powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (BRE3)
Sebastian Chosiński #2 2024

Klasyka z klasą: Arcydzieło bez napisów, scenariusza, dekoracji i aktorów
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Człowiek z kamerą” został zmontowany w taki sposób, aby widz odniósł wrażenie, że przedstawia on jeden dzień z życia mieszkańców wielkiego (radzieckiego) miasta; kamera towarzyszy więc przypadkowym (albo i nie) osobom w różnych porach dnia – od świtu aż do zmroku. Początkowo puste ulice, obrazy śpiących ludzi (na ławce w parku, na wozie zaprzężonym w konia czy – znacznie już klasyczniej – w łóżku) powoli ustępują miejsca gęstniejącemu tłumowi (futurystycznej „masie”). Świat budzi się do życia, miasto zaczyna tętnić, pojawiają się samochody osobowego i autobusy, wszechobecne są tramwaje, parokrotnie na ekranie widzimy także rozpędzony pociąg. Ruch i maszyny zdają się szczególnie fascynować twórcę. Ale nie brakuje również sekwencji statycznych, które prowadzą do wyciszenia – jednak po to tylko, by chwilę później Wiertow mógł zaatakować ze zdwojoną siłą. I znów obraz nabiera rozpędu. Operator filmuje karetkę pogotowia wiozącą mężczyznę z rozbitą głową, wyjeżdżające do interwencji wozy strażackie, grupkę młodych ludzi przemierzających ulice Odessy w rozpędzonym samochodzie z odkrytym dachem. Korzysta też z innego rodzaju kontrastu, prezentując na przemian scenki wywołujące skrajne emocje i odczucia, jak chociażby rodzinę rozpaczającą na pogrzebie po śmierci krewnego i ludzi radujących się po ceremonii ślubnej. Zaskakujące mogą być też zaprezentowane w „Człowieku z kamerą” portrety kobiet: z jednej strony subtelne, emanujące erotyzmem (poranna toaleta), z drugiej – naturalistyczne, przyprawiające o dreszcz (poród). Uśmiech na twarzy mogą dzisiaj wzbudzić natomiast fragmenty przedstawiające wypoczynek i rekreację – aż trudno uwierzyć, jak zmieniły się niektóre dyscypliny sportowe (zwłaszcza skok wzwyż i o tyczce). Swoją drogą sposób, w jaki Wiertow i Michaił Kaufman filmują sportowców (spowolnienie kadru, najazdy kamery, widok z perspektywy żaby lub z wysokości), od razu przywodzi na myśl słynną „Olimpiadę” Leni Riefenstahl – tyle że jej dzieło o Igrzyskach Olimpijskich w Berlinie powstało siedem lat później!
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W „Człowieku z kamerą” pojawiło się sporo rozwiązań technicznych, które w późniejszych czasach zaadaptowane zostały przez innych twórców filmowych (także w obrazach fabularnych). Wiertow nie bał się bowiem eksperymentowania, często dążył do uzyskania jak najbardziej zaskakującego efektu – po to głównie, by zadziwić i zaszokować widza, zmuszając go tym samym do, być może, głębszej refleksji. Stąd przenikanie się zdjęć, nakładanie ich na siebie (dzięki czemu stworzył chociażby słynną scenę, w której malutki operator stoi na monumentalnej kamerze), przyspieszanie i spowalnianie kadrów, dzielenie ich na kilka (trzy, a w pewnym momencie nawet na cztery) niezależne części; zastosował nawet – stworzoną przez Francuza Léona Gaumonta – animację poklatkową (vide wędrująca kamera). Mimo że film pozbawiony jest dźwięku, posiada on wewnętrzny rytm, wyznaczany przez dynamiczny montaż. To on sprawia, że oglądając „Człowieka z kamerą” odnosimy wrażenie, iż mamy do czynienia z filmową symfonią, której ostatnia część przywodzi na myśl klasyczne wariacje i ronda (powtarzające się sekwencje tańca) – wszystko zmierza ku