powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (BRE3)
Sebastian Chosiński #2 2024

Piątek, trzynastego – ostatni dzień życia
Kjell Ola Dahl ‹Mężczyzna w oknie›
Coś intrygującego jest w tym schemacie: Policjant po pięćdziesiątce, wdowiec lub rozwodnik, safanduła, nie do końca rozumiejący współczesny świat. A przy tym – piekielnie inteligentny i upierdliwy. Może nie aż w takim stopniu jak porucznik Columbo, lecz blisko. Od podobnych gliniarzy roi się w skandynawskich kryminałach. Kolejnego dorzucił Kjell Ola Dahl. To inspektor Gunnarstranda, bohater „Mężczyzny w oknie”.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zapoczątkowana w 1993 roku seria kryminalna pięćdziesięcioczteroletniego obecnie Norwega Kjella Oli Dahla o inspektorze Gunnarstrandzie (którego imię pozostaje dla czytelników nieznane) i jego najbliższym współpracowniku, asystencie Franku Frølichu, liczy już sobie osiem tomów (najnowszy to wydana przed rokiem powieść „Isbaderen”). W Polsce Wydawnictwo Czarne rozpoczęło publikację cyklu od części drugiej, czyli „Małego złotego pierścionka” (2000) – prawdopodobnie dlatego, że to najbardziej uhonorowana przez krytyków (a więc w domyśle również najlepsza) książka między innymi byłego nauczyciela i doradcy zawodowego w szkole średniej w Askim. Kilka miesięcy później do księgarń nad Wisłą trafił trzeci wolumin – „Mężczyzna w oknie” (2001), a następnie piąty w kolejności „Czwarty napastnik” (2005). Niektórych może to dziwić, ale akurat w tym przypadku nie ma to większego znaczenia, albowiem w fabułach powieści brak jest w zasadzie nawiązań do wcześniejszych perypetii obu policjantów; tym samym znajomość z Gunnarstrandą i Frølichem można rozpocząć w dowolnym momencie, chociażby od „Mężczyzny w oknie”.
W przeciwieństwie do „Małego złotego pierścionka”, którego akcja rozgrywała się u progu lata, tym razem Dahl serwuje nam intrygę kryminalną wpisaną w wyjątkowo mroźną porę. Jest trzynasty dzień stycznia, piątek (dla osób przesądnych może to mieć znaczenie), prawie osiemdziesięcioletni Reidar Folke Jespersen, nie żegnając się z młodszą od siebie o ćwierć wieku żoną (drugą już) Ingrid, co jest złamaniem codziennego rytuału, wychodzi z domu i udaje się do restauracji, w której nigdy wcześniej nie bywał. Ingrid jest trochę tym faktem zdziwiona, ale nie roztrząsa go zbyt długo, ponieważ piątkowe przedpołudnie to pora jej spotkań z byłym uczniem, a obecnie kochankiem Eyolfem Strømstedem, z którym bardzo regularnie, raz w tygodniu, zdradza Reidara od trzech lat. Folke Jespersen domyśla się tego, dlatego śledzi małżonkę; restauracja, którą wybrał, znajduje się naprzeciwko kamienicy będącej miejscem schadzek Ingrid i Eyolfa. Jakie to schematyczne, prawda? Lecz nie do końca. Zyskawszy pewność co do niewierności kobiety, Reidar dzwoni na numer domowy Strømsteda, prosi żonę do telefonu i żąda od niej natychmiastowego zakończenia romansu. Przecież nie każdy „rogacz” znalazłby w sobie zarazem tyle stanowczości, co i zimnej krwi.
A to dopiero początek niecodziennych przeżyć Folke Jespersena tego dnia. Około południa spotyka się on ze swoimi młodszymi braćmi, Arvidem i Emmanuelem, którzy od dłuższego już czasu, mając chęć na dodatek do emerytury, namawiają go na sprzedaż będącego ich wspólną własnością sklepu z antykami. Reidar też się ku temu skłania, ale gdy dochodzi do spotkania z potencjalnymi kupcami, Hermannem Kirkenærem i jego żoną Iselin Varås, nagle zmienia zdanie i staje się bardzo agresywny. Po zerwaniu transakcji udaje się do biura i magazynu, gdzie wkrótce odwiedza go młoda kobieta. Po niezbyt długim tête-à-tête wraca do domu, czeka go tam bowiem kolacja rodzinna – z synem Karstenem (na co dzień pracującym w sklepie, który mieści się na parterze kamienicy Reidara) oraz jego żoną Susanne i ich dziećmi. Przed drzwiami dopada go jeszcze niejaki Jonny Stokmo, wieloletni współpracownik, z którym Folke Jespersen rozstał się niedawno w – podobno – dość niemiłych okolicznościach. Starzec nie ma najmniejszego zamiaru rozmawiać z awanturującym się mężczyzną, w zamian za co ten rzuca mu w plecy wyzwiska takie, jak „złodziej” i „pierdolony faszysta”. Pomimo dramatycznych zdarzeń w ciągu dnia, wieczerza upływa w zdumiewającym spokoju. Po dojedzeniu posiłku Karsten ze swoimi najbliższymi udają się do domu na przedmieściu Oslo, a Ingrid idzie do łóżka. Jakież jest zdziwienie ich wszystkich, gdy następnego dnia okazuje się, że Reidar nie żyje!
