powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (BRE2)
Sebastian Chosiński #1 2022

Józef Mackiewicz jako dziennikarz wileńskiego „Słowa” (1924-1939): Część 1 – Litwini
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Zawierając porozumienie z Polską, rząd litewski nie zrzekł się jednak swych roszczeń względem Wilna. Nie mógł tego zrobić, chcąc zachować resztę autorytetu w społeczeństwie. „Nie było takiego [Litwina], który by powiedział nie chcemy, ale zdaje mi się, że nie było też takiego, który by potrafił w przekonywające formy ubrać uzewnętrznienie istotne, realne, praktyczne tego dążenia” – zauważył Mackiewicz. Dostrzegał też pewne zmęczenie opinii publicznej tą sprawą. Zwykli ludzie dosyć już mieli ciągłego mówienia i pisania o tym, odwracania uwagi od spraw naprawdę ważnych. Mackiewicz pisał: „(…) teoria teoretycznego przyłączenia Wilna nie wydaje mi się w Kownie nazbyt praktycznie rozbudowana, ani Litwa przygotowana do rozstrzygnięcia jej w ramach zagadnienia wewnętrznego”.
Ostatni numer „Słowa” [nr 25 (5529)] z dnia 18 września 1939 r.<br/>Fot. www.wilno.pl/naszczas
Ostatni numer „Słowa” [nr 25 (5529)] z dnia 18 września 1939 r.
Fot. www.wilno.pl/naszczas
U progu wojny
W czasie swej podróży po Litwie Mackiewicz interesował się również położeniem zamieszkującej ją mniejszości polskiej. Zauważył wśród Polaków kowieńskich pewną cechę, której powstanie przypisał byłemu polskiemu posłowi w Kownie, pół-dyplomacie, pół-korespondentowi prasowemu Tadeuszowi Katelbachowi; on to, zdaniem Mackiewicza, starał się mniejszość polską „ukosmopolitycznić”, głosząc następującą tezę: „Nic, co litewskie, nie jest nam wspólne”. Takie postępowanie Katelbacha przyniosło sprawie polskiej w Kownie więcej szkody, aniżeli korzyści. Doprowadziło do tego, że – zdaniem Mackiewicza – w chwili obecnej (a więc w roku 1938) trudno byłoby z Polakami na Litwie znaleźć wspólny język nawet mieszkańcowi Wilna. Ganił przy okazji także prasę polską, która, pisząc o Polakach na Litwie, starała się zachować „jakiś pobożny dystans”. „Już nie tylko napisać coś ujemnego, ale nawet krytykować ich zapatrywań, ich przekonań politycznych czy pewnych odchyleń w tych przekonaniach nie można” – żalił się Mackiewicz na łamach „Słowa”, będąc jednocześnie zdania, że wobec Polaków kowieńskich nie można stosować żadnej taryfy ulgowej: gdy popełniają błędy, należy o tym pisać, a nie – w imię jakiejś racji stanu – zachowywać milczenie.
W swych artykułach wyrażał Mackiewicz dużą radość z faktu nawiązania stosunków z Litwą. Chciał jednak, by były one teraz przyjazne nie tylko na papierze i w zapewnieniach obu rządów, ale w rzeczywistości. Nie łudził się przy tym, wiedział, ile zadawnionych pretensji wobec siebie nawzajem drzemie w obu narodach i że nie da się w tak krótkim czasie rozwiązać problemów, które narosły w ciągu dwudziestu lat jawnej wrogości. „Stosunki te [między Polską a Litwą] rozwijają się zupełnie normalnie i zupełnie poprawnie, jeżeli je rozpatrywać będziemy z punktu dyplomatycznego – pisał. – A jednak stosunki polsko-litewskie, jeżeli je rozpatrywać będziemy en bloc nie są dobre. Przeciwnie, pełne wzajemnych wyrzutów i zarzutów, rozdrażnienia w polemice, nieufności i momentów ekscytujących do wypominania rzeczywistych i urojonych krzywd. – Inaczej mówiąc: stosunki między rządami są dobre, a w każdym razie poprawne, natomiast stosunki pomiędzy społeczeństwami są złe i napięte”. Jak widać, nie był Mackiewicz dziennikarzem, który dałby się zaślepić propagandą oficjalnych komunikatów; widział lepiej i wiedział więcej, bo baczniej obserwował.