wystrzałowemu finałowi, po którym następuje natychmiastowe wyciszenie, a na ekranie pojawia się napis „Koniec”. Ciekawostką jest fakt, że Wiertow filmował również – a potem umieścił w swoim obrazie – reakcje widzów na pierwsze pokazy dzieła. Większość z nich oglądała je z rozbawieniem na twarzy, co dzisiaj może nieco dziwić – wszak niewiele jest w „Człowieku z kamerą” fragmentów, które można by uznać za stricte komediowe. Co więc mogło bawić? Zapewne zabawa formą, wszystko, co na ekranie odbiegało od rzeczywistości – jadące na wprost siebie, ale nie powodujące wypadku, tramwaje, rozpadający się na dwie części i składający do środka dziewiętnastowieczny gmach opery w Odessie. Swoją drogą dobrze, że reżyser nie wpadł na pomysł, aby w podobny sposób potraktować Kreml, ponieważ wtedy raczej nie mógłby liczyć na pobłażliwość Stalina.
„Człowiek z kamerą” przyniósł Wiertowowi światową sławę. Filmowcy z Zachodu mniejszą wagę przywiązywali oczywiście do jego przesłania ideologicznego, zachwycali się natomiast stroną formalną obrazu, nowinkami technicznymi czy też zastosowanymi przez braci Kaufmanów efektami specjalnymi. Korzystając z wielkiej popularności i jeszcze całkiem sporej swobody twórczej, w 1931 roku Dżiga nakręcił film nie mniej intrygujący (nie tylko dlatego, że pierwszy dźwiękowy w swojej karierze) – „Symfonię Donbasu” (znaną też pod tytułem „Entuzjazm”). Później było mu już jednak coraz trudniej; nieodwracalnie bowiem zmieniał się Związek Radziecki. Po zapoczątkowaniu procesów industrializacji i kolektywizacji rolnictwa (od końca lat 20.) Józef Stalin skupiał w swoim ręku coraz większą władzę, kontrolując niemal wszystkie dziedziny życia – w tym także ukochane przez siebie kino. Na Wiertowa wywierano coraz większe naciski, żądano, aby podporządkował się wymogom socrealizmu. To z kolei wymagało powściągnięcia ogromnej wyobraźni twórcy i kłóciło się zarówno z jego temperamentem, jak i przekonaniem o powołaniu artysty do wytyczania nowych szlaków. Zrealizowane w 1934 roku – w dziesiątą rocznicę śmierci wodza rewolucji – „Trzy pieśni o Leninie” zostały zatrzymane przez Stalina za zbytnią gloryfikację postaci Włodzimierza Iljicza. Trzy lata później powstały okazjonalny film „Pamięci Sergo Ordżonikidzego” oraz ostatnie wielkie dzieło reżysera – poświęcona dwudziestoleciu rewolucji październikowej „Kołysanka”. Po ataku nazistów na ZSRR Wiertow wraz z wieloma innymi filmowcami został ewakuowany do Ałma-Aty; w Kazachstanie kręcił krótkie dokumenty propagandowe o walce z Niemcami i wzywające do wydatnej pracy na tyłach frontu („Krew za krew, śmierć za śmierć”, 1941; „Tobie, froncie!”, 1942; „W górach Ałatau”, 1944). W 1944 roku wrócił do Moskwy, gdzie powstał jeszcze jeden (jak się okazało, ostatni) jego film – „Przysięga młodych”. Od tamtej pory zajmował się już jedynie montowaniem kroniki „Nowości dnia”. I tak przez dziesięć lat. Nawet śmiertelnie chory na raka nie odchodził od warsztatu pracy. Zmarł dwunastego lutego 1954 roku; został pochowany na cmentarzu Musskoje, skąd po trzynastu latach przeniesiono go na Cmentarz Nowodziewiczy, gdzie spoczął obok matki.



Tytuł: Człowiek z kamerą
Tytuł oryginalny: Человек с киноаппаратом
Reżyseria: Dżiga Wiertow
Scenariusz: Dżiga Wiertow
Rok produkcji: 1929
Kraj produkcji: ZSRR
Czas trwania: 68 min
Gatunek: dokument
Zobacz w:
Ekstrakt: 90%
powrót; do indeksunastwpna strona

749
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.