 |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Wielkie wejście (Le grand soir, reż. Gustave de Kervern, Benoît Delépine) Francja czasu kryzysu. I rodzina Bonzinich, która potrafi zamieszać bardziej niż ich słynny rodak, inspektor Clouseau. Głównie dlatego, że Clouseau był jeden, a Bonzinich jest czworo. Ojciec Rene (Areski Belkacem) – najnormalniejszy z całego grona – prowadzi restaurację o wielce oryginalnej nazwie „Królestwo Ziemniaków”; matka (Brigitte Fontaine), sprawiająca wrażenie starej hipiski, która nigdy nie wytrzeźwiała po szaleństwach lat 60., przeszkadza mu… tfu! to znaczy stara się pomagać mu w tym, jak tylko można. Starszy syn Benoît, zdecydowanie już po pięćdziesiątce, jest bezkompromisowym punkiem – każe nazywać się Not (Benoît Poelvoorde) i taki też tatuaż piętnaście lat temu, gdy zdecydował się zmienić swoje życie, wyrył sobie na czole. Mieszka na ulicy, utrzymuje się z drobnych kradzieży i żebrania. W ten sposób walczy z systemem, którego częścią jest młodszy z synów, Jean-Pierre (Albert Dupontel), sprzedawca materacy. Recesja daje się jednak i jemu we znaki. Nie potrafiąc wykazać się wysokimi wynikami sprzedaży, może lada dzień zostać zwolniony z pracy. Na dodatek wali się w gruzy jego życie rodzinne; żona marzy nie tylko o rozwodzie, ale także o odebraniu mu domu i praw do wychowywania córeczki. Gdy staje się najgorsze, w sukurs Jean-Pierre’owi przychodzi Not, który pragnie zaszczepić bratu własne anarchistyczne poglądy. A to nie wróży nic dobrego! Film urodzonego na Mauritiusie Gustave′a de Kerverna oraz Benoît Delepine′a to satyra na czasy kryzysu – przynajmniej w założeniu, bo w rzeczywistości realizacja tego ambitnego planu mimo wszystko się nie powiodła. „Wielkie wejście” okazało się zbiorem mniej lub bardziej udanych gagów i anegdot; scenariuszowi zabrakło jednak jakiejś myśli nadrzędnej, wspólnego mianownika, silnego akcentu, który pozwoliłby głośno i wyraźnie wyartykułować sprzeciw wobec zaistniałej sytuacji. Widok pięćdziesięciolatka z irokezem na głowie (Not) i niewiele od niego młodszego kolesia w obszarpanym garniturze i pod krawatem (Jean-Pierre) to mimo wszystko za mało, aby śmiać się do rozpuku, widząc w nich bohaterów mierzących się z systemem, ba! Systemem. Plus za zabawny epizod, w którym pojawia się pewien znany aktor francuski z paszportem rosyjskim. Sebastian Chosiński  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ludzki wymiar (The Human Scale, reż. Andreas Dalsgaard) „Elementarz etyczny każdego urbanisty” – tak mógłby brzmieć alternatywny tytuł eseju wizualnego Andreasa Dalsgaarda. To dokument w rodzaju tych, w których więcej stawia się pytań niż udziela konkretnych odpowiedzi. Pewne rozwiązania są wprawdzie w filmie przedstawione, lecz nie jest to wiedza, dzięki której zbuduje się miasto (o mieście właśnie traktuje ten szkic); jest ona raczej zaczątkiem dalszej dyskusji o metropoliach, w których żyjemy, o krokach, które powinno się podejmować i o błędach, widocznych często nawet dla laików – zwykłych użytkowników przestrzeni publicznej. Twórcy przyglądają się miastom USA, Włoszech, Danii, Chin, Bangladeszu i Nowej Zelandii i zastanowiają się nad kryteriami rozwoju stolic – kulturowymi, społecznymi, ekonomicznymi i środowiskowymi. Przedstawiają perspektywy na przyszłość wielkich miast, które, jeśli jeszcze nimi nie są, do końca wieku staną się zapewne gigamiastami. Szacuje się bowiem, że pod koniec XXI wieku metropolie zamieszkiwać będzie 80% ludzkości. Przy takim tempie napływu ludności warto znać antropologiczne mechanizmy funkcjonujące w miastach – radzą urbanistom wypowiadający się „Ludzkim wymiarze” specjaliści. Jak bardzo rezydenci dużych miast lgną do siebie? Czy wolą się separować, czy może jest odwrotnie i dosłowna segmentyzacja społeczeństwa (by wspomnieć choćby wieżowce, w których mieszkamy) przeszkadza im? Nie sposób udzielić stuprocentowo pewnych odpowiedzi, ile bowiem mieszkańców, tyle indywidualnych zapatrywań. Proksemiczne uwarunkowania (zależności kontaktów międzyludzkich od przestrzeni, w której przebywamy) nie mają wszędzie takiej samej racji bytu. Gdyby antropologia zadowalała wszystkich, jej profesorami stałyby się komputery. Tak jednak nie jest i dlatego należy stwarzać warunki przyjazne do życia we wspólnoście, lecz nie przymuszać do korzystania z nich; zapraszać ludzi do przestrzeni publicznej, a nie zmuszać ich do korzystania z niej wbrew ich woli. „Wystarczy być miłym”, słyszymy. Ten elementarny wniosek na pierwszy rzut oka nie zmienia może świata, lecz może być pierwszym krokiem do zmiany na lepsze także polskich miast, którym, jak wiemy, bardzo daleko do ideału. Gabriel Krawczyk
Tytuł: Oto Martin Bonner Tytuł oryginalny: This Is Martin Bonner Rok produkcji: 2013 Kraj produkcji: USA Czas trwania: 83 min Gatunek: dramat Ekstrakt: 80%
Tytuł: Zagrywka Czarnego Tytuł oryginalny: Svartur á leik Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: Islandia Czas trwania: 104 min Gatunek: kryminał, thriller Ekstrakt: 80%
Tytuł: Pocałuj mnie Tytuł oryginalny: Kyss mig Data premiery: 17 maja 2013 Rok produkcji: 2011 Kraj produkcji: Szwecja Czas trwania: 105 min Gatunek: dramat Ekstrakt: 70%
Tytuł: Piękne motyle Tytuł oryginalny: Bellas mariposas Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: Włochy Czas trwania: 100 min Gatunek: dramat Ekstrakt: 60%
Tytuł: Wielkie wejście Tytuł oryginalny: Le grand soir Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: Belgia, Francja, Niemcy Czas trwania: 92 min Gatunek: komedia Ekstrakt: 50%
Tytuł: Ludzki wymiar Tytuł oryginalny: The Human Scale Rok produkcji: 2012 Kraj produkcji: Chiny, Dania, Nowa Zelandia, USA Czas trwania: 83 min Gatunek: dokument Ekstrakt: 70% |