powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (BRE2)
Sebastian Chosiński #1 2022

Kolberg, cz. 1
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Dlaczego nigdy wcześniej nie zwróciłem na to uwagi?!
Poderwał się z fotela i pobiegł do przedpokoju, w ścianie którego srebrzył się ekran wideofonu. Wystukał odpowiedni numer i po chwili jego oczom ukazała się niemłoda już, zmęczona życiem, twarz sekretarki.
– Słucham? - spytała kobieta, powoli podnosząc wzrok znad rozłożonych na biurku dokumentów. - To ty, Norwich? - zdziwiła się, napotkawszy go przed sobą. - Jeśli mnie pamięć nie myli, masz urlop.
– Przestań, Barbaro! - stęknął. - Połącz mnie natychmiast z szefem. To ważne! - dodał z naciskiem, chcąc uciąć w zarodku jej, wrodzoną chyba, ochotę do przekomarzania się z nim.
– Proszę - odparła sekretarka urażonym tonem.
Jej twarz zniknęła z ekranu, pojawił się na nim za to dystyngowany mężczyzna pod siedemdziesiątkę. W tle, za jego plecami, majaczyła czerń nieba upstrzonego gwiazdami.
– Lepiej, żeby to było coś ważnego - stwierdził na dzień dobry, widząc Norwicha, starzec.
– W przeciwnym wypadku nie śmiałbym zawracać panu głowy - odparł Norwich.
– Mów!
– Wolałbym się z panem spotkać.
– Teraz to niemożliwe. Za kilka minut mam bardzo ważne spotkanie. Właściwie zawróciłeś mnie od drzwi.
– Proszę przyjrzeć się temu! - Norwich przysunął do okna kamery wykonane w roku 1944 zdjęcie.
– To jakaś zagadka? - usłyszał w odpowiedzi.
– Proszę, niech pan się skupi.
– Poznaję ciebie!
– Ciepło.
– A ten z tobą to… - w głośniku słychać było ciężki oddech starca. Namyślał się dłuższą chwilę, po czym stwierdził:
– Jeśli mnie pamięć nie myli, ta sprawa została już…
– Nie chodzi o Harlana - przerwał mu Norwich.
– A o kogo?
– Oficera Abwehry!
– Kto to, do jasnej cholery?! - Ton, jak i słownictwo, jakiego właśnie użył szef Departamentu Nadzoru Przeszłości, dobitnie świadczyło o zdenerwowaniu, któremu uległ. Spojrzał na zegarek, po czym stwierdził: - Już jestem spóźniony. Mam dość zagadek! Albo mów natychmiast, albo rozłącz się i nie zawracaj mi więcej głowy tą sprawą.
– Ta zagadka nie jest akurat najtrudniejszą, jaką panu kiedykolwiek zadałem - bronił się Norwich. Dalsze wodzenie starca za nos mogło się jednak skończyć dlań niezbyt korzystnie, wolał więc nie trzymać go dłużej w niepewności. - Sprawa Harlana, jak pan pamięta zakończyła się fiaskiem. Przez cały czas odnosiliśmy wrażenie, że ktoś miesza nam szyki.
– Tak - potwierdził starzec.
– Teraz już wiem, kto to był.
Na linii zaległa cisza.
– Pokaż zdjęcie jeszcze raz. - Na monitorze szefa departamentu pojawiła się ponownie czarno-biała fotografia wykonana prawie sto lat temu. - Czyżbyś znał tego oficera Abwehry?
– Nazywa się Whitely. Przynajmniej pod takim poznałem go nazwiskiem…
– Kiedy?
– Przed czterema laty. Gdy zbierałem materiały w sprawie afery Watergate. Pan pamięta, chodziło o dowody, dzięki którym prezydent Ashbourne chciał doprowadzić do rehabilitacji Nixona.
– Pamiętam - stwierdził od niechcenia starzec. - Bądź u mnie za pięć minut!
• • •
Pięć minut później Norwich był już wprawdzie w gmachu Departamentu, ale kolejny kwadrans zajęło mu przebrnięcie przez wszystkie bramki i zabezpieczenia. Kto wie, może to właśnie Departament Nadzoru Przeszłości był najbardziej chronioną instytucją we współczesnych Stanach Zjednoczonych. A już na pewno znacznie bardziej niż pałac prezydencki.
Szef, czekając na agenta, przemierzał nerwowo gabinet. Kiedy Norwich wszedł do biura, starzec stał akurat przy oknie i wpatrywał się w rozgwieżdżone niebo. Zwykli mieszkańcy Nowego Jorku widoków takich byli pozbawieni; napawać mogli się nimi jedynie najbogatsi - ci, których stać było na wynajęcie mieszkań bądź biur na najwyższych piętrach najwyższych wieżowców. Taka lokalizacja miała jednak także swoje minusy, zdradzała bowiem pochodzenie. Mieszkańcy „nizin” byli zazwyczaj bladzi i apatyczni, na co wpływ miał przede wszystkim brak kontaktu ze słońcem; osoby zamieszkujące „wyżyny” społecznej hierarchii, kłuli w oczy swym zdrowym wyglądem i śniadą cerą.
