powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (BRE2)
Sebastian Chosiński #1 2022

Kolberg, cz. 2
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Tramwajem przejechał przez centrum Berlina, a później pieszo dotarł do willi Harlana. Miał nadzieję, że o tej porze reżysera nie będzie już w domu. To zakładał punkt pierwszy planu. Punkt drugi przewidywał, że zastanie w mieszkaniu jego żonę - piękną fräulein Söderbaum. Drzwi otworzyła pokojówka, którą długo musiał przekonywać, że mimo dość niecodziennego ubioru jest sturmbahnführerem SS. I na dodatek musi się natychmiast spotkać z gospodynią. Stojąc w korytarzu, słyszał, jak pokojówka, zdziwionym głosem, przekazuje wiadomość o jego wizycie Krystynie.
– Mówi, że jest z SS, ale wygląda jak zwykły robotnik - tłumaczyła, dziwiąc się zapewne, gdzie jej pani zawiera takie znajomości.
– Jak się przedstawił?
– Niestety, ale bardzo niewyraźnie wymówił nazwisko. Lübow albo Fritzke… Ktokolwiek to jest, nie wzbudził mego zaufania, fräulein.
– Daruj mi już te swoje domysły i wprowadź go do salonu - nakazała gospodyni.
Chwilę później siadł na miękkim puchowym fotelu, czekając na słynną aktorkę. Z obecnym wyglądem rzeczywiście nie pasował do tego wnętrza. Nic dziwnego, że służąca co chwila zaglądała z korytarza przez lekko uchylone drzwi, jakby obawiała się, że mógłby coś ukraść.
Krystyna Söderbaum weszła do salonu przyodziana w długi po kostki welwetowy szlafrok. Natychmiast całe pomieszczenie wypełnił delikatny zapach lawendy. Był on jednak na tyle intensywny, że przez moment zakręciło mu się w głowie.
– A więc to jednak pan… - stwierdziła, przyjrzawszy mu się dokładnie.
– Przedstawiłem się - odparł Norwich.
– Pana… przebranie… wprawiło w zdumienie moją gosposię. Właśnie! - Nagle przypomniała sobie o czymś i cofnęła się kilka kroków, by zamknąć drzwi do korytarza. - Co pana sprowadza o tak niecodziennej porze? - spytała, usiadłszy na kanapie, w bezpiecznej odległości od Norwicha.
– Chciałbym się spotkać z pani mężem…
– Jest od rana w Babelsbergu.
– Domyślałem się tego.
– Dlaczego więc po prostu pan tam nie pojedzie?
– Odpowiem nieco enigmatycznie…
– Słucham?
– Nie ma odpowiedniego środka lokomocji.
– I po ten środek przyszedł pan tutaj?
– Otóż to.
Krystyna zalotnie założyła nogę na nogę, jedna poła szlafroka zsunęła się nieco, odsłaniając powleczone jedwabistą skórą udo. Norwich zaklął w myśli.
Nie czas teraz na amory - pomyślał, doskonale bowiem zdawał sobie sprawę, że zachowanie pani Söderbaum ma jedynie na celu zyskanie na czasie. On zaś nadmiarem czasu nie dysponował.
– Dlaczego chce się pan spotkać z Veitem?
– To pilne - odparł.
– Jestem w stanie panu uwierzyć, że to pilne, skoro pofatygował się pan tutaj o tak wczesnej porze. Ale… dlaczego?
– Pani mąż jest w niebezpieczeństwie.
Ostrzeżenie to nie zrobiło jednak żadnego wrażenia na pięknej Szwedce.
– Kto mu zagraża? - spytała jedynie takim tonem, jakby chciała wiedzieć, kiedy ostatnio był u fryzjera.
– To skomplikowane zagadnienie. - Za wszelką cenę starał się nie dać się wytrącić z równowagi. Kątem oka zerkał też na ustawiony na komodzie zegar. Czas płynął nieubłaganie.
A jej się zebrało na zaloty! Psiakrew!
Poderwał się z fotela i chwilę później klęczał niemal przy Krystynie. Jednym ruchem zarzucił połę szlafroka na odsłonięte udo, co przyjęła pełnym wyrzutu pytaniem: - Co pan robi?
– Musi pani uwierzyć w to, co powiem. To jedyna szansa ocalenia.
– Dla kogo?
– Dla Veita!
– Niech więc pan mówi. - Jej ton uległ natychmiastowej zmianie, wciąż jednak skrywał ogromne niedowierzanie i nieufność.
– Nie mamy teraz czasu. Proszę wezwać samochód i ubrać się jak najszybciej.
– Dokąd pojedziemy?
– Do wytwórni.
– Ale ja nie mam dzisiaj zdjęć…
– Nie szkodzi.
– Veit się wścieknie.
– Proszę mi zaufać!
– Jest pan w tym samym stopniu zabawny, co przerażający - stwierdziła, podchodząc do telefonu.
7.
