„Kraul” – uznany w ubiegłym roku w Wenecji za najlepszy film europejski w sekcji „Venice Days” – jest debiutem kinowym pięćdziesięcioletniego Hervè Lasgouttesa. Mocno spóźnionym, ale najważniejsze, że w ogóle do niego doszło, ponieważ ta miłosna historia dwóch porozbijanych przez życie par niesie ze sobą promyk nadziei na lepsze jutro.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Nieczęsto się zdarza, aby artyście dane było zadebiutować w wieku pięćdziesięciu lat. Co prawda, nie jest to klasyczny debiut, ponieważ począwszy od 2000 roku Hervè Lasgouttes ma już na koncie kilka filmów krótkometrażowych, ale swój pierwszy obraz kinowy zrealizował dopiero przed rokiem. „Kraul” miał swoją premierę światową na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji, skąd wrócił nawet z jedną z nagród; do kin francuskich trafił jednak dopiero w styczniu tego roku, do polskich natomiast – na początku czerwca (choć miesiąc wcześniej można go było zobaczyć podczas, organizowanego przez Instytut Francuski oraz firmę Gutek Film, „Przeglądu Nowego Kina Francuskiego”). Zdjęcia kręcono w listopadzie i grudniu 2011 roku w okolicach miasteczka Audierne w Bretanii – miejscu niezwykle urokliwym, ale też złowrogim. Z tego jednak powodu idealnie pasującym jako tło do opowiedzianej przez Lasgouttesa historii. „Kraul” to opowieść o czterech osobach, które znalazły się, prawdopodobnie nie po raz pierwszy, na ostrym życiowym zakręcie. Martin był niegdyś zdolnym studentem, nie zdecydował się jednak na kontynuowanie nauki, w efekcie wrócił w rodzinne strony, by imać się dorywczych zajęć. Mieszka z ojcem, który od wielu już lat nie potrafi pozbierać się po tragicznej śmierci żony; często zagląda do kieliszka, a po pijanemu włóczy się nocami po okolicy. Chłopak, nie mając dobrego męskiego wzorca, zszedł na złą drogę. Nie ma stałej pracy, kombinuje, czasami coś ukradnie, innym razem pokłusuje na ryby bądź ostrygi. Pewnego dnia w barze poznaje Gwen. Dziewczyna mieszka w przyczepie kempingowej, zarabia zaś w przetwórni ryb; od najmłodszych lat fascynuje się pływaniem. Marzy o tym, by kiedyś oszczędzić tyle, aby było ją stać na podróż do Meksyku. Tam chce wziąć udział w zawodach pływackich na pełnym morzu. Dlatego nie zapuszcza korzeni, wydaje jak najmniej, nie chce też zakładać rodziny. Przewrotny los płata jej jednak psikusa – romans z Martinem kończy się bowiem niechcianą ciążą. Obok historii Martina i Gwen reżyser przedstawia jeszcze drugą, ściśle z nią powiązaną opowieść, której bohaterami są siostra chłopaka, Corinne Costa, i jego szwagier, Jean. Ona jest pielęgniarką, on ma firmę budowlaną, mają dwóch kilkuletnich synów. Może się wydawać, że są szczęśliwą rodziną, ale to tylko pozór. Kryzys ekonomiczny zmusza Jeana do kombinowania na różne sposoby, a tu jeszcze Corinne informuje go, że jest w ciąży z trzecim dzieckiem. Pierwsza myśl, jaka przychodzi mężczyźnie do głowy, to aborcja, ale kobieta, już nie tak młoda, nie chce o tym słyszeć. Z biegiem czasu ścieżki Corinne i Gwen przecinają się, co okazuje się – zwłaszcza dla drugiej z pań – bardzo ważne, kiedy Martin popada w ogromne tarapaty. Nie mogąc powstrzymać się od popełnienia kradzieży, powoduje, że ostatecznie zostaje posądzony również o morderstwo. Jedynym człowiekiem, który może przyjść mu z pomocą, jest szwagier; problem w tym, że zbyt duże zaangażowanie Costy w sprawę Martina może zakończyć się utratą zleceń dla prowadzonej przez Jeana firmy. Charakterystyka postaci oparta jest na kontrastach. Martin i Jean, choć na pierwszy rzut oka wydają się osobami skrajnie odmiennymi, mają wiele cech wspólnych – łączy ich skłonność do chodzenia w życiu na skróty i strach przed wzięciem na swoje barki odpowiedzialności za innych (w tym konkretnym przypadku za mające pojawić się na świecie dzieci). Corinne i Gwen są ich przeciwieństwami – obie mają za sobą traumatyczne przeżycia z dzieciństwa, ale mimo to wybrały inną drogę niż ich partnerzy. Stawiają sobie konkretne cele do osiągnięcia, nie boją się marzyć, nawet jeżeli ich marzenia – vide podróż do Meksyku – wydają się tak bardzo nierealne. Gdyby „Kraul” nie wyszedł spod ręki mężczyzny, można by odebrać ten film jako deklarację feminizmu – to kobiety są w nim motorem napędowym wydarzeń, one i ich wybory życiowe determinują przyszłość wszystkich bohaterów. Codzienne treningi Gwen kształtują jej charyzmę i wytrzymałość na przeciwności losu, a więc cechy, których brakuje Martinowi – rozbitemu, zagubionemu, niezdolnemu do odnalezienia właściwej drogi. Lasgouttes nakręcił film bardzo skromny, ale przejmujący. W stworzeniu nastroju zadumy, ale i wszechobecnego niemal zwątpienia i beznadziei, pomogły mu odpowiednio dobrane plenery i utrzymane w stylu dokumentalnym zdjęcia Emmanuelle Le Fur (szerzej nieznanej, lecz doświadczonej w kinie niezależnym operatorki). Za klimatyczną ścieżkę dźwiękową odpowiada natomiast Raphaël Ibanez de Garayo – stały współpracownik Lasgouttesa, podobnie zresztą jak główny autor scenariusza – Loïc Delafoulhouse. Martina zagrał Swann Arlaud, dla którego była to pierwsza tak ważna rola w obrazie kinowym. Co ciekawe, o tym, że pojawi się on w „Kraulu” zdecydowano zaledwie dzień przed rozpoczęciem zdjęć, gdy okazało się, że wcześniej zaklepany aktor miał wypadek motocyklowy. Corinne ma twarz Anne Marivin, a Gwen – Niny Meurisse. Obie aktorki, choć nie są debiutantkami, nie zapisały się jeszcze w historii kinematografii francuskiej (a tym bardziej europejskiej) niczym szczególnym. Nieco bardziej znany jest za to Gilles Cohen, czyli filmowy Jean, który przed czterema laty przewinął się przez plan obsypanego nagrodami, nominowanego nawet do Oscara, dramatu kryminalnego „Prorok” Jacques’a Audiarda.
Tytuł: Kraul Tytuł oryginalny: Crawl Data premiery: 7 czerwca 2013 Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: Francja Czas trwania: 95 min Gatunek: dramat Ekstrakt: 60% |