W pracy rządowego agenta pochodzenie z "wyżyn” było wielce niewskazane. Dlatego też starano się - w zamian za lojalną służbę - płacić im nie gotówką, ale zamrożonymi do czasów odejścia z agencji lokatami bankowymi. Norwich żył więc skromnie, ale miał przynajmniej pewność, że starości doczeka w absolutnym luksusie. Podobnie jak sir Charles - szef Departamentu.
– W międzyczasie zdjęcie poddane zostało analizie - powiedział, bez słowa powitania, starzec. - Wyniki leżą na biurku.
Norwich sięgnął po dokument i szybko przebiegł wzrokiem jego treść.
– Nie ma więc wątpliwości…
– Martwi mnie jednak co innego - stwierdził sir Charles. - Jakim cudem nikt wcześniej nie zwrócił na to uwagi?
– Ma pan tutaj odpowiedź. - Norwich postukał palcem w kartkę papieru.
– Wymazali mu twarz? Wysłali hologram? W każdym razie na pewno są przebiegli!
Starzec chwiejnym, zmęczonym krokiem przeszedł kilka metrów i z ulgą siadł na fotelu za biurkiem.
– Popełnili jednak błąd - wtrącił Norwich, po raz kolejny przyglądając się fotografii, na której siedział obok Harlana. - Nie spodziewali się, że uda nam się wydostać to zdjęcie z archiwum Abwehry. Dlatego widać tu jego prawdziwą twarz…
– My też mamy swoich ludzi w Abwehrze. A może to ten sam człowiek działa na dwa fronty?
– To najgorsza z możliwości.
Sir Charles wskazał agentowi dłonią stojący po drugiej stronie biurka fotel.
– Opowiedz mi o nim.
– Szczegółowe dane otrzyma pan na pewno z Ośrodka w Langley.
– Ale co ty o nim wiesz?
– Renegat. Groźny o tyle, że działa dla idei. Jego ojciec był współzałożycielem, działającej na Południu, Partii Narodowosocjalistycznej. Rozwiązano ją w roku 2016, część przywódców aresztowano, ale Warren Gatsby zbiegł do Ameryki Południowej. Dwa lata później Stan Whitely wstąpił do CIA. O tym, że jest to syn Gatsby’ego dowiedziano się dopiero przed czterema laty, po jego ucieczce z dokumentami Nixona.
– Czego one dotyczyły?
– Afery Watergate, wojny w Wietnamie i naszej interwencji w Kambodży.
– Dla kogo pracował?
– Oficjalnie nigdy się nie dowiedzieliśmy.
– A nieoficjalnie?
– Kilkakrotnie w zeznaniach świadków przewijała się nazwa OdeSSa.
Sir Charles popadł w zadumę. Długimi, chudymi palcami podrapał się najpierw za uchem, a później na czubku głowy. Sprawiał wrażenie zamyślonego. Jego ptasi nos marszczył się co chwila, jakby jego właściciel miał trudności z oddychaniem.
– Włożyliśmy to wtedy między bajki - dodał po kilkudziesięciu sekundach absolutnej ciszy Norwich.
– To tłumaczyłoby ich zainteresowanie Harlanem - powiedział wolno i nienaturalnie głośno starzec. - Jeśli dotarli do niego przed nami, co mogli mu obiecać?
Norwich wolał sobie tego nawet nie wyobrażać, ale odsuwanie myśli od problemu wcale go przecież nie rozwiązywało.
– To samo co my - wolność, artystyczną i fizyczną.
– Nie, nie - zaprotestował sir Charles. - Mogli obiecać mu znacznie więcej. Dalsze działanie na rzecz III Rzeszy. W tym kontekście twoja… przepraszam - poprawił się - nasza oferta nie brzmiała dla Harlana nazbyt atrakcyjnie.
Norwich rzucił zdjęcie na biurko i poderwał się z fotela, jakby parzyło go wygodne, wyściełane czarną, ekologiczną skórą oparcie.
– Myślę, że należałoby odwołać Waxwortha z Londynu.
– Dlaczego?
– Zdrajca musi być wśród nich.
– Może to ten reżyser… ten Niemiec, który uciekł przed wojną do Ameryki?
– Lang? - zastanowił się głośno agent.
– Sam mówiłeś, że chodziło mu przede wszystkim o żonę. A propos, co się z nią stało po wojnie?
– Z tego, co pamiętam, to nic - odparł Norwich.
– Pytanie tylko, dlaczego?
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

14
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.