powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (BRE2)
Sebastian Chosiński #1 2022

Józef Mackiewicz jako dziennikarz wileńskiego „Słowa” (1924-1939): Część 1 – Litwini
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Konferencja, na której Mackiewicz był obecny, zakończyła się niepowodzeniem. Otwarcie nastąpiło 30 marca 1928 roku. Tego samego dnia Voldemaras oświadczył, że nie będą podejmowane kwestie terytorialne (w przeciwnym razie nie byłoby w ogóle o czym mówić), lecz już dzień później jednak zaczął piętrzyć trudności. Zażądał od Polski 10 milionów dolarów tytułem odszkodowania za akcję generała Żeligowskiego i zaznaczył jednocześnie, że nie zrzeka się tym samym praw litewskich do Wilna. Delegacja kowieńska uznała również, że pełnomocnictwa Polaków są zbyt wąskie, gdyż podlegają ratyfikacji. Polacy oponowali, tłumacząc, że pełnomocnictwa mają jak najszersze, obowiązek ratyfikacji narzuca natomiast konstytucja. Według Mackiewicza, Voldemaras wyraźnie grał na zwłokę, podczas gdy Polacy starali się wszystkie kwestie sporne załatwić jak najszybciej. Konferencję zakończono 2 kwietnia, powołując do życia trzy komisje polsko-litewskie, które miały się zająć sprawami komunikacyjnymi, gospodarczymi, bezpieczeństwem oraz ruchem granicznym. Parę dni później, już po powrocie do Wilna, Mackiewicz uznał konferencję za „sukces dyplomacji polskiej w walnej bitwie”. Zdecydowanie na wyrost. Szybko to zrozumiał – już w lipcu tego samego roku pisał: „Stosunki litewsko-polskie powróciły do starego łożyska sprzed grudnia ubiegłego roku”.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Nim do tego doszło, zdążył Mackiewicz – bezpośrednio po konferencji w Królewcu – odbyć podróż do Kowna. Obserwował, czytał prasę, rozmawiał z ludźmi. Pozwoliło mu to po powrocie do Wilna napisać: „Ze swej strony podzieliłbym dzisiejszą Litwę kowieńską jeszcze na dwie części: jedna, która naprawdę chce Wilna i druga, która Wilna nie chce”. Do pierwszej grupy zaliczył rządzącą prezydencką partię tautininków i ich sympatyków, dążących do Litwy mocarstwowej. Ich „Wielka Litwa” obejmować miała także, oprócz Wilna, ziemie białoruskie, część Łotwy i Prus Wschodnich. Tautininkowie uważali zarazem, że dopiero po oddaniu przez Polskę Wilna będzie mogła nastąpić całkowita poprawa stosunków polsko-litewskich, a nawet współdziałanie w polityce zagranicznej – skierowane przeciwko „czerwonemu Mińskowi”. Grupę drugą tworzyła, według Mackiewicza, lewica i chadecja. Ich rozumowanie tłumaczył następująco: Wilno nie może być „przyczepione sztucznie do tej dzisiejszej republiki przesiąkniętej taką ciasnotą myśli. – Jest to tak, jakbyśmy wielki ładunek złota chcieli umieścić w małej łupince – przewróci ją każda fala. Wilno jako stolicę umieścić można jedynie na wielkim okręcie państwowym. – Rozumieją to doskonale chrześcijańscy demokraci i dlatego Wilna oni nie chcą”.
Po krótkim okresie nadziei nastąpił – jak to określił Mackiewicz w jednym ze swoich artykułów – „nawrót do szablonu”. Ponownie aktualne stały się słowa, które napisał jeszcze w lutym 1928 roku (a więc ponad miesiąc przed konferencją w Królewcu) na temat stosunku rządu kowieńskiego do historii własnego kraju, do własnej szlachty: „Nienawidzą oni Litwy, nienawidzą tradycji litewskich, które mówią o chwale jej szlachty, nienawidzą książąt litewskich, którzy szlachcie majątki nadali, nienawidzą starej kultury litewskiej, którą szlachta stworzyła, nienawidzą całej przeszłości, historii, literatury, nauki, wspomnień o bojach, krwawych ofiarach za niepodległość ojczyzny, pamiątkach, kościołach ufundowanych na ziemiach litewskich, bo wszystko to jest dziełem rąk szlachty”. Ta zaś szlachta znienawidzona była na Litwie z czterech powodów: 1) ponieważ była klasą panującą, 2) ponieważ korzystała ze swego bogactwa, 3) ponieważ tworzyła placówki polonizacyjne i 4) w roku 1918 orientowała się na Warszawę.
