powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (BRE3)
Sebastian Chosiński #2 2024

Czar „Relaksu” #15: Mirmił – samobójca i dresiarz jak Superman
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Zgodnie z zapowiedzią na okładce w piętnastym numerze powróciła na łamy „Relaksu” po kilku miesiącach przerwy seria popularno-historyczna „Barwa i broń żołnierza polskiego” autorstwa Henryka Wieleckiego (tekst) i Ryszarda Morawskiego (grafika). Tym razem przedstawiono w niej „Pułki strzelców konnych Księstwa Warszawskiego”. Całą stronę magazynu wypełniła również reklama planszowej gry logicznej Mastermind, która w końcu lat 70. ubiegłego wieku – w ślad za Europą Zachodnią, Azją i Ameryką – podbiła również Polskę Ludową. Nie zabrakło także łamigłówek (z dziwną krzyżówką w kształcie serpentyny) oraz rubryki filatelistycznej, w której zaprezentowano wydane w Związku Radzieckim, Polsce oraz Niemieckiej Republice Demokratycznej znaczki na temat podboju Kosmosu, wydrukowane przez poczty tych krajów po udanym lądowaniu statku „Apollo 11” na Księżycu w lipcu 1969 roku. Absolutną nowością był za to horoskop, ale raczej mało wątpliwe, by któryś z czytelników powitał go z radością, bo przecież tę stronę można było przeznaczyć na jakąś opowieść rysunkową. Choć może niekoniecznie taką jak „Konus” rysownika Marka Szyszki („Na surowym korzeniu”, „W mocy Wielkiej Bogini”) i scenarzysty o nazwisku Szwed (a imię?).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Bohaterem tej trzyczęściowej historyjki jest uczeń siódmej, a może ósmej klasy szkoły podstawowej – niski, pełen kompleksów, blondwłosy piegus, z którym koledzy nie chcą grać w piłkę, a koleżanki tańczyć na szkolnej dyskotece. Wszyscy nim pomiatają i wyśmiewają. Gdy pewnego dnia zostaje zaczepiony na ulicy przez gitowców, z pomocą przychodzi mu nieznajomy mężczyzna w dresie Adidasa. To właśnie on – chciałoby się rzec współczesnym językiem: dresiarz! – wlewa w serce Konusa nadzieję, że nie na zawsze musi on pozostać obiektem niewybrednych żartów ze strony kolegów. Od strony graficznej komiks prezentuje się, niestety, żenująco. W pierwszych latach swej artystycznej kariery Szyszko rysował wyjątkowo topornie, nie dbając przy tym wcale o szczegóły tła – wypełniał je po prostu białymi plamami. Fabuła też nie zachwycała oryginalnością, będąc de facto wariacją na temat jednego z zeszytów o kapitanie Żbiku – wydanego trzy lata wcześniej „Wyzwania dla silniejszego” autorstwa Jerzego Wróblewskiego (rysunki) oraz dwóch dziennikarek tygodnika „Polityka” Wandy Falkowskiej i Barbary Seidler (scenariusz).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Szeroko otwarto za to w piętnastym numerze łamy pisma dla Janusza Christy. Bo nie dość, że zaprezentował on kolejne odsłony „Bajki dla dorosłych” oraz „Kajka i Kokosza”, to na dodatek dorzucił jeszcze cykl satyrycznych rysunków pod hasłem „Coś z ryb” (które można uznać za kontynuację „Dżdżownic”). Bajka (o smutnym rycerzu) po raz drugi pojawiła się w wersji kolorowej – i znów nie był to najlepszy pomysł. Trudno w sumie orzec, po czyjej stronie była główna wina – autora (to akurat najmniej prawdopodobne), kolorysty czy też drukarni, która zdecydowanie przesadziła z odcieniami żółci i