Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj świeży album z archiwalnym koncertem krautrockowej legendy Missus Beastly.  |  | ‹Minden 1976›
|
Niełatwo byłoby znaleźć inny zespół rockowy z lat 70. ubiegłego wieku, który miałby równie skomplikowaną historię, jak pochodzący z miasteczka Herford w Nadrenii Północnej-Westfalii Missus Beastly. Zmiany składu i nazwy – to w sumie nic przy próbie „kradzieży tożsamości”, jakiej dopuścił się eksmenadżer formacji, czym zresztą zahamował jej rozwój na kilka lat. Może dlatego grupa ta nigdy nie zdobyła aż tak wielkiej popularności, na jaką ewidentnie zasługiwała. Dzisiaj bowiem, z perspektywy półwiecza, można uznać ją za jedną z najważniejszych w dziejach krautrocka, a mówiąc precyzyjniej – progresywno-psychodelicznego fusion. W epoce jako Missus Beastly muzycy wydali dwa longplaye. Dla obu tytułami była nazwa zespołu. Pierwszy ukazał się w 1970 roku (co ciekawe, został on także reedytowany jako bootleg przez „złodziejskiego” menadżera pod szyldem „Nara asst incense”), drugi – cztery lata później. Kilkuletnia przerwa w działalności spowodowana była właśnie tym, że na scenie zachodnioniemieckiej pojawiła się druga formacja o tej samej nazwie, która próbowała podszyć się pod dokonania tej właściwej. Gdy w 1975 roku z Missus Beastly pożegnał się perkusista Lutz Oldemeier, ostatni z jego ojców-założycieli, pozostali muzycy zostali zmuszeni do tego, by przyjąć nową tożsamość. Tak narodził się Dr. Aftershave and the Mixed Pickles, który w styczniu 1976 roku zarejestrował album zatytułowany… „For Missus Beastly”. Dwa lata później grupa powróciła pod starym szyldem i jednocześnie przypomniała o sobie krążkiem „Space Guerilla”. Wydawało się, że nowe otwarcie sprawi, iż o muzykach z Herford wreszcie zrobi się głośniej. Niestety, wkrótce odżyły spory o nazwę, co zmusiło tych, którzy kontynuowali karierę do powrotu do poprzedniej, tyle że teraz już skróconej jedynie do Dr. Aftershave. W sierpniu 1980 roku nagrali oni materiał na nowy longplay – „In the Diving Bell”, który jednak, zamiast powędrować na sklepowe półki, został zamknięty w archiwalnej szufladzie i światło dzienne ujrzał dopiero trzydzieści siedem lat później (nakładem mającej siedzibę w Bochum wytwórni Garden of Delights). Ostatecznie będący spadkobiercą Missus Beastly zespół Dr. Aftershave rozpadł się w 1982 roku. W XXI wieku zaczęły ukazywać się kompakty z archiwalnymi koncertami z drugiego okresu działalności formacji, w tym „SWF-Session 1974” (2012) oraz „Bremen 1974” (2006). Na ten pierwszy trafiły utwory zarejestrowane w studiu radiowym w Baden-Baden 25 stycznia i 18 lutego, na ten drugi – koncert zagrany w Bremie 2 września. I przez lata wydawało się, że to już wszystko w tym temacie. Tymczasem przed paroma miesiącami szefostwo Garden of Delights dotarło do nietypowego występu, jaki grupa dała w Domu Młodzieży (Haus der Jugend) w nadreńskim Minden (położonym blisko rodzinnego Herford) 23 stycznia 1976 roku. Gwoli ścisłości: wstęp kosztował 3 marki. Zaledwie kilka dni wcześniej muzycy zarejestrowali w Stuttgarcie materiał na longplay „For Missus Beastly”, który ostatecznie – jak już wspomniałem – ukazał się pod nazwą Dr. Aftershave and the Mixed Pickles. Tuż po tym wydarzeniu z kolegami postanowił rozstać się saksofonista i flecista Jürgen Benz, który uznał, że lepiej będzie mu w Würzburgu w szeregach zespołu Munju. Dlatego słuchacze zebrani w Minden nie zobaczyli na scenie i nie usłyszeli Benza. Formacja – jeszcze pod starą nazwą – zagrała więc w składzie czteroosobowym, który tworzyli