powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CCXXXII)
grudzień 2023

Tu miejsce na labirynt…: Prawda wyzwala, ale i rani
John Zorn, Chaos Magick ‹Parrhesiastes›
W 2023 roku amerykański kwartet Chaos Magick, któremu patronuje John Zorn, wydał już dwie płyty: po wiosennej „444” przyszła kolej na jesienną „Parrhesiastes”. W obu przypadkach mamy do czynienia z ekscytującą dawką – nawiązującego do filozofii starożytnej – jazz-rocka i jazz-metalu.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
‹Parrhesiastes›
‹Parrhesiastes›
„Parrhesiastes” to – jeżeli czegoś nie przegapiłem – czternasta sygnowana przez Johna Zorna płyta, która ukazuje się w 2023 roku. I zarazem druga (a w ogóle piąta), którą nagrał jazzowo-metalowy kwartet Chaos Magick. Materiał zarejestrowano – tradycyjnie odbyło się to w nowojorskim studiu EastSide Sound – w sierpniu tego roku. Oficjalna premiera krążka została zaplanowana na 17 listopada, natomiast do szerokiej dystrybucji trafi on (po przesunięciach terminu) dopiero 1 grudnia. Tym razem czwórka wybranych przez pomysłodawcę projektu artystów – przypomnę, że są to zaprawieni w bojach instrumentaliści: pianista Brian Marsella, organista John Medeski, gitarzysta Matt Hollenberg oraz perkusista Kenny Grohowski – nagrała jedynie trzy utwory. Mimo że rozbudowane, żaden nie trwa bowiem krócej niż dziesięć minut, powstało z tego najkrótsze w dotychczasowej dyskografii wydawnictwo kwartetu.
Co oznacza tytuł? Parezja to pojęcie pochodzące z języka greckiego; dosłownie można je przetłumaczyć jako „mówić wszystko”. Kryje się pod tym wolna, szczera, otwarta i jasna wypowiedź, która może mieć jednak także swoje negatywne oblicze. Mówiąc szczerze, co myślimy o nielubianej przez nas osobie, możemy ją obrazić lub – w najmniej dotkliwym przypadku – głęboko zranić. W tym kontekście parezjastą był na przykład Sokrates, który często przekazywał napotkanym na ulicy osobom nieprzyjemne dla nich prawdy. W tradycji chrześcijańskiej natomiast za parezję uważa się chociażby wyznanie wiary w Boga Ojca. Jak odczytał tę ideę John Zorn?
Ponad czternastominutowa kompozycja „In the Footsteps of Hermes”, którą szef Tzadika wybrał na otwarcie płyty, to tak naprawdę jazzrockowa i jazzmetalowa minisuita, w której tempa i nastroje zmieniają się wielokrotnie. Początek jest subtelny, oparty o dźwięki fortepianu elektrycznego Marselli i Hammondów Medeskiego; gitarzysta pozostaje natomiast w tle, skupiając się na delikatnym dialogu z perkusistą. Pierwsze kilkadziesiąt sekund to jednak tylko pogrążona w kontrolowanym chaosie introdukcja; dopiero z czasem zaczyna kształtować się nastrojowy motyw przewodni grany przez Briana, który niebawem ustępuje miejsca Hollenbergowi. I w tym momencie wszystko nagle się zmienia: ostra, rockowa gitara przenosi nas do zupełnie innego świata. Aż do ognistego przesilenia, po którym ciężar ukojenia rozbudzonych emocji bierze na swoje barki przede wszystkim John.
Generalnie pianista i organista starają się ciągnąć linę w stronę jazzu, podczas gdy Matt robi wszystko, aby im to utrudnić. Próbuje nawet temperamentnymi riffami zagłuszyć jazzową improwizację Hammondów. Ale i on w końcówce obniża poziom ekscytacji, jakby jednak uznał, że z dwoma konkurentami – Marsellą i Medeskim – nie wygra. Podobną konstrukcję posiada „The Eventual Devalorization of the Perhaps”: klawiszowcy odpowiadają głównie za budowanie nastroju (choć zdarza się Johnowi wskoczyć na wyższy stopień dynamiki), gitarzysta natomiast za tworzenie alternatywnego, nieco złowrogiego świata. Porozumienie osiągają dopiero wtedy, gdy wszyscy dają się ponieść psychodelicznej fali, na której cały kwartet płynie zgodnie – wraz z trzymającym wszystkich w żelaznym uścisku rytmicznym Kennym – przez kolejne minuty, aż do finału.
Ostatnim rozdziałem opowieści jest utwór zatytułowany „Form, Object and Desire”. Dla odmiany: w nim od pierwszych sekund cały zespół poczyna sobie wyjątkowo energetycznie. Napędza go bębniarz, ale ani Brian, ani John nie pozostają w tyle. Zaskakiwać może jedynie, że Hollenberg trzyma się początkowo na uboczu. Ale, na szczęście, nie trwa to długo. Kiedy już dochodzi do głosu, załącza mu się funkcja metalowca, który gitarowymi riffami dosłownie tnie powietrze. W kontraście do niego Medeski zaczyna sobie skocznie swingować. A to wszystko dzieje się w ciągu czterech minut, a więc do – mniej więcej – jednej trzeciej utworu. Dalej jest równie nieprzewidywalnie, z wielkim wyrafinowaniem, ale z każdą kolejną minutą mimo wszystko coraz spokojniej i delikatnie. Nawet w tych fragmentach, kiedy robi się bardzo gęsto od dźwięków („winę” za to ponoszą głównie klawiszowcy) – kwartet stara się nie opuszczać jazzowej „krainy łagodności”.
Przyznam, że od lat podziwiam Johna Zorna oraz jego niespożytą energię i pracowitość. A przecież mowa jest o artyście siedemdziesięcioletnim, który nieustannie kipi nowymi pomysłami i tworzy, tworzy, tworzy…
Skład:
Matt Hollenberg – gitara elektryczna
Brian Marsella – fortepian elektryczny Fender Rhodes
John Medeski – organy Hammonda
Kenny Grohowski – perkusja, instrumenty perkusyjne

oraz
John Zorn – muzyka, aranżacja, produkcja, dyrygent



Tytuł: Parrhesiastes
Wykonawca / Kompozytor: John Zorn, Chaos Magick
Data wydania: 17 listopada 2023
Nośnik: CD
Czas trwania: 35:56
Gatunek: jazz, metal
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) In the Footsteps of Hermes: 14:24
2) The Eventual Devalorization of the Perhaps: 10:04
3) Form, Object and Desire: 11:28
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

124
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.