Czwarty tom „Doktora Strange’a” opowiada historię inwazji Piekła na Las Vegas. Do walki z siłami Mefisto staje oczywiście sam Mistrz Magii, wspierany przez grupę superbohaterów. Sprawy szybko jednak się komplikują i z w szranki z diabłem musi stanąć… kolejna grupa herosów.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Aktualną serię o przygodach Stephena Strange’a rozpoczął Jason Aaron („Skalp”, „Bękarty z południa”) i napisane przez niego rozdziały (zebrane w Polsce w dwóch albumach) były całkiem przyzwoitą rozrywką. Nie jakąś wybitną, ale zgrabnie napisaną – rozdziały dało się czytać bez bólu. W trzecim tomie cykl przejęła grupa innych scenarzystów, którzy, jak się okazało, w ogóle nie mieli pomysłu na prowadzenie tej postaci. I w czwartym albumie wciąż go niestety nie znaleźli. W skład tej publikacji wchodzą zeszyty z serii „Doktor Strange”, miniseria „Doktor Strange: Damnation”, także tie-iny, skupiające się na postaciach Iron Fista, Ghost Ridera i Scarlet Spidera. Za scenariusze głównego wydarzenia odpowiadają Nick Spencer („Kapitan Ameryka”, „Ant-man”) oraz Donny Cates („God Country”, „Venom”) i muszę przyznać, że dawno nie czytałem tak niechlujnie napisanej fabuły. Zawiązanie akcji zostało przedstawione pospiesznie, wręcz skrótowo. Autorzy nie pokusili się, żeby dać historii choć trochę miejsca na rozbieg, tylko od razu przeszli do akcji – czyli następujących po sobie scen walki, poprzetykanych mało oryginalnymi zwrotami akcji i okraszonych kiepsko napisanymi dialogami. I to właściwie tyle. Całość czyta się ciężko, kolejne sceny wywołują coraz większe znużenie, a zakończenie jest łatwe do przewidzenia. Twórcy wyraźnie nie wiedzieli, co chcą przekazać, tworząc tę historię. Tie-iny prezentują odrobinę wyższy poziom (zwłaszcza ten poświęcony Iron Fistowi), ale też nie są jakieś wybitne rzeczy – ot, typowe marvelowe średniaki. Rozbicie całej głównej fabuły na dwa cykle (w których akcja toczy się naprzemiennie) również komiksowi nie pomogło. Zwłaszcza że zamiast ułożyć zeszyty we właściwej kolejności czytania, w albumie mamy najpierw pierwszą z tych cykli, a dopiero potem drugi. Na początku dodano tylko rozpiskę z kolejnością czytania poszczególnych rozdziałów. To ewidentny bubel redakcyjny. Wina leży po stronie osób przygotowujących amerykańskie wydanie zbiorcze, ale myślę, że w polskiej wersji można było to poprawić. Fatalny scenariusz próbują ratować rysunki. Warstwę wizualną w tym albumie tworzą m.in. tacy artyści jak: Rod Reis („C.O.W.L.”, „Hadrian′s Wall”), Niko Henrichon („Lwy Bagdadu”, „Noe”), Phil Noto („Uncanny X-Force”, „Star Wars”) czy Frazer Irving („Thor”, „Uncanny X-Men”). Znane nazwiska, spore talenty, ale niestety nawet oni nie dali rady zamaskować niedostatków scenariusza. Mimo że ich prace ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Wymienieni twórcy posługują się odmiennymi stylami – każdy jednak w charakterystyczny dla siebie sposób odchodzi od realizmu i tworzy plansze, które świetnie oddają magiczno-demoniczną rzeczywistość. Czwarty tom „Doktora Strange’a” to komiks wyjątkowo słabo napisany, a jednocześnie bardzo ładnie narysowany. Niestety, wybitne miejscami rysunki nie rekompensują wymęczonej fabuły. Lepiej sobie odpuścić. Plusy: Minusy: - niechlujnie napisana fabuła
- brak jakichkolwiek świeżych pomysłów
- historia składająca się wyłącznie z kolejnych scen mordobicia
Tytuł: Doktor Strange #4 Data wydania: 24 marca 2021 ISBN: 9788328160095 Format: 372s. 167x255mm Cena: 89,99 Gatunek: superhero Ekstrakt: 30% |