W XXI wieku zespół Pink Floyd praktycznie przestał istnieć. Panowie jeśli już nagrywali, to raczej na swój rachunek, a o koncertach mowy być nie mogło. Niemniej fani niemal co roku są uszczęśliwiani kolejnymi albumami sygnowanymi nazwą zespołu. Dziś jednak zajmiemy się koncertówką Rogera Watersa „Us + Them” z 2020 roku.  | ‹Us + Them›
|
W ciągu minionej dekady Roger Waters nie zwalniał tempa, wykazując największą aktywność od czasu rozstania z Pink Floyd. Ale trzeba przyznać, że dziś nagraną przez niego muzykę odbiera się inaczej, niż w latach 80., kiedy to miał problemy z wyprzedaniem tras koncertowych. Wystarczy wspomnieć, że olbrzymie objazdowe tournée „The Wall Live”, trwające od 2010 do 2013 roku okazało się jednym z najbardziej dochodowych tras koncertowych w historii. Rozochocony sukcesem Waters postanowił więc działać dalej. Sprawnie uwinął się z nagraniem swojego czwartego autorskiego albumu „Is This the Life We Really Want?”, który ukazał się w 2017 roku i zaraz ruszył w świat. Z jednej strony by promować nową muzykę, a z drugiej by wykonać na żywo cały krążek „The Dark Side of the Moon”. Koncerty pod wspólną nazwą „Us + Them Tour” wystartowały 21 maja 2017 w New Jersey. W sumie odbyło się ich 157, w tym dwa w Polsce: 3 sierpnia 2018 roku artysta zawitał do Krakowa, zaś dwa dni później do Gdańska. Zgodnie z tradycją, tournée doczekało się pamiątki w postaci filmu i płyty koncertowej pod tytułem „Us + Them”. Obraz miał swoją premierę 7 września 2019 roku w czasie festiwalu w Wenecji, zaś wersja audio trafiła do sklepów dopiero 2 października roku 2020. W obu przypadkach mamy do czynienia z materiałem zarejestrowanym w czasie czterech koncertów w amsterdamskim Ziggo Dome (18, 19, 22, 23 czerwca 2018 r.). Tradycyjnie skupimy się na edycji tylko do słuchania, choć bez efektownych wizualizacji wydawnictwo sporo traci na atrakcyjności. Zacznijmy od rzeczy pozytywnych. Przede wszystkim należy pochwalić Watersa, że nie stworzył dwóch osobnych setów – jednego z „The Dark Side of the Moon”, a drugiego z przekrojowym materiałem, tylko w odważny sposób pociął album na sekwencje, między którymi pojawiły się inne utwory. A zatem, mimo, że zaczynamy od „Speak to Me” i „Breathe”, jak na „Ciemnej stronie Księżyca”, potem nie następuje „On the Run”, a transowy „One of These Days”. I jest to bardzo ciekawe połączenie. Szkoda tylko, że syntezatorowy numer całkiem wyleciał z setlisty (podobnie jak „Any Colour You Like”) i finalnie pojawia się tylko jako krótka wstawka w „Money”. Poza „The Dark Side…” wśród zaprezentowanej klasyki znalazły się sztandarowe pozycje, jak „Wish You Were Here” i „Another Brick in the Wall (Part II)” (a także część trzecia). Niestety zabrakło granego na trasie w formie bisu „Comfortably Nimb”. Można to jednak wybaczyć, bo słyszeliśmy tę kompozycję już wielokrotnie. Poza tym została udostępniona w streamingu. Ciekawsze są jednak te mniej oczywiste pozycje. Dotyczy to zwłaszcza „Welcome to the Machine”, „Pigs (Three Different Ones)” i „Dogs”. Jeśli chodzi o nowości, to otrzymaliśmy je w dwóch blokach. Pierwszy wypadł mniej więcej w połowie i składają się na niego trzy utwory: „Déjà Vu”, „The Last Refugee” i „Picture That”. Drugi natomiast stanowi zakończenie show. I tu znów mamy „Déjà Vu” i „The Last Refugee”, tyle, że w