Trzeci album serii „Thor” wydawany w ramach Marvel Fresh nosi tytuł „Kres wojny”, idealnie oddając jego zawartość. To sprzątanie po wielkim rozgardiaszu.  |  | ‹Thor #3: Kres wojny›
|
Zanim jednak do niego dojdzie, mamy do czynienia z zeszytami, które oryginalnie ukazały się jeszcze w trakcie tzw. Wojny Światów. Rozbudowują one wątki znane z głównej miniserii. Inną sprawą jest, czy w sensowny i potrzebny sposób. Poznajemy rozterki wewnętrzne targane Lokim, po tym, jak połknął go jego właściwy ojciec, czyli Laufey, król lodowych olbrzymów. Myślę, że każdemu, kto pływałby w przepastnym żołądku wypełnionym kwasami trawiennymi, życie przemknęłoby przed oczami. Następnie spotykamy Cula, boga strachu, który okazuje się nie być taki straszny, jak o nim mówią. I wreszcie docieramy do definitywnego starcia trzech Thorów (teraźniejszego, młodego z przeszłości i sędziwego króla z przyszłości) z Hel połączoną z symbiontem Knulla. Generalnie nie są to wybitne historie i niewiele wnoszą do głównej fabuły. Co najwyżej otrzymujemy wyjaśnienie, co się stało z Hel. Choć fabularnie najlepiej wypada ballada o Culu. Zapewne ze względu na fakt, że jest tylko lekko związana z Wojną Światów. Do tego opowiada o czymś więcej, niż tylko laniu się po łbach w rogatych hełmach. Ostatnie dwa zeszyty to już uspokojenie akcji po wojnie. Malekith Przeklęty został pokonany i czas na decyzje, co dalej. W przypadku Asgardczyków jest to o tyle istotne, że ich siedziba została zrównana z ziemią. Załamany tym faktem Odyn postanawia oddać miano Wszechojca Thorowi, który w międzyczasie stał się ponownie godnym dzierżenia młota Mjolnira. Nie jest to jedyna zmiana status quo. Bądź, co bądź w walce zginęli Balder i Walkiria, a ich stanowiska nie mogą pozostać bez wakatu. W te podsumowujące odcinki wyjątkowo dobrze wpasował się swoim zamaszystym stylem rysownik Mike del Mundo. Dzięki jego pracy spokojna narracja zyskała więcej baśniowego dostojeństwa. Gorzej mu poszło w dwóch zeszytach początkowych, gdzie zdecydowanie więcej się działo. Być może tylko ja tak mam, ale cechująca jego prace odrealniona stylistyka w połączeniu z jasnymi kolorami, sprawia, że bardziej muszę wysilać się by zrozumieć na co właściwie patrzę. Za to nikt nie powinien mieć problemów ze rozeznaniem zeszytu trzeciego narysowanego przez Scotta Hepburna. Podaje bowiem wszystko, jak na dłoni. Tyle tylko, że jego szkice są zwyczajnie brzydkie. „Thor: Kres wojny” to w dużej mierze ścinki opowieści nie tworzące ze sobą sensownej całości. Dotyczy to zwłaszcza fragmentów uzupełniających Wojnę Światów. Jedynie końcówka ma stosunkowo spójny klimat. Jeśli więc nie macie rozeznania w dotychczasowych wydarzeniach możecie mieć problem ze zrozumieniem kontekstu. Natomiast ci, którzy zebrali do kupy pozostałe części eventu, rozrzucone po innych marvelowych wydawnictwach, powinni sięgnąć i po tę pozycję, by saga o Malekhicie Przeklętym się dopełniła.
Tytuł: Thor #3: Kres wojny Data wydania: 24 sierpnia 2022 ISBN: 9788328154650 Format: 120s. 167x255mm Cena: 49,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 60% |