powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CCXXIV)
marzec 2023

Z filmu wyjęte: Spaleni słońcem
Jeśli się nie jest Nikitą Michałkowem, to palenie słońcem może wyjść widzowi bokiem.
Dzisiaj proponuję kadr ze świeżego rosyjskiego filmu, na nim zaś… eee… powiedzmy, że zadziwienie. I postaci, bo jej mina wyraża zaskoczenie, i widza, że w dzisiejszej dobie można zrobić aż tak partacki makijaż. Domalowane na wargach zęby i naklejone na policzki gumowe ni to kości, ni to gnijące ścięgna, robią wrażenie. Oczywiście negatywne. Całość wieńczy zaś – niczym wisienka na torcie – gumowa żyłka na czole. Rozdwojona, żeby można było dodać jedno zero do gaży charakteryzatora. Bo nad kuriozalnie długimi, łukowatymi brwiami czy trochę dziwnymi tęczówkami rozwodzić się nie ma potrzeby. Połci nie urywają, ale dramatu też nie ma. A teraz druga wisienka na torcie – ten makijaż ma nas przekonać, że oto obcujemy z… wampirem! Dlaczego niby wampir miałby być gnijącym trupem? I czemu gnije tylko na twarzy, skoro dekolt i ręce zdają się być nietknięte procesami (gumowego) rozkładu? Aż ciekawe jestem, skąd u twórców wzięło się przekonanie, że tak powinien wyglądać nocny krwiopijca…
Najzabawniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że film, z którego pochodzi ta scena – „Kljucz wriemieni” z 2019 roku, w Polsce dystrybuowany jako „Klucz czasu” – jest całkiem przyzwoitą familijną fantasy, z bardzo wysoką kulturą realizacji technicznej (poza charakteryzacją, co już ustaliliśmy) i dobrym aktorstwem. Podczas seansu trzeba jednak przymknąć oko na to, ze film czerpie przesadnie wielkimi szuflami z zachodniej kinematografii, sypiąc to do tygla, w którym wesoło buzuje lokalny patriotyzm. Że wymienię na przykład czarownicę poruszającą się skorodowaną, pozbawioną kół skorupą moskwicza czy istotny udział w intrydze… krążownika „Aurora”. Trochę też denerwuje klasyczna bolączka nowoczesnych rosyjskich filmów, czyli bohaterowie, którzy są obrzydliwie bogaci (ogromne mieszkanie, drogie samochody), mimo że ani nie mają lukratywnego zawodu (facet jest pisarzem, ale z wieloletnim blokiem twórczym, kobieta zaś w ogóle nie wiadomo, co robi), ani nie fatygują się chadzać gdzieś do pracy. Choćby na ćwierć etatu. Ot, pewnie na balkonie mają drzewko, z którego co rano zrywają tłuste kiście banknotów…
Na koniec dwa słowa o fabule. Żona podejrzewająca męża-pisarza o wznowienie romansu z poprzedniczką, obecnie kierowniczką sierocińca, z którego para adoptowała dziewczynkę, postanawia śledzić taksówkę, którą gdzieś pojechał. Niestety, ma wypadek, w wyniku którego ląduje w szpitalu – z przybraną córką, którą z nieznanej przyczyny zabrała ze sobą. Ona wychodzi z kraksy w zasadzie bez szwanku, jednak dziewczynka wpada w śpiączkę i… to właśnie jej rojenia są naszym filmem, będącym w istocie wewnętrzną projekcją jej walki o życie, splecioną z czytanymi przez ojca kawałkami powieści. A jest niewesoło, bo – ze względu na niemożność odszukania ukochanej oraz córki – strażnik najważniejszego zegara w Petersburgu (od niego zaczęto budowę miasta) zaniechał jego nakręcania, w wyniku czego zegar stanął, a wraz z nim opadły na miasto ciemność, marazm i zepsucie. Córka musi teraz nakręcić zegar i go uruchomić, przy czym ma niewiele czasu. Zwrócona do sierocińca (skoro matka w szpitalu, a ojciec wyjechał w sprawach zawodowych), ucieka z pomocą szemranego typa żłopiącego podejrzane płyny i szlaja się z nim po spelunach (w jednej trafia się wampirzyca z kadru) w celu znalezienia klucza do nakręcenia zegara, obojgu zaś nieustannie depczą po piętach wysłannicy szefowej sierocińca, w rzeczywistości czarownicy.
Film obejrzeć więc można, zwłaszcza że pod koniec trafia się w nim kilka sensownych mądrości życiowych, aczkolwiek jak ktoś ma wysypkę na produkcję sąsiada zza dalszej miedzy – to bez jego obejrzenia też da się żyć.
powrót; do indeksunastwpna strona

51
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.