powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (BRE2)
Sebastian Chosiński #1 2022

Jakub Wędrowycz: Pogromca pierścienia
ciąg dalszy z poprzedniej strony
– Chodźmy więc, nie ma na co czekać! - zakomenderował.
– Nie spieszy się - odparł hobbit, po czym trochę nieśmiało, wskazując na strzykawkę, spytał: - Czy mógłbyś mnie jeszcze odrobiną tej naleweczki poczęstować?
Hobbit, choć pił niewiele, zaimponował Jakubowi.
Prawie jak koliber. Tyle, co waży. Nawet ja nie byłbym mu w stanie dorównać - pomyślał Wędrowycz, klepiąc się po pokaźnym brzuszysku, które ostatnimi czasy powiększyło się jeszcze bardziej.
Następnego dnia obudzili się koło południa. Bilbo ściągnął Jakubowi z nóg kalosze i łaskotał go po stopach. W żaden inny sposób dobudzić go nie byłby w stanie.
– Zapomniałeś? - hobbit wrzasnął Wędrowyczowi prosto do ucha.
– O czym to niby miałem zapomnieć?
– Środziemie ratować musisz!
– A gdzie ono jest?
– Pójdź, to cię zaprowadzę.
I wyszli przed chałupę Jakuba, a słońce dotarłszy w swej codziennej wędrówce na szczyt nieboskłonu, niemiłosiernie prażyło. I szli przez zachwaszczony ogródek i zaniedbany sad, by wyjść na pole, całe pokryte kretowiskami.
– Tędy - powiedział Bilbo, wskazując swym niewielkim owłosionym paluchem mały kopczyk - prowadzi droga do Śródziemia.
Jakub popatrzył na niego z niedowierzaniem. Baggins aż cofnął się, przestraszony.
– Tędy przyszedłem, więc i tędy można wrócić - wyjaśnił.
– A nie pomyślałeś o tym, że ja jestem kilka razy od ciebie większy?
– Gandalf nic nie mówił o twoich rozmiarach…
Wrócili do chałupy po łopatę dla Jakuba i dużo odeń mniejszą miedzianą nabierkę do zupy dla Bilba. Kopali aż do zachodu słońca, często posilając się przy tym bimbrem i przygryzając słoniną. Kiedy skończyli, hobbit nie był już w stanie utrzymać się na nogach.
Widocznie nie jest przyzwyczajony do poprawiania klinem - zauważył z radością Wędrowycz.
Gdy tylko słońce skryło się za horyzontem, wskoczył do powiększonego do jego rozmiarów kretowiska i pociągnął za sobą Bagginsa. Hobbit wyrwał mu się jednak z rąk i wyskoczył na powierzchnię.
– Idź sam - powiedział. - Ja tutaj poczekam na ciebie. Dosyć już mam wałęsania się po świecie. Spokój lubię.
– Tylko mi zacieru nie wypij! - Pogroził mu palcem Jakub.
– Tu masz plan Śródziemia! - krzyknął Baggins, rzucając w dziurę niewielkich rozmiarów rulonik. - Czytać umiesz? - Nie czekając na odpowiedź, machnął ręką i dodał, tym razem już tylko do siebie: - A zresztą, język masz, spytać możesz.
– Gdzie go szukać, tego twojego krewniaka? - zawołał Jakub z dołu.
Bilbo zastanowił się chwilę, policzył coś na swoich owłosionych palcach i odpowiedział:
– Biorąc pod uwagę, że zmarudziłem u ciebie całe dwa dni, powinien już dotrzeć do karczmy „Pod Rozbrykanym Kucykiem"…
– Kucykiem - powtórzyło echo. - Brzmi nieźle.
3.
Śródziemie niczym szczególnym Jakuba nie zaskoczyło. Może poza tym, że wszystko wydawało mu się tutaj jakby trochę mniejsze. A może to on był wyższy niż wszystkie inne zamieszkujące ten świat istoty. Podrapał się za uchem i zajrzał do planu, który dał mu Bilbo. Może by i co z niego wyczytał, ale plan był tak mały, że doszukać się w nim literek graniczyło z cudem.
Przydałyby się okulary księdza proboszcza - przyszło na myśl Wędrowyczowi. Księżulo, zawsze gdy po mszy przeliczał składkę, zakładał najgrubsze szkła, by nawet grosika nie przegapić. Ale ksiądz proboszcz razem z jego binoklami był daleko i w niczym Jakubowi pomóc nie mógł. Cisnął więc Wędrowycz mapę w rosnące u brzegu krętej ścieżki krzaki i postanowił zdać się na swój, nigdy do tej pory go nie zawodzący, instynkt egzorcysty.
Gdy żegnał się z Wojsławicami, nadchodziła noc, tutaj najwidoczniej był poranek, bo słońce dopiero powoli pięło się po szczytach odległych gór.
Pięknie tu - pomyślał Jakub, zrywając spod nóg niezwykle wonny kwiat. Podniósł go do nosa i powąchał. - Ach, siąść jak w dzieciństwie na łące, popaść krowy, popić dziadkowy bimber - wrócił myślami do jakże odległych czasów.