Kwestia Voldemarasa
Do kwestii roli szlachty w byłym Wielkim Księstwie Litewskim powrócił Mackiewicz parę miesięcy później, przy okazji polemiki z „Przeglądem Wileńskim”, krytykującym artykuły Michała Obiezierskiego, drukowane na łamach „Słowa”, a dotyczące tego właśnie problemu. Mackiewicz bronił swego redakcyjnego kolegi, wypowiadając przy tym kilka bardzo znaczących sądów: „Pozwolimy sobie zwrócić uwagę, że Wielkie Księstwo Litewskie tak długo istniało, jak długo istniała materialna potęga szlachty. Dziś (…) ono już nie żyje, bo treścią tych terenów nie jest szlachta”. Księstwo rozbite zostało przez nacjonalizmy: litewski i białoruski, szlachtę odsunięto od głosu i dlatego też nie ma dzisiaj nadziei na jego odrodzenie, gdyż „cała skomplikowana subtelność zawierająca się w idei krajowości nie jest zdolna do pociągnięcia demokratycznych mas”. Idea ta oprzeć by się zaś mogła wyłącznie na szlachcie.
W listopadzie roku 1928 Mackiewicz powtórnie udał się do Królewca na dalszy ciąg konferencji polsko-litewskiej. Od samego początku nie żywił nadziei na jej pomyślne zakończenie. „Panuje całkowite przekonanie, że konferencja nie zmieni niczego i nic nowego nie wniesie” – pisał, wyrażając tym samym sceptycyzm wszystkich jej uczestników. Litwini żądali od Polaków uznania „sporności” kwestii Wilna, na co delegacja polska zgodzić się nie mogła. Mackiewicz starał się przedstawić przebieg konferencji obiektywnie, uchylał się od własnych komentarzy, co było istotną różnicą w porównaniu z relacjami z pierwszego pobytu w Królewcu wiosną tego roku. Skąd ten obiektywizm, przejawiający się ustaniem ataków na politykę premiera Litwy, profesora Voldemarasa? Częściowo wyjaśnił to sam Mackiewicz w artykule „Opozycja-Voldemaras-Plechowicz”, gdzie opisał sytuację wewnętrzną na Litwie w początkach roku 1929. Sytuacja ta była, jego zdaniem, bardzo napięta i trudna do przewidzenia. Voldemarasowi, który chciał wyciągnąć Litwę z chaosu i uregulować stosunki polsko-litewskie, nie udało się zrealizować tych planów; popadł tylko w zależność od polityki niemiecko-sowieckiej. Doprowadziły do tego: „1) brak ludzi, 2) zabagniona spuścizna polityczna po rządach poprzednich, 3) czynniki zewnętrzne w postaci głównie dyplomacji niemiecko-sowieckiej”. Przerosły go własne, ambitne plany. „Ten wielki Waldemara [pisownia oryginalna – przyp. SCh] z roku 1926 już się skończył, pozostał na razie ambitny polityk i półdyktator, któremu ta ambicja nie pozwala na ustąpienie i który w walce o władzę usuwa swych konkurentów”. Ostatnia część zdania odnosi się do dymisji udzielonej przez litewskiego premiera ministrowi wojny generałowi Daukantasowi (notabene, którego Mackiewicz poznał osobiście podczas pobytu w Królewcu) i szefowi sztabu generalnego pułkownikowi Plechowiczowi (przywódcy buntowników w grudniu 1926).
