powrót; do indeksunastwpna strona

nr 4 (CCXXVI)
maj 2023

Wojna na pierze
Justyna Kułak
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Mieszkowi, który zza cackowego ramienia zezował na rozłożone na biurku papiery, udawanie spokoju wychodziło dużo lepiej – jak wszystko zresztą.
Cacuś zerknął na niego z niechęcią.
― Ktoś musi ― wzruszył ramionami anioł. Wizytówka, którą na samym wstępie wręczył Dziękosławskiemu, głosiła, że ma na imię Iusariel i jest wyczepiście dobrym, niebiańskim radcą prawnym. ― Ale proszę się nie martwić, to zwykła formalność. Zawieramy kontrakt w tej sprawie równo co pięćset lat. Ostatecznie diabeł też człowiek – musi gdzieś mieszkać. No i maszyny do tortur także zajmują sporo miejsca. Kotły z wrzącą smołą, klatki z kolcami, żelazne dziewice…
― Aha…? ― Cacuś przebiegł myślą listę swoich grzechów i z ulgą stwierdził, że co jak co, ale dziewice i to do tego żelazne nie wchodzą w jego przypadku w grę.
A jeśli zrobi dobre wrażenie na Iusarielu to może i z kotłów się wybroni.
Cacek pokiwał głową tak gwałtownie, że przydługa blond grzywka zsunęła mu się na twarz.
― Kotły, klatki, maszyny tortur, jasne ― przytaknął Mieszko, podczas gdy Cacuś próbował dmuchnięciami odsunąć włosy sprzed oczu. Niesforne kosmyki co i rusz nasuwały mu się jednak na okulary. ― Jednego tylko nie rozumiem. Co ma anioł do dzierżawy terenu pod piekielną otchłań?
― No, jakże to? ― oburzył się Iusariel. ― Przecież to oczywiste. Czytali panowie kiedyś Księgę Rodzaju?
Kolaż: <a href='mailto:voqo@redakcja.esensja.pl'>Wojciech Gołąbowski</a>
Kolaż: Wojciech Gołąbowski
Cacuś nie miał nigdy Biblii w ręku, ale spojrzenia, które anioł posyłał mu podczas machinacji z grzywką, sugerowały, że nie zrobił na nim najlepszego wrażenia, więc żeby nie pogrążyć się jeszcze bardziej, pokiwał gorliwie głową na tak. Oczywiście, że tak. Przewertował Księgę Rodzaju w te i we te. Można powiedzieć, że zęby na niej zjadł. Taki z niego fachman-biblioznawca, że ho, ho!
Mieszko tylko zerknął na niego z pobłażaniem.
― Może załóżmy, że zaniedbałem ostatnio swoje studia biblijne ― zaproponował.
Mina Iusariela wyrażała lekki zawód.
― Ale wiedzą panowie, gdzie jest Piekło, prawda?
Cacuś wiedział. Potencjalnie.
― W innym wymiarze? ― zasugerował pytająco.
Iusariel potrząsnął głową i wskazał kciukiem na podłogę.
― Pod ziemią? ― upewnił się Cacek.
― Dokładnie. A kto jest właścicielem Ziemi?
Pod ciężarem anielskiego spojrzenia, w którym dało się już zauważyć pierwsze ślady rozczarowania z powodu poziomu cacusiowej wiedzy religijnej, Dziękosławski skupił wszystkie siły umysłowe.
― Ten, kto ma akt własności?
― Bóg.
― Bóg?
― Dokładnie. No, ale diabły też muszą gdzieś mieszkać, więc w swojej wspaniałomyślności Bóg zdecydował się wydzierżawić im jądro ziemi.
― Żeby przeciwdziałać kryzysowi bezdomności wśród istot piekielnych? ― upewnił się Cacek.
― Doskonale pan wszystko rozumie ― ucieszył się anioł. ― Czyli jak będzie, panie Dziękosławski? Wystąpi pan w imieniu ludzkości jako świadek?
Cacuś bąknął nieśmiało, że tak, oczywiście. Wystąpi. Nie widzi żadnych przeciwwskazań, dla których miałby nie wystąpić.
Niestety.
― Doskonale. Może wobec tego przejrzą panowie umowę, podczas gdy ja będę przyzywał przedstawiciela drugiej strony. Wszystko już wynegocjowane i jestem pewien, że nie znajdą panowie w tych papierach niczego podejrzanego, ale zawsze lepiej uważnie przeczytać, czyż nie?
― Przedstawiciela drugiej strony? Ma pan na myśli diabła?!
― Tak. Ale proszę się nie bać. Crimeneles nie będzie sprawiał problemów. To miły chłopak, wiele już razem przeszliśmy ― uspokoił ich anioł, po czym łaskawie wyraził zgodę na wypicie herbaty.
Mieszko sięgnął po dokumenty i pogrążył się w czytaniu, podczas gdy oddelegowany do robienia herbatki Cacuś przyglądał się znad elektrycznego czajniczka poczynaniom Iusariela. Anioł pstryknął palcami i w jego dłoniach znikąd pojawiło się niewielkie pudełko. Położył je na biurku i delikatnie trącił je kilka razy. Po kilku chwilach, jakby z lekką irytacją, postukał w nie ponownie.
Nie minęła nawet minuta, gdy z pudełka zaczął wydobywać się dym.
