Prolog do właściwej akcji „Piątej kobiety” Henninga Mankella rozgrywa się daleko od Szwecji i nawiązuje do wydarzeń, jakie często zdarzały się w Algierii w pierwszej połowie lat 90. ubiegłego wieku. Dochodzi tam do dramatu, który – trochę na zasadzie efektu motyla – rok później wywołuje potężne perturbacje w Skanii. W każdym razie policjanci z Ystadu, z komisarzem Kurtem Wallanderem na czele, muszą ponownie ścigać okrutnego seryjnego mordercę.  |  | ‹Piąta kobieta›
|
Lato 1994 roku było dla komisarza Kurta Wallandera chyba najgorszym okresem w dotychczasowej karierze policyjnej. I nie chodzi nawet o to, że musiał wraz ze swoimi współpracownikami (tym razem nie tylko z komendy ystadzkiej) ścigać wyjątkowo zwyrodniałego seryjnego zabójcę, który po dokonaniu zbrodni skalpował swoje ofiary, ale o to, kto ostatecznie okazał się tym zbrodniarzem. Po wydarzeniach opisanych w „Fałszywym tropie” (1995) – piątej odsłonie serii Henninga Mankella (1948-2015) – najbardziej nawet doświadczony gliniarz potrzebowałby co najmniej kilku miesięcy, aby wrócić do równowagi psychicznej. Tymczasem zaledwie kilka tygodni później, w drugiej połowie września, Wallander musi rzucić się w wir kolejnego dochodzenia, które okaże się nie mniej obciążające. A to nie jedyny dramat, jaki spotyka komisarza. Kolejny wiąże się z nagłą śmiercią cierpiącego na Alzheimera ojca, z którym Kurt nigdy nie miał zbyt dobrych relacji, a od momentu, kiedy w latach 60. podjął decyzję o wstąpieniu do szkoły policyjnej, przez jakiś czas pozostawali wręcz na ścieżce wojennej. Dopiero w ostatnich tygodniach pojawiła się szansa na zasypanie dzielących ich rowów, czemu poniekąd służyła wspólna wyprawa do Rzymu, o czym Wallander senior marzył przez całe życie. Niestety, krótko po powrocie zdarza się najgorsze. Kurt nie ma jednak czasu, aby rozpaczać i rozczulać się nad sobą – musi ścigać kolejnego niezwykle okrutnego seryjnego mordercę. Mankell pracował nad „Piątą kobietą” zimą i wiosną 1996 roku, mieszkając w Maputo, stolicy Mozambiku (tam też, co ciekawe, powstały „ Biała lwica” i napisana pomiędzy nimi powieść spoza serii „Comédia infantil”). Może stąd wzięła się widoczna na kartach książki tęsknota za Szwecją. Tęsknota, która każe autorowi wysyłać komisarza w różne zakątki kraju. Większość śledztw prowadzonych przez Wallandera poprzedzona jest jednak wcześniejszymi wydarzeniami, które stanowią dla nich punkt wyjścia; są tym elementem, który wywołuje efekt domina. W przypadku „Piątej kobiety” jest to – inspirowany prawdziwą historią – choć nieco zmienioną przez pisarza – opis dokonanej w Algierii przez grupę fundamentalistów islamskich zbrodni na czterech francuskich zakonnicach. Tak się jednak złożyło, że feralnej nocy w zajmowanej przez nich willi znalazła się jeszcze jedna osoba. To Szwedka, która po przejściu na emeryturę wyruszyła w podróż po świecie. Przypadek sprawił, że nie mając gdzie się zatrzymać na noc, poprosiła o udzielenie schronienia siostry – i tym samym podzieliła ich los, kończąc z poderżniętym gardłem. Miejscowa policja, nie chcąc zadrażniać stosunków z jeszcze jednym państwem europejskim, postanowiła zatuszować obecność Anny Ander na miejscu zbrodni. Jej córka nigdy nie dowiedziałaby się, co spotkało matkę, gdyby nie policjantka Françoise Bertrand – w połowie Algierka, w połowie Francuzka – która zdecydowała się poinformować ją o zaistniałej tragedii. W tajemnicy przed zwierzchnikami wysłała do Szwecji rzeczy i listy, jakie znaleziono w siedzibie zakonnic. Rok później… Henning Mankell należy do tych autorów współczesnych kryminałów, którzy nie strzegą wszystkich tajemnic do ostatniego rozdziału. Pewne rzeczy zdradza wcześniej, zdając sobie doskonale sprawę, że tym sposobem sam sobie utrudnia pracę. Od tego bowiem momentu, aby utrzymać napięcie i zainteresowanie czytelnika, musi