Poza światkiem komiksowym Alejandro Jodorowsky znany jest głównie jako reżyser awangardowych filmów. Wśród jego najsłynniejszych obrazów wymienia się przeważnie „Świętą górę”, „Świętą krew” i „Kreta”. Ostatni z nich doczekał się komiksowej kontynuacji, zatytułowanej „Synowie El Topo”. Seria liczy póki co dwa tomy, a oba narysował niezwykle zdolny José O. Ladrönn (z którym Jodorowsky pracował wcześniej przy cyklu „Final Incal”).  |  | ‹Synowie El Topo #2: Abel›
|
Jodorowsky pisze dużo. W swojej bogatej bibliografii ma dzieła wybitne (takie jak „Incal” czy „Szalona z Sacre Coeur”), jednak zdecydowana większość jego komiksów to produkcje co najwyżej średnie, gdzie autor raz po raz powtarza te same schematy i próbuje szokować czytelników identycznymi zagraniami – tak jakby autor pisał je według jednego szablonu. Na szczęście w „Synach…” chilijski twórca bardziej się przyłożył – tekst powstał już dekady temu, niedługo po premierze „Kreta” i pierwotnie miał być podstawą dla filmu. Ostatecznie został zrealizowany w formie komiksu. Widać, że nie jest to dla niego kolejna fucha, ale projekt, w którym autor chce rzeczywiście coś powiedzieć i dać czytelnikom konkretne doświadczenia. Przeklęty przez ojca Kain i święty Abel wreszcie się spotykają. Wbrew przepowiedni, nie rzucają się sobie do gardeł, ale wspólnie podejmują wyprawę – zabierają zwłoki matki Abla, by pochować je na wyspie ich ojca. Po drodze natykają się na liczne przeszkody, a relacje między nimi ulegają nieustannym zmianom. Pod względem konstrukcji scenariusza komiks mocno odwołuje się do filmowego pierwowzoru – to historia drogi, w której bohaterowie natykają się na coraz to dziwniejszych osobników. Cel mają wytyczony – ale czy do niego dotrą? Zobaczymy w kolejnych częściach. Jodorowsky mocno eksploruje wątki nawiązujące do „Biblii” i ludowego mistycyzmu; opowieść nasycona jest realizmem magicznym, w tej specyficznej odmianie, z której słynie Ameryka Łacińska. Cudowność i świętość przeplatają się tutaj z nadludzkim okrucieństwem i (dosłownym!) zezwierzęceniem. Rozkosze ciała walczą o miejsce z uniesieniami duchowymi – na razie daleko do rozstrzygnięcia. Autor nasyła na bohaterów fanatyków religijnych i pokręcone armie, każe im się zakochiwać i nienawidzić. Jak to u Jodorowsky’ego – wszystko jest wyraziste oraz wyolbrzymione, uczucia są gorące, a reakcje przesadzone. Tym razem to działa – widać, że autor jest w swoim świecie i wszystkie te zagrania mają uzasadnienie. Rysunki Ladrönna robią naprawdę dobre wrażenie. Komiks miał imitować narrację filmową i dzięki starannej, szczegółowej kresce oraz dużym, szerokim kadrom udało się to osiągnąć. Scream opublikował album w odpowiednim formacie (powiększone A4), co wzmacnia ten efekt. Ladrönn świetnie uchwycił podobieństwo twarzy Jodorowsky’ego – komiksowy Kain to niemalże w stu procentach wierna kopia Kreta, w którego wcielił się reżyser. A przy tym udało mu się uniknąć efektu „przerysowanego zdjęcia”. Ruchy i mimika postaci są naturalne i płynne. Umiejętnie dobrane kolory, mimo że wyrazistsze niż te z taśmy filmowej sprzed półwiecza również od razu przywodzą na myśl „Kreta” i atmosferę dziwacznego westernu. Abel idzie sukcesywnie drogą wytyczoną przez Kreta i pierwszy tom komiksowej serii. To dobry album, wyśmienicie narysowany i sprawnie opowiedziany. Na razie jest dobrze, ale mam nadzieję, że Jodorowsky chowa jeszcze kilka asów w rękawie z myślą o kolejnych częściach. Plusy: - Intrygująca, dziwaczna fabuła Jodorowsky’ego
- Staranne rysunki Ladrönna
- Efektowna, filmowa narracja
Tytuł: Synowie El Topo #2: Abel Data wydania: 29 czerwca 2020 ISBN: 9788366291485 Format: 72s. 240x320 mm Cena: 69,90 Ekstrakt: 80% |