powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (BRE2)
Sebastian Chosiński #1 2022

Kšatrápavan
ciąg dalszy z poprzedniej strony
– Zdaję sobie z tego sprawę.
– Przydzielę panu swojego człowieka…
– Czy to będzie jeden z tych dwóch? – Adrian odruchowo wskazał głową drzwi, za którymi przed chwilą zniknęli pomocnicy oficera, milczący, nieprzyjaźni. Zdecydowanie wolałby nie mieć żadnego z nich u swego boku.
– A co, spodobali się panu? – spytał z lubieżnym uśmieszkiem na ustach.
– Ludzie o mentalności rzeźników – stwierdził na to bez ogródek Adrian – a ja…
– Pan potrzebuje prawdziwego fachowca i… – oficer na moment zawiesił głos, po czym dodał: – …dostanie go! – Włączył interkom i wezwał kogoś o nazwisku Burke.
Czekali w milczeniu, aż ktoś delikatnie zapukał do drzwi.
„Jak nie facet – zdążył pomyśleć Adrian, nim drzwi uchyliły się i stanęła w nich kobieta. – No, no! – Z wrażenia aż zagwizdał”.
– Przedstawiam panu kapitan Burke – powiedział oficer. – Choć, jak sądzę, państwo się już znają.
– Znamy? – odparł Adrian. – Owszem, można tak powiedzieć – dodał, kiedy już, uścisnąwszy dłoń… Alisie, opadł z powrotem na krzesło.
Alisa Burke – kapitan policji na Kserksesie, kto by pomyślał?
Kobieta obeszła biurko dokoła i stanęła obok okularnika. W mundurze była nie mniej zgrabna niż w erotycznej bieliźnie.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Zawsze byłem fetyszystą” – skonstatował Adrian, przyglądając się niecodziennemu, jak uważał, ubiorowi niedawnej kochanki.
– Kiedy już przestaniesz rozbierać mnie wzrokiem, możesz pokusić się o zadanie kilku pytań, które na pewno cię nurtują – stwierdziła Alisa, bezbłędnie odgadując jego spojrzenie.
– I tu cię zaskoczę – odpowiedział głosem nie zdradzającym żadnych emocji; długo nad tym pracował, ale cel udało się osiągnąć. – Nie mam zamiaru o nic pytać.
– I nie jesteś zdziwiony?
– Zacznę się dziwić, kiedy coś z tego wszystkiego zrozumiem.
Oficer przysłuchujący się dialogowi Adriana i Alisy, podszedł w tym czasie do okna i ze spokojem obserwował parking przed siedzibą policji. Kobieta usiadła na biurku i założyła nogę na nogę. Czubkiem buta niemal dotykała uda pilota.
– Powiem ci, kogo szukamy – stwierdziła, szturchając go lekko.
– Wiem kogo – odparował – zabójcy prezydenta.
Ku jego zaskoczeniu, pokręciła przecząco głową.
– Prezydent żyje i ma się dobrze – oznajmiła to takim tonem, jakby właśnie informowała męża, że kupiła paczkę soli kuchennej. Za to na twarzy Adriana musiało odmalować się ogromne zdziwienie, o czym pośrednio świadczyły uśmiechy Alisy i jej szefa.
– Kt-kto w takim razie zginął? – spytał, kiedy już odzyskał mowę.
– A czy to ważne?
– Dla niego, chyba tak!
Okularnik znów spojrzał w rozłożone na stole papiery i odczytał:
– Humbert Lasagne, podrzędny aktor, statysta w stołecznym teatrze.
– To wy tu macie teatr? – zdziwił się Adrian.
Alisa zignorowała jawną impertynencję pilota, ale w oczach okularnika przez moment zatańczyły ogniki. Z trudem powstrzymał się przed złośliwym komentarzem, zdając sobie sprawę, iż niekontrolowany wybuch gniewu zapewne tylko by ucieszył aresztowanego. Kiedy sytuacja wróciła do normy, pilot zwrócił się do kobiety:
– Możesz mówić!
Alisa odruchowo delikatnie przesunęła dłonią po udzie i zawiesiła ją na swoim biodrze.
– Dawno już dotarły do nas pogłoski, że szykowany jest zamach na prezydenta. Nie wiedzieliśmy jednak, kto i kiedy go dokona, wzięliśmy się więc ostro do roboty i udało nam się ustalić termin. Ale… – na moment zamilkła – tylko termin.
– To już sporo – wtrącił Adrian. – Wiedząc kiedy to się stanie, mogliście zamiast prawdziwego prezydenta podstawić jego sobowtóra, czy tak?
– Tak sądziliśmy – w tej chwili do rozmowy włączył się oficer śledczy. – I taką informację puściliśmy w obieg, zakładając, że w końcu dotrze ona do tych osób, do których jest adresowana…
– Czyli do organizatorów zamachu? – upewnił się Adrian.
Alisa przytaknęła.
– Tu jednak pojawił się problem – dodał okularnik.
– Nie znaleźliśmy na Kserksesie nikogo, kto choćby w najmniejszym stopniu przypominałby fizyczną budową i wyglądem prezydenta – wyjaśniła kobieta. – Poza tym byliśmy przekonani, że poufna informacja o zamianie osób wystarczy, aby zamach został odwołany.
– Ale nie został – stwierdził Adrian. – Czy to znaczy, że…? – chciał spytać po chwili, ale nie znalazł w sobie tyle odwagi, żeby dokończyć to pytanie.
– Że prezydent, którego o niczym wcześniej nie poinformowaliśmy, pojawił się jednak na trybunie, a zamach został dokonany – przyznał się wreszcie oficer, rozpaczliwie załamując ręce. – Humbert Lasagne tak naprawdę nigdy nie istniał, mimo że nasi specjaliści przez miesiąc tworzyli jego legendę…
– Stąd wyciągnęliśmy wniosek – kontynuowała Alisa – że za zabójstwem stoi ktoś z najbliższego otoczenia prezydenta…
– Niekoniecznie – przerwał jej Adrian. – Z tego, co mówicie, wnioskuję, że wystarczyłoby, aby osoba ta posiadała swoją wtyczkę w tym budynku.
– Taką ewentualność także bierzemy pod uwagę – przyznał, choć z dużym ociąganiem i niezadowoleniem w głosie, okularnik.
– Jaki więc cel miało wciąganie mnie w tę grę?
– Miałeś być tylko i wyłącznie zasłoną dymną! Naszym ubezpieczeniem! Mordercą, którego mieliśmy złapać, gdyby w ogóle było konieczne jego szukanie – wyjaśniła Alisa.
– A Arwena? Kim jest dziewczynka?
– W linii prostej ostatnim żyjącym potomkiem Założyciela Cesarskiego Rodu – odparła kobieta, a Adrian nie mógł pozbyć się wrażenia, że już kiedyś – całkiem niedawno – słyszał to zdanie.
– Nie kłamiesz?
– W całej tej mistyfikacji, ta jedna rzecz była akurat od samego początku znana – stwierdził okularnik. – My naprawdę chcieliśmy się pozbyć jej z Kserksesa.
– A więc to tak! – starał się objąć swym rozumem całość intrygi Adrian. – Do zamachu miało nie dojść, a Arwena, jako potencjalny pretendent do władzy, miała zostać przeze mnie wywieziona, by nigdy już tu nie wrócić?
– Zgadza się – przytaknęła Alisa.
– Prezydent, który o niczym nie został przez was poinformowany, wziął udział w uroczystości, podczas której ktoś jednak do niego strzelił i zabił go. Ktoś, kto nie dał się nabrać na bajeczkę o sobowtórze i miał pewność, że strzał zostanie oddany do właściwej osoby.
– Zaskakujesz mnie swoją inteligencją – stwierdziła kobieta w ściśle opinającym jej ciało mundurze policjanta.
De facto więc to wy jesteście odpowiedzialni za jego śmierć! – podsumował Adrian. Alisa i okularnik spojrzeli na siebie znacząco, ale nic nie powiedzieli. Pilot kontynuował: – Jeżeli chcieliście pozbyć się dziewczynki, dlaczego nie pozwoliliście nam odlecieć?
– Po zabójstwie sytuacja zmieniła się diametralnie – zauważył oficer.
– Wyobraź sobie, że doszliśmy do podobnych wniosków, co i ty – dodała Alisa. – Że za całą sprawą stoi wysoko postawiona osoba, która na dodatek przez cały czas może nas mieć na oku. Dlatego…
– …stwierdziliśmy, że może nam się pan przydać w nieco innym charakterze – ostatnie słowa okularnik powiedział już niemal przymilnie.
– Ja mam go dla was odnaleźć!
Lekkie szturchnięcie w udo przekonało Adriana, że i tym razem przeczucie go nie myliło.

