Seria zatytułowana „Soda” zaliczona została przez wydawcę do komiksów sensacyjnych. Recenzentowi jednak nie do końca wypada się z tym zgodzić, ponieważ – choć sensacyjne wydarzenia, owszem, odgrywają tu ważną rolę – nacisk w znacznej mierze położony został jednak na humor.  |  | ‹Nie będziesz zabijał›
|
Jest więc to przede wszystkim komedia, bo tacy też (czytaj: komiczni) są bohaterowie wymyśleni przez Philippe′a Tome. Tytułowy Soda, a raczej David Solomon, który pracuje w nowojorskiej policji, chociaż przed swoją matką, mieszkającą z nim od roku, wciąż odgrywa rolę pobożnego pastora, jak również Mary Solomon, która ciągle żyje w przekonaniu, że jej syn sprowadza na dobrą drogę zagubione owieczki. Nie mniej zabawne wrażenie robią koledzy Sody z pracy: piersiasta Murzynka o swojsko brzmiącym nazwisku Tchaikowsky i sierżant Bab’s. Jeśli ktoś prowadzi podwójne życie, musi liczyć się z wieloma zagrożeniami, mogącymi doprowadzić do jego zdemaskowania. Jedno z takich zagrożeń sprowadza pewnego dnia na Sodę jego nobliwa mateczka: chcąc pochwalić się synem, zaprasza do Nowego Jorku swego krewniaka z Providence w Arizonie, który – w tej rodzinie to chyba nie przypadek – jest pastorem. McIntire zaś nie może się doczekać, kiedy zobaczy kaplicę, jaką zawiaduje David, i przemówi do „jego” parafian. Nie chcąc martwić matki, Soda musi podjąć grę, dlatego też zwraca się z prośbą do swoich przyjaciół z policji o „zorganizowanie” kościoła i „owieczek”. Przyjaciele nie opuszczają Davida w potrzebie i w efekcie machina humoru zostaje puszczona w ruch. Można mieć do scenarzysty pretensje, że niektóre z gagów nie są wcale odkrywcze, że miejscami stara się on, zupełnie niepotrzebnie, równać do poziomu „Akademii policyjnej”, ale też nie da się odmówić tej historii swoistego uroku. Najciekawiej i najśmieszniej zarazem robi się, gdy opowieść zmierza ku obserwacjom stricte obyczajowym: vide sierżant Bab′s i jego urocza rodzinka, obrazki z ulic Bronksu, bądź też wizyta naszych bohaterów w nocnym klubie dla gejów i transwestytów. I to kolejny powód, by opisując „Sodę” położyć nacisk na określenie „komedia”, nie zaś „komiks sensacyjny” (choć może właśnie te sprzedają się lepiej…). Grafika może sprawiać wrażenie trochę niechlujnej, ale to – jak sądzę – świadomy zabieg. Wszystko jest tu bowiem przerysowane i karykaturalne, jak na komedię przystało (włącznie z parametrami piersi „Miss Tchaikowsky”). W paru miejscach jednakże Bruno Gazzotti przekonuje, że o brak talentu posądzać go nie możemy. Niezłe wrażenie robi np. galeria przestępców – wyjątkowo charakterystyczne twarze! – zaprezentowana na tle… kościelnych witraży, jak również kilka obrazków z życia Bronksu. Z kolei w innych fragmentach Włoch idzie na łatwiznę, rezygnując w ogóle z przedstawienia dalszych planów, co, jak zdążył udowodnić już wcześniej, gdy tylko chce, potrafi robić z wyjątkową precyzją. W efekcie Gazzotti nie przekracza średniej, którą w tym gatunku na długo przed nim wyznaczyli chociażby Louis Salverius („Niebieskie mundury”) czy Morris („Lucky Luke”). Ale też, gwoli ścisłości, nie zaniża jej. Najważniejszy dla autorów jest chyba jednak fakt, że osiągnęli swój cel: rozśmieszają czytelnika.
Tytuł: Nie będziesz zabijał Tytuł oryginalny: Tu ne buteras point ISBN-10: 83-7320-852-6 Format: 210×297 Cena: 18,90 Gatunek: humor / satyra, sensacja Ekstrakt: 60% |