Wojna domowa w Syrii ma wiele twarzy. Nie jest też wcale – w klasycznym ujęciu tego słowa – wojną domową, skoro oficjalnie zaangażowały się w nią (po jednej z kilku stron) światowe mocarstwa i tysiące ochotników przybywających na Bliski Wschód z różnych kontynentów. Uzbecki dramat „Nie jestem terrorystą”, pod którym jako reżyser podpisał się Muhammad Ali Iskandarij, opowiada o losie dwóch młodych Uzbeków, którzy dali się złapać w syryjską pułapkę.  |  | ‹Nie jestem terrorystą. Historia mojej śmierci›
|
Uzbekistan to jedna z pięciu środkowoazjatyckich republik dawnego Związku Radzieckiego, które ogłosiły niepodległość w 1991 roku, kiedy Kraj Rad chylił się już ku upadkowi. Władzę przejął wówczas, co dla tego regionu świata stało się w zasadzie normą, dotychczasowy komunistyczny kacyk (pełniący od 1989 roku funkcję pierwszego sekretarza miejscowej partii, a następnie prezydenta wciąż jeszcze pozostającego formalnie w składzie ZSRR Uzbekistanu) Islam Karimow (względnie Islom Karimov). Do śmierci, która nastąpiła przed siedmioma laty, zasiadał on na stołku prezydenta i rządził nadzwyczaj twardą ręką. W wyborach przeprowadzonych w grudniu 2016 roku, którym zresztą daleko było do uczciwości, na urząd głowy państwa Uzbecy wybrali protegowanego Karimowa – Szawkata Mirzijojewa (Shavkat Mirziyoyev) z Liberalno-Demokratycznej Partii Uzbekistanu (Oʻzlidep), który z pogwałceniem konstytucji zasiada na „tronie” do dzisiaj i prawdopodobnie nie opuści go, aż do momentu, kiedy następca urządzi mu huczny pogrzeb. W Uzbekistanie od ponad trzech dekad panuje system autorytarny. Choć według wskaźnika demokracji sporządzanego przez brytyjską jednostkę badawczą Economist Intelligence Unit kraj ten stopniowo pnie się ku górze listy. W 2022 roku sklasyfikowany został na sto czterdziestym dziewiątym miejscu (na sto sześćdziesiąt siedem państwa objętych badaniem); za jego plecami znalazły się jeszcze między innymi Tadżykistan i Turkmenistan. Gdyby na siłę szukać plusów tych dyktatorskich rządów, należałoby wskazać na jeden istotny czynnik – od zarania niepodległości władze kraju (najpierw Karimow, teraz Mirzijojew) prowadzą bezpardonową walkę z fundamentalistami islamskimi, naruszając przy tym oczywiście prawa człowieka. A jest czego się obawiać. Od lat 90. ubiegłego wieku władzom daje się bowiem we znaki Islamski Ruch Uzbekistanu, pierwotnie powiązany z Al-Ka’idą, później stanowiący – od 2014 roku aż do jego upadku – część Państwa Islamskiego (ISIS). I tego epizodu w najnowszych dziejach Uzbekistanu dotyka nakręcony przed dwoma laty dramat wojenny „Nie jestem terrorystą” (na plakatach rosyjskojęzycznych dodany został jeszcze podtytuł „Historia mojej śmierci”). Jego reżyserem jest, urodzony w 1983 roku w Taszkencie, Muhammad Ali Iskandarij. Pochodzi on zresztą z rodziny o tradycjach artystycznych: jego ojciec Kurbonali jest głównie reżyserem, natomiast starszy brat Umid to jeden z najpopularniejszych aktorów w kraju. Muhammad także zaczynał karierę w show-biznesie od aktorstwa, ale dość szybko zdecydował, że jednak pójdzie w ślady ojca. Gdy kończył w 2012 roku taszkencki Państwowy Instytut Sztuki był już uznanym autorem wideoklipów, które kręcił z wielkim zamiłowaniem jeszcze przez kilka lat. Aż do wiosny 2018 roku, kiedy to przystąpił do pracy nad swoim reżyserskim pełnometrażowym debiutem. Budżet „Nie jestem terrorystą” nie robi wielkiego wrażenia – wyniósł zaledwie 150 tysięcy dolarów. A jednak udało się za te pieniądze zrealizować profesjonalny i wcale nie taki zły film.  | |
