Dwunasty tom cyklu „Giant Days” ma tę zaletę, że w zasadzie można go przeczytać, nie znając poprzednich. Sprawy lokalowe i związki międzyludzkie bohaterek są chwilowo ustabilizowane, więc można skupić się na przygodach, które je spotykają. A jest o czym czytać! Pojawia się nawet wątek kryminalny.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Piszę o bohaterkach, ale seria ta ma również bohaterów: Grahama McGrawa (chłopak Susan) i Eda Gemmela (aktualnie chłopak australijskiej wioślarki). O ile ten pierwszy występuje raczej w tle, o tyle drugi zajął cały rozdział tomu jedenastego. W „Wypijmy za to!” również poświęcono mu sporo „czasu antenowego”, a to z powodu kłopotów Niny z alkoholem. Jak przystało na wioślarkę, dziewczyna potrafi nieźle popłynąć. Czy pomimo takiego problemu związek ma szansę da dłuższą metę się utrzymać? Zobaczymy za pół roku, kiedy ukaże się kolejny tom. Esther w tym tomie, w przeciwieństwie do poprzedniego, nie jest zbyt wyeksponowana, natomiast istotne staje się jej miejsce pracy, czyli sklep z komiksami. Ma tam miejsce plaga kradzieży i Susan, która swego czasu dorabiała w wakacje w firmie detektywistycznej (odkryła, że mężczyzna podejrzewany o zdradę żony w rzeczywistości objada się potajemnie masą krówkową), postanawia „wrócić do zawodu” i odzyskać utracone przedmioty. Od pewnego czasu dziewczyna martwi się, że straciła swój pazur i z twardzielki zmienia się w przykładną mieszczkę, więc jest bardzo zdecydowana rozwiązać tę zagadkę. Rysownik ma okazję pobawić się formą: kadry stają się czarno-białe z ostrym oświetleniem, jak w komiksach z gatunku kryminał noir. Susan prowadzi też narrację spoza kadru, komentując rzeczywistość w stylu chandlerowskim: „Zatrzymał się pod szarą, czynszową kamienicą. W takich domach marzenia umierają młodo”. Potem radośnie burzy czwartą ścianę, stwierdzając, że „praca detektywa to coś znacznie więcej niż mówienie do siebie w ciemności”. A finał całego wątku z kradzieżami jest tyleż zaskakujący, co zabawny. Daisy z kolei nagle postanawia zrobić prawo jazdy. Jak może sugerować obrazek na okładce tomu (nareszcie spójny z zawartością, co w poprzednich zeszytach nie było oczywiste), nie należy ona do przesadnie ostrożnych kierowców. Trochę to dziwi, bo nasza archeolożka jest dość delikatną osobą i choć w razie potrzeby potrafi ryknąć jak lew, to nikt nie spodziewałby się, że będzie przyprawiać instruktorów jazdy o problemy kardiologiczne. Jej wątek splata się z drugoplanowym wątkiem wizyty brata McGrawa (o którego istnieniu dotychczas nie wiedzieliśmy) oraz… pieska, którego sprawił sobie niesympatyczny współlokator Eda i Esther. Swoją drogą, nigdy nie wpadłabym na to, że Dean potraktuje zwierzęta jako coś innego niż jedzenie lub szkodniki, a tu – proszę. Ten wątek jest bardzo krótki, ale zabawny ze względu na dość burleskowe sceny, do których prowadzi konieczność ukrywania obecności czworonoga przed innymi mieszkańcami domu. Jednym słowem, w dwunastym tomie seria nadal trzyma poziom i z czystym sumieniem mogę polecić ją każdemu miłośnikowi humorystycznych komiksów.
Tytuł: Giant Days #12: Wypijmy za to! Data wydania: 8 września 2023 ISBN: 9788382305012 Format: 112s. 170x260 mm Cena: 56,90 Gatunek: obyczajowy Ekstrakt: 100% |