powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (BRE3)
Sebastian Chosiński #2 2024

Wszystkie kolory skóry współczesnych Niemiec
Jan Seghers ‹Partytura śmierci›
Jan Seghers – a właściwie Matthias Altenburg, bo tak brzmi jego prawdziwe imię i nazwisko – czuje się coraz pewniej jako autor powieści kryminalnych. I to do tego stopnia, że w trzeciej odsłonie przygód nadkomisarza Roberta Marthalera sięgnął po arcypoważny wątek związany z Holokaustem. Tym razem frankfurcki policjant musi bowiem rozwiązać zagadkę zbrodni, której korzenie tkwią w Auschwitz.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Pierwsze dwie książki kryminalne Jana Seghersa – „Zbyt piękną dziewczynę” (2004) oraz „Pannę młodą w śniegu” (2005) – Wydawnictwo Czarne opublikowało na fali popularności skandynawskich powieści detektywistycznych. Nie bez powodu. Stworzony przez Niemca bohater, nadkomisarz wydziału zabójstw we Frankfurcie nad Menem Robert Marthaler, do żywego przypominał bowiem Kurta Wallandera, a sam styl pisarski Altenburga nie odbiegał zbytnio od tego, do czego przyzwyczaił czytelników Henning Mankell. Ta próba zaszczepienia na polskim rynku autora mrocznych kryminałów rodem zza zachodniej granicy zwieńczona została sukcesem. W dużej mierze dlatego, że pomimo ewidentnego czerpania z dorobku bardziej doświadczonych pisarzy z północy kontynentu, Seghers potrafił również dorzucić co nieco od siebie. Podstawowym wyróżnikiem historii o komisarzu Marthalerze stał się przede wszystkim ich koloryt lokalny; są one mocno osadzone we frankfurckiej rzeczywistości. Niezwykle plastyczne opisy miasta, notabene niepozbawione niekiedy bardzo złośliwych bądź ironicznych komentarzy na temat poszczególnych jego dzielnic i ich mieszkańców, mogą dla wielu odbiorców stać się wystarczającą zachętą, by kiedyś odwiedzić, choćby w celach turystycznych, tę jedną z największych finansowych metropolii świata.
Akcja „Partytury śmierci” nie zaczyna się jednak we Frankfurcie, ale w Paryżu. To tam od kilku już dekad mieszka Georges – właściwie Georg – Hofmann. Ma siedemdziesiąt pięć lat i jest emerytem; wcześniej zarabiał na życie, prowadząc małą rewię na Montmartrze, dzięki czemu poznał wiele francuskich gwiazd estrady. Mimo to nie udało mu się nigdy wybić, pozostał człowiekiem skromnym i nieszukającym rozgłosu. Nawet najbliżsi przyjaciele, w tym związana z nim uczuciowo dawna tancerka Madeleine Blanche, nie zdawali sobie sprawy z tego, jaką skrywa tajemnicę. Tymczasem okazuje się, że Hofmann jest… niemieckim Żydem rodem z Frankfurtu. W październiku 1941 roku jego rodzice zostali aresztowani i wywiezieni do obozów; ojciec ostatecznie trafił do Auschwitz. Georg ocalał jedynie dzięki zapobiegliwości rodziciela, który spodziewając się zatrzymania, dzień wcześniej umieścił dwunastoletniego chłopca u znajomych, mieszkających w kamienicy naprzeciwko. Ci przewieźli go następnie do Pikardii na terenie Francji, gdzie do końca wojny mieszkał w wiejskim gospodarstwie. Traumatyczne wydarzenia uruchomiły w nim mechanizm wyparcia. Jako dorosły mężczyzna, a później starzec ukrywał swe prawdziwe pochodzenie, nie dzielił się wspomnieniami, nigdy nie mówił o swoich przodkach.
A jednak w pewnym momencie tama odgradzająca Hofmanna od przeszłości pęka. Dzieje się to w trakcie nadawanego na żywo przez stację ARTE programu telewizyjnego, do udziału w którym namówiła Georges’a – przez wszystkie lata spędzone we Francji posługiwał się on bowiem francuską wersją imienia – młoda dziennikarka Valerie Rochard. Audycja „Sąsiedzi jak ty i ja” poświęcona była zawsze ludziom zwyczajnym – by nie rzec: szarym i nijakim – nikt więc nie spodziewał się, że tym razem może się ona zakończyć wielką sensacją. Opowiadając o swojej żydowskiej przeszłości, Hofmann wprawia bowiem w zdumienie nie tylko realizatorów, ale i widzów. Od razu po emisji rozdzwaniają się telefony, jeden z nich zaś uruchamia całą lawinę dramatycznych wydarzeń. Wykonuje go mieszkająca w Savigny pod Paryżem Christine Delaunay, która, jak się okazuje, pośród rodzinnych pamiątek przechowuje również pokaźnych rozmiarów kopertę, na której widnieje imię i nazwisko Georga oraz napis „Auschwitz”. Otrzymała ją przed laty od swojego ojca, który za pomoc finansową udzielaną ruchowi oporu został skazany przez niemieckich okupantów na pobyt w obozie koncentracyjnym. Tam w styczniu 1945 roku, poznał Arthura Hofmanna; ten zaś, umierając w łagrowym szpitalu, poprosił go o przechowanie nietypowego pakietu i dostarczenie go po wojnie jego synowi Georgowi. Co ziszcza się dopiero po sześćdziesięciu latach.