Premiera obrazu była – z powodu Covid-19 – przekładana trzykrotnie; wreszcie dzieło Iskandarija trafiło do kin (jako pierwsze w Uzbekistanie po zniesieniu obostrzeń pandemicznych) 22 maja 2021 roku. W momencie kiedy reżyser podjął decyzję o czasowych przenosinach do Moskwy w związku ze studiami we Wszechrosyjskim Państwowym Instytucie Kinematografii (WGIK). „Nie jestem terrorystą” to historia dwóch przyjaciół: trzydziestoletniego Alichana Kasymowa (w tej roli Murmuhammadżon Husniddinow) oraz młodszego o pięć lat Sadriego Sabirowa (wciela się w niego Saddridin Amdriddinow), których łączy nie tylko zamiłowanie do mieszanych sztuk walki (MMA), ale także uprawiana „po godzinach” działalność przestępcza. Są młodzi, wysportowani, silni i nikogo ani niczego się nie boją – to idealny materiał na bandytów wyłudzających haracze i ściągających długi dla gangsterów. Kiedy jednak następuje wpadka, a przywódcy organizacji dostają się w ręce służb specjalnych, muszą w ekspresowym tempie zatroszczyć się sami o siebie. Od znajomego Abbasa (Bekzod Todżijew) dostają namiar na człowieka, który ma im ułatwić ucieczkę do Turcji. I rzeczywiście: sprawiający nadzwyczaj sympatyczne wrażenie Malik Muszachmedow (Otabek Machkamow) organizuje im wylot z Taszkentu do Stambułu; w Turcji mają zająć się nimi jego ludzie. Pomogą im się urządzić, stanąć na nogi, załatwią pracę. W tym czasie uzbecka telewizja informuje jednak, że za Kasymowem i Sabirowem została wydana czerwona nota Interpolu, co oznacza tyle, że nawet nad Bosforem nie będą mogli czuć się bezpiecznie. Pewnej nocy zostają więc przerzuceni przez granicę do Syrii i lądują w samym środku wojny domowej jako żołnierze Państwa Islamskiego. Nie mają żadnego wyboru, ucieczka nie jest możliwa, zapłaciliby za nią głową. A i tak nie mieliby dokąd uciec. Chcąc nie chcąc, muszą więc walczyć z wojskami prezydenta Baszszara al-Asada i zaprowadzać na podległym ISIS terytorium prawo szariatu.  | |
Trzeba przyznać, że realia wojny w Syrii zostały oddane przez reżysera zaskakująco realistycznie, by nie rzec – naturalistycznie. „Nie jestem terrorystą” to film brutalny i okrutny, nie stroniący od scen, które mogą wywołać absmak. Ale przecież tak właśnie wygląda ta wojna, w której giną przede wszystkim niewinni cywile – kobiety i dzieci. Alichan i Sadri szybko przekonują się, w co tak naprawdę wdepnęli. Chociaż są muzułmanami, daleko im do fundamentalistycznej ideologii Państwa Islamskiego; poza tym nie chcą nikogo zabijać z powodów religijnych. Takich jak oni – ludzi, którzy zostali podstępem zwabieni do Syrii i zmuszeni do walki po stronie Da’isz – jest zresztą w jego szeregach znacznie więcej. W napisach końcowych pojawia się nawet konkretna informacja, że w ISIS walczyli ochotnicy (względnie „ochotnicy”) sześćdziesięciu czterech narodowości, w tym dwa tysiące obywateli Rosji, tysiąc Uzbeków, siedmiuset Kirgizów, pięciuset Tadżyków, czterystu Kazachów oraz dwustu pięćdziesięciu Turkmenów. „Nie jestem terrorystą” opowiada więc o bardzo konkretnym problemie.
Tytuł: Nie jestem terrorystą. Historia mojej śmierci Tytuł oryginalny: Men terrorchi emasman Obsada: Murmuhammadżon Husniddinow, Saddridin Amdriddinow, Sulim Selichanow, Dawid Bajramian, Bekzod Todżijew, Otabek Machkamow, Szochruch Rachimow, Sanżar Dżawberdijew, Zijoda Normuradowa, Nasrułła Nurow, Rawszan Muminow, Nojan DemirliRok produkcji: 2021 Kraj produkcji: Uzbekistan Czas trwania: 72 min Gatunek: dramat, wojenny Ekstrakt: 60% |