 344s. 205x280 mm Cena: 99,00 Gatunek: obyczajowy Ekstrakt: 80% |