pianista i klawiszowiec Burkard Schmidl, flecista i saksofonista Friedemann Josch, basista Norbert Dömling oraz perkusista Wolfgang Fischer. Zaskoczeni decyzją Jürgena, artyści nie byli w stanie w tak krótkim czasie przearanżować utworów, dlatego też zdecydowali się zagrać ponad siedemdziesiąt minut improwizacji instrumentalnych (w jednej tylko części pojawia się wokaliza Norberta), które podzielili na siedem części i ochrzcili wspólnym mianem, jakby to była suita, „Minden Mind”. Pomimo uszczuplonego składu, Missus Beastly jako kwartet prezentuje się znakomicie i aranżacyjnie na bogato. Nie doskwiera nawet tego, że w instrumentarium brakuje gitary solowej; jej funkcje z powodzeniem przejmują dęciaki (flet i saksofon sopranowy) oraz klawisze (elektryczne piano Rhodesa i syntezatory). To wystarczy, aby całkowicie wypełnić przestrzeń, atakując słuchaczy kaskadą dźwięków, płynnie przechodzących od psychodelicznego rocka do jazzu improwizowanego. Część pierwszą „Minden Mind” otwiera właśnie fortepian elektryczny z towarzyszeniem perkusyjnych „talerzy”. Kiedy jednak do gry dołącza basista, Wolfgang Fischer z miejsca zwiększa intensywność przekazu, w efekcie czego zespół przeistacza się w prawdziwego psychodelicznego potwora, z którym z czasem podejmują rywalizację soliści – Friedemann Josch na saksofonie i Burkard Schmidl na syntezatorze. W „Part 02” mamy do czynienia ze stricte jazzową introdukcją, opartą na rozbudowanej solówce saksofonu i towarzyszącego mu w tle elektrycznego pianina. Ale nawet pulsującej sekcji rytmicznej znacznie bliżej jest do jazzu niż rocka (w jakiejkolwiek jego odmianie). Ten fragment suity trwa ponad osiemnaście minut, można więc spodziewać częstych zmian wątków – niekiedy ewolucyjnych, to znów rewolucyjnych. Muzycy chętnie powracają też do swoich korzeni, zahaczając o elementy bluesowego hard rocka. Z drugiej strony o właściwą Missus Beastly subtelność dba Friedo Josch, sięgając po flet.  | |
Jeszcze dłuższa jest część trzecia „Minden Mind” – to dwudziestominutowa kompozycja, która jednak nie jest wewnętrznie spójna. Po jazzowo-funkowym otwarciu (z ponownie charakterystycznie pulsującymi basem i bębnami oraz wpisującym się w ich narrację fortepianem) przechodzimy do psychodelicznego rozwinięcia, które wieńczy nastrojowa partia saksofonu. W rozpoczętym perkusyjnym popisem „Part 04” dominuje jazz, ale finał – za sprawą fletu – robi się niemal psychodelicznie folkowy. Dużo energii niesie ze sobą z kolei część piąta, którą otwiera duet Schmidla (na Rhodesie) z Fischerem, ale wkrótce cały zespół angażuje się w stopniu najwyższym, dbając przy okazji o odpowiednio mocny groove. „Part 06” to najbardziej free fragment suity – zarówno w kontekście freerockowym (vide sekcja rytmiczna wraz z fortepianem elektrycznym), jak i freejazzowym (saksofon, który w ostatniej fazie ustępuje miejsca syntezatorowi). Zamykająca całość część siódma służy przede wszystkim wyciszeniu emocji. Choć trzeba przyznać, że po stonowanym wstępie pojawia się intensywny rockowy finał. Skład: Burkard Schmidl – fortepian elektryczny, syntezatory Friedemann Josch – flet, saksofon sopranowy Norbert Dömling – gitara basowa, wokaliza (2) Wolfgang Fischer – perkusja
Tytuł: Minden 1976 Data wydania: wrzesień 2023 Nośnik: CD Czas trwania: 74:37 Gatunek: jazz, rock W składzie Utwory CD1 1) Minden Mind – Part 01: 08:35 2) Minden Mind – Part 02: 18:30 3) Minden Mind – Part 03: 20:08 4) Minden Mind – Part 04: 08:03 5) Minden Mind – Part 05: 04:27 6) Minden Mind – Part 06: 10:13 7) Minden Mind – Part 07: 04:41 Ekstrakt: 80% |