powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CCXXV)
kwiecień 2023

Dekada TM-Semic: Frank umarł - narodził się Pogromca
W czerwcu 1990 roku obok "Amazing Spider-Man" do kiosków trafił jeszcze jeden marvelowski tytuł - "The Punisher". I trzeba przyznać, że z miejsca zwrócił uwagę rewelacyjną, dynamiczną okładką autorstwa Whilce′a Portacio.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Można się spierać, która z debiutujących w 1990 roku serii miała lepszy start, niemniej pod względem atrakcyjności grafiki widniejącej na froncie bez dwóch zdań wygrywał "The Punisher". Widzimy na niej istny grad kul (choć wyglądających trochę jak laserowe wiązki wystrzeliwane z blasterów), a między nim trzy postacie. Indianina celującego ze strzelby, dziewczynę w przykrótkiej koszulce z pochodnią w ręku, która chowa się za nim - ogromnym facetem o zaciętym wyrazem twarzy, dzierżącym wielką lufę od armaty. Może nie ma w tym za wiele sensu, ale to robiło wrażenie na młodych odbiorcach, wierzcie mi. Lubiłem przyglądać się tej okładce, długo analizując jej szczegóły. Tak, jak kilku innych pierwszych zeszytów o przygodach Pogromcy.
Właśnie, Pogromcy. Na takie polskie tłumaczenie tytułu zdecydował się wydawca (wtedy jeszcze ukrywający się pod karkołomną nazwą TM-Systemgruppen i Codem Consulting). Nie jest w stu procentach trafne, albowiem "punisher", to "ten, który wymierza karę". Niemniej, ponieważ "Karzący" brzmiałoby dziwnie, swojski "Pogromca" został zaakceptowany przez czytelników.
Aby zamknąć temat okładki, dodajmy, że szpeci ją wielki napis "nowy komiks!!!" znajdujący się pod logo, oraz nieco mniejszy w dolnym, lewym rogu, głoszący "polska pra-premiera światowego bestsellra". Mówi on nam wiele na temat jakości wydania owego "bestsellra", w którym lapsusów językowych i niefortunnie dobranych tłumaczeń można znaleźć o wiele więcej. Niemniej, biorąc pod uwagę pionierską robotę nie potępiam ani odpowiedzialnego za przekład Andrzeja Rusinka, ani redaktor Doroty Terakowskiej. Choć trochę mnie zastanawia, czemu akurat "pra-premiera", a nie po prostu premiera?
W środku znajdują się dwie historie, które na razie nie wyglądają, jakby miały ze sobą coś wspólnego (choć formalnie ta druga swój początek zawdzięcza właśnie Punisherowi). Pierwsza z nich nosi tytuł "Super wzrok" i oryginalnie ukazała się w jedenastym numerze drugiej serii "Punisher", wydanym we wrześniu 1988 roku. Była to więc praktycznie świeżynka (dla porównania - pierwszy polski "Amazing Spider-Man", jako główną historię zawierał pozycję z 1981 roku). Jej scenariusz, autorstwa Mike′a Barona, nie należy do przesadnie skomplikowanych. Ot, Frank Castle śledzi przemytników nielegalnych emigrantów na granicy z Meksykiem. W momencie, kiedy jest świadkiem próby gwałtu na jednej z przemycanych kobiet, postanawia interweniować. Niestety, zostaje ranny. Znajduje go pewien stary Indianin, który - poza ciałem Punishera - zamierza także uleczyć jego duszę.
Mamy więc trochę akcji, ale także wątki mistyczne. Te drugie są o tyle istotne, że w skrótowy sposób przedstawiają nam powód, dla którego żołnierz Frank Castle przemienił się w ponurego Pogromcę. Dowiadujemy się, że kiedy jego rodzina przypadkowo zginęła w czasie gangsterskich porachunków w Central Parku, poprzysiągł wymierzać srogą zemstę każdemu, kto na nią zasługuje, nie czując przy tym litości. Warto przy okazji zauważyć, że Mike Baron nie traktuje swojego bohatera jako beznamiętnej maszyny do zabijania, co stało się symbolem serii w XXI wieku (zwłaszcza za czasów Gartha Ennisa). Jawi się on bowiem jako postać dramatyczna, dręczona tragicznymi wspomnieniami i chęcią odkupienia winy, którą jest to, że nie potrafił ocalić najbliższych.
