Zastanawialiście się kiedyś, jak by to było znaleźć się nagle w czasach prehistorycznych z całą współczesną wiedzą i umiejętnościami? Franck generalnie nigdy – za nic nie zamieniłby pizzy, smartfonów i dostępu do bieżącej wody na niebezpieczeństwa dżungli. No ale niestety, tam właśnie trafił. Przez przypadek!  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
To jego czwarta szansa – kolejna rodzina zastępcza postanowiła spróbować i stworzyć naszemu bohaterowi stały dom. Wszystko zależy teraz od tego, czy zrobi na nich dobre wrażenie. No i robi: wpadając przez przeszklony dach zimowego ogrodu prosto na biurko dyrektorki sierocińca. Dzięki temu dowiaduje się dość ważnej, dotychczas ukrywanej przed nim rzeczy: jego rodzice być może żyją. Dlatego Franck postanawia uciec (po raz kolejny) i zostaje przyłapany przez pracującego na miejscu ogrodnika (po raz kolejny). Zamiast jednak zawrócić, opiekun uzbraja naszego bohatera w mapę, scyzoryk, dobre rady i pokazuje mu, gdzie znalazł go, gdy ten miał około roku. W trakcie wyprawy chłopiec wpada do jeziora i… budzi się w rzeczywistości, która raczej nie jest filmem 5D. Takie produkcje nie mają całkowicie wściekłych tygrysów szablozębnych, chcących zrobić sobie z niego kolację. „Frnck” to kolejna seria komiksowa kierowana do młodszych czytelników – zapewni wszystkim, którzy sięgną po „To dopiero początek”, sporo dobrej zabawy. Olivier Bocquet nie udaje w żadnym momencie, że pisze pełną powagi opowieść o poszukiwaniu swoich korzeni przez porzuconego w tajemniczych okolicznościach w lesie Francka. Od samego początku wiemy, że nasz bohater będzie ładował się w dość specyficzne kłopoty, jak i że wbrew mniemaniu o sobie samym, zbyt bystrą fasolką w tej puszce to raczej nie jest. A to, oczywiście, będzie prowadzić do całej masy nieporozumień, wynikających choćby z przekonania, że człowiek z XXI wieku na pewno poradzi sobie w dżungli lepiej niż ten pierwotny. Największe zagrożenie w pierwszej części „Frnck”, protagonista rozwiązuje dzięki rzuconemu od niechcenia komentarzowi starego ogrodnika, a nie zaawansowanej wiedzy z biologii czy fizyki. Ale cóż, nasz bohater wydaje się turlać przez świat na przypale jak mało kto. Za stronę graficzną „To dopiero początek” odpowiada Brice Cossu. To dzięki niemy Franck oraz pozostałe pojawiające się na kartach albumu postacie są tak fantastycznie ekspresyjne, a ich projekty się między sobą różnią. Nie mamy zbytnich problemów z odróżnieniem od siebie poszczególnych członków grupy rodzinnej, która tak jakby adoptuje Francka po tym, jak prawie został obiadem dla tygrysa szablozębnego. Dżungla Cossu jest pełna niesamowitości, ale niezbyt szczegółowa, zgodnie z przyjętą dość luźną, bajkową wręcz stylistyką rysunku, dzięki czemu „Frnck” czyta się lekko i szybko. To, co na pewno zwraca naszą uwagę w trakcie lektury, to kolory Yoanne Guillo – żywe, soczyste, kuszące. Prawdziwa uczta dla oczu. „To dopiero początek”, jak sam tytuł wskazuje, wprowadza nas w przygody nastoletniego Francka w dość zaskakującym czasie – prehistorii, do której trafił niby nieco bardziej fajtłapowata Alicja: uciekając przed zagrożeniem, a nie podążając za królikiem. Tam, znalazłszy się w zupełnie innej, niż myślał rodzinie zastępczej, próbuje przetrwać i znaleźć sposób, by wrócić do domu. Zalety - wspaniałe, żywe kolory w kadrach
- bohater-ciamajda, z którym zaskakująco łatwo się nam utożsamić
- lekcja pokory dla ludzi z XXI wieku
Wady - album jest ciut za krótki, ledwo się historia rozwija, a już jest koniec
- miejscami nie do końca zgrabne gagi
Tytuł: Frnck #1: To dopiero początek Data wydania: 23 lutego 2022 ISBN: 9788328150874 Format: 56s. 215x290 mm Cena: 29,99 Gatunek: humor / satyra Ekstrakt: 70% |