powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CCXXXII)
grudzień 2023

Z filmu wyjęte: Dysonans motoryzacyjny
Zdarza się, że za jednym zamachem twórcy oferują widzowi wizję całkiem trafioną, jak i kompletnie chybioną. Na przykład w kwestii rozwoju motoryzacji.
Dzisiaj proponuję dwa kadry. Pierwszy jest z gatunku niewinnych i pokazuje koncepcję zastąpienia tablic rejestracyjnych literowo-numerowych – takimi z kodem kreskowym. Na chwilę obecną raczej wciąż jest to mrzonka, zwłaszcza wobec braku sensownych czytników, jak również szerszego stosowania materiałów, które by wykluczały możliwość zabrudzenia tablicy i spowodowania tym samym błędnego odczytu bądź wręcz uniemożliwienia go. Wcale jednak niewykluczone, że prędzej czy później auta będą wyposażane w kod kreskowy czy QR choćby na dachu. Choć – znowuż – nim do tego dojdzie, pewnie prędzej doczekamy się montowania w każdym aucie nadajnika z pełnymi danymi pojazdu i osoby właśnie go prowadzącej.
Drugi kadr natomiast pokazuje swego rodzaju brak wyobraźni. Bowiem w przyszłości, w której na porządku dziennym jest stosowanie nanotechnologii, zaawansowane technicznie samochody (w tym wypadku za takie auto robił koncepcyjny Riot firmy Thunder Ranch, mimo upływu 30 lat wciąż wyglądający futurystycznie), w których jest nawet namiastka sztucznej inteligencji, trzeba zabezpieczać… nakładanym na kierownicę stalowym prętem. Jak w głębokich latach 90. Gdy bohater podchodzi więc do obłego auta na blachach z kodem kreskowym i zaczyna mocować się z blokadą, widza przez moment może ogarnąć uczucie schizofrenii, bo to jak odłamać dwa ząbki czekolady z jednej tabliczki, i w jednym ząbku poczuć smak rodzynek, a w drugim śledzia.
Powyższe kadry pochodzą ze słusznie już dziś zapomnianego filmu „Bombshell”, dystrybuowanego u nas swego czasu pod dość idiotycznym, ale w sumie adekwatnym tytułem „Ładunek wewnętrzny”. Obraz powstał w roku 1997 i opierał się na całkiem znośnym koncepcie. Otóż w nieokreślonej przyszłości – raczej bliższej niż dalszej – porwany zostaje projektant nanobotów, pracujący nad możliwością zwalczania komórek rakowych. Przy czym porwanie ma miejsce tuż przed wymuszanymi przez szefostwo testami na ludziach, mającymi jednak nie tyle sprawdzić, czy nanoboty faktycznie zwalczają raka, ile dać odpowiedź, czy poprzez nanoboty da się kontrolować ludzki organizm. Po odzyskaniu świadomości naukowiec stwierdza, że ktoś mu podmienił nerkę na worek z tajemniczą zawartością i żeby przywrócić poprzedni stan, musi dostarczyć kilka paczek we wskazane przez porywacza miejsca. I, szczerze powiedziawszy, cała fabuła to właśnie to jeżdżenie z miejsca na miejsce, z dodatkiem porwania dziewczyny naukowca (bo wbrew zakazowi powiadomił o sytuacji policję) oraz cyklicznych medycznych badań, którym poddawany jest nasz bohater. Bo, jak się okazuje z czasem, w worku coś powstaje. Co takiego – można wywnioskować z angielskiego tytułu.
Film jest tani, generalnie nudny, z wątpliwymi realiami i przeciętnym wykorzystaniem głównego rdzenia pomysłu, do tego z nonsensownie bajkową końcówką, z której można w 59 SEKUND rozciąć komuś brzuch, wyjąć coś, zaszyć ranę, a następnie sprowadzić osłabionego pacjenta kilka pięter w dół i wyprowadzić z budynku. Wisienką na wątpliwej jakości torcie jest zaś Brion James w roli… dyrektora instytutu.
„Bombshell” mimo wszystko daje się oglądać, ale sądzę, że wystarczy ograniczyć styczność z nim do powyższego streszczenia i dwóch załączonych kadrów.
powrót; do indeksunastwpna strona

56
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.