Dramatyczna, choć przedstawiona z lekkim przymrużeniem oka, historia bezdomnej Rosjanki w Paryżu oparta została na faktach. Zaskakiwać może jednak fakt, że za jej zobrazowanie nie zabrał się żaden reżyser (względnie reżyserka) z Rosji bądź Francji, ale z Rumunii. Z tego bowiem kraju pochodzą Eva Pervolovici i pomagająca pisać jej scenariusz Monica Stan. Jak więc widać, „Marusia” to prawdziwie międzynarodowa produkcja.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Gdy George Orwell – przyszły autor „Folwarku zwierzęcego” (1945) i „Roku 1984” (1949) – postanowił rozpocząć karierę pisarską, postanowił w pierwszej kolejności spisać swoje wspomnienia z czasów, kiedy to mieszkał w slumsach stolicy Francji i Anglii. W efekcie powstała jego debiutancka, autobiograficzna powieść „Na dnie w Paryżu i w Londynie”, która światło dzienne ujrzała w 1933 roku. Nakręcony osiemdziesiąt lat później film Evy Pervolovici nie jest oczywiście jej adaptacją, ale dotyka tego samego problemu, pokazując życie osoby wykluczonej, imigranta (choć w tym konkretnym przypadku chodzi o kobietę), który z dnia na dzień znalazł się na bruku. Autorka „Marusi” – znaczenie tytułu przyjdzie nam jeszcze wyjaśnić – jest Rumunką, absolwentką wydziału reżyserii Państwowego Uniwersytetu Teatru i Filmu w Bukareszcie, która jednak od dłuższego już czasu dzieli swoje życie – zarówno zawodowe, jak i osobiste – między ojczyznę a Francję, gdzie obecnie dokształca się jeszcze na Sorbonie. Zanim dane jej było nakręcić pierwszy obraz kinowy, Pervolovici zrealizowała siedem krótkometrażówek: „Climbing the Giraffe” (2006), „Amelia” (2007), „My Undone School Film” (2007), „Down the Rabbit Hole” (2008), „Mina” (2011), „LubaBen” (2011) oraz „Little Red” (2011). Były one prezentowane na wielu festiwalach, z których nierzadko wracały z nagrodami. Zdjęcia do „Marusi” powstały zimą z 2012 na 2013 rok w Paryżu; budżet filmu wyniósł 800 tysięcy euro, co trudno uznać za kwotę astronomiczną. Premiera miała miejsce podczas ubiegłorocznego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie, gdzie dzieło Pervolovici pokazano w sekcji „Generation”. Następnie objechało ono inne festiwale – trafiło między innymi do Ankary, Omska i Petersburga. Mimo to wciąż pozostaje szerzej nieznane. Jest to historia trzydziestoośmioletniej Łarisy (czyli Lusi), Rosjanki, która dawno temu, możemy się domyślać, że krótko po upadku Związku Radzieckiego, przybyła do Paryża, aby robić karierę modelki. Lata jednak upłynęły i kobieta straciła zajęcie. Z czasem straciła też dach nad głową i wraz ze swoją kilkuletnią córeczką Marusią znalazła się – i to dosłownie – na ulicy. Nie zalicza się ona jednak do osób, które łatwo się nie poddają; szuka więc, gdzie tylko się da, wyjścia z trudnej sytuacji. Udaje się po pomoc do – będącej de facto rosyjskim ośrodkiem – cerkwi, która ma pod swoją kuratelą przedszkole i szkołę dla dzieci imigrantów. Przychylnie odnoszą się do niej zarówno młody pop, ojciec Dmitrij, jak i nauczycielka Anna. Ale Lusia nie chce pozostawać na ich garnuszku, marzy o innym, lepszym życiu – najlepiej u boku mężczyzny.