Minimum formy, maksimum treści – tak można w skrócie określić najnowsze dzieło Jacka Świdzińskiego. Mimo że w tytule komiksu pojawia się nazwisko genialnego serbskiego naukowca i wynalazcy, Nikoli Tesli, on sam na jego kartach się nie pojawia. Jest za to cała masa przedziwnych bohaterów, przy pomocy których autor stara się przedstawić nam obraz współczesnej Polski. Dość bolesny.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jacek Świdziński z wykształcenia jest kulturoznawcą; jak sam podkreśla, najchętniej zajmuje się teorią obrazu i narratologią. Co robi zresztą nie tylko w teorii, ale i w praktyce, od mniej więcej dekady tworząc opowieści rysunkowe. Publikował je w antologiach i czasopismach (vide „Maszin”, Biceps”, „B5”, „Zsyp”); ma też jednak na koncie trzy oddzielne albumy: „Paproszki, czyli małe piszczące ludziki” i powstałe we współpracy z Michałem Rzecznikiem „Przygody Powstania Warszawskiego” (oba sprzed sześciu lat) oraz – wydane pod koniec ubiegłego roku przez Kulturę Gniewu – „A niech cię, Tesla!”. Niełatwo jest ostatni z wymienionych komiksów zaszufladkować; składające się nań cztery prowadzone równolegle opowieści mają bowiem bardzo różnorodny charakter – od science fiction (naukowcy pracujący nad nowoczesną bronią), poprzez wątki: szpiegowski (służby specjalne na tropie sowieckich agentów wpływu) i polityczny (wizja męża stanu ogarniętego manią wielkością), aż po obyczajowy (historia starszego, zgorzkniałego małżeństwa z blokowiska). A wszystko to podszyte jest na dodatek mocno absurdalnym humorem. Świdziński nieco ułatwia sprawę czytelnikom. Gdyby ktoś chciał prześledzić każdy z tych wątków osobno, musi kierować się wskazówkami – pod postacią kropek (od jednej do czterech) – umieszczonymi w górnych rogach stron, nad rysunkami. Ale nie ma to większego sensu; każda z tych historyjek, wypreparowana z całości, nie będzie miała takiej siły oddziaływania, jak ma w zetknięciu z pozostałymi. Właśnie te przeskoki – tematyczne, czasowe – przydają „Tesli” specyficznego dowcipu, którego poszczególne urywki składają się na krzywe zwierciadło naszej (głównie polskiej) rzeczywistości. Z jednej strony mamy bowiem, bardzo smutno nastrajający, portret zamkniętej w czterech ścianach niewielkiego mieszkania pary, której jedyną radością w życiu jest obgadywanie sąsiadów, z drugiej – obraz polityka, który własne ułomności i frustracje odreagowuje w działalności państwowej (ciekawe, na kim autor się wzorował?). Z trzeciej strony (tak, jest i taka) Świdziński wyśmiewa zamiłowanie części klasy politycznej do tropienia spisków i wyszukiwania wrogów w najbardziej nawet abstrakcyjnych miejscach, z czwartej – … …tu właśnie docieramy do najbardziej zagadkowego wątku historii. Dwaj naukowcy, pracujący w supertajnym ośrodku, rozmawiają na temat swego zajęcia, a w zasadzie to jeden mówi, a drugi stara się coś z tego usłyszeć. Wywnioskować możemy z tego tyle, że wszystko dzieje się w przyszłości (choć chyba niedalekiej), w kraju autorytarnym, gdzie wielkimi wpływami szczyci się wojsko. W narrację tę zostają też wplątani wybitni naukowcy XIX i XX wieku – nie tylko Serb (urodzony w Chorwacji) Nikola Tesla, ale również Włoch Guglielmo Marconi i Rosjanin Lew Termen. Ich wynalazki stają się zaczątkiem fantastycznonaukowej intrygi, która – bez wiedzy uczonych zatrudnionych w Instytucie Nauk Radiowych – zatacza coraz szersze kręgi i pośrednio wpływa na życie pozostałych bohaterów. W finale Świdziński, chociaż niejednoznacznie, splata wszystkie wątki, udanie puentując całą opowieść. Proszę jednak nie oczekiwać odpowiedzi na najbardziej intrygujące pytania, jakie autor stawia wcześniej – byłyby one zbyt absurdalne, dlatego Świdziński woli, aby czytelnik zmierzył się z nim sam. Od strony graficznej „A niech cię, Tesla!” charakteryzuje się niemal skrajnym minimalizmem. Rysunki Świdzińskiego kojarzyć mogą się tyleż z twórczością Bohdana Butenki („Gapiszon”, „Gucio i Cezar”), co – w nieco mniejszym stopniu – z satyrycznymi obrazkami Sławomira Mrożka. Natomiast humor zdecydowanie jest w stylu autora „Półpancerzy praktycznych”. Dziwić może natomiast fakt, że za tak – na szczęście jedynie na pozór – nieatrakcyjną formą komiksową kryje się świetnie opowiedziana i zmuszająca do przemyśleń historia. Kadry sprawiają wrażenie dopiero co rozpoczętych i jeszcze nieukończonych, pozbawione są jakiegokolwiek tła, nie ma w nich praktycznie żadnych szczegółów, postaci ludzkie są natomiast ledwie co kilkoma ruchami piórka naszkicowane. Ale właśnie ten minimalizm graficzny w zbiciu z nader poważną (a przynajmniej w taki sposób zaserwowaną) treścią – naukową i polityczną – wywołuje niezwykły efekt komiczny. Największym – i w zasadzie jedynym istotniejszym – minusem „Tesli” jest to, że lektura komiksu Świdzińskiego to bardzo duża, ale niestety krótka przyjemność.
Tytuł: A niech cię, Tesla! Data wydania: sierpień 2013 ISBN: 978-83-60915-84-4 Cena: 39,90 Gatunek: historyczny Ekstrakt: 70% |