Poprzedni tom „Thorgala” z tej części cyklu, którą wspólnie przygotowuje duet Yann (scenariusz) i Frédéric Vignaux (rysunek), „Selkie”, był całkiem udany: z ciekawą fabułą, nowymi bohaterami i do tego rysunkowo przyciągał oko. Pojawiła się nadzieja, że seria wróci do formy… Niestety, płonna.  |  | ‹Thorgal #39: Neokora (okł. miękka)›
|
Kontynuując akcję z „Selkie”, Thorgal, Jolan i Louve wracają do domu po odbiciu dziewczynki z rąk porywaczy, bogatsi o dwójkę nowych podopiecznych: dzieci morskiej zmiennokształtnej. Natykają się na opustoszały statek, na którym nie dość, że przeżył tylko jeden członek załogi, to jeszcze panoszy się upiór. Brzmi obiecująco? Owszem, ale szybko historia zmienia się – niestety – na gorsze. Yann postanowił podomykać tu nieco dawnych wątków znanych fanom serii, wprowadza więc na scenę ponownie Kriss de Valnor i jej syna Aniela oraz wysyła naszych bohaterów do ruin statku kosmicznego, którym przybyli na Ziemię krewni Thorgala. Na dodatek opowieść będzie dwutomowa, gdyż „Neokora” kończy się czyściutko przecinającym akcję cliffhangerem. Podobnie jak w „Pustelniku ze Skellingaru”, scenarzysta z jakiegoś powodu uznał, że trzeba wepchnąć w nowy komiks jak najwięcej wątków z dawniejszych przygód Thorgala. I ponownie, jak we wspomnianym albumie, nie wyszło mu to na dobre. Możliwe, że to kwestia rozciągnięcia akcji na więcej niż jeden tom, ale w tym momencie historii z jednej strony brakuje napięcia, z drugiej – momentami także sensu. Nie wiemy, co sprowadziło na opuszczony statek upiora, nie wiemy, po co Aniel i Kriss przybyli w okolice wioski Thorgala i zahipnotyzowali jej mieszkańców, zastanawiający jest też wątek pojawiającej się znienacka nowej bohaterki (i niekoniecznie subtelna sugestia, że to być może przyszła żona Jolana). Dużo tu niewiadomych, mało konkretów – być może w kolejnym albumie będzie lepiej, a tu dopiero bierzemy fabularny rozbieg, jednak nie przekonuje to. Yann wyraźnie lepiej funkcjonuje w historiach oryginalnych, bez większych nawiązań do przeszłości – jak w „Selkie” czy w serii „Młodzieńcze lata”; nadal jest to poziom odbiegający od oryginalnych komiksów Jeana Van Hamme’a, ale są całkiem strawne. „Neokora” scenariuszowo zawodzi, podobnie jak wcześniej „Pustelnik”. Rysunkowo nie jest źle, ale wygląda to tak, jakby Frédéric Vignaux miał gorszy okres w pracy. Być może scenariusz nie do końca pasował mu do stylu? Dość, że jest po prostu poprawnie, momentami nawet ładnie, ale poprzednie dwa albumy jego autorstwa oglądało się przyjemniej. „Neokora” jest jednym z tych albumów „Thorgala”, które przeczyta się i zapomni, chyba że w jego kontynuacji Yann wymyśli coś bombowego. Nie wychodzi mu bawienie się wątkami i postaciami pozostawionymi przez innych autorów. Szkoda, bo pokazał już, że potrafi pisać o wiele lepiej. Plusy: - niebrzydkie rysunki Vignauxa
- dla niektórych będzie to podróż sentymentalna
Minusy: - miałka fabuła, trudno się chwycić się czegoś konkretnego
- niezbyt wciągająca akcja
Tytuł: Thorgal #39: Neokora (okł. miękka) Data wydania: 24 listopada 2021 ISBN: 9788328152205 Format: 56s. 215x290mm Cena: 24,99 Gatunek: fantasy Ekstrakt: 50% |