powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (BRE2)
Sebastian Chosiński #1 2022

Za szybko, za mocno
Frank Miller ‹Rodzinne wartości›
„Rodzinne wartości” w porównaniu z poprzednimi tomami serii „Sin City” wypadają trochę blado. Przede wszystkim dlatego, iż napisane z rozmachem „Krwawa jatka” i „Ten żółty drań” bliskie były ideału. Na ich tle „Rodzinne wartości” przypominają krótką nowelkę, w której głównym bohaterom nie dane było rozwinąć skrzydeł.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Na kartach „Rodzinnych wartości” powracają dwaj bohaterowie znani już z wcześniejszych tomów opowieści Millera: zawodowy morderca Dwight McCarthy oraz towarzysząca mu – nieodłączna jak cień, ciągle milcząca, ale nie mniej groźna od samego Dwighta – Miho. Ta dwójka pojawia się pewnego dnia w odległym od centrum miasta przydrożnym barze, w którym dzień wcześniej doszło do strzelaniny, w efekcie której zginął znany polityk, przed laty zresztą powiązany z przestępczym podziemiem. Dwight stara się dowiedzieć, dlaczego doszło do masakry oraz kto jest za nią odpowiedzialny. I choć od razu można się domyśleć, że kieruje nim pragnienie zemsty, to jednak jego przyczyny – które łopatologicznie zostaną nam wyjawione w zakończeniu historii – mogą nas odrobinę zaskoczyć.
Całą fabułę komiksu można by zawrzeć zaledwie w trzech-czterech zdaniach i to najlepiej świadczy o jej słabości. W porównaniu z poprzednimi albumami, napisanymi z rozmachem, głęboko wnikającymi w psychikę i życie wewnętrzne bohaterów, „Rodzinne wartości” rozczarowują. Można nawet odnieść wrażenie, że Miller prześlizgnął się jedynie po zadanym temacie. O ile w poprzednich tomach potrafił kilkoma zdaniami, kilkoma kadrami oddać głębię psychologiczną postaci (nawet tych drugoplanowych), tym razem wszyscy bohaterowie są zaskakująco jednowymiarowi. Retrospekcje przypominają streszczenia artykułów z pierwszych stron brukowych gazet – przekazują niezbędne czytelnikowi informacje, ale nie przekazują uczuć ani emocji. Dlatego też trudno współczuć zarówno zamordowanemu politykowi – ofierze mafijnych porachunków – jak i informatorce Dwighta, alkoholiczce i prostytutce, topiącej swoje niespełnione marzenia w stawianych jej przez klientów kieliszkach wódki. A przecież obie te postaci można by odpowiednio „ograć” – z korzyścią dla autora i czytelników.
„Rodzinne wartości” mogłyby być nawet całkiem interesującym komiksem. Problem polega jednak na tym, że scenarzysta nie zadbał tym razem o szczegóły – poginęły gdzieś didaskalia, obyczajowe tło towarzyszące innym opowieściom z Miasta Grzechu, jak domek z kart runęła cała scenografia. Pozostał jedynie Dwight, który stara się jak najszybciej dotrzeć do prawdy o masakrze i ukarać winnych. Czyni to jednak stanowczo zbyt szybko, by czytelnik mógł rozkoszować się opowieścią. Nie mija godzina, a wszystko zostaje wyłożone prosto na ławę. Sytuacji nie ratuje nawet wszechobecny – tak jak w całej serii – klimat czarnego kryminału rodem z lat trzydziestych i czterdziestych. Ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić, w „Sin City” jest to normą. Graficznie Miller również nie zaskakuje – utrzymuje stały, wysoki poziom, tyle że niespodzianek tym razem brak. Podsumowując: przeczytać warto, choć jest to zapewne pierwszy album z całej serii, do którego czytelnik wracać nie będzie.



Tytuł: Rodzinne wartości
Tytuł oryginalny: Family values
Scenariusz: Frank Miller
Data wydania: wrzesień 2004
Rysunki: Frank Miller
Przekład: Tomasz Kreczmar
Wydawca: Egmont
Gatunek: kryminał, sensacja
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

730
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.