brązu? W każdym razie w wydanym przez Egmont zbiorze „Kajtek, Koko i inni” (2004, 2010) „Smutny rycerz” wydrukowany został już w czerni i bieli i dzięki temu prezentuje się znacznie lepiej. Nie dało się jednak, niestety, poprawić scenariusza, któremu zwyczajnie brakuje typowej dla całej serii ironicznej puenty. Można odnieść wrażenie, że Chriście zabrakło po prostu dobrego pomysłu. A może zwyczajnie wyczerpała się już formuła? Dość powiedzieć, że w „Relaksie” pojawi się jeszcze tylko jedna „bajka” – w numerze osiemnastym. Zdecydowanie lepsze wrażenie pozostawił po sobie ósmy (z jedenastu) odcinek „Kajka i Kokosza”, w którym na plan pierwszy – oprócz Milusia – wybija się kasztelan. Marzy on o tym, by kupić sobie fujarkę, ale gdy do grodu przybywają kupcy, na spotkanie wybiega im uradowany niespodziewaną wizytą smok. Efekt jest nietrudny do przewidzenia – handlarze robią w tył zwrot i uciekają, gdzie pieprz rośnie. Zrozpaczony Mirmił postanawia ukarać Milusia, na co z kolei nie mogą pozwolić dwaj wojowie. „Wygnanie” – bo tak właśnie Christa zatytułował ten fragment – nie jest może najzabawniejszą częścią cyklu, ale na pewno trzyma stały poziom. Tym trudniej zrozumieć uwagi, jakie pod adresem komiksu słał we wrześniu 1978 roku poeta Stanisław Barańczak. W cytowanym już wcześniej, a opublikowanym w prasie drugoobiegowej, artykule „BLURP!” napisał on bardzo uszczypliwie: „Dowcip polega na tym, że ktoś się przewraca albo z czegoś spada, albo wpada do wody, albo ma grubą i dużą żonę, a sam jest mały i chudy”. Wypisz, wymaluj – Lubawa i Mirmił.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Dalej jest nie mniej kąśliwie: „(…) jeśli weźmie się pod uwagę, że zarówno wyjściowy pomysł, jak i formuła plastyczna są plagiatem ze słynnego francuskiego »Astérix«, porównanie wypada dość żenująco. Pomysły fabularne Christy polegają głównie na tym, że bez przerwy ktoś tu komuś podstawia nogę, ktoś z rozpędu wpada na drzewo, ktoś inny dostaje kopniaka lub jest goniony w kółko przez dzikie zwierzę”. Naprawdę trudno pojąć, jak tak wybitny literat mógł się tak bardzo mylić. Bo nawet jeżeli nie darujemy Chriście tej inspiracji przygodami Asteriksa i Obeliksa, od czego przez lata się odżegnywał, by wreszcie przyznać rację swoim krytykom, to przecież udało mu się stworzyć rzecz – jak na polskie warunki – niezwykle atrakcyjną i oryginalną. Po latach można to stwierdzić już bez żadnego wahania – KULTOWĄ!… Na finałową opowieść wybrany został tym razem „Biały Kieł”. W czwartym odcinku poznajemy dalsze losy tytułowego zwierzęcego bohatera, który dostawszy się w ręce białego trapera Smitha, szkolony jest do walki z innymi psami. Agresywny i bezlitosny, zawsze wygrywa, dzięki czemu zapewnia swemu panu stały dochód. Aż pewnego dnia trafia na silniejszego od siebie. Od śmierci ratuje go wówczas pracujący w kopalni w Dawson nad rzeką Jukon Walter Scott. I tyle. Trudno dodać coś więcej, skoro ani w warstwie plastycznej, ani w fabularnej nie pojawił się żaden nowy – a już tym bardziej nowatorski – element.



Tytuł: Relax #15
Data wydania: 1978
Cykl: Relax
Gatunek: antologia, sensacja, SF
Zobacz w:
Ekstrakt: 50%
powrót; do indeksunastwpna strona

945
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.