powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (BRE3)
Sebastian Chosiński #2 2024

Esensja ogląda: Grudzień 2013 (6)
Peter Jackson ‹Hobbit: Pustkowie Smauga›, Roman Polański ‹Wenus w futrze›, Richard LaGravenese ‹Piękne istoty›
To już zdecydowanie ostatnia tegoroczna edycja „Esensja ogląda”. Na finał przygotowaliśmy dwie recenzje „Hobbit: Pustkowie Smauga”, obszerny króciak o „Wenus w futrze” i z DVD „Piękne istoty”.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Hobbit: Pustkowie Smauga
Konrad Wągrowski [90%]
Znakomita kontynuacja, lepsza od części pierwszej, oczywiście przy założeniu, że zaakceptowaliśmy już fakt, że „Hobbit” Petera Jacksona nie jest ekranizacją skierowanej do młodego czytelnika powieści J.R.R. Tolkiena, ale skierowanym dla dorosłych prequelem „Władcy pierścieni” tegoż Jacksona, nakręconym na motywach fabuły „Hobbita”. Wydaje się jednak, że rok powinien już wystarczyć na oswojenie się z tą rewelacją… Jeśli się jednak zaakceptowało to podejście, „Pustkowie Smauga” może dostarczyć mnóstwo doskonałej rozrywki. Film jest lepszy od części pierwszej o tyle, że akcja jest zdecydowanie bardziej urozmaicona, a nie oparta głównie o potyczki z orkami i goblinami, fabuła wprowadza cały szereg zmieniających się sojuszy i antagonizmów między co najmniej czterema grupami (krasnoludy, ludzie, elfy, orkowie) i zostaje rozdzielona na trzy równorzędnie rozwijane i równorzędnie istotne wątki. Jackson trzyma się głównych wątków książki, ale oczywiście rozwija je – i tak nie mamy zwykłej ucieczki beczkami, ale ucieczka połączona z dynamiczną bitwą, nie ma przybycia do Dale, ale jest wręcz intryga przemytniczo-polityczna, nie ma rozmów Bilba ze Smuagiem, ale jest efektowna rozgrywka ze smokiem i nieoczywistym zakończeniu. Jednocześnie film zmyślnie rozstawia pionki przed wielkim finałem – wiemy już kto będzie walczył przeciw komu i o jaką stawkę, wiemy też jak złożone są motywacje różnych bohaterów. Co więcej bohaterowie nabierają wyrazistości – Thorin, Bard, król Dale, Thrandiul, Legolas, Tauriel, Kili, Balin, wreszcie sam Bilbo są pełnokrwistymi i złożonymi postaciami rozgrywki i wcale nie jest oczywiste, jak potoczą się losy przynajmniej niektórych z nich. Ale oczywiście „Pustkowie Smauga” to przede wszystkim dynamiczna i efektowna przygoda z niebywałym rozmachem, jaką tylko Peter Jackson potrafi dostarczyć. Oczywiście zajadli tolkieniści będą złorzeczyć, ale fanboje sagi – jak ja – pozostają w zachwycie.
Sebastian Chosiński [70%]
„Pustkowie Smauga” ma wszystkie – bardzo liczne – zalety i – jedynie sporadyczne – wady „Niezwykłej podróży”. Wartką akcję, tylko od czasu do czasu spowalnianą, aby dać widzowi przynajmniej na chwilę złapać oddech; przepiękne krajobrazy i wspaniałe efekty specjalne, które sprawiają, że choć baśniowe Śródziemie jest wyjątkowo nieprzyjazną krainą, to jednak bez wahania chciałoby się do niej przenieść; wreszcie świetnie zagranych pełnokrwistych bohaterów – zarówno tych wymyślonych przez Tolkiena, jak i dodanych przez Petera Jacksona i jego kompanów (na przykład robiąca olbrzymie wrażenie i umiejętnościami, i urodą Tauriela). Ale ma też kilka scen zupełnie niepotrzebnie rozciągniętych do granic wytrzymałości, na czele z tą – przynajmniej w teorii – najważniejszą, czyli zabawą w ciuciubabkę ze Smaugiem w odmętach Samotnej Góry. Ma też niepotrzebnie rozwinięty farsowy wątek z królem (a w zasadzie rządcą) Miasta na Jeziorze i nieistniejącym w oryginale literackim jego paskudnym i podstępnym doradcą Alfridem. Słabiej wypada w „Pustkowiu Smauga” ścieżka dźwiękowa, ale z drugiej strony nie umieszczając w niej pieśni na miarę „Misty Mountains”, nie było sposobu, aby dorównać – a co dopiero mówić o przebiciu – poziomu „Niezwykłej podróży”. Narzekać można też na moment, w jakim Jackson urwał film, lecz gwoli sprawiedliwości należy dodać, że obojętnie kiedy by to uczynił – i tak byłoby niedobrze. Podsumowując: bardzo przyzwoita kontynuacja, choć przygotowana z pełną świadomością tego, że najatrakcyjniejsze fajerwerki muszą zostać zachowane na zwieńczenie trylogii.