powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (BRE3)
Sebastian Chosiński #2 2024

„Tygrys” pod pantoflem
Srdjan Dragojevic ‹Parada›
To jest sztuka – nakręcić film (przynajmniej w części) komediowy o gejach i lesbijkach i jednocześnie nie strywializować tematu. Ba! wpleść w ten film wątek o nacjonalistach serbskich i uniknąć pokusy zobrazowania ich jako pozbawionych rozumu goryli. Udało się to pochodzącemu z Belgradu reżyserowi Sdrjanowi Dragojeviciowi, który swoją „Paradą” zapracował między innymi na nagrodę jury ekumenicznego na ubiegłorocznym Berlinare.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Kino bałkańskie okresu po upadku komunizmu kojarzy się przede wszystkim z obrazami podejmującymi temat wojen, do jakich doszło w byłej Jugosławii w pierwszej połowie lat 90. ubiegłego wieku. Nie unikał go ani doświadczony i utytułowany Emir Kusturica („Underground”, 1995; „Życie jest cudem”, 2004), ani młodsi od niego i nie tak jeszcze popularni koledzy i koleżanki po fachu, jak Chorwat Branko Schmidt („Powrót do Vukovaru”, 1994), Bośniak Danis Tanović („Ziemia niczyja”, 2001) i jego rodaczka Jasmila Žbanić („Grbavica”, 2006). Im więcej jednak czasu mija od tamtych wydarzeń, tym więcej powstaje obrazów, które wojny na Bałkanach traktują w kategoriach już stricte historycznych, a ich autorzy zastanawiają się przede wszystkim nad tym, jaki miały one wpływ na teraźniejszość uczestniczących w nich przed dwiema dekadami krajów. Świetnym tego przykładem jest tragikomiczna „Parada” Sdrjana Dragojevicia, która choć dotyka spraw jak najbardziej współczesnych, nawiązuje również do tego, co działo się w Bośni na początku lat 90.
Dragojević urodził się w Belgradzie w 1963 roku. Jugosławią władał wówczas – w sposób zamordystyczny, aczkolwiek na tyle mądry, by otworzyć się na Zachód, a prawdziwą naturę swoich rządów głęboko ukrywać – marszałek Josip Broz-Tito, bohater drugiej wojny światowej, hołubiony nie tylko przez bałkańskich komunistów, ale i przywódców mocarstw zachodnich, za odwagę przeciwstawienia się Stalinowi. Kraj – jeśli ktoś chciał wierzyć oficjalnej propagandzie – płynął mlekiem i miodem, a Tito cieszył się ewidentnym poparciem społecznym. Potrafił bowiem odpowiednio rozgrywać waśnie narodowościowe, nie podsycając przy tym nacjonalizmu i nie budząc upiorów separatyzmu. To wszystko dało o sobie znać dopiero po jego śmierci, a wybuchło z potężną siłą po upadku całego bloku wschodniego, gdy dotychczas zdominowane przez Serbię pozostałe republiki federacyjne upomniały się o niepodległość, żądając przy tym rozwodu z Belgradem. Właśnie wtedy Dragojević – absolwent wydziału reżyserii belgradzkiego Uniwersytetu Sztuk Pięknych – zadebiutował, jakby na przekór ponurym czasom, komedią „Nie jesteśmy aniołami” (1992). Później nakręcił jeszcze między innymi dramat wojenny o wojnie w Bośni „Piękna wieś pięknie płonie” (1996), tragikomedię kryminalną „Rany” (1998) oraz opowiadający o czasach poprzedzających bezpośrednio wybuch pierwszej wojny światowej melodramat historyczny „Święty Jerzy zabija smoka” (2009). „Parada” jest jego siódmym filmem pełnometrażowym.
Główną postacią filmu jest Miško (Miki) Drasković, przez byłych towarzyszy broni nazywany Lemonem – weteran wojenny i nacjonalista serbski. Ma mniej więcej pod pięćdziesiątkę, prowadzi agencję ochrony, ale – jak można się domyślać – w przeszłości majątku dorobił się głównie na nielegalnych interesach. Ciało ma pokryte symbolicznymi tatuażami, na co dzień chodzi zaś w dresie, obwieszony złotem. Ma syna, Vuka, któremu zaszczepił nienawiść do nie-Serbów, przede wszystkim Chorwatów, Bośniaków i Albańczyków z Kosowa. I choć syn od dawna z nim nie mieszka, ojciec wciąż jest dla niego autorytetem. Mimo luksusu, jakim się otacza, życie Draskovicia nie należy do spokojnych. Boi się zemsty – innych gangsterów, a może krewnych ofiar, jakie ma na swoim sumieniu. Sporo mówi o Lemonie wystrój domu – pokoje obwieszone nacjonalistycznymi flagami i maskotka tygrysa, która dobitnie przekonuje o przeszłości wojennej Mikiego. Na jej podstawie można wnioskować, że w latach 1991-1995 walczył on w Chorwacji i Bośni w okrytych wyjątkowo złą sławą paramilitarnych oddziałach „Tygrysów Arkana”, powołanych do życia spośród fanatycznych kiboli Crvenej Zvezdy Belgrad przez Željka Ražnatovicia (watażkę, a potem wpływowego polityka serbskiego, zastrzelonego w belgradzkim hotelu „Intercontinental” w styczniu trzynaście lat temu). Prywatnie jednak Miško jest pantoflarzem, a pod butem trzyma go narzeczona, nazywana przezeń Perełką, z którą właśnie planuje ślub.
