Było gorące lato 1976 roku. Gorące nie tylko z powodu panujących temperatur, ale przede wszystkim z powodu sytuacji politycznej w kraju. Robotnicy strajkujący w zakładach Radomia, Ursusa i Płocka wyrazili swoje wotum nieufności wobec towarzysza Edwarda Gierka; ten zaś zdecydował się na rozwiązanie umiarkowanie siłowe. Cóż to jednak mogło obchodzić zaczytanego w komiksach ucznia pierwszej klasy podstawówki? On miał w ręku swój „Relax” – pierwszy w Polsce Ludowej magazyn komiksowy z prawdziwego zdarzenia. Pismo, które szybko zyskało status kultowego i po dziś dzień potrafi wywołać rumieńce na policzkach czterdziestolatków.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Kto trzyma w rękach media, ten ma władzę – to banał, ale przecież przekonujemy się o tym nie od dziś. W czasach PRL-u było to zresztą widać jak na dłoni. Komuniści podporządkowali sobie wydawnictwa prasowe i książkowe, radio i telewizję. Jedyną ostoją wolności, choć i tak ograniczaną wieloma zapisami cenzorskimi, było po 1956 roku kino, które w pierwszych latach siermiężnej epoki Władysława Gomułki przeżywało prawdziwy rozkwit (vide „polska szkoła filmowa”). Jednak w końcu lat 60. ubiegłego wieku, gdy towarzysz „Wiesław” skonfliktował się z intelektualistami, także ono mocno spsiało. Kiedy wreszcie po wydarzeniach grudniowych 1970 roku nadszedł kres rządów Gnoma (jak nazywał Gomułkę w sztuce-pamflecie „Cisi i gęgacze” Janusz Szpotański), chyba nikt go nie żałował; tym bardziej że zaczynała się właśnie zupełnie nowa era w dziejach Polski Ludowej – era Edwarda Gierka! W przeciwieństwie do swego poprzednika ten były górnik rodem z Sosnowca wydawał się prawdziwym światowcem. I rzeczywiście, jak żaden z wcześniejszych władców Kraju Nadwiślańskiego, otworzył Polskę na Europę, zalewając ją strumieniem Pepsi i Coca-Coli oraz produkowanych na licencji włoskiej fiatów 126p. W kinach można było obejrzeć filmy amerykańskie, podniosła się stopa życiowa Polaków, a cały niemal kraj stał się wielkim placem budowy, co najlepiej widać w „Czterdziestolatku” Jerzego Gruzy. Jednocześnie jednak podskórnie toczyła się ostra walka polityczno-ideologiczna; w ślad za swoim sowieckim mentorem, Leonidem Breżniewem, Gierek zabrał się bowiem za utrwalanie władzy ludowej, próbując dokonać w sferze mentalnej rehabilitacji epoki stalinowskiej (choć nie samego Stalina ani Bieruta). Od tej pory telewizja, prasa, książki miały głównie jeden cel – propagowanie zdobyczy socjalizmu i umacnianie więzi ze Związkiem Radzieckim. By łatwiej było ten proces kontrolować, w styczniu 1973 roku Polska Zjednoczona Partia Robotnicza powołała do życia Robotniczą Spółdzielnię Wydawniczą „Prasa – Książka – Ruch”, największy koncern medialny w ówczesnej Europie Wschodniej, który zajmował się nie tylko kolportażem, ale przede wszystkim publikowaniem gazet, czasopism, kalendarzy, pocztówek, płyt i kaset magnetofonowych. Częścią tego koncernu stała się utworzona w 1974 roku Krajowa Agencja Wydawnicza, której jednym ze sztandarowych produktów był, wydawany od lata 1976, Magazyn Opowieści Rysunkowych „Relax” – marzenie każdego wielbiciela komiksów w Polsce Ludowej. KAW, a zwłaszcza jego szef, ceniony varsavianista Dobrosław Kobielski, znakomicie wyczuł koniunkturę. Opowieści rysunkowe o Tytusie, Romku i A’Tomku, kapitanie Żbiku, kapitanie Klossie czy bohaterskich żołnierzach Armii Ludowej z batalionu „Czwartacy” (vide „Podziemny front”) od lat bowiem cieszyły się niesłabnącą popularnością; można więc było na nich zwyczajnie zarobić. Tym bardziej że konkurencja praktycznie nie istniała…  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Pierwszy numer pisma (określenie „Magazyn Opowieści Rysunkowych” pojawiało się na okładce dopiero od numeru czwartego) podpisano do druku w czerwcu 1976 roku. Oj, potwornie gorący był to miesiąc! 