Europejska fantastyka komiksowa lekkiego kalibru sprawnie nawiązująca do przeszłości konwencji i świadoma tejże. Tak można by pokrótce scharakteryzować komiks „Nathanaelle” wydawnictwa Kurc w ramach cyklu „Widok na nieznane”. Ale pokrótce to za mało – warto przyjrzeć mu się dokładniej.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Autorem scenariusza jest doświadczony, ale raczej nieznany w Polsce Charles Berberian. Za rysunki z kolei odpowiada grafik kojarzony w naszym kraju z dwukrotnej, bardzo oddanej kooperacji z samym Alejandro Jodorowskim (do czego wrócę) – Fred Beltran. Panowie wymyślili świat wyglądający na pierwszy rzut oka znajomo. Nieokreślona bliżej przyszłość, społeczność żyjąca w podziemnych bunkrach i ukrywająca się przed skutkami jakiejś koszmarnego kataklizmu oraz społeczność żyjąca na powierzchni, w świecie nietkniętym apokalipsą i trzymająca ten fakt w tajemnicy przed tymi z dołu. Jest to również swego rodzaju kontrola populacji, bowiem ludzie żyjący na górze odkryli sekret długowieczności – u kresu życia mogą przenosić umysły do sztucznych ciał i żyć (funkcjonować) dalej. Jednym z bohaterów komiksu jest Melville, koleś egzystujący teraz jako ekspres do kawy i oferujący wszystkim „przepyszną mokkę”. Spokój jego „życia”, a także życia jego rodziny, zaburzony zostaje przez pojawienie się dziewczyny z podziemi, tytułowej Nathanaelle, która odkrywa spisek elit. A tym oczywiście nie jest to na rękę – rozpoczyna się nie tylko nieustanny pościg i gra w kotka i myszkę, ale i walka o status quo górnej cywilizacji. Wszystko podane jest tu w bardzo żartobliwy, nienachalny i pozbawiony zadęcia sposób. Trochę inaczej niż u Jodorowsky’ego. Dlaczego wspominam Chilijczyka? Nie da się w przypadku „Nathanaelle” uciec od porównań z tym twórcą. I nie chodzi tu tylko o prace Freda Beltrana, który narysował „ Technokapłanów” i „ Megalex”, komiksy ze średniej jakościowo półki, ale wprost przeładowane specyficzną filozofią i manierą twórczą Jodorowsky’ego. Estetyka „Nathanaelle”, jej bardzo mocno zauważalny pierwiastek retro, jeśli chodzi o kreacje scenograficzne i sposób prowadzenia narracji przypomina komiksy „Jodoverse”. W „ Incalu” też mieliśmy „tych na dole i tych u góry”, a ci drudzy przenosili umysły między ciałami. Społeczeństwo również miało wyprane mózgi przez wszechobecną propagandę, władza trzymała wszystkich mocno za mordę a dystopijny klimat emanował z komiksu. „Nathanaelle” pozbawiona jest jednak całego tego naddatku filozoficzno-mesjańskiego oraz specyficznej licentia poetica Chilijczyka. Ale „Nathanaelle” to nie tylko „Jodo okiełznany”. Główny motyw powieści cofa nas aż o sześćdziesiąt lat, do „ Prawdy półostatecznej” Philipa K. Dicka – choć raczej w rozrywkowym celu. I do innych tego rodzaju fabuł, jak chociażby „Silosu” Hugha Howeya czy nawet „Seksmisji”. Bardziej wnikliwi czytelnicy dostrzegą twórczość Edgara Allana Poego (tak!) czy „Czarnoksiężnika z Oz” – Berberian bawi się przemielonymi już mocno przez popkulturę motywami rozbrajająco, w czym dzielnie wtóruje mu Fred Beltran. Bardzo lubię prace tego francuskiego grafika. Jego rysunki w „Nathanaelle” dorównują tym z czasów „Technokapłanów” – futurystyka retro (jakby sprzed kilkudziesięciu lat, ze Złotej Ery science fiction), zabawa konwencją steampunku, krzykliwa estetyka „Heavy Metalu” i ślady inspiracji Moebiusem. Ba, Luc Besson mógłby z powodzeniem nakręcić ekranizację „Nathanaelle” z córką Milli Jovovich w roli głównej. A co! Wydawnictwo Kurc weszło trochę w obszar Scream Comics, co jest oczywiście świetnym ruchem. „Nathanaelle” to bardzo dobra, rozrywkowa fantastyka nieaspirująca do ważnego miejsca w historii komiksu. Mnie to przekonuje.
Tytuł: Nathanaelle Data wydania: 20 lutego 2024 ISBN: 978-83-970731-0-4 Format: 88s. 210 x 297 mm Cena: 79,90 Gatunek: SF Ekstrakt: 80% |