Andrzej Wydrzyński zasłynął jako świetny autor powieści sensacyjnych i psychologicznych kryminałów. Jego teksty często były filmowane i inscenizowane na potrzeby telewizyjnego teatru. Sztuka „14 maja – o północy” doczekała się adaptacji w ramach Teatru Sensacji „Kobra”, a podjął się tego Stanisław Zaczyk.  |  | ‹14 maja – o północy›
|
Andrzej Wydrzyński (1921-1992) był jednym z najbardziej interesujących twórców literatury popularnej w Polsce Ludowej. Zarówno jego mające mocną podbudowę psychologiczną powieści milicyjne, vide opublikowany pod pseudonimem Artur Morena „ Czas zatrzymuje się dla umarłych” (1969) czy „ Plama ciemności” (1973), jak i historie sensacyjne – tu można wymienić chociażby fenomenalne „Ciudad Trujillo” (1960-1961) oraz sięgające czasów okupacji niemieckiej „Umarli rzucają cień” (1966) – to książki wysokich lotów. Tym bardziej może dziwić fakt, że spod jego ręki wyszła tak banalna opowieść jak „14 maja – o północy”. Sprawia ona bowiem wrażenie wymyślonej w biegu i spisanej na kolanie. Owszem, autor miał ciekawy pomysł na zawiązanie akcji, lecz nie zastanawiał się dłużej nad tym, jak obudować ją fabularnymi didaskaliami czy imponderabiliami. Może spektaklowi nie przysłużyło się również to, że za jego inscenizację odpowiadał wówczas dopiero debiutujący w roli reżysera telewizyjnego aktor Stanisław Zaczyk (1923-1985). Dość powiedzieć, że chociażby w późniejszych o dwa lata „ Jego dwóch żonach” poradził on sobie znacznie lepiej. Nie ma jednak co ukrywać, że materiał wyjściowy w postaci książki Patricka Quentina (a tak naprawdę Hugha Wheelera) był nieporównywalnie wartościowszy. Przewidziany z myślą o przedstawieniu teatralnym przygotowanym na potrzeby małego ekranu tekst „14 maja – o północy” sprawia wrażenie zaledwie szkicu, przypowiastki, a nie pełnoprawnej opowieści kryminalnej. Czy podobne refleksje towarzyszyły widzom, którzy w czwartkowy wieczór 13 kwietnia 1972 roku zasiedli przed telewizorami, aby oglądnąć tę konkretną „Kobrę” po raz pierwszy? Swoją drogą szkoda, że twórcy przedstawienia nie poczekali jeszcze miesiąc z jego premierą… Akcja rozgrywa się we Włoszech, gdzie od lat mieszka i prowadzi swoje interesy pochodzący z Hiszpanii Martin Antofagasta (w tej roli Ignacy Machowski, często obsadzany jako czarny charakter – vide „Cień”, „Popiół i diament”, „Spotkanie ze szpiegiem”). Niegdyś prowadził awanturnicze życie, teraz skupia się głównie na swoim biznesie, ciesząc ustabilizowanym życiem u boku młodej małżonki Claudii (Halina Kowalska, do której w tamtych latach na pewno wzdychało wielu młodzianów). Jego spokój zostaje jednak pewnego dnia zakłócony. Otrzymuje bowiem anonimowy list (a po nim trzydzieści kolejnych), którego autor zapowiada, że Martin zostanie zamordowany. Ba! podaje nawet konkretną datę dzienną i godzinę. Żona Martina uważa, że to może być głupi w swym okrucieństwie żart, ale ona nie wie o wszystkim, co niegdyś robił jej mąż, i dlatego nie rozumie przerażenia Antofagasty. Z pomocą chce przyjść Martinowi jego młodszy brat Roberto (wciela się w niego Eugeniusz Kamiński, weteran „Kobr” – vide „ Szafir jak diament”, „ Bracia Rico”, „ Twarz pokerzysty”), który jest przekonany, że tylko jego przyjaciel Franco Tombari (zmarły niedawno Leonard Pietraszak – patrz: „ Głos mordercy”) jest w stanie zapewnić mu na ten dzień i godzinę bezpieczeństwo. Martin szykuje się więc do wizyty u brata, gdy w jego gabinecie pojawia się niezapowiedziany i nieproszony gość. Przedstawia się jako Fernando Standerini, prywatny detektyw z agencji o adekwatnej do sytuacji nazwie „Ocalenie” (znany z „ Przecież ty nie żyjesz” Jerzy Kamas). Podobno ktoś zadzwonił do jego biura i kazał się zgłosić w domu Martina Antofagasty. Nieufny biznesmen sprawdza ten fakt i tożsamość Fernanda; okazuje się, że nie kłamie. W takim razie nie zaszkodzi przecież, jeśli obok przyjaciela Roberta, także i zawodowy detektyw podejmie się ochrony zagrożonego utratą życia Martina. Po długiej scenie rozgrywającej się w biurze Antofagasty akcja przenosi się do innego pomieszczenia – salonu w domu Roberta, z którym mieszkają jeszcze jego żona Paula (Barbara Bargiełowska – patrz: „ Brydż”) oraz zegarmistrz Pedro, ojciec obu braci (wiekowy już Czesław Roszkowski, który pojawił się również w „ Samolocie do Londynu” i „ Braciach Rico”). Jakby tej menażerii było mało, z wizytą wpadają też policjanci – inspektor Antonio Angelo (Janusz Zakrzeński, czyli major Stefan Downar ze „ Śmierci w samochodzie”) oraz jego podwładny sierżant Marco Vittorini (Lech Sołuba). Czy przy takiej obstawie coś może przydarzyć się Martinowi Antofagaście? W każdym razie im bliżej północy, tym większa nerwowość wkrada się w poczynania wszystkich dramatis personae. Nie mówiąc już o samym biznesmenie. Do tego momentu historia kryje w sobie spory potencjał. Nie ma w niej zresztą nic przesadnie nowatorskiego, podobne opowieści snuli przecież niejednokrotnie klasycy światowego kryminału (z Arthurem Conanem Doyle’em i Agathą Christie na czele). Diabeł jednak, jak dobrze wiemy, tkwi w szczegółach. Udany początek, wzorowany na mistrzach, to dopiero połowa (a może nawet mniej) sukcesu. Najistotniejsze jest to, jak pokieruje się dalej akcją, na ile zaskakujący i nietypowy będzie jej finał. W przypadku tekstu Andrzeja Wydrzyńskiego wypada to, niestety, kiepsko. Zakończenie zawodzi, jakby autor, zasiadając do pisania, nie miał żadnego atrakcyjnego pomysłu w zanadrzu, żadnego asa w rękawie. To już lepiej poradzili sobie z podobną pułapką twórcy „Przerwanego urlopu” (1987) – ostatniego odcinka serialu „07 zgłoś się”, nakręconego na podstawie „ Bardzo dobrego fachowca” (1976) Zygmunta Zeydlera-Zborowskiego.
Tytuł: 14 maja – o północy Data premiery: 13 kwietnia 1972 Rok produkcji: 1972 Kraj produkcji: Polska Czas trwania: 73 min Gatunek: kryminał Ekstrakt: 50% |