Kółko z dymu unosiło się powoli w powietrze. Płynęło coraz wyżej i wyżej, mijając kolejne półki pełne książek, przykurzonych segregatorów i luźnych kartek papieru. W miarę podróży jego idealnie owalny kształt ulegał zatarciu, aż w końcu rozpływało się przy suficie w równomierną szarą mgłę.
Jego trasę śledził nie tylko wzrok Cacka. Z pudełka kółkom dymu uważnie przyglądały się też i czarne oczy. Ich właściciel ostrożnie zamykał swoje niewielkie usta wokół papierosa i już po chwili kolejne kółko podążało w ślad za poprzednim.
I w zasadzie nie byłoby w tym nic aż tak strasznie dziwnego, gdyby nie fakt, że część dymu wydobywała się z diabłu z nosa.
Niewiele osób potrafi puszczać kółka z dymu samymi nozdrzami.
Diabeł mrugnął wesoło do Cacusia z pudełka.
― Crimenelesa nie ma w biurze? ― zdziwił się anioł, spoglądając podejrzliwie na zadymioną postać. ― Miałem się z nim skontaktować w sprawie dzierżawy Piekła. Dzisiaj upływa ostatni termin na przedłużenie umowy.
― On już tu nie pracuje ― poinformował grzecznie diabełek. ― Został zwolniony. Za łapówkę.
― Crimeneles wziął łapówkę? ― Iusariel wydawał się być szczerze zdumiony.
― Właśnie problem w tym, że nie. Odmówił ― wyjaśnił diabełek. ― Ale miał pecha, bo interesant poszedł z tym na skargę do kierownika, a ten z hukiem go wywalił. Ale była afera…!
― Wyleciał za to, że nie wziął łapówki? ― upewnił się Cacuś.
― Normalne chyba, nie? ― Diabełek mrugał na niego nic nierozumiejącymi oczami. ― Każdy powinien mieć równy dostęp do łapownictwa. To fundamentalna zasada naszej konstytucji. Im ważniejszy problem, tym więcej płacisz, a im więcej płacisz, tym szybciej i lepiej się tobą zajmą. Mielibyśmy tu straszny burdel, gdyby każdy urzędnik załatwiał sprawy jak leci.
Iusariel machnięciem ręki zbył dziwactwa w zarządzaniu piekielną administracją publiczną.
― Umowa o dzierżawę musi zostać podpisana dzisiaj ― oznajmił. ― Skoro zastępujesz Crimenelesa, to mam nadzieję, że masz wszelkie potrzebne upoważnienia. Jak się w ogóle nazywasz?
― Poena ― przedstawił się diabełek. Jego małe, czarne oczka wyglądały nieśmiało zza skołtunionych włosów. ― Mam pełnomocnictwa, oczywiście. Albo jeszcze niedawno miałem. Gdzieś tutaj w każdym razie powinny być… ― Twarz Poeny zniknęła na chwilę za ramą, a zza tafli dało się słyszeć stuknięcia i serię przekleństw. ― O, proszę. ― Diabełek pojawił się ponownie w lusterku i podał Iusarielowy plik dokumentów w złotych okładkach.
― W zasadzie wszystko wydaje się być w porządku ― przyznał anioł po kilkuminutowym studiowaniu upoważnień. ― Zdaje się, że możesz przechodzić. Chyba że macie panowie jakieś wątpliwości co do samej dzierżawy?
Mieszko podniósł głowę znad umowy.
― Czynsz ma być płatny w grzesznikach? ― zapytał z niedowierzaniem. Obrót potępionymi duszami wydawał mu się dziwnie niemoralny.
Poena zachichotał cienko.
― Standardowa procedura. My mamy za dużo ludzi, a w Niebie ciągle ich brakuje ― wyjaśnił, drapiąc się po brodawce na nosie. ― Piekło cierpi na permanentne przeludnienie, więc w ramach czynszu cedujemy niektórych grzeszników aniołom. Trochę z tym papierkowej roboty, ale przynajmniej ludzie nie kiszą się u nas w kotłach. Męczarnie męczarniami, tortury torturami, ale wymogi BHP trzeba zachować.
― Czyli to znaczy wy ich tak w ten sposób zbawiacie? Tylko tak jakby administracyjnie? ― upewnił się Cacuś.
― Coś w tym rodzaju ― przytaknął Poena, a potem rozpromienił się. ― W zasadzie to nieźle brzmi. Diabeł Poena – zbawiciel ludzkości.
Poena ponownie zachichotał cienko i wypiął dumnie pierś. Potem wysunął dłonie na zewnątrz pudełka, złapał się z obu stron za ramę i powoli zaczął wysuwać ciało na zewnątrz. Po drugiej stronie najpierw ukazały się czerwone obcasy, potem długie, zgrabne nogi, nieco przykrótki tułów i głowa zarośnięta włosami przypominającymi afrykańskie loczki. Na samym końcu z cichym plaśnięciem wyskoczył długi ogonek.
Poena delikatnie otrzepał swój kanarkowożółty garniturek, poprawił purpurowy krawacik i uśmiechnął się do wszystkich obecnych.
Był wielkości zapałki.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

4
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.