W kopercie znajduje się nikomu nieznana, wczesna operetka Jacques’a Offenbacha „Tajemnica letniej nocy”. Hofmann pamięta jak przez mgłę, że ojciec wszedł w jej posiadanie krótko przed aresztowaniem, kupując zapis nutowy od jakiegoś handlarza starzyzną. Sensacyjna wiadomość o odnalezieniu zapomnianego dzieła wielkiego dziewiętnastowiecznego mistrza obiega świat w ciągu kilku minut i elektryzuje nie tylko wielbicieli jego twórczości. Gdy z Georges’em Hofmannem i Valerie Rochard kontaktują się wydawcy dzieł muzycznych, młoda dziennikarka naciska na emeryta, by razem wybrali się do Frankfurtu i wzięli udział w kilku spotkaniach biznesowych. On z góry odrzuca taką możliwość; wówczas Francuzka przekonuje go, aby powierzył jej oryginał partytury i upoważnił do prowadzenia rozmów. Wyruszając do Niemiec, kobieta nie zdaje sobie sprawy, kogo spotka na swej drodze i jakich wstrząsających zdarzeń stanie się uczestniczką.
W tym samym czasie Frankfurtem wstrząsa dramatyczna wiadomość o krwawej zbrodni dokonanej na zacumowanej na Menie barce restauracyjnej „Sultans Imbiss”, prowadzonej przez imigranta z Turcji Erkana Önala. Znaleziono na niej pięć trupów. Wszyscy zostali zabici strzałami z bliska, jakby ktoś wykonywał na nich egzekucję. Fakt, że wśród ofiar znaleźli się sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i jego asystentka, porusza najwyższe kręgi polityczne; w dochodzenie wstępne angażuje się bezpośrednio szef MSW Roland Wagner, który przywozi do Frankfurtu wschodzącą gwiazdę niemieckiej policji – Olivera Frantiska z Krajowego Urzędu Kryminalnego. Na nadkomisarza Marthalera działa to niezwykle irytująco; nie bez powodu odbiera takie działanie ministra jako votum nieufności wobec swojej grupy śledczej. Na szczęście wstawia się za nim nowo mianowana kierowniczka wydziału zabójstw Charlotte von Wangenheim i Marthaler może przejąć śledztwo. Jakiś czas później ustala, że wśród zabitych znajdował się także jego dawny kolega z liceum Joachim Morlang. Idąc po nitce do kłębka, nadkomisarz dowiaduje się, że na barce był on umówiony z jakąś kobietą z Francji i że miał wielką nadzieję na zrobienie z nią „świetnego interesu”. A to oznacza tyle, że w restauracji w chwili rozpoczęcia jatki musiała być jeszcze jedna osoba. Która zniknęła.
Choć akcja „Partytury śmierci” kręci się wokół operetki Offenbacha (nieistniejącej w rzeczywistości), niewiele ma wspólnego z typową dla tego gatunku muzycznego lekkością i frywolnością. Jest dokładnie na odwrót – to najkrwawsza i najbardziej ponura odsłona cyklu kryminalnego Jana Seghersa. Bo nie dość, że nadkomisarz Marthaler zmuszony jest tropić wyjątkowo bezwzględnego i okrutnego zabójcę, to na dodatek dane jest mu także odkryć pewne tajemnice z zamierzchłej, nazistowskiej przeszłości Niemiec. Co prawda, polskiemu czytelnikowi niektóre konstatacje pisarza – i tym samym stworzonego przez niego bohatera – na temat rzeczywistości obozowej w Auschwitz mogą wydać się dość naiwne, to mimo wszystko należy docenić fakt, że w ogóle zostały podjęte. Inna sprawa, że autor nie odkrywa Ameryki; wątek funkcjonowania w społeczeństwie zachodnioniemieckim (ale nie tylko), byłych zbrodniarzy hitlerowskich był już niejednokrotnie eksploatowany przez literaturę. Wystarczy wspomnieć słynne dzięki adaptacjom filmowym powieści Fredericka Forsytha („Akta Odessy”), Williama Goldmana („Maratończyk”) czy Iry Levina („Chłopcy z Brazylii”). Dla Niemców jest to jednak wciąż, jak widać, swoista tabula rasa. I temat na tyle pociągający, by uczynić zeń jedną z osi całkiem współczesnego kryminału.
W porównaniu z poprzednimi kryminałami Seghersa, w „Partyturze śmierci” bardzo mocno uwypuklone zostały motywy związane z wieloetnicznością i wielokulturowością Niemiec XXI wieku. Do Czeszki Terezy (kochanki Marthalera) i Carlosa Sabaty (technika kryminalistycznego rodem z Hiszpanii) dołączyła teraz cała plejada postaci drugoplanowych i epizodycznych. Poznajemy więc tureckiego restauratora Erkana Önala, pracującego na czarno wietnamskiego taksówkarza Hosziego, nieznaną z imienia czarnoskórą recepcjonistkę z hotelu „Nizza” oraz Koreankę Kim Na-Bi, której rodzice są właścicielami supermarketu „Yuan Fa”. Wszyscy przedstawieni zostali z nieskrywaną sympatią. Pytanie tylko, czy nie należy uznać tego za przejaw aż do bólu bolesnej prawności politycznej? Chyba jednak nie, bo i na przeciwnym biegunie spotkamy imigranta, którego w żaden sposób nie da się zaliczyć do grona świętych. Podsumowując: „Partytura śmierci” to przyzwoity thriller z nieco naiwnym, choć nader pozytywnym, przesłaniem.



Tytuł: Partytura śmierci
Tytuł oryginalny: Partitur des Todes
Data wydania: 15 listopada 2010
Wydawca: Czarne
ISBN: 978-83-7536-221-3
Format: 432s. 125×195mm
Cena: 34,90
Zobacz w:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

68
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.