skróconych wersjach, opisanych, jako „Reprise”. Osobiście wolałbym w ich miejsce, udostępniony tylko w internecie „Smell the Roses”. Nie da się jednak nie zauważyć, że w połączeniu z pinkfloydową klasyką, reprezentanci „Is This the Life We Really Want?” wypadają dość blado. Broni się jedynie dynamiczny „Picture That”. Reszta nie posiada tej charakterystycznej mocy oddziaływania na publiczność. Niestety nie mamy więc powtórki z „In the Flesh”, gdzie wybór z „Amused to Death” idealnie współgrał z resztą materiału. Jednak, żeby nie było, klasyka również nie zawsze się sprawdziła. Zespół towarzyszący Watersowi to sprawni fachowcy, ale tylko tyle. Ich zadanie polegało na jak najwierniejszym odegraniu utworów Pink Floyd i nie mieli szans dodać czegoś od siebie. Dlatego też tym razem nie uświadczymy wybuchowych solówek gitarowych czy zmian w aranżacji. Niby więc wszystko jest w porządku, a jednak podskórnie czuje się, że czegoś tutaj brakuje. Tylko nieliczne fragmenty wybijają się na plus. Chodzi o „One of These Days”, „Money” i, najlepszy na płycie, „The Great Gig in the Sky”. Ten ostatni śpiewany jest przez dwie wokalistki unisono, ale są one o wiele bardziej zgrane, niż kobiecy chórek towarzyszący Davidowi Gilmourowi na „Live at Pompeii”, który położył to wykonanie. Jeśli miałbym wskazywać najsłabsze ogniwo „Us + Them”, byłby to Jonathan Wilson. I wcale nie chodzi o jego grę na gitarze, co głos. Jego zadaniem było wykonanie partii śpiewanych w oryginale przez Gilmoura i Ricka Wrighta. Wydaje się, że nie powinno to być specjalnie trudne, bo żaden z nich nie wykazał się powalającą skalą głosu. Jednak cieniutkie tony wydobywające się z gardła Wilsona momentami ocierają się o autoparodię, jak w „Dogs”, gdzie potrzebna była ekspresja, a wyszło jakby na scenę wysłano mocno zawstydzonego reprezentanta akademii szkolnej. Jeśli prawdą jest, że Roger Waters wspomagał się playbackiem, jestem w stanie mu to wybaczyć, bo gdyby jeszcze on miał zawodzić, tej płyty nie dałoby się słuchać. „Us + Them” na pewno nie jest najlepszą koncertówką nie tylko w dorobku okołopinkfloydowej załogi, ale także samego Watersa. Nie jest też jakąś katastrofą, choć oczywiście można mieć do niej sporo zastrzeżeń. Najbardziej będą z niej zadowoleni fani, którzy mieli szczęście doświadczyć występów osobiście. Natomiast dla tych, którzy po prostu chcieliby przekonać się, jak basista radzi sobie solo, o wiele bardziej polecam wspominane już „In the Flesh”, do którego omawianemu tytułowi niestety sporo brakuje. Dla laików: * * / 5 Dla koneserów: * * * * / 5
Tytuł: Us + Them Data wydania: 2 października 2020 Nośnik: CD Czas trwania: 120:21 Gatunek: koncert, rock EAN: 194397077124 Utwory CD1 1) Intro: 1:42 2) Speak To Me: 0:29 3) Breathe: 2:48 4) One Of These Days: 5:27 5) Time: 5:53 6) Breathe [Reprise]: 1:09 7) The Great Gig In The Sky: 4:57 8) Welcome To The Machine: 8:02 9) Déjà Vu: 4:44 10) The Last Refugee: 4:22 11) Picture That: 6:47 12) Wish You Were Here: 5:01 13) The Happiest Days Of Our Lives: 1:36 14) Another Brick In The Wall Part 2: 3:36 15) Another Brick In The Wall Part 3: 1:36 CD2 1) Dogs: 15:59 2) Pigs [Three Different Ones]: 11:37 3) Money: 7:23 4) Us & Them: 7:53 5) Brain Damage: 4:32 6) Eclipse: 4:30 7) The Last Refugee [Reprise]: 1:28 8) Déjà Vu [Reprise]: 2:30 |