powrót; do indeksunastwpna strona

nr 8 (CCXXX)
październik 2023

Ryby na niebie
Agnieszka Makowska
ciąg dalszy z poprzedniej strony
– Coś w tym stylu – odparła w końcu – ale to jednak trochę inny rodzaj magii.
Krysia przestała czuć jakikolwiek smak. Szybko dojadła zupę i wróciła na swoją polanę.
• • •
Przed namiotem zastała mamę, ze zbolałą miną wpatrywała się w błękitne niebo, po którym wolno przesuwały się białe obłoczki.
– Straszna susza – powiedziała, krzywiąc się.
Krysia westchnęła ciężko. Ta mama ze swoją ekologią! Ona cieszyła się, że jest ciepło i można pływać. Rzuciła zakupy w przedsionku namiotu, przebrała się w kostium i z ulgą wskoczyła do chłodnej wody. Na brzeg wyszła po dłuższej chwili. Rozłożyła ręcznik na rozgrzanym piasku i wyciągnęła się na nim z rozkoszą. Wkrótce znowu zrobiło jej się gorąco, zeszła więc z prażącego słońca w cień starych olch. Wyglądały, jakby one też ledwo zipały w tym upale. „Robię się taka jak mama”, pomyślała dziewczynka z niepokojem. Drzewom chyba nie może być gorąco, a susza im nie dokucza, bo mają korzenie w jeziorze. Co prawda, poziom wody sporo opadł w ciągu ostatnich lat i korzenie sterczały dość wysoko nad powierzchnią. Kątem oka dostrzegła ruch na tamtej polanie. To była ta kobieta. Nie miała teraz na sobie powłóczystej sukni, tylko czarne, szerokie spodnie, które zakładała do ćwiczeń. Dziewczynka mimowolnie zaczęła się na nią gapić. Postać zrobiła jeszcze jeden krok, a potem bardzo, bardzo powoli zaczęła obracać się wokół własnej osi. Krysia miała teraz dziwne wrażenie, że ta oś stała się osią świata. Drżenie liści, lot motyli, chmury płynące po niebie, wszystko tańczyło wokół drobnej postaci w czarnych spodniach.
Pamiętała, jak jeszcze tydzień temu, razem z innymi dziećmi, które spędzały tu wakacje, naśmiewała się z tego „tai chi”.
– No, kondycji to oni sobie raczej nie wyrobią – mruknął Janek.
– Ani nie spalą kalorii – dodała Krysia, patrząc na pana z pokaźnym brzuszkiem, który nawet przy tych powolnych ruchach miał już mokrą od potu koszulkę.
– Żeby to chociaż było ładne – odezwała się Hanka. – Albo żeby można się było przy tym rozciągnąć, no, nie? A to jest… ani takie, ani śmakie.
– No właśnie. Nijakie – podsumowała Krysia.
– Nudne – skwitował Janek. – Chodźmy lepiej popływać.
Teraz Krysi zdało się, że rozumie, czemu te ruchy nie przypominają efektownych form oglądanych na YouTubie. Gdyby były bardziej konkretne: wykop w prawo, wykop w lewo, pchnięcie w przód, byłyby zbyt ludzkie, zbyt osobne, nie mogłyby odzwierciedlać świata.
Nagle postać zatrzymała się i spojrzała na nią! Choć w sumie, z tej odległości, trudno było stwierdzić, na co patrzy. Może chce w przerwie popatrzeć sobie na jezioro, próbowała się uspokoić dziewczynka, jednak kobieta pomachała do niej i zaczęła iść w jej kierunku. Krysia z walącym sercem czekała, aż się zbliży.
– Powiedz mamie, że w nocy będzie gwałtowna burza – odezwała się kobieta. Potem rzuciła okiem w kierunku ich polany. – Macie dość duży namiot – stwierdziła. – Lepiej zwińcie go i schowajcie do samochodu.
Potem wróciła do swoich ćwiczeń, a Krysia znowu weszła do wody. Nie mogła się jakoś przełamać, żeby powtórzyć mamie ostrzeżenie.
Fale stawały się coraz wyższe i było jej coraz ciężej płynąć. Kilka razy zakrztusiła się wodą. W końcu złapała się bojki asekuracyjnej i jakoś dotarła do brzegu. Tam już czekała mama.
– Super sobie poradziłaś – pochwaliła ją. – Zastanawiałam się, czy nie popłynąć po ciebie.
– Nie, spoko. Wreszcie to cholerstwo na coś się przydało. – Uśmiechnęła się, wskazując bojkę.
Dotąd zawsze wściekała się na mamę, że kazała jej pływać z bojką.
Gdy wyszły na swoją polanę, wiatr sypnął im w oczy suchą ziemią i fragmentami opadłych liści.
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI
Ilustracja: Tatsu, wygenerowane przy pomocy AI
– Dobrze, że ugotowałam obiad, zanim się zerwał ten wiatr – powiedziała mama.
Krysia wykorzystała okazję, żeby poruszyć temat.
– Myślisz, że będzie burza? – zapytała.
Mama raz jeszcze spojrzała w pogodne niebo. Na laptopie sprawdziła prognozę.
