powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (BRE3)
Sebastian Chosiński #2 2024

Tu miejsce na labirynt…: Kosmiczno-psychodeliczny Sabbath
Acid Mothers Temple & Space Paranoid ‹Black Magic Satori›
Biorąc pod uwagę tempo, w jakim ukazują się w sprzedaży kolejne albumy Japończyków z Acid Mothers Temple, za kilka lat dorównają oni rekordzistom pod tym względem w świecie rocka, czyli formacjom Hawkwind i Tangerine Dream. Wydany w listopadzie krążek „Black Magic Satori” to hołd złożony wczesnemu Black Sabbath, co oznacza tyle, że tym razem otrzymujemy porcję psychodelicznego hard rocka i doom metalu.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Gitarzysta Kawabata Makoto kieruje zespołem od 1996 roku. Choć może raczej należałoby stwierdzić – zespołami, albowiem pod szyldem Acid Mothers Temple działa w zasadzie kilka formacji, które – poza muzyką – różnią się również członami dodawanymi do podstawowej nazwy. Przykładowo: Acid Mothers Temple & The Melting Paraiso U.F.O., & The Cosmic Inferno, & The Pink Ladies Blues czy – obecnie – & Space Paranoid (a i to jeszcze nie wszystkie oboczności). Muzycznie nie lokują się one wcale tak daleko od siebie, w każdym razie mają jeden wspólny mianownik – punkt wyjścia, którym jest szeroko pojęta psychodelia rodem z lat 70. ubiegłego wieku. Jeśli chodzi o inspiracje szalonych rockmanów z Kraju Kwitnącej Wiśni, sami mówią o nich głośno, nadając swoim płytom jednoznacznie kojarzące się tytuły. Były więc krążki nawiązujące do twórczości Franka Zappy („Pataphisical Freak Out MU!!”, 1999; „Absolutely Freak Out”, 2001), The Beatles („St. Captain Freak Out and the Magic Bamboo Request”, 2002), Jimiego Hendriksa („Electric Heavyland”, 2002; „Are We Experimental?”, 2009), King Crimson („41st Century Splendid Man”, 2002; „Starless and Bible Black Sabbath”, 2006), Univers Zero („Univers Zen ou de zéro à zéro”, 2002), Pink Floyd („Dark Side of the Black Moon”, 2009), Milesa Davisa („Son of a Bitches Brew”, 2012) czy Grateful Dead do spółki z… Dead Kennedys („Chaos Unforgiven Kisses or Grateful Dead Kennedys”).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W tym roku do grona powyższych dołączyli jeszcze klasycy hard rocka, czyli panowie z Black Sabbath, choć tak naprawdę pierwszą wycieczkę w rejony zamieszkane przez Tony’ego Iommiego i jego kompanów Kawabata Makoto odbył już, przynajmniej częściowo, przed siedmioma laty, gdy nagrał album „Starless and Bible Black Sabbath”. Znalazły się na nim, co prawda, tylko dwie kompozycje, ale za to jedna z nich – tytułowa – trwała ponad trzydzieści cztery minuty. Nagrania zostały zrealizowane w składzie pięcioosobowym; Makoto skorzystał wówczas z usług klawiszowca Higashiego Hiroshi, basisty i wokalisty Tabaty Mitsuru oraz dwóch perkusistów – Okano Futoshiego i Shimury Koji. Trzech pierwszych po latach zaprosił także do pracy nad kolejną „sabbathowską” produkcją, czyli „Black Magic Satori”, którą zadebiutowało nowe wcielenie Acid Mothers Temple – tym razem z dodatkiem Space Paranoid. Sesja nagraniowa odbyła się w ciągu dwóch dni lipcowych (siedemnastego i osiemnastego), a za mastering odpowiadał sam Tatsuya Yoshida, jeden z najbardziej zapracowanych bębniarzy japońskich (vide PainKiller, Zletovsko i wiele innych). Wersja kompaktowa płyty ukazała się nakładem japońskiej wytwórni Chaotic Noise Recordings (z miasta Kōchi), natomiast winylową – limitowaną, w pięciuset egzemplarzach – wypuściło niezależne amerykańskie Safety Meeting Records (z New Haven w stanie Cincinnati).