Nieznana kraina nastroiła go romantycznie. Czuł się młody i lekki. Szedł tanecznym krokiem i nucił coś po nosem. Nagle, z oddali, dobiegł go dziewiczy śpiew. Podświadomie przyspieszył kroku i niebawem oczom jego ukazała się piękna niewiasta.
Jakub ukłonił się szarmancko i uśmiechnął jak najszczerzej; promienie słońca, odbite od równej szuflady złotych zębów, na moment oślepiły kobietę. Gdy jednak tylko doszła do siebie, ryknęła przerażona i zerwała się do ucieczki. Wędrowycz stał przez chwilę zdezorientowany, po czym rzucił się za nią w pogoń, przez cały czas trzymając w ręku zerwany kwiat, który nagle zapragnął jej podarować.
Dopadł ją u wejścia do chaty. Przygwoździł łapami do drzwi i, nadal zachowując serdeczny ton, zapytał:
– Dlaczego uciekałaś, piękna dziewico?
– Wcale nie jestem dziewicą - odparła kobieta. - Nazywają mnie tutaj Złotą Jagódką, jeśli jesteś sobie w ogóle w stanie wyobrazić, co to oznacza, obwiesiu!
– A ja jestem najsławniejszym egzorcystą na świecie! - krzyknął jej prosto w twarz, zionąc przy tym odorem nie przetrawionego jeszcze alkoholu, Wędrowycz.
– Możesz mnie wziąć siłą, ale - ostrzegam! - ja żadnej przyjemności z tego mieć nie będę - powiedziała gniewnie, choć oczy jej zdawały się przeczyć każdemu słowu.
– Gdzie mi tam cię brać - odparł Jakub. - O drogę spytać chciałem.
– O drogę? - powtórzyła z niedowierzaniem. - Tylko to?
– Tylko - potwierdził Wędrowycz. - Szukam takiego jednego, mały jest i podobno zarośnięty, zupełnie jak jego krewny, który właśnie teraz u mnie w chałupie resztę zapasów berbeluchy opróżnia…
– Dziwnym mówisz językiem - stwierdziła Złota Jagódka, podkasując spódnicę tak, aby Jakub mógł zawiesić wzrok na jej smakowitym udzie.
Egzorcystą jestem, a nie bawidamkiem - skarcił się w myśli Wędrowycz i odwrócił wzrok od kusicielki.
– W karczmie „Pod Rozbrykanym Kucykiem” ponoć na mnie czeka - powiedział głośno. - Daleko to?
– Wystarczy jeno przejść przez Mogilne Kopce.
– Mogilne, mówisz? - uśmiechnął się Jakub do swoich myśli, podświadomie mocniej ściskając w dłoni osikowy kołek.
Coraz bardziej mi się tutaj podoba - pomyślał.
– A jeśli będziesz jeszcze kiedyś w tych okolicach, zajrzyj do mnie. Toma ciągle nie ma w domu, a samotnej kobiecie źle - zawołała za nim Złota Jagódka. Jakub zaś obiecał sobie dokładnie zapisać w pamięci drogę, którą będzie się oddalał od jej domostwa.
Im bardziej pić mu się chciało, tym przyspieszał kroku. Świadomość, że karczma może znajdować się gdzieś niedaleko, on zaś błądzi, doprowadzała go do wściekłości. Niestety, nie nawinął się nikt, na kim mógłby ją wyładować.
W myśli coraz częściej przeklinał Bagginsa i własną głupotę, bo kto to widział w tak daleką i niebezpieczną drogę się udawać bez odpowiednich zapasów trunku. Siekiera i kołek ciążyły mu coraz bardziej, już zastanawiał się, czy gdzieś w pobliżu w trawie na noc legowiska sobie nie wymościć, gdy kątem oka dostrzegł w oddali nikłe światełko.
– Niech mnie wampir zagryzie, jeśli to nie karczma! - krzyknął uradowany i ruszył ze zdwojoną siłą ku swojej ziemi obiecanej.
4.
Instynkt łowcy podpowiadał mu, że powinien być ostrożny. Zwolnił więc kroku i wytężył słuch. W pobliżu karczmy - był już tego pewien - czaiło się Zło. Szedł na paluszkach, będąc przekonanym, że godnie stawi mu czoło dopiero wtedy, gdy pokrzepi się nieco jakimś miejscowym, najlepiej własnej roboty, trunkiem. Już miał położyć dłoń na klamce, gdy usłyszał za plecami tętent i rżenie koni. Kiedy się odwrócił, oczom jego ukazała się gromada jeźdźców w czarnych pelerynach i takiegoż samego koloru kapotach. Podjechali tak blisko, że Jakub czuł zapach końskiego potu, który smrodem przewyższał jego własny.
– Dokąd to, wędrowcze? - spytał jeden z nich.
W Jakubie krew się zagotowała. Zrobił krok w przód i pociągnął za pelerynę. Gdy jeździec upadł na ziemię, egzorcysta wprawnym ruchem przebił mu serce kołkiem. Ale że miał tylko jeden, wyciągnął go natychmiast i rzucił się na następnego. Po pięciu minutach sześć ciał ułożył równo obok siebie. Chciał już odejść, by napić się wreszcie czegoś w karczmie, kiedy usłyszał ciche jęki. Któryś z jeźdźców żył jeszcze. Jakub odszukał go i pochylił się nad nim.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

4
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.