Pamiętacie „Panterę” – wydany przez Timofa komiks w nietypowym, poziomym formacie, barwny, oniryczny i zdecydowanie bardzo, bardzo niepokojący? „Jest zabawa” na pierwszy rzut oka wydaje się być podobnym albumem, zwłaszcza artystycznie – ale szybko przekonujemy się, że to tylko pozory.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Fabuła jest w tym komiksie jedynie pretekstem – Brecht Evens najwyraźniej uznał, że pokaże nam trzy oddzielne „wyjścia na miasto” – początkowo połączone zabawą trójki bohaterów w klubie – by móc zaprezentować z jednej strony fajerwerki graficzne, a z drugiej rozprawić się ze swoimi własnymi problemami (wiele lat borykał się m.in. z depresją). Podążamy więc za Joną w jego ostatni wieczór na mieście, gdy nikt nie ma dla niego czasu; Vicky, wiecznie pod opieką zbyt troskliwej siostry, chce się w końcu zabawić; a Rodolphe, a.k.a. Baron Samedi, pragnie odciąć się od barwnego świata alkoholu i narkotyków, ale wszystko jest przeciwko niemu. Dookoła nich krążą barwne postaci, a w tle mamy uzależnienia, depresję i chorobę afektywną dwubiegunową. Tym, co wysuwa się na pierwszy plan, są rysunki. Nie ma tu, jak zwykle u Brechta, kadrów – przechodzą płynnie na kolejnych stronach, czasami każą nam czytać z góry na dół lub „wężykiem”: raz od lewej, raz od prawej. To nie wszystko, autor steruje czytelnikiem i jego odbiorem tekstu również na inne sposoby, np. na marginesie strony umieszcza pionowy rysunek człowieczka skaczącego z okna, co wymusza nieco inne patrzenie na główną scenę. Do tego rysunki są superkolorowe, całostronicowe, czasami nawet dwustronicowe, przypominają wielki tygiel barw i ludzi, atakujący nas znienacka po odwróceniu kartki. Czasami zaś te strony zajmują przedstawienia czarno-białe lub monochromatyczne. Pojawiają się też minimalistyczne, gdzie tylko jedna postać znajduje się na środku białego pola albo oglądamy zaledwie kilkanaście kresek w jednym kolorze. Evens bawi się też perspektywą i oddaje głos bezpośrednio bohaterom – przykładem mogą być sceny, w których Vicky obserwuje i słucha ludzi zza drzwi łazienki, gdzie fasetkowe szkło zasłania postaci. Jest zabawa to piękny, impresjonistyczny artbook, w którym autor przy okazji pokazuje swoje przeżycia związane z chorobą psychiczną. W tym miejscu należy bardzo pochwalić też wydawcę. Timof wydał ten album bajecznie – od okładki po tasiemkę-zakładkę wygląda super. Tłumaczenie Olgi Niziołek wydaje się w porządku i dobrze się czyta – bohaterami są jednak liternicy/składacze: Anna Bajer i Wojciech Stefaniec. To na pewno nie było łatwe zadanie, z tą mnogością fontów, zawijającymi się liniami, przejściami itp, ale podołali i efekt jest doskonały. „Jest zabawa” to kolejny świetny album w portfolio Timofa. Artystyczny, bez wyraźnie zarysowanej fabuły, nieco senny, wybuchający kolorami – Brecht Evens zabiera nas w podróż po klubach pełnych alkoholu i prochów, podglądając upadki i nieliczne wzloty osób z problemami psychicznymi. Ogląda się to doskonale, chociaż trudno przejść całość na jednym posiedzeniu i momentami ciężko jest kontynuować. Zdecydowanie polecam. Plusy: - dopieszczone wydanie
- niesamowity miszmasz artystyczny
- bogata, dekadencka wizja depresji
Minusy:
Tytuł: Jest zabawa Data wydania: grudzień 2020 Format: 334s. Cena: 140,00 Ekstrakt: 80% |