powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CCXXVIII)
lipiec-sierpień 2023

Ten okrutny XX wiek: Wojny krymskie
Robert Forczyk ‹Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże›
„Tam, gdzie rosną żelazne krzyże” Roberta Forczyka to cenny wkład w historię II wojny światowej na froncie wschodnim i godna uwagi lektura dla wszystkich pasjonatów tego tematu.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże›
‹Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże›
To pierwsze polskie wydanie książki opublikowanej w oryginalne w 2014 roku. Z oczywistych względów patrzymy dziś na Krym zupełnie inaczej niż przed laty – w świetle rosyjskiej agresji na Ukrainę może on stać się ponownie areną walk. Ale czy przyniesie to komukolwiek upragnione zwycięstwo? W napisanym w 2022 roku posłowiu do polskiej edycji autor powątpiewa w słuszność oraz możliwość odbicia półwyspu z rąk rosyjskich.
Jako historyk wojskowości i były żołnierz, Forczyk koncentruje się w swojej książce na działaniach militarnych obu stron konfliktu: Związku Sowieckiego i III Rzeszy. Nie licząc wstępu i kilku początkowych rozdziałów, w których autor przedstawia dzieje Krymu aż do wybuchu wojny między oboma reżimami w 1941 roku, całość stanowi bardzo dokładne i miejscami bardzo monotonne przedstawienie kolejnych dni, tygodni i miesięcy walk na półwyspie. Kontekst historyczny został zarysowany bardzo grubą kreską, podobnie jest z wydarzeniami rozgrywającymi się w tym samym czasie na froncie wschodnim.
Podbój półwyspu przez 11 Armię niemiecką rozpoczął się we wrześniu 1941 roku, trwał aż do upadku Sewastopola w lipcu kolejnego roku i kosztował III Rzeszę i jej rumuńskich sojuszników prawie sto tysięcy żołnierzy. Forczyk słusznie zauważa, że ten kierunek był od samego początku trzeciorzędny – wiązał co prawda spore oddziały sowieckie, ale mimo stopniowych sukcesów Wehrmachtu nie mógł odegrać kluczowej roli w całej wojnie. „Znacznie ważniejsza dla sił Osi była strata czasu i zasobów poświęconych na zdobycie drugorzędnego celu. Odesłanie tak dużych sił Luftwaffe i tak wielu dział do szturmu Sewastopola było luksusem, na który Wehrmacht nie mógł sobie za bardzo pozwolić”. Nawet jeśli straty po stronie sowieckiej były o wiele większe (prawie pół miliona żołnierzy), to jednak ich wpływ na przebieg wojny był o wiele mniejszy.
Na uwagę zasługuje to, jak odmiennie traktował Krym sam Hitler. Na początku konfliktu na wschodzie domagał się jak najszybszego zakończenia walk i zdobycia uporczywie broniącego się Sewastopola – co kosztowało życie wielu niemieckich i rumuńskich żołnierzy. Nawet największe działa stworzone kiedykolwiek przez niemiecki przemysł zbrojeniowy (wraz z ikonicznym działem kolejowym o nazwie Dora) nie były w stanie wpłynąć w znaczący sposób na przebieg walk. Miały one nie tylko ograniczony zapas amunicji, ale też nie mogły poszczycić się zbyt wielką celnością, mijając swoje cele często o kilkaset metrów. W trakcie podboju wychodziła na jaw też ograniczona zdolność koordynacji działań między armią lądową, Luftwaffe i Kriegsmarine, co z kolei pozwalało marynarce sowieckiej na dostarczanie zapasów i nowych oddziałów do oblężonego miasta. Hitler doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wojska związane walkami na Krymie mogą być użyte w innych, o wiele bardziej kluczowych rejonach frontu. Jednak, kiedy losy wojny zaczęły się odwracać i armie sowieckie powróciły na półwysep, dyktator domagał się obrony za wszelką cenę, licząc na to, że Niemcy zdołają się tam utrzymać równie długo co kilka miesięcy wcześniej ich wrogowie. Dopiero w świetle nieuchronnego upadku Sewastopola niechętnie zgodził się na ewakuację drogą morską. Została ona przeprowadzona z podziwu godną sprawnością mimo dominacji sowieckiego lotnictwa.
Po macoszemu potraktowano kwestie okupacji Krymu przez Niemców – rozdział o tym traktujący to raptem trzydzieści stron, w którym bardzo pobieżnie omówiono mordy na Żydach i innych mniejszościach, polowania na ukrywających się w górach partyzantów czy współpracę krymskich Tatarów z nowym reżimem. Inny ciekawy, ale niewykorzystany temat to kwestia planów utworzenia z Krymu niemieckiej riwiery, sprowadzanie na ten obszar nielicznych niemieckich osadników i próby nadania „historycznego” znaczenia półwyspu poprzez rzekome odkrycia gockich artefaktów.
Suchy i pozbawiony polotu styl Forczyka, w połączeniu z miejscami surowym tłumaczeniem, czyni z książki dość wymagającą lekturę. Nie jest to typowa, przeładowana przypisami pozycja naukowa, ale w kategoriach popularnonaukowych nie wybija się ponad przeciętność. Autor rzetelnie opisuje następujące po sobie wydarzenia na polu bitwy, ale brak jakiejkolwiek próby ujęcia ich w szersze ramy konfliktu na wschodzie czy całej II wojny światowej sprawia, że „Tam, gdzie rosną żelazne krzyże” to pozycja wyłącznie dla pasjonatów tematu.



Tytuł: Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże
Tytuł oryginalny: Where the Iron Crosses Grow
Data wydania: 25 kwietnia 2023
Przekład: Jan Szkudliński
Wydawca: Rebis
Seria: Historia
ISBN: 978-83-8338-004-9
Format: 376s. 150×230mm; oprawa twarda
Cena: 65,–
Gatunek: historyczna
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

22
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.