starać się jeszcze bardziej, szukać nowych dróg, jeszcze skuteczniej mylić tropy. W przypadku „Piątej kobiety” już na samym początku pojawiają się dwie istotne wskazówki: pierwszą jest tytuł książki, drugą – zakończenie prologu. Sprawia to, że przez ponad połowę powieści czytelnik ma większą wiedzę niż policjanci prowadzący śledztwo. To źle? Nic z tych rzeczy. Od tej pory można główkować, co doprowadzi do tego, że Wallander i jego współpracownicy w końcu odkryją to, co przez dłuższy czas będzie wydawać im się nieprawdopodobne (zresztą w „Fałszywym tropie” było podobnie, choć tam akurat szwedzki prozaik poszedł jeszcze dalej, w zasadzie zdradzając tożsamość zbrodniarza w połowie akcji). Początkowo policjanci z Ystadu błądzą jednak we mgle. Okrutne morderstwo dokonane na dobiegającym osiemdziesiątki Holgerze Erikssonie – samotnym emerytowanym handlarzu samochodów, który tak bardzo kocha ptaki, że nie tylko obserwuje je z wybudowanej przez siebie drewnianej wieży, ale także od lat pisze na ich temat wiersze – wydaje się kompletnie pozbawione sensu. Kto bowiem może mieć interes w tym, aby staruszka – pal licho, że zrzędliwego i stroniącego od ludzi – nadziewać na bambusowe pale? Odpowiedź na to pełne dramatyzmu pytanie może kryć się w zawartości dobrze ukrytego sejfu Erikssona, w którym Wallander znajduje zasuszoną głowę czarnoskórego człowieka i dziennik szwedzkiego najemnika biorącego udział w wojnie domowej w Kongu na początku lat 60. Trop wydaje się obiecujący, lecz mąci go kolejna zbrodnia, której ofiarą pada niespełna pięćdziesięcioletni, a więc dużo młodszy od Erikssona, Gösta Runfeldt – właściciel kwiaciarni w Ystadzie, znany jako wielbiciel orchidei. Tak zafascynowany tymi kwiatami, że postanowił nawet wybrać się do Nairobi w Kenii, by na własne oczy zobaczyć rzadki okaz. Początkowo wydaje się, że Runfeldt podróżuje po Afryce, później jednak okazuje się, że wcale nie odleciał na Czarny Ląd, a po kilku kolejnych dniach jego ciało zostaje znalezione w lesie. Ktoś najpierw więził go przez dłuższy czas i głodził, a potem udusił i przywiązał do drzewa. Wiele wskazuje na to, że zrobił to ten sam człowiek, który z wielkim wyrafinowaniem pozbawił także życia Erikssona. Co gorsza, wygląda to na początek serii. Kto zatem będzie kolejną ofiarą? Dwie pierwsze, jak się wydaje, nic nie łączy – poza okrucieństwem sprawcy. Wallander dochodzi do przekonania, że ktoś wykonał na nich egzekucję. A jeśli tak, to oznacza, że w mniemaniu mordercy – ci ludzie zasłużyli sobie na śmierć. Czym? Mankell zdążył przyzwyczaić czytelników do tego, że – podobnie jak jego mistrzowie sprzed lat, czyli Maj Sjöwall i Per Wahlöö – podejmuje w swoich kryminałach ważkie tematy społeczne, dokonując tym samym diagnozy stanu społeczeństwa szwedzkiego. Nie inaczej jest w „Piątej kobiecie”, gdzie na plan pierwszy wybija się przemoc wobec słabszych, skrywana bądź niedostrzegana, stosowana latami, wyniszczająca jej ofiary, odbierająca im godność. Za fasadą szczęśliwego „państwa dobrobytu”, na które z zazdrością spoglądają obywatele innych państw (zwłaszcza tych, które jeszcze do niedawna znajdowały się za tak zwaną żelazną kurtyną), ukrywają się nierzadko ludzie-potwory, którzy na dodatek, gdy tylko chcą, potrafią doskonale skrywać swoje zwyrodnienie. „Piąta kobieta” – tak samo jak wcześniejsze odsłony serii – została dwukrotnie zekranizowana z myślą o małym ekranie. W komisarza Wallandera wcielą się ponownie ci sami aktorzy: Rolf Lassgård (w wersji szwedzkiej z 2002 roku) oraz Kenneth Branagh (osiem lat później w filmie zrealizowanym w Skandynawii na zlecenie brytyjskiej stacji BBC).
Tytuł: Piąta kobieta Tytuł oryginalny: Den femte kvinnan Data wydania: 26 lutego 2014 ISBN: 978-83-280-0880-9 Format: 504s. 123×194mm Cena: 39,90 Gatunek: kryminał / sensacja / thriller Ekstrakt: 90% |