Tymczasem coraz bardziej napięte stawały się stosunki między Kownem a Berlinem. Hitlerowskie Niemcy od jesieni 1938 roku jawnie dążyły do zagarnięcia Kłajpedy. Urządzone w grudniu 1938 wybory do sejmiku kłajpedzkiego zakończyły się klęską Litwinów. Wówczas Niemcy kłajpedzcy otwarcie wysunęli żądanie „powrotu” do Rzeszy. Rząd litewski mógł jedynie bezczynnie przyglądać się rozwojowi wypadków. W marcu 1939 roku, kiedy to Mackiewicz ponownie udał się do Kowna, sytuacja Litwy w Kłajpedzie przedstawiała się katastrofalnie. Po pierwszych rozmowach i rozeznaniu się w sytuacji, dziennikarz „Słowa” pojechał do samej Kłajpedy. Pojechał z przekonaniem, że „Anschluss de facto jest już dokonany”. Sytuacja na miejscu potwierdzała to w zupełności. Błędem Litwinów w stosunku do Kłajpedy było jego zdaniem to, że wraz z władzą litewską przyszli z Litwy również urzędnicy, odsuwając od władzy autochtonów. Mackiewicz znał ten problem: to samo działo się w Wilnie, gdzie w administracji państwowej zasiadali ludzie z Polski centralnej i zachodniej, a nie z Wileńszczyzny. Rozumiał to doskonale i tym łatwiej było mu dostrzec błędy Litwinów. „Polityka wewnętrzna Litwy w stosunku do Kłajpedy zniechęciła do siebie Litwinów o odrębnej kulturze. Z przychylnych zrobiła separatystów. Z indeferentnych Memellaenderów [czyli mieszkańców Kłajpedy – przyp. SCh] – zdecydowanych Niemców, a dziś już hitlerowców” – pisał.
Utrata przez Kowno Kłajpedy była jednak nie tylko klęską Litwy – pośrednio uderzała także w Polskę, choć nie wszyscy to dostrzegali. I nie chodziło tu tylko o polskie i litewskie interesy w Kłajpedzie, które „zostały wspólnie zaszachowane przez Niemców”. Mackiewicz sięgał dalej, przytaczając w swych artykułach głosy Litwinów: „Litwini w Kownie wytrzeszczają oczy: co wy tam w Polsce, jesteście ślepi? Do pewnego stopnia mają rację. (…) są zdania, że Niemcy otoczyli Polskę z południa (Ruś Zakarpacka), a teraz zataczają krąg od północy (Kłajpeda). (…) Być może jednak istotnie z okazji wypadków w Kłajpedzie należałoby wyciągnąć wielki dzwon i bić na alarm! Tymczasem prasa milczy”. Prasa – tak, ale nie Józef Mackiewicz. On był zdania, że w sprawie Kłajpedy nie powinniśmy milczeć i nic nie robić. Lecz Polska nie zrobiła nic, Niemcy zajęli Kłajpedę, a Litwini – mimo ciągłych zapewnień, że „nie są Czechami” – postąpili dokładnie tak samo jak oni. Mackiewicz pisał: „Ostatnie wiadomości z Litwy są bardzo pocieszające. Ukonstytuował się tam rząd Obrony Narodowej, nastąpiła moralna mobilizacja [tj. taka, którą przeprowadzają czynniki propagandy publicznej] patriotycznego społeczeństwa” – były to jednak już tylko złudzenia. I choć słał Litwinom słowa pocieszenia, kolejna, pokojowa agresja Hitlera była faktem dokonanym. Wojna światowa zbliżała się wielkimi krokami; wojna, której ofiarami stać się mogli i Polacy, i Litwini. Nie wszyscy jednak rodacy Mackiewicza zdawali sobie z tego sprawę.
Podczas swej ostatniej przedwojennej podróży po państwach bałtyckich Mackiewicz przewidywał już najgorsze. Snuł przypuszczenia, kogo w ewentualnym konflikcie polsko-niemieckim poprze Litwa, jak zachowają się Łotwa i Estonia. Był przekonany, że państwa te powinny wystąpić w jednym szeregu z Polską, ponieważ wszystkie one mają wspólnych wrogów: Niemców i Sowietów. To przekonanie pozwoliło mu wyrazić ogromną radość z wizyty Wodza Naczelnego Armii Litewskiej w Polsce, pisząc: „Niech to będzie uścisk najbardziej tylko dyplomatyczny czy kurtuazyjny. Będzie on zawsze uściskiem symbolizującym zgodę. A nie ma takiej ręki, którą byśmy z większą radością uścisnąć pragnęli, jak ręka litewska!”. Na sojusz było już jednak za późno. Poza tym państwa bałtyckie, znajdujące się w kleszczach między Moskwą a Berlinem, nie widziały w Polsce mocarstwa mogącego stanowić przeciwwagę dla któregokolwiek z tych krajów. Zgodzić się mogły jedynie na „przychylną neutralność”.
17 września 1939 roku, na wieść o wkroczeniu wojsk radzieckich na terytorium II Rzeczypospolitej, Józef Mackiewicz wraz z falą uciekinierów (wśród których był także jego brat, Cat) uciekł z Wilna i zatrzymał się w Kownie, stolicy ówczesnej Republiki Litewskiej. Był w tym mieście już wielokrotnie, zawsze jako korespondent „Słowa”, teraz jednak znalazł się tam w zupełnie innej, nowej dla niego roli – jako uciekinier z kraju ogarniętego wojną. Przez wiele lat krytykował poczynania kowieńskiego rządu, widząc w nich zaprzepaszczenie idei Wielkiego Księstwa Litewskiego, przed którym chylił czoło i które uważał za swoją niepodzielną, duchową ojczyznę. Miał do Litwinów żal, a jednak to w Kownie szukał schronienia przed bolszewicką nawałą. Co najważniejsze – znalazł je.
powrót; do indeksunastwpna strona

376
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.