Inicjatywa wydawnicza „DC Black Label” nadal faworyzuje Batmana – Egmont wydał właśnie kolejny komiks cyklu i znów śledzić będziemy przygody mrocznego rycerza latającego po mrocznym mieście. Tym razem wszystko trwać będzie całą jedną „Wyjątkowo mroczną noc”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Autorem najnowszego komiksu „DC Black Label” jest szkocki grafik Mark Simpson, tworzący pod pseudonimem „Jock”. Czego to on nie robił już podczas swej kariery – szkicował, kładł tusze i czernie, kolorował. Teraz zrobił to wszystko w jednym komiksie i dodatkowo samodzielnie, po raz pierwszy w życiu, napisał cały scenariusz. Jock wspominał w jednym z wywiadów, że od zawsze było to jego marzeniem – w całości odpowiadać za jeden duży projekt i zrobić go bez żadnych podpowiedzi, korekt i wymagań zwierzchników z DC Comics. Zaproponowano mu „DC Black Label” i trzyczęściowy komiks z Batmanem w roli głównej – o to chodziło! Całość wyszła w zeszłym roku za oceanem, a teraz trafiła do Polski. Graficznie mamy do czynienia z majstersztykiem – Jock to Jock, nie mogło być inaczej. Scenariuszowo niestety całość pozostawia sporo do życzenia – Jock to Jock, wspominałem już o tym? Mamy upalny wieczór w Gotham. Akcja rozpoczyna się tuż przed zachodem słońca i kończy następnego dnia o brzasku – aż niemal słychać tykanie zegara jak popularnym serialu „24 godziny”. Pewien nieobliczalny przestępca o ksywie „EMP” (Edward M. Pressler i jednocześnie „electromagnetic pulse” – oto jedno z kilku „mających być cool” ale ostatecznie absurdalnych zagrań Jocka, bo niby co, nazwano go tak celowo, zaraz po urodzeniu?) zostaje wprowadzony w stan śpiączki, aby bezpiecznie trafił z miejsca A (Arkham Asylum) do B (Blackgate). EMP nie panuje nad swoją mocą – niczym bateria absorbuje elektryczność i po przekroczeniu „masy krytycznej” może eksplodować. Konwój rusza, a Batman pomaga policji w utrzymaniu porządku. W całym Gotham bowiem dochodzi do zamieszek – jedni bandyci chcą uwolnić EMP, inni go załatwić, a jeszcze inni po prostu odreagowują doprowadzeni do szału przez uciążliwy upał. W pewnym momencie wszystko się sypie – EMP wymyka się z konwoju i emituje tak potężny impuls elektromagnetyczny, że doprowadza do całkowitego zaciemnienia Gotham. Zaczyna się „Wyjątkowo mroczna noc” – Batman zarzuca ciało nieprzytomnego EMP na ramię i rusza z nim w stronę Blackgate na piechotę. Nie działa nic – żadna elektronika, żadna broń, żaden telefon, żaden pojazd. Nic. Rozpoczyna się coś w rodzaju filmu akcji z końca dwudziestego wieku – Batman musi przedrzeć się do Blackgate unikając śmierci z rąk pojawiających się i padających jak muchy zbirów. Jock wskazał swą inspirację – „The Warriors”, film z końca lat siedemdziesiątych opowiadający o brutalnej wojnie gangów na ulicach Nowego Jorku. A mi akurat przyszły do głowy dwa filmy Johna Carpentera z Kurtem Russellem w roli głównej. Jock zrobił to, co planował. Wrzucił Batmana do konsolowej platformówki i kazał mu zaliczać jej kolejne etapy, co podkreśla pojawiającą się co chwila mapą Gotham z zaznaczonym położeniem głównego bohatera i cały czas pikającym w charakterystyczny sposób zegarem w tle. Odebrał Batmanowi „wszystkie jego zabawki” i zostawił go w mroku uzbrojonego tylko we własne ciało i umysł. „Tylko w ciemności ludzie pokazują swoje prawdziwe oblicze” – Jock także. On jest genialnym grafikiem i słabym scenarzystą – i w żaden sposób nie pomógł mu wielki entuzjazm, jakim dzielił ze swoimi interlokutorami podczas wywiadów do najróżniejszych popkulturowych magazynów. Wielkie mroczne kadry, dwustronicowe rozkładówki, przeszywające do głębi panoramy miasta – to jest po prostu niesamowite. Gdybym miał wielki plakat z Gotham autorstwa Jocka, gapiłbym się godzinami! Szkot mistrzowsko operuje czernią, światłocieniem, jego kadry są „ciężkie”, poszarpane i naprawdę mroczne – a postacie groteskowe jak trzeba. Jock jest ekspresjonistą – gdyby teraz ktoś miał narysować komiks psychologiczny o duszy mrocznego rycerza, a Dave McKean byłby zajęty, to powinien zrobić to właśnie on. Jednak w „Wyjątkowo mrocznej nocy” fabuła nie nadąża za grafiką. Jest zbyt miałka, prosta, niewyszukana w stosunku do formy, w jakiej jest przekazywana odbiorcy. Jest „zbyt mała” wobec gigantycznej, monumentalnej grafiki. Postaciom brakuje uzasadnienia charakterologicznego, pewnej głębi psychologicznej, sceny „dzieją się” bez większej konsekwencji i logiki, a sam przebieg zdarzeń przypomina nieco zbiór wyników jakiegoś scenariuszowego bingo, tylko mało wyszukanego i zróżnicowanego. Batman klepie zbirów, ci padają jak muchy, kolejne lokacje odhaczone, a my jesteśmy lekko znużeni. I w pewnym momencie już nie skupiamy się na przebiegu zdarzeń tylko na podziwianiu kunsztu artystycznego szkockiego artysty. Najnowszy komiks „DC Black Label” przeczytamy, odłożymy na półkę i niestety o nim zapomnimy. Chyba, że cenimy sobie bardzo sferę graficzną – bo tu mamy do czynienia z mini-galerią jednego z największych artystów komiksowych na świecie.
Tytuł: Batman. Wyjątkowo mroczna noc Data wydania: sierpień 2023 ISBN: 9788328157699 Format: 168s. 216x276mm Cena: 89,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 60% |