Od tego właśnie komiksu rozpoczęła się ekspansja kijowskiego wydawnictwa Nebeskey na rynek polski. Wyboru dokonano jak najbardziej właściwego. Tom pierwszy serii „Daogopak” to bowiem trzymająca wysoki poziom historyczna opowieść przygodowo-awanturnicza z życia Kozaków siczowych, którzy ruszają do Turcji, aby podstępem uwolnić z rąk sułtana wziętych do niewoli swoich rodaków.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
To, jak nad Wisłą postrzegamy Kozaków Zaporoskich, jest przede wszystkim spadkiem po Henryku Sienkiewiczu. Kilka pokoleń Polaków wychowywało się przecież, czytając ku pokrzepieniu serc i dla podtrzymania ducha narodowego i patriotycznego, „Ogniem i mieczem”; kibicowało przy tym panom Skrzetuskiemu, Wołodyjowskiemu, Zagłobie i Longinusowi Podbipięcie w ich walce przeciwko Bohunowi i Chmielnickiemu. Kozak był więc wrogiem, który na dodatek na koniec okazał się zdrajcą, bo zamiast służbę królowi polskiemu wybrał w Perejasławiu poddaństwo carom rosyjskim. I choć w następnych latach pojawiały się w rodzimej literaturze także portrety pozytywne Kozaków (vide Semen Bedryszko, bohater „Oka proroka” Władysława Łozińskiego, powieści wydanej piętnaście lat po „Ogniem i mieczem”), niewiele już dało się zmienić. Gorsze, że często po dziś dzień dawnych mieszkańców Ukrainy wschodniej, zadnieprzańskiej, postrzega się jak dzikusów i barbarzyńców, którzy umiejętność czytania i pisania posiedli jedynie dzięki szlachcie polskiej, niosącej na dalekie Kresy Rzeczypospolitej w trudzie i pocie czoła kaganek oświaty. Jakże dalekie od prawdy jest to przekonanie! I choć lektura publikowanych od paru lat w Polsce komiksów ukraińskich – jak na przykład „Maksym Osa” Igora Baranko, „ Czub” Oleksandra Komjachowa czy właśnie „Daogopak” Maksyma Prasołowa (scenariusz) i Oleksija Czebykina (rysunki) – raczej nie doprowadzi do zmiany ukształtowanych przez lata poglądów, to przynajmniej stwarza szansę na jakieś nowe otwarcie, na dostrzeżenie w Kozakach pozytywnych bohaterów z krwi i kości – sprytnych i odważnych, dowcipnych i inteligentnych. Tacy przynajmniej są, wymyśleni przez Prasołowa, młody Oleś Skorowoda, doświadczony Taras Pieresiczewola oraz obdarzony wyjątkowo ponurym spojrzeniem, ale i talentem artystycznym, bandurzysta Mozgowy. Ta właśnie, wywodząca się ze stepów Zaporoża, trójka otrzymuje od swego atamana koszowego nadzwyczajne zadanie: w przebraniu artystów kozackich mają dostać się do stolicy Imperium Osmańskiego i zbadać, jakie są możliwości uwolnienia wziętych do niewoli przez sułtana rodaków. I cokolwiek by się nie działo, mają wrócić na Sicz żywi. Wiek XVI i XVII – a to jest zapewne okres, w jakim rozgrywa się akcja komiksu – to czas krwawych wojen toczonych przez Rzeczypospolitą ze wszystkimi niemal sąsiadami. Także z Turkami. Co ciekawe, wojny te nierzadko prowokowane były właśnie przez Kozaków, którzy mimo obowiązujących ze Stambułem traktatów, najeżdżali tereny pograniczne, by zdobyć łupy, pozwalające im łatwiej przetrwać ciężką stepową zimę. Nie inaczej jest i w „Daogopaku”. Ci Kozacy, których mają odszukać bohaterowie dzieła, dostali się do lochów sułtańskich właśnie podczas, ostatecznie dla nich nieudanej, wyprawy na kontrolowane przez Turków Bałkany. W tym elemencie autorzy nawiązują więc do prawdy historycznej; w innych kwestiach bywa już różnie, ale to rzecz absolutnie drugorzędna, bo przecież album Prasołowa i Czebykina nie miał być formą wykładu naukowego na temat przeszłości, ale czystą rozrywką, odpowiednikiem francuskich opowieści spod znaku płaszcza i szpady. W tym zaś kontekście sprawdza się idealnie. Jest tu bowiem wszystko, czego można oczekiwać od historii awanturniczo-przygodowej: podstępy i niebezpieczeństwa, pościgi i pojedynki, nienawiść (wielkiego wezyra do następcy tronu) i rodzące się uczucie (Olesia do tajemniczej dziewczyny-ninja Ari-San, względnie jednej z żon sułtana), jest w końcu spora dawka humoru, którą zawdzięczamy dwóm „nieludzkim” postaciom – wytatuowanemu dzikowi Okistowi i gąsiorowi Hussarowi II. „Anatolijskie tournée” – taki tytuł nosi tom pierwszy „Daogopaka” – od strony scenariuszowej i graficznej w niczym nie ustępuje najlepszym komiksom polskim i zachodnioeuropejskim. Piękne wydanie – z twardą obwolutą, na kredowym papierze – dodatkowo podnosi wartość książki. Podobać mogą się zwłaszcza rysunki Oleksija Czebykina, który – widać wyraźnie – wzorce czerpał od prawdziwych mistrzów, Grzegorza Rosińskiego, Jeana Girauda czy Régisa Loisela. I nawet jeśli czasami można odnieść wrażenie, że mógłby nieco bardziej przyłożyć się do szczegółów drugiego planu, to jednak to, co widać na pierwszym, i tak pozwala długo sycić wzrok. Kapitalnie radzi sobie bowiem plastyk w scenach akcji. Rysowanie postaci w ruchu opanował do perfekcji; jednocześnie dba o przedstawianie rozwoju wydarzeń z różnych ujęć, dzięki czemu uzyskuje typowo filmowy efekt niezwykle dynamicznego montażu. Czytając „Anatolijskie tournée”, łatwo wyobrazić sobie powstały na podstawie komiksu film – animowany czy fabularny, to już kwestia gustu. Choć w normalnej, klasycznie aktorskiej produkcji, trudno byłoby przedstawić gadających gąsiora i dzika, nie zapominając przy tym o pokrywających skórę Okista tatuażach.
Tytuł: Daogopak #1: Anatolijskie tournée Data wydania: maj 2013 ISBN: 978-83-63963-97-2 Format: 62s. 235×315 mm Cena: 49,00 Gatunek: przygodowy Ekstrakt: 70% |