Konrad Wągrowski: Czy w ogóle jesteśmy w stanie coś złego powiedzieć o „Obcym"? (nie, żebyśmy musieli) Może pomieszczenie „Matki” z tymi migającymi światełkami trochę niedzisiejsze, może animacje przy locie kosmicznym nieco śmieszą, ale taka przecież konwencja epoki i łatwo to wybaczyć… Jakub Gałka: Rzeczywiście, o ile cała reszta się nie zestarzała, o tyle pokój „Matki” wygląda bardzo retro (co z drugiej strony jest swego rodzaju nostalgicznym smaczkiem). Animacje w kosmosie nie były złe, a wręcz zwróciłbym uwagę na bardzo fajny element – „Nostromo” nie przejmuje się głupawym i nie mającym podstaw w odniesieniu do przestrzeni kosmicznej przekonaniem, że każdy pojazd musi mieć opływowe kształty i prezentuje cudowne kształty gotyckiego zamku…  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Marcin T.P. Łuczyński: Ostatnio w „Przekroju” dali dość dosadny tekst na temat argumentu z konwencji… „Alien” to wariant „clear and present danger": potwór zabija już od maleńkości, jest ohydny, że z daleka widać, a jego krew potrafi przeżreć metal. Strach przed kosmitami posunięty do granic tak, że aż trzeszczą. Jeśli do czegoś bym się przyczepił, to jednak do tego, że ten organizm potrafił się przystosować do embrionalnego rozwoju wewnątrz ludzkiego ciała, postać pośrednią niemal idealnie dopasowując do penetrowania ludzkiej twarzy. Nie było śladu uzasadnienia, dlaczego ten drapieżnik, rozwijający się gdzieś in a galaxy far, far away, właśnie taką ścieżkę ewolucji obrał. I na jakiej niby zasadzie. Jakub Gałka: Oj tam, czepiasz się szczegółów. To nawet nie wymaga zawieszania niewiary tylko przyjęcia założenia dość oczywistego w science fiction – wszystkie istoty w kosmosie są humanoidalne. Albo przynajmniej ssakoidalne. Albo kręgowcoidalne. A na pewno oparte na węglu. I stąd w threequelu masz psa z pokrwawioną mordą (właściwie czemu skoro dla ludzi ten „gwałt oralny” przebiegał bezboleśnie i bezśladowo?), a w komiksach całą masę kosmitów i zwierząt – zgodnie z założeniem posiadających otwór gębowy – do których przywierały facehuggery. Jarosław Loretz: Powiedzmy, że ten problem ogólnie rzecz biorąc istnieje, ale absolutnie nie ma zastosowania do pierwszej części „Obcego”. Tutaj bowiem wszystko jest jeszcze podane bardzo oględnie i umownie. Dopiero następne filmy, próbując dokładniej tłumaczyć i uniwersum, i sposób funkcjonowania aliena, zaczynają niebezpiecznie balansować na cienkiej linii odgraniczającej mniej więcej sf od kompletnych banialuk. Stary film tak pod względem logiki, jak i klimatu wciąż trzyma się zaskakująco dobrze, starzejąc się jak dobre wino. Zresztą nie powinno to dziwić, bo podobnie dobrze starzeje się też „Blade Runner”, co jest najlepszym świadectwem reżyserskiego wyczucia i kunsztu. Osobiście mam tylko jedną pretensję – zaznaczoną już na początku – o te łańcuchy z cieknącą wodą. Po prostu nie trafia do mnie istnienie takiego pomieszczenia na prostym, nieprzeznaczonym do przewożenia jakichkolwiek ładunków holowniku, jakim de facto był „Nostromo”.