Siedem płyt długogrających w dziesięć lat to nie jest żaden rekord Guinnessa. Ale też na pewno nie wynik, którego można się wstydzić. Zwłaszcza że wszystkie płyty norweskiej formacji Spidergawd prezentowały bardzo wysoki poziom. Nie inaczej jest z najnowszą produkcją – zatytułowaną, zgodnie z tradycją, „Spidergawd VII”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Dziesiątą rocznicę swego debiutu płytowego norweska psychodeliczno-progresywno-hardrockowa supergrupa Spidergawd postanowiła uczcić publikacją nowego albumu. I tym sposobem 10 listopada do sklepów trafił – tradycyjnie wydany przez, mającą siedzibę w Trondheim, wytwórnię Crispin Glover Records – longplay zatytułowany po prostu (to również nieoficjalny zwyczaj) „Spidergawd VII”. Nagrano go w tym samym składzie co poprzedni, to jest „ Spidergawd VI” (2021), co oznacza, że w studiu pojawiło się, nie licząc gości, pięciu podstawowych muzyków zespołu, czyli: główny wokalista i gitarzysta rytmiczny Per Borten, gitarzysta solowy Brynjar Takle Ohr, saksofonista Rolf Martin Snustad, basista Hallvard Gaardløs oraz bębniarz Kenneth Kapstad. Zaproszeni goście to też zresztą starzy znajomi: grający na elektrycznej gitarze hawajskiej Roar Øien, którego można usłyszeć w pojedynczych utworach na wszystkich płytach od pierwszej do piątej, oraz saksofonista tenorowy Petter Kraft, który zagrał na „ Spidergawd V”. Już na poprzednim krążku zaskakiwać mogła pewna wolta stylistyczna, jaką wykonała grupa, zbliżając się do „poetyki” angielskich kapel heavymetalowych z lat 80. ubiegłego wieku (zaliczanych do nurtu New Wave of British Heavy Metal). Miało to zapewne związek z pozyskaniem drugiego gitarzysty, który wydatnie wpłynął na ostrość przekazu. Najważniejsze jednak, że utwory Norwegów nie straciły przy tym na melodyjności ani przebojowości. Tak samo dzieje się na albumie „Spidergawd VII”, który zawiera prawie czterdziestominutową – gwoli ścisłości: bez dwóch minut – porcję porywających, nowocześnie wyprodukowanych i dzięki temu doskonale brzmiących hardrockowych piosenek. Ma to też jednak swój minus: to kolejne dzieło Skandynawów, na którym zminimalizowana została rola Snustada, na początku kariery będącego istotnym wyróżnikiem stylu grupy. Otwierający longplay utwór „Sands of Time” idealnie spełnia swoją rolę: to bardzo skondensowany przykład melodyjnego hardrockowego czadu, zaśpiewanego z wielkim rozmachem, zagranego natomiast z ogromną zadziornością i pulsacją (w takich sytuacjach wyraźnie dają o sobie znać lata spędzone przez perkusistę Kennetha Kapstada w szeregach Motorpsycho). W „The Tower” – znanym już od paru miesięcy z singla – pojawia się melodyjna klamra w postaci gitary hawajskiej Roara Øiena. Pomiędzy jej dwoma wejściami mamy za to do czynienia z kolejnym hardrockowym uderzeniem – z tą różnicą, że Hallvard Gaardløs i Kapstad jeszcze bardziej podkręcają tempo; gitarzyści z kolei starają się nie zapominać o konieczności wplątywania zapadających w pamięć riffów. Aczkolwiek pierwszą z prawdziwego zdarzenia solówkę gitarową słyszymy dopiero w trzecim w kolejności numerze „Dinosaur”, w którym zresztą obaj „wioślarze” tną przestrzeń dźwiękami z ostrością chirurgicznego skalpela.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W „Bored to Death” – nie bójcie się, wbrew tytułowi muzycy nie zanudzą Was na śmierć – Norwegowie przypominają sobie, że nagrywali już takie płyty pod szyldem Spidergawd, na których inspirowali się stoner metalem. I to jest właśnie nawiązanie do tamtej stylistyki. Może też hołd złożony wykonawcom spod znaku Monster Magnet i pochodnych. W każdym razie energia płynąca z tego utworu mogłaby spokojnie zasilić w prąd elektryczny średniej wielkości miasteczko. „Your Heritage” fani zespołu poznali już w marcu. Być może więc z tego powodu, że to najbardziej osłuchany kawałek ze „Spidergawd VII” – po paru miesiącach od premiery robi najmniejsze wrażenie. Niby wszystko jest w nim na swoim miejscu, nawet kolejny dynamiczny popis gitarowy, ale całemu utworowi brakuje jednak tego, co odróżnia rockowe rzemiosło od sztuki. Ba! od Sztuki.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W 1985 roku amerykańskie hardrockowo-bluesowe trio ZZ Top wydało longplay „Afterburner”. Zabrakło na nim jednak kawałka o tym tytule; jest on za to na najnowszym dziele Norwegów. Tyle że wcale nie należy spodziewać się po nim nawiązań do twórczości legendarnych Teksańczyków. Jeśli już szukać inspiracji latami 80., to spidergawdowemu „Afterburner” bliżej jest do dokonań ówczesnych Scorpions, ale ze współczesnymi smaczkami. Dla odmiany w „Anchor Song” kwintet nieco zwalnia tempo, za to gra ciężej, a alarmistyczne wstawki gitar przeszywają powietrze, po nich natomiast słuchacz zostaje zaatakowany lawiną dźwięków. Szansę, by się spod niej wygrzebać, daje otwarcie zamykającego całość materiału „…and Nothing but the Truth” (z partiami saksofonów). Warto jednak pospieszyć się, ponieważ w drugiej minucie panowie ze Spidergawd postanawiają zaatakować jeszcze raz i tym razem nie mają zamiaru brać jeńców. Warto dodać, że w ramach trasy promującej „Spidergawd VII”, zaplanowanej na początek przyszłego roku, kwintet dotrze do Polski – 8 marca zagra jedyny koncert w naszym kraju, w poznańskim klubie „2progi”. Bez wątpienia – zadzieje się. Skład: Per Borten – śpiew, gitara rytmiczna Brynjar Takle Ohr – gitara solowa, chórek Rolf Martin Snustad – saksofon barytonowy Hallvard Gaardløs – gitara basowa, chórek Kenneth Kapstad – perkusja
gościnnie: Roar Øien – elektryczna gitara hawajska Petter Kraft – saksofon tenorowy
Tytuł: Spidergawd VII Data wydania: 10 listopada 2023 Nośnik: CD Czas trwania: 38:00 Gatunek: rock W składzie Utwory CD1 1) Sands of Time: 03:55 2) The Tower: 06:00 3) Dinosaur: 04:23 4) Bored to Death: 05:17 5) Your Heritage: 04:13 6) Afterburner: 04:02 7) Anchor Song: 04:56 8) …and Nothing but the Truth: 05:14 Ekstrakt: 80% |