powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (BRE3)
Sebastian Chosiński #2 2024

Piękno, nostalgia, przestrzeń… Islandia
Sólstafir ‹Svartir Sandar›
Dwa lata temu zaskoczyli swoich fanów znakomitym albumem „Köld”, na którym zaproponowali muzykę będącą wypadkową potęgi metalu i poetyki post-rocka. Jak się okazało, trafili w dziesiątkę. Trudno się więc dziwić, że na kolejnym krążku – a w zasadzie dwóch – „Svartir Sandar” Sólstafir poszli w tym samym kierunku. Tyle że dotarli jeszcze dalej i osiągnęli jeszcze lepszy efekt.
ZawartoB;k ekstraktu: 90%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Islandia to mała wyspa z niewielką populacją ludności. W świecie muzyki niekomercyjnej jest jednak potęgą. Wystarczy wymienić takich wykonawców, jak Björk, Múm, GusGus czy Sigur Rós, by zdać sobie sprawę z wpływu Islandczyków na rozwój współczesnego – szeroko rozumianego – rocka. Na tej liście nie powinno jednak zabraknąć również zespołu z nieco innej bajki – metalowego kwartetu rodem z Reykjaviku Sólstafir. Istnieją od szesnastu lat i zdążyli w tym czasie wydać trzy demówki, dwie EP-ki i cztery „pełnometrażowe” albumy. Nie jest to wynik imponujący, ale przecież przede wszystkim liczy się jakość, nie ilość. Zaczynali dość banalnie – od viking metalu (na debiutanckim krążku „Í Blóði og Anda” sprzed dziewięciu lat), później skręcili w stronę black metalu (płyta „Masterpiece of Bitterness” z 2005 roku), by ostatecznie zdefiniować swój nowy styl na wydanym przed dwoma laty fantastycznym „Köld”. Problem polega jednak na tym, że album ten zawierał muzykę, która wymykała się wszelkim próbom zaszufladkowania. Owszem, w takich utworach, jak tytułowy (absolutny killer!), „Pale Rider”, „Necrologue”, „World Void of Souls” czy „Goddess of the Ages” wciąż jeszcze pobrzmiewały echa dawnych dokonań, ale jednocześnie pojawiła się w nich zupełnie nowa wartość – szczypta szaleńczej psychodelii, nostalgia post-rocka (kłania się Sigur Rós), a momentami nawet garażowe brzmienie świętej pamięci grunge’u.
Płytą „Köld” muzycy Sólstafir tak wysoko zawiesili sobie poprzeczkę, że można było mieć wątpliwości, czy kolejnym wydawnictwem zdołają wznieść się jeszcze wyżej. Dzisiaj, gdy najnowszy, podwójny krążek „Svartir Sandar” trafił do sklepów, fani mogą odetchnąć z ulgą. Islandczykom udało się bowiem przebić swoją poprzednią produkcję! Dwanaście utworów podzielono na dwie części i opublikowano na dwóch krążkach, z których każdy trwa, jak klasyczne płyty winylowe z czasów przedkompaktowych, niespełna czterdzieści minut. O tym, czego można się spodziewać, dokładnie informuje już otwierający pierwszą płytkę – zatytułowaną „Andvari” – utwór „Ljós í Stormi”. Ta trwająca ponad jedenaście minut kompozycja to w zasadzie wykładnik nowego stylu grupy w pigułce. Jest tu wszystko, za co dwa lata temu fani pokochali „Köld” – zmienne tempa i pełne brawury popisy instrumentalistów, majestatyczna sekcja rytmiczna z opętańczym, ale jednocześnie pełnym tęsknoty i bólu wokalem Aðalbjörna Tryggvasona na pierwszym planie. Zachowując metalowe brzmienie, muzykom z Reykjaviku udało się osiągnąć taką lekkość i melodyjność kompozycji, że bez większych problemów mogą powalczyć o słuchaczy z innych nisz muzycznych. „Fjara”, „Þín Orð” czy „Sjúki Skugginn” mogą bowiem z równym powodzeniem przypaść do gustu zagorzałym metalowcom, jak i zaprzysięgłym wielbicielom kanadyjskiego Godspeed You! Black Emperor czy japońskiego Mono. Za intrygującą ciekawostkę można z kolei uznać instrumentalny utwór „Æra”, który ma w sobie ekspresję i brud punk rocka; z kolei wybrany na finał pierwszego krążka „Kukl” służy głównie wyciszeniu wszystkich emocji, co zresztą udaje mu się znakomicie.
Druga odsłona „Svartir Sandar” nosi tytuł „Gola” i otwiera ją dziesięciominutowy „Melrakkablús”. Stylistycznie najbliżej mu do klasycznego heavy metalu sprzed trzech dekad; z tym jednak wyjątkiem, że za stołem mikserskim musiał siedzieć ktoś, kto fachu uczył się, słuchając brytyjskich i amerykańskich kapel psychodelicznych z przełomu lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Świetne wrażenie pozostawia po sobie również kolejny z kawałków instrumentalnych – „Draumfari”, w którym sfuzzowana gitara Sæþóra Maríusa Sæþórssona wyczarowuje prawdziwie magiczne dźwięki. Po króciutkim „Stinningskaldi”, który stanowi de facto podkład dla czytanego przez kobietę tekstu, otrzymujemy „Stormfari”, czyli jeszcze jedną piosenkę przesiąkniętą typowo punkową energią. Kawałek tytułowy to powrót do estetyki „Köld”. Jak cudownie jednak ten numer się rozwija! Po bardzo dynamicznym wstępie zespół wyraźnie zwalnia tempo, udanie budując nastrój niesamowitości. A gdy w zakończeniu pojawia się żeński chór, ciarki dosłownie biegają po plecach. Ostatni na liście, prawie jedenastominutowy „Djákninn” idealnie spina klamrą całe wydawnictwo, stając się – zarówno w warstwie instrumentalnej, jak i wokalnej – perfekcyjną przeciwwagą dla „Ljós í Stormi”. To jeden z tych kawałków, które swoim transowym rytmem działają na słuchacza wręcz hipnotyzująco; do tego stopnia, że mógłby on trwać niemal w nieskończoność – piętnaście, dwadzieścia minut, ile tylko dusza zapragnie. Gitarzysta musiał nasłuchać się koncertów Neila Younga z towarzyszeniem Crazy Horse; „odziedziczył” po nim bowiem nie tylko ekspresję, ale przede wszystkim styl gry, polegający na konstruowaniu wielopoziomowych solówek na bazie sekwencji tych samych dźwięków. Inna sprawa, że przy okazji pożenił go z typowo post-rockowym brzmieniem.
Po smakowitym „Köld” Sólstafir ofiarowali nam kolejne wielkie dzieło – prawie osiemdziesiąt minut muzyki o metalowej proweniencji, ale znacznie wykraczającej poza klasyczne ramy gatunku. Jak widać, przyszłość rocka wciąż jeszcze znajduje się w rękach tych, którzy mają odwagę mieszać style i jednocześnie nie wstydzą się własnych emocji.



Tytuł: Svartir Sandar
Wykonawca / Kompozytor: Sólstafir
Data wydania: 14 października 2011
Nośnik: CD
EAN: 0822603124729
Zobacz w:
Utwory
CD1
1) Ljós í Stormi
2) Fjara
3) Þín Orð
4) Sjúki Skugginn
5) Æra
6) Kukl
CD2
1) Melrakkablús
2) Draumfari
3) Stinningskaldi
4) Stormfari
5) Svartir Sandar
6) Djákninn
Ekstrakt: 90%
powrót; do indeksunastwpna strona

1138
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.