Zbliżała się jedenasta, kiedy minęli budkę wartowniczą przy bramie wytwórni. Młody kapral w mundurze Wehrmachtu wyraził wprawdzie zdziwienie nieplanowaną i niezapowiedzianą wcześniej wizytą pani Söderbaum, ale nie miał zamiaru być natrętny i wypytywać, co ją do tego skłoniło. Nie przyszło mu także do głowy, o co przez całą drogę modlił się Norwich, legitymować nowego kierowcy aktorki. Veit Harlan i jego żona mieli przecież w Babelsbergu specjalne prawa.
– Dokąd teraz? - spytał, kiedy minęli wartownię.
Krystyna prowadziła go poprzez kręte jak labirynt uliczki wytwórni. Miał wrażenie, że ponownie chce zyskać na czasie. Być może robiła ostatni rachunek sumienia. Podejrzewając go o złe zamiary wobec Veita, mogła się przecież czuć teraz jak zdrajczyni.
– Gdzie jest ten hangar?! - zapytał nienaturalnie głośno. W przeciwnym razie mogliby tak krążyć do wieczora.
– Za rogiem, po lewej - odparła.
Zaparkował kilka metrów od wejścia do hangaru. Kluczyk zostawił w stacyjce, na wypadek gdyby musiał szybko uciekać. Nie na wiele by się to zapewne stało, ale chciał mieć pewność, że zrobił wszystko, by w tej beznadziejnej sytuacji zabezpieczyć sobie tyły. Był przecież profesjonalistą, a to zobowiązywało nawet wtedy, gdy szedł na pewną, zdawałoby się, śmierć. Przed wejściem do potężnej hali pełniącej rolę atelier sprawdził jeszcze, czy schowany za pazuchą rewolwer jest odbezpieczony. Krystyna dostrzegła ten gest i zbladła na twarzy.
– Nie mam zamiaru robić pani mężowi krzywdy - próbował uspokoić aktorkę.
– Więc po co panu broń?…
– Na wypadek, gdyby to Veit chciał skrzywdzić mnie…
Na planie nie było żywej duszy. Najwidoczniej aktorzy mieli przerwę w zdjęciach.
– Dokąd wszyscy mogli pójść?
– Do stołówki, na drugie śniadanie.
– Gdzie to jest?
– Na tyłach hangaru.
– Proszę mnie tam zaprowadzić!
Z oddali usłyszeli gromki śmiech i podniesione głosy.
– Jeśli Veit tam jest, proszę go wywołać.
– A pan?
– Poczekam tutaj - odparł, chowając się za wielką drewnianą skrzynią, w której spoczywały filmowe rekwizyty. - I niech pani nie zapomina, że mam rewolwer - powiedziawszy to, poklepał się dłonią w okolicach biodra.
Zza skrzyni obserwował Krystynę, która stanęła w otwartych drzwiach stołówki. Głosy natychmiast zamilkły.
– Co ty tutaj robisz? - spytał, niewidoczny jeszcze dla Norwicha, Harlan.
– Mogłabym cię na moment prosić?
– Co się stało?
– Nic, ale…
Harlan ukazał się w drzwiach. Podszedł do Krystyny i wpatrywał się w nią z malującym się na twarzy ogromnym zdziwieniem.
Chciał o coś zapytać, ale w tej samej chwili dostrzegł stojącego za plecami żony Norwicha. Zastygł z otwartymi ustami.
– On ma broń, uważaj - powiedziała Krystyna.
– Cokolwiek pan zrobi, nie wyjdzie z tego żywy - powiedział Harlan.
– W najgorszym wypadku zginiemy oboje - odparł na to Norwich. - W najlepszym jednak, oboje przeżyjemy tę wojnę.
– Nic nie rozumiem - stwierdziła Krystyna. - O co mu chodzi? - zwróciła się z pytaniem do męża.
– To zdrajca! Podejrzewam, że nie nawet nie jest Niemcem.
– Prawda, nie jestem. Ale jakie to ma znaczenie? Chodźmy! - Pogroził małżeństwu bronią. - Chciałbym porozmawiać w nieco spokojniejszym miejscu.
– Nie sądzę, bym znalazł dla pana teraz czas - zripostował Harlan.
– Mam wrażenie, że jednak będzie mnie pan musiał posłuchać! - Norwich wymierzył broń w Krystynę Söderbaum.
Harlan z trudem przełknął ślinę. Był wściekły, ale nie dawał po sobie tego znać. Spojrzał z wyrzutem na żonę, potem przeniósł wzrok na agenta i cichym głosem powiedział:
– Jak na chorego psychicznie, o co pana pierwotnie podejrzewałem, zachowuje się pan nad wyraz konsekwentnie.
Ruszył długim korytarzem. Za nim szła Krystyna; pochód zamykał Norwich, przez cały czas trzymając broń wymierzoną w plecy aktorki. Nagle ich wzrok przykuło zamieszanie przy drzwiach wejściowych do hangaru. Zaniepokojony Norwich, przyspieszył kroku, wyprzedził Harlana i gestem kazał mu się zatrzymać.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

20
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.