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jakub Gałka: A nawet gdyby przewoził kontenery, to chyba nie przywiązywali ich łańcuchami w czasie sztormu. Masz rację Jarku, to chyba największy zgrzyt, rażący dzisiaj bardziej niż przestarzała „Matka” tym bardziej, że w innych miejscach scenografii Scott pokazał, że można gotycką grozę budować nawet w sterylnych pomieszczeniach futurystycznego pojazdu. Choć chyba nie był tu prekursorem, bo dobitne poczucie niepokoju czającego się pomiędzy gładkimi ścianami zaprezentowała już „Odyseja kosmiczna” (i, co ciekawe, niedawno znakomicie powtórzył „Moon” – też przecież dramat psychologiczny bez żadnego obrzydliwego potwora). No właśnie, jak już sięgamy do innych filmów – co z miejscem pierwszego „Obcego” w historii kina SF? Oczywiście ma w niej znakomite miejsce, bo jest świetnym filmem, ale czy dał kinu coś nowego, coś co później na stałe weszło do kanonów gatunku? Jak sceny nieważkości albo złowieszczy komputer w „Odysei kosmicznej” czy pełne neonów, deszczowe LA w „Łowcy androidów"? Mateusz Kowalski: To tak, jakby pytać o to, dlaczego filmy Tarantino są znaczące – przecież to pulpa, jakby nie patrzeć. Krwawa, mocna i ponura pulpa, która nie podaje tak naprawdę nic nowego, ale za to w taki sposób, że człowiek do końca życia pamięta ten film… a niektórzy nawet mają traumę. Chodzi o to, jak to podano, nie to, co podano. Konrad Wągrowski: Dał Obcego. To chyba absolutnie wystarczy, by zapisać się w historii. Jakub Galka: No ok, ale w ilu filmach później (dobrych!) miałeś nawiązanie do tego? Zły komputer i cyberpunkowe miasto to archetypy, czy sama postać obcego takim się stała? Na pewno weszła do kanonu, ale czy stała się wzorem? Wcześniej było tez sporo udanych potworów Konrad Wągrowski: Ale – moim skromny zdaniem – ten potwór był naprawdę wyjątkowy. Postać jak z koszmaru sennego, a jednocześnie obcy, który jest całkowitym wcieleniem obcości. Nie jestem w stanie znaleźć potwora filmowego, który do tego stopnia wzbudzałby lęk. Anna Kuciel: Moim skromnym zdaniem film dał Ripley – pierwowzór baby z jajami, i nie chodzi o późniejsze nawiązania, bo takich wprost może nie ma, ale Ripley jest kultowa i ustanowiła nowe standardy, choćby w Aliens jest kolejna baba z jajami i to jaka, a dużo później pojawia się G.I. Jane czy Thelma z Louise – wymieniając tylko tytuły reżysera pierwszej części „Obcego”. Druga rzecz to androidy. Były już i wcześniej, były i później, ale dla mnie androidy w „Obcym” to pewna nowa jakość. Przecież zaraz po Obcym Scott zrobił genialnego „Blade Runnera” i śmiem twierdzić, że bez Asha nie byłoby chociażby Roya Batty’ego.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Mateusz Kowalski: Jakby nie patrzeć – „Ósmy pasażer Nostromo” może nie był filmem, który wywrócił do góry nogami cały gatunek SF, czy też horrorów. To jednak, jak Ridley Scott go zaprezentował, powoduje, że był on jednym z największych osiągnięć w kinematografii tego gatunku. Giger, Ripley, Ash i wreszcie tytułowy bohater – oni wszyscy sprawili, że kiedy myślimy o kosmosie, odczuwamy niepokój. Ta bliżej nieokreślona świadomość niebezpieczeństwa, którą dopiero potem wiążemy z obrazem, jest chyba najlepszym dowodem na to, że film ten wyznaczył pewien kanon gatunku. To, jak potoczyła się dalej historia świata przedstawionego przez Scotta, to inna sprawa. Jednak ci, którzy jakimś cudem wciąż nie widzieli „Ósmego pasażera”, a twierdzą, że kochają horrory i/lub SF, powinni to jak najszybciej nadrobić – zwłaszcza w zalewie ostatnich produkcji, które nie straszą, a wywołują poczucie zażenowania. Marcin T.P. Łuczyński: Nie trzeba niczego wywracać do góry nogami, żeby stać się kamieniem milowym. Zresztą kto wie, czy to nie większe osiągnięcie…
Tytuł: Obcy – 8 pasażer „Nostromo”: wersja reżyserska Tytuł oryginalny: Alien: The Director′s Cut Data premiery: 14 listopada 2003 Rok produkcji: 1979 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 116 min Gatunek: groza / horror, SF |