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Kolejność utworów ułożono podobnie jak sury w Koranie – od najdłuższego do najkrótszego, co akurat nie nastręczało większych problemów, ponieważ krążek zawiera tylko trzy kompozycje, na dodatek znacznie różniące się czasem trwania. Na otwarcie Japończycy serwują ponad szesnastominutowy kawałek tytułowy. Zaczyna się ciężko i majestatycznie, na odległość pachnie wczesnym – ba! bardzo wczesnym – Black Sabbath (z okolic dwóch pierwszych albumów). Ten sam doommetalowy rytm, hardrockowe gitary, diaboliczne dźwięki w tle (za które odpowiada obsługujący elektronikę Higashi Hiroshi), wreszcie przepuszczony przez efekty głos Tabaty Mitsuru, mający jak najbardziej przypominać Ozzy’ego Osbourne’a. Z czasem dochodzą jeszcze jednak elementy charakterystyczne dla psychodelicznego oblicza Acid Mothers Temple, zwłaszcza – po części improwizowana – pełna „brudów” solówka na gitarze Kawabaty Makoto. Podobnie jest zresztą w pozostałych dwóch numerach. „Devil Inside” oparty został praktycznie na tym samym schemacie co „Black Magic Satori” – najpierw jest odpowiednio wolno i ciężko (z riffem gitarowym zagranym „pod” Iommiego), aby potem zespół mógł w zauważalny sposób przyspieszyć, przenosząc nas tym samym z przełomu lat 60. i 70. XX wieku w… przełom lat 70. i 80., to jest w czasy, gdy za mikrofonem w Black Sabbath stali Ronnie James Dio i – chwilowo – Ian Gillan.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Powtarzającymi się również w „Devil Inside” i zamykającym płytę „Space Paranoid” elementami są nawiązujące do brudnego, garażowego brzmienia (rodem z grunge’u) solówki gitarowe oraz efekty elektroniczne (czyli znajdujące się na drugim lub nawet trzecim planie piski, świsty i skrzypienia), które notabene intrygująco ubarwiają kompozycje, czyniąc je bardziej „kwasowymi”. Utwór ostatni to, jak można wywnioskować z tytułu, cover sztandarowego kawałka Sabbathów, choć gdyby ktoś określił go mianem „wariacji na temat”, nie należałoby się z nim spierać. Oryginał przypomina jedynie część pierwsza, w drugiej natomiast mamy do czynienia z – całkiem zresztą udaną – próbą twórczego odczytania na nowo tego, co poeta, tfu!… kompozytorzy „Paranoid” mieli na myśli. I pewnie sami by się zdziwili, jeżeli kiedykolwiek dane im będzie posłuchać tego numeru! „Black Magic Satori” to bardzo intrygująca ciekawostka, która powinna przypaść do gustu zarówno wielbicielom Japończyków, jak i Brytyjczyków. A jeśli nie przypadnie? Nic to. Fani Acid Mothers Temple zawsze mogą sięgnąć po trzy inne wydane w 2013 roku ich albumy („Cometary Orbital Drive to 2199”, „In Search of Lost Divine Ark” bądź „Doobie Wonderland”), z kolei wyznawcy Ozzy’ego i Tony’ego mogą „pokatować” się „13”. Czy wyjdzie im to na dobre – to już inna sprawa.
Skład:
Kawabata Makoto – gitara
Higashi Hiroshi – instrumenty elektroniczne, harmonijka
Tabata Mitsuru – gitara basowa, śpiew
Okano Futoshi – perkusja



Tytuł: Black Magic Satori
Wykonawca / Kompozytor: Acid Mothers Temple & Space Paranoid
Data wydania: 12 listopada 2013
Nośnik: CD
Czas trwania: 32:44
Gatunek: rock
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) Black Magic Satori: 16:12
2) Devil Inside: 10:57
3) Space Paranoid: 5:35
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

1269
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.