I żeby chociaż była to śmierć naturalna! Skądże. Folke Jespersen został bowiem we własnym sklepie zakłuty bagnetem (zabytkowym zresztą), następnie rozebrano go do naga, a ciało zaciągnięto przed okno wystawowe i usadzono w fotelu (można mniemać, że również znajdującym się na wyposażeniu). Na klatce piersiowej ktoś – morderca? – wypisał niebieskim flamastrem „J195”, a na czole zrobił trzy krzyżyki. Ten makabryczny widok ukazał się w sobotę o szóstej rano oczom dorabiającej sobie jako roznosicielka gazet gospodyni domowej Helgi Kvisvik – i to właśnie ona powiadomiła policję. Wkrótce na miejscu zdarzenia pojawiają się Gunnarstranda i Frølich. Nieprawdą byłoby jednak stwierdzenie, że od samego początku, dzięki ich nieprzeciętnym zdolnościom, śledztwo nabiera rozmachu. Raczej przeciwnie. Kiedy policjantom udaje się ustalić kilka dodatkowych faktów z ostatnich dwudziestu czterech godzin życia Folke Jespersena, są jeszcze bardziej zdezorientowani – puzzle zamiast do siebie pasować, układają się w obraz, z którego niewiele wynika. Ale tylko do czasu. Momentem przełomowym w dochodzeniu okazuje się pogrzeb Reidara, na którym pojawia się wyzywająco ubrana tajemnicza kobieta. To ona, nieświadomie, wskazuje inspektorowi Gunnarstrandzie trop, którym powinien podążyć. A trop ten wiedzie w odległą przeszłość – w czasy drugiej wojny światowej, kiedy to wielu Norwegów, mimo okupacji niemieckiej, współpracowało z nazistami.
„Mężczyzna w oknie” różni się od „Małego złotego pierścionka” – i nie chodzi tu tylko o to, że Gunnarstranda i Frølich rozpracowują zupełnie inną sprawę. W przeciwieństwie do poprzedniej części cyklu, gdzie mieliśmy do czynienia z intrygą, upraszczając nieco, współczesną (z uwagi na młodych, w przeważającej części, bohaterów), tym razem zafundowano nam porcję bardzo staroświeckiej opowieści detektywistycznej. Czytając „Mężczyznę…” nie sposób było nie dopatrzeć się inspiracji kryminałami Miki Waltariego („Kto zabił panią Skrof?”, „Błąd komisarza Palmu”, „Tak mówią gwiazdy, panie komisarzu”). Przecież Gunnarstranda to niemal wykapany komisarz Frans Palmu, a Frølich – przynajmniej jeśli chodzi o łączące go z przełożonym relacje, nie zaś przymioty umysłu – pod wieloma względami przypomina Toiva Virtę. Także sposób, w jaki oba policyjne duety dochodzą do prawdy, wykazuje wiele podobieństw – te niekończące się rozmowy i oficjalne przesłuchania, porównywanie zeznań i poszukiwanie dokumentów z przeszłości, które mogą rzucić nieco światła na obecne wydarzenia. Czytelnikom przyzwyczajonym do szybkiej akcji i wielu dramatycznych jej zwrotów (vide Jo Nesbø, Mons Kallentoft, Jens Lapidus, nawet Camilla Läckberg i Henning Mankell) proza Dahla może wydać się tym razem przesadnie staromodna, by nie rzec – nudna. Ale w tym właśnie tkwi jej siła. Tak przecież pisali Edgar Allan Poe i Arthur Conan Doyle, Agatha Christie oraz Maj Sjöwall i Per Wahlöö, a przecież nikt o zdrowych zmysłach nie będzie dzisiaj z tego powodu dyskredytował ich dokonań.
I jeszcze jedna uwaga na koniec: To kolejny skandynawski kryminał, którego autor podejmuje wątek kolaboracji z nazistami (patrz: „Powrót nauczyciela tańca” Mankella, „Niemiecki bękart” Lackberg, „Czerwone Gardło” Nesbø, „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” Stiega Larssona). Oj, gryzie sumienie, gryzie.



Tytuł: Mężczyzna w oknie
Tytuł oryginalny: Mannen i vinduet
Data wydania: 15 września 2011
Przekład: Milena Skoczko
Wydawca: Czarne
ISBN: 978-83-7536-281-7
Format: 504s. 125×195mm
Cena: 38,50
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

117
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.