powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (BRE3)
Sebastian Chosiński #2 2024

Uwaga na fale!
Jacek Świdziński ‹A niech cię, Tesla!›
Minimum formy, maksimum treści – tak można w skrócie określić najnowsze dzieło Jacka Świdzińskiego. Mimo że w tytule komiksu pojawia się nazwisko genialnego serbskiego naukowca i wynalazcy, Nikoli Tesli, on sam na jego kartach się nie pojawia. Jest za to cała masa przedziwnych bohaterów, przy pomocy których autor stara się przedstawić nam obraz współczesnej Polski. Dość bolesny.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jacek Świdziński z wykształcenia jest kulturoznawcą; jak sam podkreśla, najchętniej zajmuje się teorią obrazu i narratologią. Co robi zresztą nie tylko w teorii, ale i w praktyce, od mniej więcej dekady tworząc opowieści rysunkowe. Publikował je w antologiach i czasopismach (vide „Maszin”, Biceps”, „B5”, „Zsyp”); ma też jednak na koncie trzy oddzielne albumy: „Paproszki, czyli małe piszczące ludziki” i powstałe we współpracy z Michałem Rzecznikiem „Przygody Powstania Warszawskiego” (oba sprzed sześciu lat) oraz – wydane pod koniec ubiegłego roku przez Kulturę Gniewu – „A niech cię, Tesla!”. Niełatwo jest ostatni z wymienionych komiksów zaszufladkować; składające się nań cztery prowadzone równolegle opowieści mają bowiem bardzo różnorodny charakter – od science fiction (naukowcy pracujący nad nowoczesną bronią), poprzez wątki: szpiegowski (służby specjalne na tropie sowieckich agentów wpływu) i polityczny (wizja męża stanu ogarniętego manią wielkością), aż po obyczajowy (historia starszego, zgorzkniałego małżeństwa z blokowiska). A wszystko to podszyte jest na dodatek mocno absurdalnym humorem.
Świdziński nieco ułatwia sprawę czytelnikom. Gdyby ktoś chciał prześledzić każdy z tych wątków osobno, musi kierować się wskazówkami – pod postacią kropek (od jednej do czterech) – umieszczonymi w górnych rogach stron, nad rysunkami. Ale nie ma to większego sensu; każda z tych historyjek, wypreparowana z całości, nie będzie miała takiej siły oddziaływania, jak ma w zetknięciu z pozostałymi. Właśnie te przeskoki – tematyczne, czasowe – przydają „Tesli” specyficznego dowcipu, którego poszczególne urywki składają się na krzywe zwierciadło naszej (głównie polskiej) rzeczywistości. Z jednej strony mamy bowiem, bardzo smutno nastrajający, portret zamkniętej w czterech ścianach niewielkiego mieszkania pary, której jedyną radością w życiu jest obgadywanie sąsiadów, z drugiej – obraz polityka, który własne ułomności i frustracje odreagowuje w działalności państwowej (ciekawe, na kim autor się wzorował?). Z trzeciej strony (tak, jest i taka) Świdziński wyśmiewa zamiłowanie części klasy politycznej do tropienia spisków i wyszukiwania wrogów w najbardziej nawet abstrakcyjnych miejscach, z czwartej – …
…tu właśnie docieramy do najbardziej zagadkowego wątku historii. Dwaj naukowcy, pracujący w supertajnym ośrodku, rozmawiają na temat swego zajęcia, a w zasadzie to jeden mówi, a drugi stara się coś z tego usłyszeć. Wywnioskować możemy z tego tyle, że wszystko dzieje się w przyszłości (choć chyba niedalekiej), w kraju autorytarnym, gdzie wielkimi wpływami szczyci się wojsko. W narrację tę zostają też wplątani wybitni naukowcy XIX i XX wieku – nie tylko Serb (urodzony w Chorwacji) Nikola Tesla, ale również Włoch Guglielmo Marconi i Rosjanin Lew Termen. Ich wynalazki stają się zaczątkiem fantastycznonaukowej intrygi, która – bez wiedzy uczonych zatrudnionych w Instytucie Nauk Radiowych – zatacza coraz szersze kręgi i pośrednio wpływa na życie pozostałych bohaterów. W finale Świdziński, chociaż niejednoznacznie, splata wszystkie wątki, udanie puentując całą opowieść. Proszę jednak nie oczekiwać odpowiedzi na najbardziej intrygujące pytania, jakie autor stawia wcześniej – byłyby one zbyt absurdalne, dlatego Świdziński woli, aby czytelnik zmierzył się z nim sam.
Od strony graficznej „A niech cię, Tesla!” charakteryzuje się niemal skrajnym minimalizmem. Rysunki Świdzińskiego kojarzyć mogą się tyleż z twórczością Bohdana Butenki („Gapiszon”, „Gucio i Cezar”), co – w nieco mniejszym stopniu – z satyrycznymi obrazkami Sławomira Mrożka. Natomiast humor zdecydowanie jest w stylu autora „Półpancerzy praktycznych”. Dziwić może natomiast fakt, że za tak – na szczęście jedynie na pozór – nieatrakcyjną formą komiksową kryje się świetnie opowiedziana i zmuszająca do przemyśleń historia. Kadry sprawiają wrażenie dopiero co rozpoczętych i jeszcze nieukończonych, pozbawione są jakiegokolwiek tła, nie ma w nich praktycznie żadnych szczegółów, postaci ludzkie są natomiast ledwie co kilkoma ruchami piórka naszkicowane. Ale właśnie ten minimalizm graficzny w zbiciu z nader poważną (a przynajmniej w taki sposób zaserwowaną) treścią – naukową i polityczną – wywołuje niezwykły efekt komiczny. Największym – i w zasadzie jedynym istotniejszym – minusem „Tesli” jest to, że lektura komiksu Świdzińskiego to bardzo duża, ale niestety krótka przyjemność.



Tytuł: A niech cię, Tesla!
Scenariusz: Jacek Świdziński
Data wydania: sierpień 2013
ISBN: 978-83-60915-84-4
Cena: 39,90
Gatunek: historyczny
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

1068
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.