W samochodzie kabaret się rozkręca (s. 114): „Nie miał ochoty na dalsze zwiedzanie w towarzystwie Karoliny, lecz przemożna chęć zrobienia jej na złość zbytnio go kusiła, by nie wykorzystał przewagi siedzenia za kółkiem. Im dłużej będzie jechał, tym większa szansa, że jaśnie pani spóźni się na nabożeństwo”. W tym czasie Karolina uznaje (s. 115), że Bóg „kiedyś wynagrodzi jej konieczność obcowania z tym człowiekiem”. Konieczność! Autor nie wyjaśnia jednak, co zmusiło Karolinę do trwania przy samcu alfa. Samcu, który po otrzymaniu mandatu za jazdę przez las „odpalił samochód i wcisnął pedał gazu do dechy, licząc, że zdąży ubrudzić mężczyznę pyłem” (s. 118). Albo który po pijaku – w sensie po dwóch piwach – nie pamięta imienia Karoliny („ta mała ruda (jak jej było na imię?)”, s. 121) bądź – może po trzech piwach – próbuje prowadzić auto jak dziecko („- Kiedy ja jadę! Brum! Brum! – zawył z entuzjazmem”, s. 208), choć jednocześnie w sposób normalny konwersuje z innymi osobami, żaląc się, że Karolina jest niewdzięczna i nie docenia tego, co wniósł od siebie do związku: „To ja zrobiłem pierwszy, drugi, trzeci, nawet dziesiąty krok. To ja od początku starałem się o jej względy” (s. 129). Ba! Utyskuje też na jej odmowę uprawiania seksu, twierdząc, że próbował ją przekonać „tysiące razy, choć warto wspomnieć, że temat zawsze wychodził ode mnie”. A od kogo innego miałby, do diaska? Od niej? Możemy więc chyba uznać, że psychologia postaci jest w tej książce pojęciem pustym. A doszedłem z cytatami zaledwie do strony 129. Co zaś do samej grozy – jak już zaznaczyłem wcześniej, rzecz jest napisana na tyle nieporadnie, że nie ma mowy o wytworzeniu się żadnego klimatu. Ewentualne zjawiska nadprzyrodzone są rozsiane po sążnistej fabule ruchem konika szachowego, ich opis często jest enigmatyczny, a do tego tak naprawdę nie wiążą się z sobą w całość. Bo o ile niektóre z nich być może mają korzenie w dawnych, jaćwieskich wierzeniach – a przynajmniej tak chciałby autor, rzucający cytatami z szeregu książek czy stron internetowych – to trafiają się i takie chapnięte z co popularniejszych filmowych horrorów, jak choćby potworzyszcze złażące z drzewa głową w dół czy szpetniejące zdjęcie w gazecie. No ale co z tego, skoro w pewnym momencie… No dobrze tu się zatrzymam. Powiem tyle, że są przynajmniej trzy wolty, które w pewnym sensie się gryzą i raz za razem stawiają wszystko na głowie w kwestii istnienia (lub nie) całej nadprzyrodzoności. A to wcale nie pomaga w odbiorze książki, którą już i tak źle się czyta. Żeby było ciekawiej, autor – zdaje się – zorientował w pewnym momencie, że rozsiane tu i ówdzie różne „kluczowe” sceny niezupełnie są kluczowe dla czytelnika (mówiąc wprost: są tak nijako i mimochodem opisane, że z łatwością można je przeoczyć), więc pod koniec trafia się sążnisty rozdział „z offu”, w którym jedna z pobocznych postaci wyjaśnia kawa na ławę wszyściuteńkie detale intrygi. Tak na wszelki wypadek. Żeby czytelnik docenił geniusz autorskiej kreacji. Na deser kilka moich ulubionych kawałków. Z dialogu w sprawie śmierci dziadka dziewczyny, u której para miała kwaterę (s. 61): „- Przyznam ci się, że informacja o tym, co wydarzyło się dzisiaj u was w domu, zwaliła nas z nóg. – Sam się zdziwił, że aż tak się przed nią otworzył. Na oścież. W ogóle nie myślał i wypluł te słowa bez kontroli”. Rozmowa podczas wycieczki (s. 106): „- To pewnie głazy narzutowe. Pozostałości po lodowcu, który je przeniósł. – Pani Górska, muszę powiedzieć, że pani erudycja i oczytanie są niesamowicie seksowne!”. Karolina uwięziona w lesie (s. 327): „Chciała choć na chwilę znaleźć się poza tym przeklętym lasem. Mogłaby być nawet w samym środku wojny na Bliskim Wschodzie. Mogłaby nawet wylądować w celi pełnej wyposzczonych seksualnie mężczyzn. Mogłaby nawet wygłaszać teraz wykład na temat wiary na zjeździe zatwardziałych ateistów”. Ateiści, zapewne kulturalnie próbujący dyskutować z tezami religijnymi, stojący dla religijnej dziewicy niżej jako zagrożenie osobiste od rwących się do gwałtu kryminalistów. Jak widać, z każdej książki da się wynieść coś ciekawego. I mój ulubiony cytat (s. 182): „Porwał z walizki ręcznik, kosmetyczkę oraz świeże ubrania, po czym pobiegł pod prysznic. Nie zadał sobie trudu, by umyć się nazbyt dokładnie, lecz efekt i tak go zadowolił”. Przepraszam, ale lektura „Gałęzistego” wyleczyła mnie z ochoty na „Inkuba” 1). 1) – Ten ma z kolei średnią 8,1 z prawie 2800 ocen, z czego 8 i wyżej dało 1964 czytelników. Spośród wielu peanów pochwalnych daje się jednak odłowić głosy stawiające książce dokładnie te same zarzuty, które ja stawiam wobec „Gałęzistego”. Co oznacza, że nie ma co mówić o ulepszonym warsztacie pisarskim.
Tytuł: Gałęziste Data wydania: 13 listopada 2019 ISBN: 978-83-7731-340-4 Format: 145×205mm; oprawa twarda Cena: 45,90 Gatunek: groza / horror Ekstrakt: 30% |