Jednak prawdziwym powodem, dla którego warto sięgnąć po ten zeszyt, jest fenomenalna kreska Whilce′a Portacio. Wykonał kawał dobrej roboty, sprawiając, że komiks ten czyta się niemal jakby oglądało się film akcji. Rewelacyjnie, przy pomocy czterech kadrów ukazał także zmianę, jaka zaszła w poczciwym Franku, który stał się mrocznym postrachem przestępców. Zaznaczyć trzeba także, że choć nie mamy do czynienia z nadmiernym epatowaniem okrucieństwem, to jednak przemoc została tu wyraźnie zasygnalizowana. Zwłaszcza w momencie, kiedy Punisher podcina gardło jednemu z niedoszłych gwałcicieli Meksykanki.
Po zakończeniu "Super wzroku" otrzymujemy szybką galerię dwóch okładek "Punishera", z czego jedna stanowiła zapowiedź następnego numeru. Ciekawe, że są one wydrukowane w kolorach czarnym i… hm… żółtym? To kolejny dziwny wybór, ale być może to wina szwedzkiego dystrybutora, którego adres skrytki pocztowej w Sundbyberg nieopatrznie przemycono.
W drugiej połowie komiksu nie spotkamy już Franka. To przedruk miniserii "Shadowmasters" z 1989 roku. Oryginalnie składała się z czterech części, co zostało zasygnalizowane na samym początku. U nas jednak każdą z nich dodatkowo podzielono, w efekcie czego z "Wojownikami cienia" spotkaliśmy się jeszcze siedem razy.
W wielkim skrócie jest to historia trudnej relacji amerykańsko-japońskiej po II Wojnie Światowej. Poznajemy kapitana Jamesa Richardsa, który stacjonuje w bazie wojskowej w mieście Iga. Jego zadaniem jest nadzorowanie regionu. Jest to o tyle trudne, że w górzystych terenach wciąż kryją się zbuntowane oddziały japońskich wojsk, dla których wojna się nie skończyła. Richards na ogół spotyka się z nieufnością tubylców, jednak kiedy ratuje małego chłopca spod kół rozpędzonego samochodu, zyskuje szacunek przywódcy osiedla Ueno, Shigeru Ezakiego. Wkrótce mężczyźni się zaprzyjaźniają. Jednak Ezaki skrywa pewną tajemnicę. Jest on ostatnim wojownikiem cienia - Demonem Tengu.
Przyznam, że dziś dzieło Carla Pottsa (scenariusz) i Dana Lawlisa (rysunki) oceniam o wiele mniej surowo, niż kiedyś. Pamiętam, że zdecydowanie ubolewałem nad tym, iż zamiast większej ilości przygód Pogromcy, dostawaliśmy jakieś nudy o Japonii. Z perspektywy czasu można mówić o naiwności tej historii, niemniej posiada swój oldschoolowy urok.
W efekcie debiut Punishera w naszym kraju okazał się połowicznym sukcesem. W momencie, kiedy obiecywano Pogromcę, a pół zeszytu opowiada o czymś zupełnie innym, trudno mówić o pełnym zadowoleniu. Zwłaszcza, że "Shadowmasters" nie był ani równie dynamiczny, ani tak urzekający wizualnie, jak "Super wzrok". Niemniej przedstawiono nam nową postać, która idealnie wpisywała się w swoje czasy - twardych facetów z wielkimi spluwami. Nic więc dziwnego, że po prostu chciało się więcej.
Aha - z kronikarskiego obowiązku wspomnę, że na czwartej stronie okładki znów mamy reklamę sklepu ze sprzętem tenisowym i, zagadkowy w tym kontekście, adres Fundacji "Odnowa zabytków Krakowa".



Tytuł: Punisher #01 (1/1990): Super wzrok. Wojownicy cienia: Cienie przeszłości część 1
Scenariusz: Carl Potts, Mike Baron
Data wydania: styczeń 1990
Rysunki: Dan Lawlis
Wydawca: TM-Semic
Cykl: Punisher
Format: 170x260 mm
Cena: 9500,00
Gatunek: superhero
Zobacz w:
powrót; do indeksunastwpna strona

122
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.