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Wenus w futrze
Gabriel Krawczyk [80%]
Starcze rzężenie i twórcza zadyszka? To rzeczy obce mistrzowi Polańskiemu; z ósmym krzyżykiem na karku, z powieścią Sacher-Masocha i scenariuszem do sztuki Davida Ivesa pod pachą żwawo drepcze przez ulice Paryża, by zawitać w teatrze. To miejsce, gdzie życie brane jest w wielki cudzysłów, ledwie zarysowaną emocję skrywa gruba warstwa makijażu i w którym nawet największe uczucie może okazać się blagą. Zdarza się też, że jest zupełnie odwrotnie – wszak teatr to świątynia manipulacji, której powinniśmy dać się uwieść. Tak jest i z nowym filmem twórcy „Dziecka Rosemary”. W dziejącej się na teatralnej scenie autotematycznej opowieści o tworzeniu reżyser i jego postacie umiejętnie zacierają granice sztuki, fikcji i rzeczywistości. Organizują nam w zabawę podobną do tej ostatnio obmyślonej przez François Ozona. O ile jednak w „U niej w domu” pisarski demiurg decydował wbrew naszej wiedzy o losach oglądanych na ekranie postaci, o tyle w „Wenus…” to ścierające się nieustannie postacie tworzą jawnie, na naszych oczach (i przed sobą także!), emocjonujący spektakl – w tym wypadku budowanych na erotycznych zasadach – dominacji i upodlenia. Przy czym nie wiemy, kto gra tu jaką rolę. Z biegiem kolejnych, jakże wycyzelowanych dramaturgicznie!, kwestii szale przechylają się, jedna strona okazuje się katem, druga zaś – ofiarą. Maski zostają zdjęte, teatralna scena przemienia się w arenę walki o przetrwanie.
Nie jest niespodzianką, że kolejny tytuł polskiego twórcy stanowi pokaźne repetytorium fetyszy i obsesji, z których przecież stale w swoich filmach korzysta. Mamy tu poszukiwanie tożsamości wśród strzał Amora; mamy odarcie człowieka z kultury na rzecz atawizmów zawsze w nim obecnych, w miłosnym (według Polańskiego z definicji sadomasochistycznym) związku szczególnie widocznych; jest kastrowany mężczyzna oraz kobieta, źródło jego zagrożenia. W „Wenus…” da się odnaleźć cały arsenał przedmiotów i motywów niemal stale obecnych w twórczości Polańskiego: tak drażniąco Freudowski, tracony przez mężczyznę nóż; rytualny taniec wykonywany przed złożeniem ofiary (vide „Gorzkie gody”, „Frantic”); klamra pierwszej i ostatniej sceny, w którą bierze Polański całą opowieść – jak ten cudzysłów poddający w wątpliwość tytułową boginię, i jak te role, w które ciągle wątpimy. Czemu to służy? Zapewne zabawie i drażnieniu się z nami, szukającymi sensu wśród fałszywie podrzucanych tropów (jak to niejednokrotnie bywało u Polańskiego).
