Nędzarz, który pragnął bezpiecznego życia w zamku, księżniczka, która chciała wolności, i wezyr, dążący do przejęcia władzy ponad wszystko? A może rozkoszna małpka złodziejaszek, sarkastyczna papuga, latający dywan z nie lada charakterkiem i dżin z zacięciem do magicznej improwizacji? Przyszedł czas na kolejną, klasyczną i ikoniczną wręcz, komiksową adaptację baśni Disneya – „Aladyn”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Zbliżają się urodziny księżniczki Dżasminy i zgodnie z obowiązującym prawem musi przed nimi wyjść za mąż, i to nie za byle kogo, a za księcia. Dziewczyna zdecydowanie wolałaby poślubić kogoś z miłości. Mając dość ciągłej kontroli ojca, postanawia wymknąć się z zamku. Oczywiście natychmiast pakuje się w kłopoty, z których ratuje ją uliczny złodziejaszek, Aladyn. Niestety, dość szybko zostają odnalezieni przez ludzi wezyra, mającego niecne plany również względem naszego urwipołcia. Animowany „Aladyn” z 1992 zapisał się w kulturowej pamięci nie tyle przez historię ambitnego chłopaka, który w końcu spełnia swoje marzenia dzięki wytrwałości, pomysłowości, pomocy magicznego kumpla oraz – ostatecznie – dobremu sercu i dobrym intencjom, ile przez… dżina. Postać wykreowana przez Robina Williamsa skradła i wciąż kradnie serca powracającym bądź oglądającym tę bajkę po raz pierwszy widzom, niezależnie od tego, jak paskudnie wytwórnia potraktowała aktora. To zapewne dlatego Bobbi JG Weiss zdecydowała się poświęcić sporo kadrów właśnie jemu – i dobrze. Trzeba bowiem przyznać, że to jedna z najciekawszych postaci w portfolio wytwórni: wygadana, nawiązująca do popkultury wczesnych lat 90., z zamiłowaniem do teatralności i improwizacji. Jednocześnie przez charakter Dżina niezwykle łatwo byłoby sprawić, aby zdominował opowieść zamkniętą na tak niewielu – bowiem sześćdziesięciu czterech – stronach, scenarzystce udało się jednak tego uniknąć, za co należą się jej gratulacje. Trochę gorzej poradziła sobie z adaptacją oraz nieuniknionym przycięciem fabuły do tak niewielkiej liczby kadrów, jaką miała do zaoferowania. Nie zrozumcie tego źle – najgorzej nie jest, ponownie jednak w trakcie lektury możemy odnieść wrażenie, że historia pędzi na łeb na szyję, omijając może nie tyle jej istotne elementy, co te, które pozwalałyby nam bliżej poznać postaci czy odczuć grozę sytuacji. Być może inne rozłożenie akcentów poprawiłoby nasz odbiór tej klasycznej bajki, scenarzystka podjęła jednak takie, a nie inne decyzje, przez które dostajemy dość przyjemnego średniaczka. Jako taki może stanowić z jednej strony niezły wstęp do poznania tej historii, jeśli po lekturze komiksu pokażemy młodym czytelnikom i obejrzymy wraz z nimi oryginalną animację. Z drugiej strony ta adaptacja może nas też ocalić przed ciągłym dziecięcym wracaniem do jednej, ukochanej bajki. „Aladyn” nie wyróżnia się zbytnio w serii „Klasycznych baśni Disneya”. Ani nie zachwyca sprytem, w związku z tym, że upchano tak rozległą historię w sześćdziesięciu czterech stronach, ani nie przeraża tym, jak wiele ważnych elementów nie zostało w nim uwzględnionych. Sprawdzi się świetnie i jako wstęp do tej historii, i jako nakarmienie młodszych czytelników, pragnących „zaoglądać” posiadaną kopię animacji na śmierć. Plusy: - nieumniejszenie roli Dżina
- śliczne, żywe barwy Angeli Capolupo
- pomocnicy głównego bohatera jak zawsze w formie
Minusy: - historia płynie zbyt mocno niczym rwąca rzeka
- być może inaczej trzeba było rozłożyć akcenty w komiksie
Tytuł: Klasyczne Baśnie Disneya. Aladyn Data wydania: 27 kwietnia 2022 ISBN: 9788328149946 Format: 64s. 170x260 mm Cena: 29,99 Gatunek: humor / satyra Ekstrakt: 70% |