powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CCXXIV)
marzec 2023

Z filmu wyjęte: Wymarzony kochanek
Ileż to kobiet oglądając „Gwiezdne Wojny” marzyło o tym, by mieć w łóżku któregoś z bohaterów sagi…
Dzisiaj wyjątkowo kadr z filmu dla dorosłych. Z czasów, gdy prawo autorskie było traktowane nieco bardziej liberalnie i od czasu do czasu pojawiały się na rynku istne kurioza.
Zacznę może od tego, skąd konkretnie pochodzi ten kadr. Otóż jest to nakręcony w 1979 roku film „Starship Eros”. Opowiada o załodze statku, który rusza przechwycić wrogą jednostkę, buszującą w pobliżu zasiedlonych przez ludzi planet. Na pokładzie są trzy kobiety, naturalnie – jak przystało na porządny film dla dorosłych – posiadające niezaspokojone apetyty seksualne. A ponieważ zabawa we własnym gronie może szybko się znudzić, statek posiada na wyposażeniu widocznego na zdjęciu wyżej robota, zaopatrzonego w odpowiedni, jak najbardziej ludzki organ. Bo w branży porno budżety nie były zbyt wysokie i mnóstwo rzeczy było serwowanych „na wiarę”. „Starship Eros” i tak wypada w tej kwestii nie najgorzej, twórcom bowiem chciało się zrobić makietkę kosmodromu, a także wypichcić kabinę statku z fikuśną konsolą oraz odpowiednie pomieszczenia. Szczerze powiedziawszy – takiej scenografii może pozazdrościć wiele zwykłych (tj. nie erotycznych) filmów ery VHS.
Robot jednak… No ja wiem, film i tak miał być zgrywą, ale widok podróbki C-3PO jako seksualnego ogiera trochę przepala bezpieczniki w głowie. Tym bardziej, że podróbka to raczej nędzna, bo plastik, z którego tłoczono głowę robota, jest byle jaki, cały strój pewnie został pożyczony z lokalnej rekwizytorni, a z dłońmi aktora w ogóle nie wiedziano, co zrobić, więc po prostu nałożono na nie grube lateksowe rękawiczki. Przezroczyste. Na piersi zaś zainstalowano mu panel „programowania”, zawierający obok odtwarzacza malutkich kaset magnetofonowych również ogólne źródło zasilania, czyli… regularną baterię R22 Duracella. Która oczywiście w pewnym momencie się wyczerpuje. Po jej wymianie podrabiany C-3PO znów nabiera wigoru i rusza do akcji…
Z drugiej strony – zawsze można było trafić gorzej i doświadczyć historii z chutliwym R2-D2, wywijającym całą kolekcją wysuwanych wypustek i urządzeń.
Z trzeciej strony – ktoś kiedyś zrobił pornograficzną wersję z E.T. Nie, nie szukajcie jej. Można po niej mieć koszmary.
Jak by jednak nie patrzeć – „Starship Eros” potrafi w czasie seansu i ubawić (nie tylko widokiem robota), i dać trochę wizualnego zadowolenia, zwłaszcza że ostatnio ktoś pokusił się o jego cyfrowe podrasowanie. Film zainteresuje też pewnie fanów „Gwiezdnych Wojen”. Trzeba jednak pamiętać, że jest to mimo wszystko kino wyłącznie dla dorosłych i jako takie nie dysponuje zbyt skomplikowaną fabułą i oscarowymi kreacjami. Bo i nie o to w nim chodzi.
powrót; do indeksunastwpna strona

53
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.