5.
Gdy odwozili go nieoznakowanym policyjnym wozem na lotnisko, by mógł z pokładu statku zabrać to wszystko, co uznał za stosowne i potrzebne do spełnienia powierzonej mu misji, Adrian nie był w stanie pozbyć się wrażenia, że postanowili go wystawić. Albo jedynie wprowadzając go do gry, odwrócić czyjąś uwagę od własnych działań. W każdym razie, nie łudził się – został przeznaczony na odstrzał! Miał odegrać rolę przynęty, kozła ofiarnego czy jak to tam jeszcze nazwać. Kogóż bowiem miał szukać? I gdzie? Na obcej planecie, w zupełnie nie znanym mu środowisku…
Policjant, który mu towarzyszył, nie odezwał się doń ani razu. Inna sprawa, że i Adrian nie próbował nawiązać z nim kontaktu. Patrzył na gliniarza spode łba, próbując jedynie odczytać z jego tępej twarzy, czy posiada on jakiekolwiek informacje, które okazałyby się mu przydatne. Szybko doszedł do wniosku – który to wniosek okazał się zresztą zbawienny dla nic niepodejrzewającego mężczyzny – że nie. Kiedy dotarli na miejsce, Ponury (tak zdążył go już Adrian określić) zerwał plomby z drzwi wejściowych, umożliwiając obu wejście do środka.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

85
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.