24 czerwca w transmitowanym przez media przemówieniu premier Piotr Jaroszewicz podał informację o drastycznych podwyżkach cen żywności, co wywołało natychmiastowe reperkusje. Dzień później zastrajkowali robotnicy w Radomiu, Ursusie oraz Płocku; w pierwszym z miast podpalono nawet siedzibę Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Do stłumienia wystąpień skierowano oddziały milicji i ZOMO. Nieletnich wielbicieli komiksów mało to jednak wówczas zajmowało; inna sprawa, że do radia czy telewizji niewiele przenikało informacji na ten temat, a jeśli już, to były one naświetlone pod odpowiednim propagandowym kątem. Pokoleniu dzisiejszych czterdziesto-, względnie czterdziestopięciolatków tamten czas będzie kojarzył się więc przede wszystkim z premierą „Relaksu” – pierwszej wydawanej w formie magazynu antologii komiksów w Polsce (pal licho, że Ludowej!). Logo czasopisma było jeszcze dość siermiężne, ale nie ono miało – przynajmniej na razie – robić wrażenie i przyciągać wzrok. Najważniejszy był przecież obrazek (swoją drogą, koszmarny) zdobiący stronę tytułową, na którym przedstawiono trzy postacie – bohaterów zamieszczonych w środku opowieści. Nie można też zapomnieć o unoszącym się nad literą „e” pierwszym polskim superbohaterze komiksowym, czyli Orient Menie, który w niebieskiej pelerynce i z czerwonymi sterczącymi uszami wyglądał jak zmutowany Batman na psychotropach. Że prawie nikt nie wiedział wtedy jeszcze, kto to Batman – nie jest już takie istotne. Zaszczyt otwarcia magazynu przypadł nie byle komu, bo… Grzegorzowi Rosińskiemu (wtedy już znanemu z jedenastu zeszytów „Kapitana Żbika” i pięciu opowieści o „Pilocie śmigłowca”). Przedstawiona przez niego sześcioplanszowa historyjka „Dziewięciu z nieba” to rysunkowa adaptacja kilku niepowiązanych ze sobą epizodów z powieści wojennej Stanisława Majewskiego pod tym samym tytułem (oryginalnie wydanej w 1960 roku). Utrzymana w typowym dla twórcy „Thorgala” realistycznym stylu, mocno skażona jest jednak propagandowym wydźwiękiem. Bohaterowie to tytułowa „dziewiątka” – siedmiu Polaków i dwóch krasnoarmiejców, którzy jesienią 1944 roku przerzuceni zostali w Bory Tucholskie, na tyły wojsk niemieckich, aby organizować dywersję zbrojną przeciwko nazistom. Nie trzeba chyba dodawać, że udaje im się to nadzwyczajnie?…  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Czarno-biała opowiastka Janusza Christy (scenariusz i rysunki) z serii „Tylko dla dorosłych” o cud-dziewicy Kumkali i pięknym księciu podszyta jest ironią, którą doskonale znają wszyscy wielbiciele komiksów o Kajku i Kokoszu. Grafika też zresztą żywcem wzięta jest z tamtych, znanych już wcześniej z łamów „Świata Młodych”, historii. Nowelka z mocno zakamuflowanym podtekstem erotycznym – „Relax” mimo wszystko przeznaczony był dla młodocianych czytelników – przyciąga zwłaszcza kreacją głównej bohaterki, hożej, biuściastej blondynki, która marzy tylko o tym, aby ją ktoś… pocałował. Z jakim skutkiem? Zaskakującym! „Poselstwo do Gniezna” Szymona Kobylińskiego przenosi nas w zamierzchłe czasy początków dynastii piastowskiej. Główną postacią tej krótkiej opowieści jest pochodzący z nadbałtyckiej Arkony książę Jaromir, który wiele słysząc o władcy Polan Siemowicie (synu Piasta), postanawia oddać jego synowi Masławowi za żonę