Lubię historie alternatywne. Lubię także powieści wojenne. „Sturmvogel” Rosjanina Andrieja Łazarczuka – łączący w sobie oba gatunki – powinien więc zdecydowanie przypaść mi do gustu. A jednak nie! Zdolny pisarz stworzył ciekawą fabułę, ale nie potrafił jej odpowiednio rozwinąć i powiązać. W efekcie powstała powieść hybryda, rozłażąca się na kilka niezależnych wątków.  |  | ‹Sturmvogel›
|
Andriej Łazarczuk dał się poznać fanom fantastyki militarnej nad Wisłą całkiem przyzwoitą książką „ Wszyscy zdolni do noszenia broni”. Niestety, jego druga wydana w naszym kraju powieść pozostawia po sobie już znacznie gorsze wrażenie. A wcale tak być nie musiało, bowiem zawiązanie akcji wiele obiecuje. Później jest już jednak równia pochyła, robi się coraz mniej zrozumiale i z tego powodu także mniej ciekawie. Mamy luty 1945 roku. W rzeczywistym świecie losy drugiej wojny światowej są już w zasadzie przesądzone, rywalizacja nazistowskich i sowieckich agentów nie ma więc większego znaczenia. Jak się jednak okazuje, świat rzeczywisty nie jest jedynym, z jakim mamy do czynienia w uniwersum Łazarczuka. Jest jeszcze drugi, do tej pory chroniony przed wojenną pożogą. Różnie bywa nazywany – Rajem, Asgardem, Hochlandem albo po prostu Górnym Światem. Nie wszyscy mają do niego dostęp, co dotychczas skutecznie zabezpieczało go przed negatywnym wpływem właściwej Ziemi. Nadchodzi jednak taki moment, kiedy rozczarowani przebiegiem zdarzeń tajniacy i szpicle Trzeciej Rzeszy postanawiają przenieść konflikt „piętro wyżej”. Dochodzą bowiem do wniosku, że skoro nie da się już dłużej rządzić Ziemią, można przecież opanować Raj. Głównym bohaterem powieści Rosjanina jest agent działający na pograniczu obu światów, Sturmbannführer Erwin Sturmvogel (którego nazwisko można przetłumaczyć na polski jako „albatros”). Poznajemy go w trakcie wykonywania kolejnego supertajnego zadania – ma wykryć tak zwanego kreta, który zadomowił się w „Pochodni”, czyli hitlerowskiej agendzie nadzorującej funkcjonowanie Górnego Świata. Z początku wszystko wydaje nam się logicznie poukładane, z biegiem czasu zaczynamy jednak nabierać podejrzeń i zadajemy sobie fundamentalne pytanie: dla kogo Sturmvogel pracuje…? Autor powieści przy okazji opisu akcji prowadzonej przez Sturmbannführera sprzedaje nam również kilka pobocznych wątków – zapewne po to, aby dodatkowo jeszcze zaciemnić obraz. I nic złego by w tym nie było, gdyby Łazarczuk nie posunął się za daleko. Skutek jest taki, że puszczone samopas motywy zaczęły w końcu żyć własnym życiem, wymykając się spod kontroli autora. Powieść ma jednak niestety znacznie więcej grzechów. Od początku jedną z jej najważniejszych atrakcji wydaje się być Górny Świat. Aż prosi się o to, aby wprowadzić doń czytelnika – tymczasem autor przedstawia nam go nader oszczędnie, jakby sam nie czuł się w nim zbyt pewnie. Co jednak irytuje najbardziej, to brak klarownego i logicznego wytłumaczenia, w jaki sposób i kto może się do Górnego Świata dostać, jakie rządzą nim prawa i w jaki sposób można je wykorzystać w świecie rzeczywistym. Bo że można – to zostaje nam wyjaśnione. Inna sprawa, że Łazarczuk zdecydowanie zbyt wiele faktów podaje nam na tacy, bez jakiegokolwiek silenia się na ich uwiarygodnienie. Jeśli potraktujemy słowa pisarza jako prawdy objawione, jeśli łykniemy je bez zadawania dodatkowych pytań – powieść nie wyda nam się wcale taka zła. Jeśli jednak zaczniemy drążyć, podawać w wątpliwość i domagać się od autora logiki (niekoniecznie nawet żelaznej) – „Sturmvogel” szybko zacznie nas irytować. W odbiorze powieści nie pomaga również poszatkowana narracja. Rosjaninowi zależało zapewne na zdynamizowaniu w ten sposób akcji. Zabieg nie zakończył się jednak sukcesem – ciągłe przeskoki z miejsca na miejsce, z jednego świata do drugiego wprowadziły tylko zupełnie niepotrzebny chaos, w którym zagubiło się to, co najistotniejsze – wątek sensacyjny powieści. „Sturmvogel” zapowiadał się na niezłe czytadło. Przyciągał uwagę efektowną okładką, przyzwoitymi ilustracjami wewnątrz i nade wszystko intrygującym zawiązaniem akcji. Cóż z tego jednak, skoro autor wszystkie fabularne atuty rozmienił na drobne. Nie stworzył ani sensacyjnej powieści o wojnie, ani historii alternatywnej. Stojąc pośrodku wielkiego korytarza, otworzył kilkoro drzwi i do samego końca nie zdecydował się, przez które chce wyjść na zewnątrz. Zdezorientowanemu czytelnikowi nie uda się to tym bardziej.
Tytuł: Sturmvogel Tytuł oryginalny: Штурмфогель Data wydania: 5 października 2007 ISBN: 978-83-60505-79-3 Format: 362s. 125×195mm Cena: 29,99 Ekstrakt: 50% |