– Nie zapowiadają burzy, ale kto wie? Taki wiatr. Wiatru też nie zapowiadali. Lepiej idź, naciągnij plandekę na palenisko.
Dla mamy to był ideał dolce vita – gliniane palenisko i Wi-Fi.
• • •
Babcia przymknęła oczy, jakby wiatr z jej wspomnienia wciąż sypał jej w twarz paprochy, ale ten wiatr był gorący i nie niósł pokruszonych liści, lecz drobny piasek i pył.
– Babciu, załóż maskę – napomniała ją wnuczka.
– A, tak.
Naciągnęła maskę chroniącą od pyłu.
• • •
Wieczorem wiatr przycichł. Krysia poszła na Cypel popatrzeć na zachód słońca. Kobieta wciąż ćwiczyła. Pierwszy raz widziała, żeby robiła to aż tak długo.
Słońce każdego dnia zachodziło coraz bardziej na lewo. Dziś wreszcie nie zasłonił go pobliski jęzor olch wychodzący w jezioro, lecz było widać, jak schodzi coraz niżej, odbijając się w wodzie. Z pomarańczowego zrobiło się teraz różowe, barwiąc na fioletowo obłoczki na lazurowym niebie. Wreszcie znikło za dalekim lasem. Powoli zapadał zmierzch, a gładka tafla jeziora odbijała kolory na niebie. W przeciwieństwie do swojej mamy Krysia nie zachwycała się przesadnie przyrodą, ale teraz przyjemnie jej było tak siedzieć. Już nie dziwiła się, czemu tamci przesiadywali tu godzinami, rozmawiając półgłosem lub w milczeniu gapiąc się w wodę.
Nagle zdało jej się, że słyszy monotonny śpiew dochodzący z tamtej polany. Za daleko, żeby rozróżnić słowa. A może to było nucenie bez słów. Znowu zerwał się wiatr. Był ciepły i pachniał jeziorem. Krysia wsłuchała się w dźwięki i teraz nie była już pewna, czy naprawdę słyszy nucenie, czy to wiatr tak szumi. Wstała, by spojrzeć między pniami olch na miejsce, gdzie ćwiczyła kobieta, lecz polanę już spowił mrok.
Usłyszała kroki. Podskoczyła, ale kroki brzmiały znajomo i zbliżały się od strony ich obozu.
– Krysia, jesteś tam? – Usłyszała zaniepokojony głos mamy.
– Tak, tu jestem – powiedziała.
– Już myślałam, że coś cię zjadło. – W głosie brzmiała teraz ulga. Do niedawna zawsze wracała przed zmrokiem. Ciekawe, kiedy właściwie przestała bać się ciemności.
Gdy ułożyły się już do snu, lunęło. Wiatr wzmagał się. Krysi przeszło jeszcze przez myśl, że może jednak powinna ostrzec mamę, lecz stukot deszczu sprawił, że zapadła w ciężki sen. Obudził ją hałas burzy. Zapaliła latarkę. Tropik namiotu łopotał i furkotał, maszty uginały się od porywów wiatru. Może naprawdę trzeba zwinąć namiot, ale jak będą go składać w tej ulewie? Mama spała spokojnie. Kiedy Krysia na nią patrzyła, ostrzeżenia kobiety wydały jej się bredniami dziwaczki. To był dobry namiot, który przetrwał niejedną burzę.
Tej nocy Krysia miała dziwne, niespokojne sny. Wśród nawałnic tańczyła postać w czarnych, szerokich spodniach. Powolnymi ruchami rąk przesuwała chmury i wiatry.
Nagle rozdzwoniła się mamy komórka. Było już jasno. Burza minęła, tylko z drzew spadały na namiot pojedyncze krople. Krysia spojrzała na zegarek. W pół do siódmej. Mama wzięła telefon i burczała coś półprzytomnym głosem. Wkrótce rozłączyła się.
– To babcia Basia. Sprawdzała, czy żyjemy, bo gdzieś tutaj przeszedł huragan.
Założyły kalosze i wyszły. Na mokrej ziemi leżały olchowe liście i patyki, ale nie było nawet dużych odłamanych gałęzi. Nad jeziorem snuła się mgła. Przez kałuże poczłapały na Cypel, skąd miały szerszy widok. Wtedy dopiero zobaczyły pasmo powalonego lasu.
• • •
– Myślisz, że to ona wywołała tę burzę? – zapytała wnuczka. – Bo była susza?
Babcia wzruszyła ramionami.
– Już wtedy zdarzały się nagłe burze. Może ją przewidziała. Może sprawiła, że huragan ominął Cypel. A może nie miała z tym nic wspólnego.
• • •
Burza przyniosła chwilową ulgę. Dwa dni później, po ciepłej nocy Krysia z mamą poszły na grzyby. Do południa znalazły tylko dwie robaczywe kurki. Postanowiły wracać. Odnalazły szutrową drogę, biegnącą równolegle do brzegu jeziora, by z niej skręcić w gruntową drogę prowadzącą z powrotem na biwak. Na rozstajach stała kobieta w gumiakach, dżinsach i flanelowej koszuli. W ręku trzymała koszyk.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót; do indeksunastwpna strona

4
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.