Poza Perełką Lemon kocha jeszcze syna (choć to bardzo szorstka miłość) oraz psa, któremu nadał charakterystyczne imię Cukiereczek (w sam raz dla buldoga). Pewnego dnia nieznani sprawcy podjeżdżają pod bramę domu i strzelają do Cukiereczka. Zrozpaczony Miško pakuje zwierzę do samochodu i jedzie z nim do weterynarza; w klinice grozi lekarzowi bronią, obiecując, że jeśli czworonóg nie przeżyje, jego także czeka śmierć. Szczęśliwym zrządzeniem losu pupila udaje się uratować. W tym samym czasie w zupełnie innym miejscu Belgradu trwa konferencja prasowa zorganizowana przez aktywistów LGBT pod przywództwem Mirka Dediera, którzy planują w najbliższych dniach zorganizować w stolicy „Paradę równości”. Zostaje ona w brutalny sposób przerwana wtargnięciem grupy skinów, wśród których jest Vuk Drasković. Jak się niebawem okazuje, Mirko i weterynarz Radmilo są partnerami życiowymi. Na dodatek Dedier, z wykształcenia i zamiłowania reżyser teatralny, nie mogąc pracować w zawodzie, dorabia sobie organizując śluby wpływowych osób, a najnowsze zlecenie otrzymał od… narzeczonej Lemona. Tym samym drogi wszystkich bohaterów przecinają się, co notabene wywołuje poważne komplikacje. Bo przecież nie może być tak, aby za ślub zaprzysięgłego nacjonalisty odpowiadał parszywy pedał. Nawet jeśli jest artystą! Problem jednak w tym, że Perełka ma na ten temat odmienne zdanie i wcale nie zamierza ustąpić.
W efekcie przekonuje ona Radmila, aby Mirko, pobity wcześniej przez Miška, mimo wszystko zrealizował zlecenie; weterynarz wyraża zgodę, ale stawia warunek – organizowana przez nich „Parada równości” ma być ochraniana przez agencję Draskovicia. Lemon, chcąc nie chcąc, jest gotów ulec, lecz odmawiają mu posłuszeństwa pracownicy; wtedy nie pozostaje mu nic innego, jak sprowadzić ochroniarzy spoza Belgradu. W tym celu bierze ze sobą Radmila i ruszają w drogę po Bałkanach. Obraz Dragojevicia, czasami naiwny i rażący uproszczeniami, ma jednak wielką i niepodważalną wartość – przełamuje stereotypy i walczy z uprzedzeniami, zarówno obyczajowymi, jak i etnicznymi. Na dodatek bezsprzecznie śmieszy, choć w kilku przypadkach jest to humor raczej mało wyrafinowany. W krzywym zwierciadle „Parady” można też jednak dostrzec wiele gorzkiej prawdy – zwłaszcza na temat Serbów, którzy wciąż jeszcze nie wyzbyli się marzeń (względnie rojeń) o mocarstwowej pozycji wśród narodów byłej Jugosławii, których nacjonalizm przybrał w ostatnich latach chyba najbardziej ekstremalne i zagrażające innym formy. A jednak reżyser jest przekonany, że nawet tacy ludzie, jak Lemon, mają w sobie jakiś pierwiastek humanitaryzmu, który rodzi nadzieję, że da się ich, jak mawia filmowa Perełka, ucywilizować.
W niektórych fragmentach Dragojević nawiązuje – i to jak najbardziej świadomie – do dzieł Emira Kusturicy; najwyraźniej widać to w czasie podróży Miški i Radmila, gdy odwiedzają oni kolejne kraje, spotykając się z Chorwatami, Bośniakami i kosowskimi Albańczykami. Wyziera z tych scen tęsknota za dawnymi czasy (choć niekoniecznie za samym marszałkiem Tito), kiedy ludzie wywodzący się z różnych narodów mieszkali po sąsiedzku i nie patrzyli na siebie bykiem. Oczywiście, i wtedy dochodziło do waśni i sprzeczek, ale w porównaniu z piekłem, jakie rozpętało się na początku lat 90. XX wieku, wcześniejsze nieporozumienia z perspektywy czasu wydają się dziecięcymi kłótniami w piaskownicy. Na przykładzie Draskovicia reżyser próbuje więc powiedzieć widzom, że wszystko jest możliwe i nic nie jest na zawsze stracone. Że nienawiść do osób innej orientacji seksualnej czy pochodzenia etnicznego to tak naprawdę skutek tyleż braku kultury osobistej, co i zacofania cywilizacyjnego. Teza to doskonale znana i zapewne dla wielu kontrowersyjna, dlatego nie trzeba jej przyjmować z dobrodziejstwem inwentarza. Dragojević zresztą nie narzuca nachalnie swojego zdania, nie uprawia agresywnej propagandy, chce jedynie – bawiąc – uczyć. Dość frywolny ton filmu znika jednak w dramatycznym finale, który jest w stanie wycisnąć łzy z oczu chyba nawet największych twardzieli.



Tytuł: Parada
Tytuł oryginalny: La Parade
Dystrybutor: Aurora Films
Data premiery: 14 czerwca 2013
Reżyseria: Srdjan Dragojevic
Scenariusz: Srdjan Dragojevic
Muzyka: Igor Perovic
Rok produkcji: 2011
Kraj produkcji: Chorwacja, Serbia, Słowenia
Czas trwania: 115 min
Gatunek: dramat, komedia
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

491
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.