swoją córkę Zinę. W tym celu via Wolin udaje się do Gniezna, przemierzając po drodze ziemie zamieszkałe przez walecznych, ale i okrutnych Pomorzan. Trudno nazwać „Poselstwo…” komiksem stricte historycznym, bo przecież o Siemowicie i jego czasach nie wiemy praktycznie nic (poza imieniem, które przekazał nam kronikarz Anonim zwany Gallem). Scenariusz jest zatem interpolacją autora. Graficznie – cudów nie ma. Kobyliński zastosował bardzo uproszczony rysunek, rezygnując przy okazji z oddania szczegółów tła. Na tle Rosińskiego wygląda to dość ubogo, ale swój urok ma.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jedyną klasyczną opowieścią science fiction, z których „Relax” słynął w następnych latach, jest w numerze pierwszym „Spotkanie” Bogusława Polcha (rysunki) oraz Ryszarda Siwanowicza (scenariusz, w późniejszych latach tworzącego również na potrzeby „Magazynu ALFA”). To bardzo przewrotna historyjka o dwóch pozaziemskich ekspedycjach naukowych, które wybrały się na naszą planetę, aby rozeznać się w możliwościach jej skolonizowania. Nieoczekiwana jest zwłaszcza puenta tego komiksu, która w latach 70. ubiegłego wieku musiała dawać wiele do myślenia. Złożona z sześciu plansz klechda „O tym, jak górnik Maślok Śmierdzirobótka kramarzył ze Skarbnikiem” Bogusława Pawłowskiego (kto go jeszcze pamięta?) oparta została z kolei na „balladzie ludowej” Gustawa Morcinka. I też niesie ze sobą typowo ludową mądrość (pogardę dla chciwości i pochwałę ciężkiej uczciwej pracy) – aktualną pod każdą szerokością i długością geograficzną, w każdym ustroju politycznym. Uwagę przykuwa jednak głównie awangardowa forma graficzna tej opowieści, w żaden sposób nie kojarząca się ze Śląskiem. Na finał zaserwowano czytelnikom dwustronicowe rendez-vous z pierwszym polskim superbohaterem komiksowym, czyli stworzonym przez Tadeusza Baranowskiego Orient Menem, który – zgodnie z zamieszczonym w „Relaksie” hasłem – „śmieszy – tumani – przestrasza”. I nie ma w tym żadnej przesady. Choć to szkic zaledwie, wrażenie robi znakomite, w czym przede wszystkim zasługa najwyższej jakości poczucia humoru autora. Poza sześcioma historyjkami rysunkowymi zeszyt dopełniały teksty – w mniejszym lub większym stopniu – okołokomiksowe. „Większy stopień” reprezentował pierwszy (z trzech) odcinek eseju Henryka Kurty „Era wizji”, w którym ówczesny redaktor naczelny pisma przedstawiał dzieje opowieści obrazkowych – począwszy od czasów Starożytnego Egiptu i Rzymu, poprzez średniowiecze, aż po czasy nam współczesne. Za „mniejszy stopień” z kolei uznać można rubrykę zatytułowaną „Barwa i broń żołnierza polskiego” (z tekstem Henryka Wieleckiego i rysunkami Ryszarda Morawskiego) oraz „Nieco praktycznych porad duchowych dla pań przeznaczonych”, których głównym punktem są… dwa staropolskie przepisy kulinarne (na jarmuż i szparagi w sosie remuladowym). Pierwszy numer magazynu został wydrukowany, jeśli wierzyć oficjalnym danym (a nie ma przecież powodu, aby nie dawać im wiary), w astronomicznym jak na dzisiejsze czasy nakładzie stu tysięcy egzemplarzy. I rozszedł się na pniu, jak zresztą wszystkie kolejne numery pisma. Tak wielki był głód komiksu w PRL-u! Warto dodać jeszcze, że wydawca zmiękczył serca i głowy potencjalnie negatywnie nastawionych do publikacji magazynu komiksowego decydentów, przeznaczając ułamek dochodu z gazety na warszawskie Centrum Zdrowia Dziecka. I choć ktoś mógłby stwierdzić, że dwa złote to przecież niewiele, to jednak przemnóżcie je przez sto tysięcy.
Tytuł: Relax #1 Data wydania: 1976 Gatunek: sensacja, SF Ekstrakt: 70% |