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W pewnym momencie wydaje się nawet, że takie spotkała. To Claudio – pracownik techniczny w teatrze, któremu nie tylko spodobała się dojrzała już Rosjanka, ale który z sympatią i zrozumieniem odnosi się także do jej córki. Z czasem Łarisa nabiera jednak wątpliwości co do rzeczywistych intencji mężczyzny. A przecież jej celem nadrzędnym jest ochrona Marusi. Owszem, sama popełniła w życiu wiele głupot i błędów; można mieć także poważne wątpliwości co do jej moralnego prowadzenia się, lecz tym bardziej Lusi będzie zależało na tym, aby z tego powodu nie cierpiała dziewczynka. Córka urasta tym samym do rangi symbolu, za którym skrywa się skomplikowana relacja emigranta z ojczyzną, którą przed laty opuścił. Jak wyznaje w pewnym momencie sama kobieta, ojcem Marusi był bogaty rosyjski przedsiębiorca, którego… zastrzelili. Możemy się jedynie domyślać, że był gangsterem, który dorobił się majątku na „dzikiej prywatyzacji” i uwłaszczeniu nomenklatury za czasów prezydenta Jelcyna, a więc wtedy, gdy rodziły się fundamenty współczesnego rosyjskiego kapitalizmu. To nieprawe pochodzenie córki nie wpływa wcale na miłość matki do niej; Lusia jest gotowa zrobić dla dziewczynki wszystko – gdyby zaistniała taka potrzeba, nawet wyjść za mąż za niekochanego mężczyznę, który tylko je zechce.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W sferze symbolu należy traktować też imię córki; francuskie „Ma Roussie” znaczy tyle co „Moja Rosja”. Oglądany przez taki pryzmat film Pervolovici zyskuje nowy, niejednoznaczny wymiar – zwłaszcza w kontekście zakończenia. Prawdopodobnie reżyser rodem z Rosji zdecydowałby się na inny finał; gdyby tak się stało, spłaszczyłby jedynie wymowę obrazu. Dobrze więc, że historię Łarisy opowiedziała Rumunka, a nie Rosjanka, autorka pozbawiona balastu patriotyzmu. W warstwie fabularnej „Marusia” skupia się głównie na walce o przetrwanie, ciągłym poszukiwaniu przystani, miejsca do spania. Oczywiście bohaterka filmu nie musi przeżywać tego samego, co kilkadziesiąt lat wcześniej było udziałem George’a Orwella. Ma znacznie więcej możliwości przytulenia się do którejś z niosących pomoc bezdomnym instytucji. Dlatego też w „Marusi” oszczędzono widzowi naturalizmu i typowo rosyjskiej „czornuchy”; pomimo dramatycznego wydźwięku dzieła, nie jest ono pozbawione uśmiechu i nadziei. Od początku zdajmy sobie sprawę, że ta historia nie zakończy się tragedią.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W roli głównej Pervolovici obsadziła mieszkającą i pracującą od lat we Francji Rosjankę Dinarę Drukarową, mającą na koncie występ w „ Beduinie” (2011) Igora Wołoszyna oraz epizod w „ Miłości” (2012) Michaela Hannekego. W jej córeczkę wcieliła się natomiast debiutująca na ekranie Marie-Isabelle Shteynman, prawdziwa córka kobiety, której historia stała się podstawą scenariusza. Poza tym zobaczyć możemy jeszcze między innymi Francuza Denisa Lavanta („ Michael Kohlhaas”, „ Poddubny”) jako kloszarda oraz Litwina Šarūnasa Bartasa („ Euroazjata”), wcielającego się w rosyjskiego artystę, który właśnie otwiera wystawę swoich prac w Paryżu. Scenariusz wyszedł spod ręki, zaprzyjaźnionej z reżyserką od lat, Moniki Stan, Rumunki na co dzień mieszkającej w Londynie. Autorem zdjęć jest Argentyńczyk Alfredo Altamirano, który w dużym metrażu zadebiutował zaledwie dwa lata wcześniej w ojczyźnie dramatem Sergio Mazzy „Graba” (2011). Z kolei ścieżka dźwiękowa wyszła spod ręki brazylijskiego gitarzysty i wokalisty folkowego, klasycznego i jazzowego Vitto Mereillesa. W soundtracku do „Marusi” wykorzystano jednak głównie jego kompozycje z okolic world music.
Tytuł: Marusia Tytuł oryginalny: Маруся Obsada: Dinara Drukarowa, Marie-Isabelle Shteynman, Konstantin Lunarine, Dunia Syczowa, Aleksiej Agiejew, Madalina Constantin, Georges Babluani, Denis Lavant, Šarūnas Bartas, Lembe Lokk, Sophie VerbeeckRok produkcji: 2013 Kraj produkcji: Francja, Rosja Czas trwania: 82 miny Ekstrakt: 70% |