Wydane w 2013 roku dwa albumy z cyklu „Z archiwum Jerzego Wróblewskiego” przypomniały nam o innym, trochę już zapomnianym dziele tego autora – opublikowanej po raz pierwszy przed czterema laty ostatniej odsłonie przygód dzielnego kowboja Binio Billa, który musiał mierzyć się w niej z podstępnym wodzem Apaczów, Szalonym Heronimo.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ciekawa jest historia Binio Billa, którą w posłowiu do komiksu przedstawia Maciej Jasiński. Otóż pierwsza część przygód kowboja rodem z Polski powstała już w połowie lat 70. ubiegłego wieku, kiedy to Jerzy Wróblewski zajmował się przede wszystkim rysowaniem kolejnych zeszytów z cyklu o kapitanie Żbiku. „Żbika” publikowało wydawnictwo Sport i Turystyka i to właśnie jemu twórca rodem z Inowrocławia zaproponował druk „Rio Klawo”. Otrzymał jednak odpowiedź odmowną motywowaną… brakiem papieru. W 1977 roku z kolei rysownik nawiązał stałą współpracę z Magazynem Opowieści Rysunkowych „Relax” (zadebiutował w numerze czwartym” krótką, czterostronicową historyjką zatytułowaną „Tajemnica głębin”); nie powinno więc dziwić, że kolejną propozycję złożył tej redakcji. I ponownie się nie udało; pod wpływem nacisków ideologicznych pismo musiało położyć większy nacisk na edukowanie polityczne młodzieży, a western komediowy ewidentnie nie wpisywał się w nową linię. W efekcie „Binio Bill” trafił do szuflady, z której Wróblewski wyciągnął go trzy lata później. Dobiegała już wówczas końca współpraca Jerzego Wróblewskiego z „ Relaksem”, który to magazyn powoli przechodził do historii. Nic więc nie stało na przeszkodzie, aby szukać nowego miejsca publikacji. Zaoferował więc „Rio Klawo” gazecie harcerskiej „Świat Młodych”, która przyjęła tę propozycję – to stwierdzenie nie będzie chyba dużą przesadą – z pocałowaniem ręki. Czegoś takiego było im potrzeba – historyjki lekkiej, łatwej i przyjemnej. Na dodatek świetnie narysowanej i z bohaterem, który choć żył na Dzikim Zachodzie, zdecydowanie mógł posłużyć za pozytywny wzór osobowościowy dla dzieci i młodzieży z kraju socjalistycznego. Pierwszy komiks serii wydrukowano jeszcze w 1980 roku; następne pojawiały się sukcesywnie przez kolejnych sześć lat (a były to: „Na szlaku bezprawia”, „100 karabinów”, „Binio Bill kontra trojaczki Benneta”, „Binio Bill kręci western i… w kosmos”, „Ciocia Patty” oraz „Śladami Kida Walkera”). Były to krótkie opowieści, liczące najczęściej nie więcej niż kilkanaście plansz. Dopiero „Skarb Pajutów”, który ujrzał światło dzienne w 1990 roku nakładem Krajowej Agencji Wydawniczej, zyskał objętość normalnego albumu. Rok później miał się ukazać „Binio Bill… i Szalony Heronimo” i pewnie tak by się stało, gdyby nie przedwczesna śmierć autora. Prawdopodobnie dlatego, że Wróblewski nie zdążył wysłać ukończonych już plansz do wydawnictwa, zrodziło się kolportowane pocztą pantoflową przekonanie, że komiksu tego nigdy nie ukończył. Co było nieprawdą. Historię tę odnaleziono po latach w archiwach artysty i zdecydowano się ją wydać. Droga do publikacji była jednak długa: najpierw trzeba było poddać rysunki obróbce komputerowej, następnie poprawić nieścisłości językowe i inne wpadki scenariuszowe. No i stworzyć BB Team, które album opublikowało. Wróblewski komiksowym westernem interesował się od dawna, czego dowodzą historyjki tworzone przez niego już w latach 60. dla bydgoskiego „Dziennika Wieczornego”; niedawno dwie z nich przypomniano w drugim tomie „Z archiwum Jerzego Wróblewskiego”; były to „Tom Texas” (1961) i „Rycerze prerii” (1965). W formie bonusu dodano doń jeszcze „Huczące colty” (1968), pierwotnie stworzone dla czasopisma młodzieżowego „Dookoła Świata”. Pierwocin Binio Billa możemy doszukiwać się zwłaszcza w „Rycerzach prerii”; to tam bowiem pojawia się niejaki Pete Gleam, który nie tylko fizycznie, ale również pod względem manier i stosunku do „wody ognistej” przypomina szeryfa Rio Klawo. O czym traktuje „Szalony Heronimo”? To prosta, typowa dla całej serii opowiastka – trochę western drogi, w którym Binio podróżuje przez prerię, przeżywając masę przygód. Co jednak skłania go do porzucenia spokojnych pieleszy Rio Klawo? Jak to często bywa – piękna kobieta, panna Katherine Gorsky z Nowego Jorku, która wyruszyła na południe, aby odszukać swego zaginionego ojca, znanego wśród poszukiwaczy złota jako John Mountain. Z notatek Binio Billa wynika, że gościł on w mieście, ale tylko przez parę dni, po czym udał się na podbój Kalifornii. Katherine jest tą wiadomością zrozpaczona, wszak Kalifornia to ogromny stan, można w nim zniknąć jak szpilka w stogu siana. Widząc smutek na obliczu pięknej brunetki, szarmancki szeryf postanawia jej pomóc. Ale wtedy dociera do Rio Klawo kolejna wieść hiobowa – wódz Apaczów Szalony Heronimo uciekł z rezerwatu, zebrał wojowników indiańskich i uderzył na Fort Plight. Binio Bill nie może oczywiście przyglądać się temu bezczynnie i rusza z odsieczą. Od tego momentu co rusz wpada jak nie na zbuntowanych Indian, to na podstępne „blade twarze”; raz jest na wozie, a raz pod wozem. Ale do tego wszyscy, którzy kiedykolwiek czytali choćby jedną z odsłon przygód dzielnego szeryfa, są przyzwyczajeni. Graficznie „Szalony Heromino” prezentuje się nieźle, choć kolory na kredowym papierze sprawiłyby zapewne, że album robiłby jeszcze większe wrażenie (wszak „Skarb Pajutów” opublikowano przed ponad dwudziestu laty w kolorze). Lecz i tak nie ma co narzekać. W posługiwaniu się kreską komediową przez długie lata Wróblewski osiągnął prawdziwe mistrzostwo i taki też jest ostatni Binio Bill – rysowany na dużym luzie (co wcale nie oznacza niefrasobliwości), z pełną świadomością i bardzo filmowym sposobem kadrowania. Gdyby ktoś zechciał przenieść tę opowieść na ekran jako animację, miałby praktycznie gotowe storyboardy. Scenariusz powiela natomiast schematy wcześniejszych opowieści o szeryfie z Rio Klawo i przy okazji setek innych westernów, w których przeważnie dobrymi są „biali” (chociaż nie wszyscy), złymi zaś „czerwoni”. Heronimo jako „czarny charakter” sprawdza się świetnie – jest odpowiednio paskudny (również z wyglądu) i ma wyjątkowo złe zamiary. Na jego tle Binio Bill może zabłysnąć po raz kolejny – odwagą, niezłomnością charakteru i nade wszystko sprytem.
Tytuł: Binio Bill i Szalony Heronimo Data wydania: październik 2009 Gatunek: humor / satyra, western Ekstrakt: 70% |