Barbie („Stereotypowa Barbie”, jak czasem sama się określa, w odróżnieniu od Barbie Lekarki albo Barbie Pisarki) zaczyna mieć dziwne problemy i musi wyruszyć z misją do naszej rzeczywistości. Wraz z Kenem przybywają do Los Angeles. To zmieni cały układ sił w lalkowym świecie.  |  | ‹Barbie›
|
Jeżeli ktoś oczekiwał komedii w stylu „Bohatera ostatniej akcji”, polegającej na zderzeniu wymyślonej postaci z realnym światem, to się zawiedzie. Owszem, Barbie i Ken są zdumieni, że w sklepie trzeba płacić, ale wątek ten znika, zanim się na dobre pojawi. No, jest jeszcze scena z oblaniem się wodą ze szklanki (w Barbielandzie naczynia nie zawierają napojów), ale to wszystko. Film jest… hmmm. Manifestem (post?)feministycznym? Apologią równości? Opowieścią o kryzysie tożsamości? Odyseją o poszukiwaniu siebie? Mam wrażenie, że twórcy postanowili, że skoro tworzą film o „głupiej lalce”, to będzie on maksymalnie mądry, i naładowali do fabuły tyle problemów oraz psychologiczno-społecznych wypowiedzi, że aż zaczęło to być z lekka niestrawne. A i tak najbardziej przekonującą sceną była dla mnie prosta tyrada Grace (matki dziewczynki, która kiedyś bawiła się bohaterką) o licznych i nierzadko sprzecznych oczekiwaniach, jakie świat ma wobec kobiet: mają robić karierę, ale nie być zbyt twarde; być uwodzicielskie, ale nie za bardzo (bo wtedy są dziwkami) i umieć odmawiać mężczyznom, ale tak, by nie zranić ich ego (bo wtedy są „cnotkami niewydymkami”). I tak dalej. Jest to zasadniczo słuszne, chociaż dla równowagi zabrakło mi paru słów na temat oczekiwań, jakie świat stawia mężczyznom. Jednak fabuła jest tak skonstruowana, że po prostu nie ma ich kto wygłosić. Właśnie, mężczyźni. Ciekawą postacią jest tu Ken – ten „podstawowy”, grany przez Ryana Goslinga. Jako lalka został stworzony, by być chłopakiem / mężem Barbie i wobec tego uświadamia sobie, że bez niej nie wie, kim jest. Całe jego istnienie jest zdefiniowane przez bycie towarzyszem. O ile liczne wcielenia Barbie są w tym świecie przedstawicielkami różnych zawodów, włącznie z robotnikami drogowymi i śmieciarzami, o tyle Kenowie zajmują się li tylko dokazywaniem na plaży oraz na imprezach. W pewnym sensie różowy Barbieland jest karykaturalnym odwróceniem tego, jak wyglądało życie amerykańskiej klasy średniej w – uważanych przez wielu za złoty wiek USA – latach 50. Kobiety miały wówczas pełnić rolę matek oraz żywych ozdób, do tego stopnia, że damskie czasopisma zalecały im chodzenie w szpilkach nawet po własnym domu. W Barbielandzie to kobiety są u władzy, zaś zadaniem mężczyzn jest atrakcyjnie wyglądać. Nic dziwnego, że po wizycie w naszym świecie Ken buntuje się przeciwko takiemu układowi, robiąc to zresztą również w sposób groteskowo-przerysowany. W końcu to komedia. Pewien problem leży w samym pomyśle na lalkę. Na początku (do którego nawiązaniem jest uroczo absurdalna scena wzorowana na otwarciu „Odysei kosmicznej 2000”) miała po prostu uosabiać konkretny ideał urody i być nowością, jako pierwsza lalka niebędąca niemowlęciem. Następnie pod wpływem przemian społecznych została obdarzona różnymi rodzajami karier zawodowych, nadal jednak pozostając nienagannie szczupłą, długonogą i długowłosą. Owszem, w filmie pojawia się przez chwilę Barbie na wózku oraz Barbie ze znaczną nadwagą, jednak zasadniczo zabawka ta znana jest z oskarżeń o kształtowanie w dziewczynkach nieosiągalnych oczekiwań wobec własnego wyglądu. Próba połączenia tego z hasłami feministycznymi odrobinę zgrzyta. Szczególnie że to, co funkcjonuje w Barbielandzie, to nie tyle feminizm, ile matriarchat. Zabrakło mi w filmie zakończenia lub rozwinięcia kilku wątków, zwłaszcza matki i jej nie wiedzieć czemu wiecznie obrażonej córki (bunt nastolatki?), Allena (który trochę robi za przerywnik komediowy) no i przede wszystkim samego Kena – co by szkodziło pokazać go w finale jako spełnionego hodowcę koni, nawet niechby i plastikowych?
Tytuł: Barbie Data premiery: 21 lipca 2023 Rok produkcji: 2023 Kraj produkcji: Kanada, USA Czas trwania: 1 godz. 54 min Gatunek: komedia Ekstrakt: 70% |