Gdy zostawialiśmy Czarolinę w „Tajemnicy mojego pochodzenia” – tak naprawdę nie dowiedzieliśmy się wiele na temat naszej bohaterki. Czwarty tom „Zmora” przyniesie o wiele więcej odpowiedzi.  |  | ‹Czarolina #4: Zmora›
|
Aby ocalić zawieszoną między snem a jawą tytułową bohaterkę, profesor Balzar opracowuje pewien plan – żeby się jednak powiódł, musi wyjawić pozostałym uczennicom sekret pochodzenia pacjentki. Tym samym zdradza im, co łączy Czarolinę, Madame C i… Meroda. W czasie, gdy prowadzi swą kurację, na Vorn przybywa jednak nowy uczeń, Charlie, na którego drodze do fantastykologii stoi pewien problem: nie widzi fantastycznych stworzeń. Na jego szczęście dziewczyny postanawiają go kryć przed profesorem, podpowiadając, co powiedzieć, czy kiedy się chować. Jak się okaże – dobrze zrobiły, jego obecność na Vorn będzie bowiem niezwykle istotna. Tym, co od samego początku przyciąga do „Czaroliny”, jest jej warstwa graficzna – Paola Antista naprawdę wie, co robi, gdy rysuje kolejne sceny, postaci czy fantastyczne stworzenia. Gdy dodamy do tego kolory Lowenael, wychodzi nam album, który przegląda się z przyjemnością wynikającą tak z estetycznego, przejrzystego rysunku, jak również dopasowanych odpowiednio do niego barw. Tym zaś, co od samego początku dolega „Czarolinie”, jest nieco zbyt prosta i mało zniuansowana fabuła, która czytelniczkom i czytelnikom z małym stażem lekturowym może tak bardzo nie przeszkadzać, jednak ciut bardziej obeznanym – już owszem. „Zmora” ma jeszcze dodatkowe problemy. Po pierwsze: dziwnie rozłożone informacje; Sylvia Douyé wylewa na nas na samym początku całe ich wiadro, m.in. zdradzając tajemnicę pochodzenia Czaroliny (dopiero tutaj, a nie w albumie, którego tytuł by to sugerował). A także, po drugie – idąc niejako za ciosem – wyjaśnia wiele wcześniej zasygnalizowanych tajemnic związanych z główną bohaterką. W opowieści, mającej w centrum zagadki do rozwiązania, podobne zagranie nie jest do końca szczęśliwe: nie daje nam okazji, abyśmy sami poskładali fakty do kupy i odczuli ten szczególny dreszczyk radości związany z dochodzeniem do sedna sprawy. Naprawdę szkoda. Trochę w kontrze do powyższego, scenarzystce udało się w tym albumie ciekawie poprowadzić inny wątek, zostawiając nam wskazówki, ale nie wyjawiając nam wszystkiego przy pierwszej lepszej okazji. Warto obserwować dokładnie zachowania oraz śledzić wypowiedzi Charliego – nie tylko dlatego, że wprowadza nas na zupełnie nowe wody historii Czaroliny, ale przede wszystkim w jego nitce możemy wreszcie popuścić nieco wodze fantazji i pospekulować: dlaczego na wyspę trafił chłopak, który nie widzi fantastycznych zwierząt. „Zmora” trzyma poziom poprzednich tomów „Czaroliny” – jeśli komuś podobały się poprzednie, ten również nie powinien zbyt mocno zawieść oczekiwań, niewiele bowiem odbiega od nich poziomem. Douyé nadal prowadzi nas za rączkę przez meandry swojego komiksu, nie pozwalając za bardzo nam samym eksplorować otwieranych przez historię możliwości. Antista z Lowenael wyczarowują za to naprawdę fantastyczny, pełen żywych barw i niezwykłych stworzeń świat. Jest średnio – ale stabilnie. Plusy: - ślicznie narysowany świat
- prześliczna kolorystyka komiksu
- podobny poziom historii, jak w przypadku tomów poprzednich
- wątek Charliego
Minusy: - infodump związany z pochodzeniem Czaroliny na początku albumu
- scenarzystka wyjaśnia tajemnice, zamiast pozwolić nam je odkryć samym
Tytuł: Czarolina #4: Zmora Data wydania: 13 kwietnia 2022 ISBN: 9788328150669 Format: 48s. 216×285mm; oprawa twarda Cena: 39,99 Ekstrakt: 60% |