powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (BRE1)
Beatrycze Nowicka 2022

Powrót do Belorii
Olga Gromyko ‹Kroniki Belorskie›
„Kroniki belorskie” czyli zbiór opowiadań i mikropowieści ze świata Wolhy Rednej i Szeleny z pewnością ucieszy fanów twórczości Olgi Gromyko.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Trylogia o charakternej rudowłosej wiedźmie zyskała Oldze Gromyko rzesze wiernych czytelników. Nic dziwnego, że autorka nieraz wracała potem do świata Belorii, czy to by przedstawić miniserię opowiadań o przygodach Wolhy na trakcie („Wiedźmie opowieści”), czy też wprowadzając nowych bohaterów w powieści „Wierni wrogowie”. „Kroniki Belorskie” są kolejnym, i na chwilę obecną ostatnim, z takich powrotów.
Podobnie jak w „Wiedźmich opowieściach” Gromyko zdecydowała się na zbiór krótkich form. Tomik mieści osiem opowiadań i dwie mikropowieści; co ciekawe, jest to o jeden tekst więcej w porównaniu z wydaniem rosyjskim – miły gest w stronę polskich czytelników. Tym razem Wolha pojawia się jedynie przelotnie, fani mogą natomiast poczytać o postaciach do tej pory drugoplanowych, odwiedzić Szelenę i Weresa z „Wiernych wrogów”, a także spotkać zupełnie nowych bohaterów. „Kroniki belorskie” to raczej pozycja dla wielbicieli humorystycznej fantasy pisanej przez Białorusinkę. Choć po książkę można sięgnąć nie znając pozostałych utworów z uniwersum Belorii, traci się wtedy część frajdy z lektury.
Być może działa tu efekt braku świeżości, ale „Kroniki…” uważam za nieco słabsze od „Wiernych wrogów”, czy cyklu „Rok szczura”. W powieściach Gromyko pojawiło się więcej ładnych, poetyckich opisów niż tutaj (co nie znaczy, że nie trafi się jakiś ciekawy fragment, jak choćby ten: „krata w oknie pocięła światło księżyca na wąskie kromki, które rozsypały się po wydeptanej podłodze celi”). Jeśli zaś chodzi o humor – nadal jest wesoło, jednak po przeczytaniu kilku książek białoruskiej pisarki, zaczyna się mieć wrażenie podobieństwa postaci i ich stylów wypowiedzi. Nowi bohaterowie docinają sobie i żartują dokładnie tak samo, jak starzy. A jeśli o tych drugich chodzi, to nieco straciła na „urodzie” Szelena. Charakterystycznymi cechami, które zapamiętałam u wilkołaczki były cynizm, sarkazm, pewna cierpkość, wynikająca z przeżytych doświadczeń. Tymczasem w mikropowieści stanowiącej część „Kronik…” bohaterka wydaje się o wiele łagodniejsza, czasem wręcz nieco tchórzliwa. Ja rozumiem – szczęśliwa miłość i macierzyństwo mogą zmienić wilkołaka (sama protagonistka w którymś momencie wyznaje, że przeżywa drugą młodość) – jednak przez to Szelena niewiele się różni od Wolhy.
Z drugiej strony, „Kroniki…” wydają się lepsze od „belorskiej” części „Wiedźmich opowieści” – opowiadania są bardziej zróżnicowane pod względem fabularnym. Jak zwykle można znaleźć wiele śmiesznych dialogów, czy spostrzeżeń. Mój numer jeden to:
- Przecież sama prosiłaś dopilnować, żeby nigdzie się nie władował!
– Dopilnować, a nie recytować nad synem zaklęcia!
– A co to za różnica? – zdziwił się szczerze. Jego męska logika była prosta jak budowa cepa: powierzone jego opiece dziecko, jedna sztuka, oddane matce żywe – i czego ta dziwna kobieta jeszcze chce?
Z tego względu ponowne odwiedziny w Belorii okazały się całkiem przyjemną i satysfakcjonującą rozrywką.



Tytuł: Kroniki Belorskie
Tytuł oryginalny: Белорские хроники
Data wydania: 24 kwietnia 2019
ISBN: 978-83-65830-14-2
Format: 560s. 143×205mm
Cena: 46,90
Gatunek: fantastyka
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

401
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.