Znów podważany jest realizm opowiadanej historii: oniryczne, iście groteskowe przerysowanie finału odkrywa iluzję, w której tkwiliśmy… i wciąż tkwimy, bo film można także potraktować jako ogólną metaforę miłosnej relacji. Jest to widoczne o tyle, że – w odróżnieniu od innych zbieżnych tematycznie filmów Polańskiego – „Wenus w futrze” garściami sięga do skarbnicy motywów erotycznych europejskiej kultury. Dostrzec tu można erotyzm artystyczny i deifikację kobiecej płci (stąd już sam tytułowy rekwizyt bogini); wspominane są antyczne Bakchantki, znane z Eurypidesa kapłanki miłosnych orgii, czcicielki Dionizosa, boga zabawy; sam film stanowi adaptację powieści o tym samym tytule, dziś łagodnej, lecz niegdyś wprowadzającej w jawny obieg kultury zagadnień alternatywnych rodzajów uprawiania miłości: masochizmu, sadomasochizmu i późniejszych zabaw BDSM. Wreszcie, język, w którym przemawia do nas Polański – język miłości. Bezpruderyjna francuska kultura zawsze w niezrównanie wyrafinowany sposób potrafiła mówić o łóżkowych i sercowych atrakcjach, to ona tworzyła miłosne mity, to ona z miłości uczyniła sztukę. Polański podkreśla tę sztuczność, nie zdziera jej jednak. Świadom możliwości, jakie mu daje, wykorzystuje ją wcale nie do szokowania (jest już na to chyba za stary), a do bezpretensjonalnej a błyskotliwej, przezabawnej rozrywki.
• • •
DVD i BR
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Piękne istoty
Jarosław Loretz [60%]
Zdumiewająco strawny – mimo że ckliwy i przesłodzony – młodzieżowy romans, zdradzający sporą zbieżność fabularną ze „Zmierzchem”. Owszem, sporo tu naiwności, stojącego na granicy śmieszności efekciarstwa i tandetnych mądrości życiowych, ale wszystkie te uchybienia nie są w stanie przesłonić pozytywów, czyli pięknych zdjęć, sympatycznie zagranych postaci (jak zwykle błyszczy tutaj Emma Thompson), interesujących efektów specjalnych oraz urzekającego, melancholijnego klimatu. Na pochwałę zasługuje też wspaniała oprawa plastyczna i nadzwyczaj eleganckie kostiumy. Dzięki temu wyszła historia miła i gładko się oglądająca, jednocześnie w najmniejszym stopniu nie próbująca udawać Bóg wie jakiego arcydzieła. To prawda, chwilami film z lekka odrzuca nieprzesadnie wyszukanymi rozterkami sercowymi bohaterów, ale w końcu opowieść została skrojona pod rozchwianych emocjonalnie nastolatków, więc pewnych zagrywek nie dało się uniknąć. Zdaje się jednak, że film – drogi, bo kosztujący 60 milionów dolarów, o 20 milionów więcej niż pierwszy „Zmierzch” – czemuś nie przypadł widzom do gustu i kompletnie poległ w kinach, przekreślając szanse na wypączkowanie „Pięknych istot” w serię. Przejadła się konwencja? Większą siłę nośną mają wampiry? Czy też może zbyt wiele ekranowego czasu poświęcono postronnym osobom, spychając romans głównej pary na zauważalnie boczne tory? A może w ogóle historia była zbyt skomplikowana, z tymi wszystkimi czarami, klątwami i Wojną Secesyjną? Jak by nie było – szkoda, bo jednak historia ta miała w sobie większy potencjał i urok, niż ten nieszczęsny „Zmierzch"…



Tytuł: Hobbit: Pustkowie Smauga
Tytuł oryginalny: The Hobbit: The Desolation of Smaug
Dystrybutor: Forum Film
Data premiery: 27 grudnia 2013
Reżyseria: Peter Jackson
Zdjęcia: Andrew Lesnie
Muzyka: Howard Shore
Rok produkcji: 2013
Kraj produkcji: USA
Cykl: Hobbit
Gatunek: fantasy
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%

Tytuł: Wenus w futrze
Tytuł oryginalny: La Vénus à la fourrure
Dystrybutor: Monolith
Data premiery: 8 listopada 2013
Reżyseria: Roman Polański
Rok produkcji: 2013
Kraj produkcji: Francja
Czas trwania: 96 min
Gatunek: dramat
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%

Tytuł: Piękne istoty
Tytuł oryginalny: Beautiful Creatures
Dystrybutor: Monolith
Data premiery: 6 czerwca 2013
Rok produkcji: 2013
Kraj produkcji: USA
Dźwięk (format): angielski, polski
Napisy: polskie
Parametry: Dolby Digital 5.1
Gatunek: dramat
Zobacz w:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

565
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.