A jednak – zdaniem Mackiewicza – to właśnie Voldemaras gwarantował pewną stabilizację, podczas gdy ewentualne przejęcie władzy przez opozycję (obojętnie czy to chadeków, czy też socjalistów) mogłoby wywołać na Litwie jeszcze większy chaos i ponownie doprowadzić do pogorszenia stosunków między obydwoma państwami. Opozycja bowiem na pewno wysunęłaby sprawę Wilna, mimo że bardzo bała się tej sprawy. Dla niej jednakże Wilno byłoby znakomitym pretekstem do sporu i czynnikiem nacisku na obecnego premiera.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Pozycja Voldemarasa tymczasem uległa zachwianiu także w szeregach samej partii tautininków – coraz częściej był on krytykowany przez własnych zwolenników za ustępstwa czynione względem Niemiec i Rosji. Dni litewskiego premiera wydawały się być policzone, lecz do przesilenia rządowego w Kownie doszło dopiero we wrześniu. Voldemaras został przez prezydenta Smetonę zdymisjonowany, choć powołany przez niego nowy premier Tubialis nie zapowiedział żadnych zmian, co mogło oznaczać tylko jedno – kontynuację dotychczasowej polityki. Mackiewicz do tej polityki Litwy odnosił się bardzo sceptycznie. Jedyna recepta rządu na wszystkie dolegliwości brzmiała bowiem: „czekać”. Społeczeństwo zaś, według niego, dłużej już czekać nie mogło. Dlatego też przewidywał w każdej chwili jakieś zmiany w Kownie, nie wykluczał nawet możliwości nowego zamachu stanu. Czas pokazał, że rachuby jego wcale nie były błędne. Voldemaras po dymisji odmówił przyjęcia teki ministra spraw zagranicznych i objęcia profesury na uniwersytecie w Kownie; przeszedł natomiast od razu do jawnej walki z rządem, w wyniku czego został aresztowany i deportowany do Kretyngi, potem zaś osadzony we wsi Jeziorosy. Stamtąd – w czerwcu 1934 roku – przedostał się samolotem do Kowna i stanął na czele spisku oficerów lotnictwa i czołgów. Zamach się jednak nie powiódł, a Voldemarasa ponownie aresztowano.
Pod presją Niemiec
Kolejne lata w stosunkach polsko-litewskich nie zmieniły nic. Powstawały ambitne plany, teorie, prowadzono rozmowy, spierano się, polemizowano, ale donikąd to nie prowadziło. Litwini cały problem sprowadzali do kwestii Wilna. W wydanej w 1930 roku książce litewski profesor Paksztas opisał nową koncepcję rozwiązania sprawy wileńskiej. Mackiewicz zapoznał się z tą pozycją i polemizował z Paksztasem na łamach „Słowa”. Litwin głosił, że Polska powinna oddać swojemu sąsiadowi Wilno i tym samym „skróci sobie granice i będzie posiadać mniejsze terytorium swojego państwa”, w tej chwili bowiem „Polska posiada zbyt wielkie granice, otoczona jest ze wszech stron wrogami i granic tych obronić nie potrafi”… Ile racji miał profesor Paksztas, przyszło się Polsce przekonać we wrześniu 1939 roku. Na razie jednak Mackiewicz mógł napisać, że plan jego „nie przewiduje w zasadzie nic nowego” i „po prostu jest naiwny”. Paksztasowi zaś, spekulującemu na temat wojny polsko-sowieckiej, w wyniku której – po klęsce Polski – Litwa miałaby odzyskać Wilno (gdyby wcześniej nie otrzymała go od Polaków dobrowolnie) odpowiadał: „Jest to o tyle zawodne, że w razie przegranej Polski, Wilno zabierze sobie Rosja sowiecka zaraz, a… samą dzisiejszą republikę litewską nieco później”. W zasadzie, jak się okazało, rację mieli obydwaj. Zgodnie z przewidywaniami Paksztasa, Litwa odzyskała miasto w wyniku wojny polsko-niemieckiej i polsko-sowieckiej, ale sprawdziły się też przewidywania Mackiewicza: ostatecznie Związek Radziecki zagarnął wszystko.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

374
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.